KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Na podstawie mowy wygłoszonej w klasztorze Bodhinyanarama w 2000 roku.

Naszemu poczuciu akceptacji i przestrzeganiu właściwej etyki
zawsze towarzyszy serce pełne współczucia.

W zeszłym tygodniu mówiłem o akceptacji jako wartości duchowej. Akceptacja może jednak być opacznie rozumiana, jeśli traktowana jest jako rodzaj absolutnej filozofii w sensie społecznym. Może wtedy po prostu oznaczać stan apatii, uległości bez woli działania dla dobra własnego społeczeństwa. Chodziło mi raczej o jakość serca. Ta jakość istnieje w kontekście społeczeństwa, wspólnoty i rodziny. Społeczny kontekst określa, co jest społecznie dopuszczalne, a co nie.

Lubię porównywać społeczne zobowiązanie bycia buddystą do bycia członkiem cechu. Weźmy na przykład cech murarzy – jeśli należysz do społeczności jego członków, masz pewne obowiązki, wcześniej musisz mieć pewne umiejętności, które rozwijasz zanim cię przyjmą i obdarzą zaufaniem. Twoja praca ma osiągać przyjęte przez wszystkich odpowiednie standardy – masz pewne zdolności, które umożliwiają wykonywanie twojego rzemiosła, pewne zobowiązania, których musisz przestrzegać i standardy, które musisz osiągać. Jeśli nie zachowujesz takich norm, cech wykreśli cię ze swoich ksiąg. Cech również chroni twoje interesy, zachęca by utrzymywać wysokie standardy, by używać lepszych projektów i cokolwiek jeszcze należy do sfery jego zainteresowań. Wydaje mi się, że monastycyzm, czy też każdy inny aspekt kultury buddyjskiej, wygląda podobnie. Jest to stowarzyszenie ludzi, którzy postanowili żyć wedle pewnych wartości, decydują się na ten styl życia. Przyjmują odpowiedzialność bycia buddystą. Ten rodzaj odpowiedzialności i podporządkowania nadaje formę naszemu udziałowi w społeczności i wspomaga nas wszystkich w naszej duchowej pracy.

Nasza klasztorna społeczność zakończyła właśnie okres zwany „odosobnieniem pory deszczowej”. Rzeczywiście padało tym razem. W czwartek podczas pełni księżyca mieliśmy „dzień pavāraṇā”, który jest ostatnim dniem odosobnienia pory deszczowej. Tego dnia zebraliśmy się i uczestniczyliśmy w ceremonii przekazywanej od czasów Buddhy. Wszyscy mnisi zebrali się, tworząc rodzaj koła dzielenia się i każdy po kolei recytował palijską strofę, którą z grubsza przetłumaczyć można następująco:

Za wszystko, co uczyniłem niezgodnie z powinnością buddyjskiego mnicha, co nie jest w zgodzie z praktyką, jaką przedsięwziąłem upomnijcie mnie teraz lub ofiarujcie mi swą refleksję lub wsparcie.

To otwiera, zaprasza do wysłuchania, jak postrzegają nas nasi towarzysze. Jest refleksją dla każdego z nas. Żyliśmy tu przez trzy miesiące, praktykując medytację i korzystając z dobrodziejstw tej świątyni, co możliwe było dzięki hojności naszej świeckiej społeczności. Był to dobrze spędzony czas i jestem wdzięczny za te trzy miesiące.

Nasuwają nam się refleksje: „Czy mądrze wykorzystałem ten czas? Czy doceniłem ofiarowaną przez ludzi świeckich żywność i szanowałem klasztorne zasady? Czy wykazywałem wrażliwość wobec moich klasztornych towarzyszy?”. Wszystkie te właściwe refleksje pomagają pamiętać o istocie wstąpienia na ścieżkę spokoju i o zobowiązaniu pomagania innym podczas tej podróży. Nasze życie w społeczności jest więc treningiem ciała, mowy i umysłu, który wiedzie nas do porzucenia egoizmu, zachęcając jednocześnie do własnego duchowego rozwoju.

Buddha i jego uczniowie nie byli w stanie stworzyć szczegółowego kodeksu dotyczącego życia ludzi świeckich, tak jak to zrobili dla mnichów, ponieważ życie świeckiej społeczności było zbyt różnorodne. Tak więc najróżniejsze nauki o etyce i społecznych powinnościach zostały wygłoszone w kontekście istniejących wówczas struktur społecznych. W kulturach tych na przykład, gdy para się pobierała, to nie był to jedynie związek dwojga ludzi, ale akt małżeństwa wprowadzał również tę parę w społeczność małżeństw. Nie byli oni jedynie osobnym małżeństwem, ale raczej parą, która wstąpiła do cechu ludzi będących małżeństwami. To z kolei wiązało się z podporządkowaniem – moralnym, rodzinnym i społecznym. Cała społeczność rozumiała podporządkowanie. Podobnie, cała społeczność mogła pomagać małżeństwu poprzez zachętę, upominanie, pomoc w przypadku choroby i tak dalej, więc to nie było czymś, co wydarza się w samotności. Ten rodzaj struktur służących wzajemnej pomocy trudno już znaleźć we współczesnym zurbanizowanym społeczeństwie. Możemy zapytać na przykład: „Czym jest związek partnerski? Czy jest taki »cech« partnerów? Jakie są zobowiązania w związku partnerskim? Jak można to zdefiniować i czy istnieją podobnie myślący ludzie, którzy wspierają takie zobowiązania?”. Nie ma na to jasnych odpowiedzi i wydaje mi się, że to prawdziwy problem naszego społeczeństwa.

Miejsce takie jak nasz klasztor wraz z tą grupą ludzi i osobami pojawiającymi się w niedzielę, żeby medytować i snuć refleksje na temat Dhammy, to ośrodek służący tworzeniu otoczenia sprzyjającego praktyce Dhammy. Jako społeczność, grupa ludzkich istot, możemy podtrzymywać pewne tradycyjne wartości. Szanujemy je i możemy informować się nawzajem, gdy te wartości nie są przestrzegane, kiedy czyjeś zachowanie staje się niedopuszczalne. Jeśli widzimy, że ktoś, kto przychodzi do klasztoru zachowuje się obraźliwie czy widzimy mnicha, który nie żyje zgodnie z klasztornymi standardami, nie możemy tego akceptować. Musimy wtedy we właściwy sposób wyrazić nasz sprzeciw. Kiedy mówimy o akceptacji, mamy na myśli poziom serca. Akceptacja jest wewnętrzną strategią pozwalającą nam radzić sobie z życiem i przytomnie w nim działać. Akceptacja nie jest jednak żadną absolutną filozofią społeczną. W sensie społecznym pewne zachowania są nie do zaakceptowania. Naszym obowiązkiem, jako członka tej duchowej społeczności, jest podejść do kogoś, kto według nas nie żyje zgodnie z przyjętymi standardami – bez względu na to, czy jest to mnich, czy osoba świecka – i powiedzieć, że musimy o tym porozmawiać i spróbować znaleźć rozwiązanie.

Wewnętrzna akceptacja umożliwia jasność w podejmowaniu działań. Jeśli jednak nie jesteśmy świadomi naszego wewnętrznego świata i atakujemy z pozycji „słusznego oburzenia” i gniewu, skutki będą wątpliwe i odwrotne do zamierzonych. Musimy wobec tego zawsze być świadomi i uczciwie akceptować nasze własne pasje i zanieczyszczenia umysłu. To nasze wewnętrzne zobowiązanie i podporządkowanie. Nasze „usprawiedliwione oburzenie” jest bardzo destrukcyjną energią, która może być użyta w celu usprawiedliwiania gniewu, nienawiści i zazdrości. Musimy mieć odwagę, żeby zabrać głos, kiedy jest to konieczne, ale niezbędna jest też uczciwość w jasnym postrzeganiu naszych własnych intencji i uczuć.

W buddyjskiej społeczności pięć wskazań przyjmuje się jako etyczne ramy. Trzecie na przykład zachęca do umiarkowania odnośnie zmysłowości. Jest to bardzo szerokie wskazanie sugerujące nam, żebyśmy poddawali refleksji nasze zachowania związane ze sferą doświadczeń zmysłowych. W szczególności zachęca nas do wierności wobec swoich partnerów. Zdrada w związkach jest więc wyraźnym wykroczeniem, jeśli chodzi o to wskazanie. Jest to wskazanie wyznaczające wyraźne granice małżonkom czy osobom żyjącym w stałym związku albo zaręczonym, nieletnim, mnichom czy komuś, kto żyje przyjąwszy osiem wskazań – wszystkich tych osób dotyczy ono w sensie zachowań seksualnych. Przestrzeganie go, to jednocześnie nasza odpowiedzialność, zobowiązanie wspierania harmonii istniejących norm społecznych oraz dbanie o nieletnich i osoby żyjące według wskazań wyrzeczenia. Osoby, które zobowiązały się wieść życie religijne opierające się na buddyjskich zasadach mają takie zobowiązania wobec siebie. Jeśli ktokolwiek w naszej społeczności, mnich czy świecki nie przestrzega zasady nieskazitelności w związkach lub gdy ktoś jest w jakikolwiek sposób rozwiązły, czy zachowuje się obraźliwie, naszą powinnością, jako społeczności, jest mówić o tym i mieć na ten temat refleksje, jednak nie na zasadzie plotkowania, tylko szanując wskazań. To wymaga odwagi i współczucia. Jest to rodzaj działalności społecznej. Oznacza mówienie o rzeczach ważnych. Ten rodzaj uczciwości może być pomocny, jeśli jest właściwie wykorzystany – nie obłudnie, nie z powodu gniewu, ale dlatego, że zobowiązani jesteśmy dbać o dobro zarówno społeczności, jak i jednostek. Prawdomówność jest tą wartością Buddhy, której nigdy się nie sprzeniewierzył podczas swej duchowej wędrówki.

Prawdomówność jest sercem życia religijnego, ponieważ przebudzenie dotyczy prawdy. Wolność związana jest z prawdą, a cierpienie z niewiedzą, nierozumieniem. Jeśli jest ktoś w naszej społeczności klasztornej, czy też wśród ludzi świeckich, kto w swoim umyśle usprawiedliwia zachowania niemoralne, to stwarza zagrożenie dla samego siebie. Niestety my, ludzkie istoty mamy zdolność do racjonalizowania naszych złudzeń. Potrafimy być bardzo sprytni w swojej wiedzy czy ideach. Zapewne nie raz byliśmy świadkiem sytuacji, w której ktoś próbował upomnieć kogoś innego, ale ta osoba okazywała się bardziej elokwentna i odwracała kota ogonem. Spryt daje doraźne zwycięstwo nad prawdomównością. Słowami i językiem manipulujemy tak, żeby odpowiadało to pragnieniom i lękom naszego ego. Właśnie ten spryt może wyrządzić wielką krzywdę naszemu życiu duchowemu. Wskazania i moralne zasady istnieją w powszechnej świadomości, są powszechną zgodą na pewne zachowania. Gdy ktoś działa w sposób, który przyczynia się do rozbijania istniejących związków i stosuje te sprytne językowe wybiegi, mówimy: „Być może, ale co z trzecim wskazaniem…”. Ważne jest posiadanie takiego powszechnego zbioru wiedzy, żeby istniały odniesienia poza osobistymi preferencjami. Nasze zasady klasztorne są zbiorem wiedzy dostępnym nie tylko dla mnichów i mniszek, ale również dla ludzi świeckich. W niebuddyjskich krajach większość ludzi nie rozumie zasad klasztornych, ale w buddyjskiej Azji ludzie są obeznani z nimi, każdy zna granice zachowań mnicha i osoby świeckiej. Gdy te granice zostaną przekroczone, znajdujemy odpowiedni punkt odniesienia, powszechny zespół uzgodnień. Pomaga to zarówno osobom będącym autorytetami, jak i tym, które szukają porad i przewodnictwa.

Czasem nauczyciele wykraczają poza granice własnej kultury, poza regułę i zobowiązania, które pomagają im w refleksji nad swoimi obowiązkami. Może to prowadzić do sytuacji, w której nauczyciel gubi się w swoich samolubnych złudzeniach, wypala się albo przekracza granice właściwego zachowania. Nauczyciele i liderzy grup często gubią wątek i błąkają się w swym pomieszaniu. Gubią się w swojej własnej przesadzie. Natomiast jeśli istnieje wiedza na temat tych kulturowych granic, ról i oczekiwań, trudniej jest nauczycielom popadać w samooszukiwanie się. Oni też potrzebują ochrony, nieprawdaż? Wszyscy potrzebujemy ochrony, wszyscy potrzebujemy pomocy, ponieważ istnieje złudzenie i ściąga nas na niewłaściwe tory.

Gdy kontemplujemy pierwsze wskazanie, widzimy jak jest to trudne w Nowej Zelandii. Żeby utworzyć rezerwaty ptaków Karori i Kapiti wiele oposów, szczurów, kotów i gronostajów zostało zabitych. Bez wybicia ich, rdzenne gatunki ptaków wymarłyby. Cóż więc robić? Jedno, co możemy zrobić, to nie odrzucać pierwszego wskazania. Jeśli ktoś czuje, że musi je złamać, powinien długo i głęboko myśleć, rozważając konieczność i powagę odbierania życia. Należy wtedy przyjąć odpowiedzialność za swoje decyzje. Jeśli wskazanie zostaje jednak zupełnie odrzucone, łatwo jest o pojawienie się postawy lekceważącej jakąś formę życia. Świat zwierząt i roślin brany jest wtedy pod uwagę jedynie w kontekście ludzkich pragnień i ekonomii zamiast w kontekście współczucia i opieki. Czy uważaliście kiedykolwiek, że pająk jest miłym zwierzątkiem? Dzieciom przychodzi to z łatwością. Czy kiedykolwiek zmieniliście swoje postrzeganie go jako szkodnika, żeby przyjrzeć mu się z empatią jako odczuwającej istocie próbującej być szczęśliwą na swój interesujący sposób? Tworzy to zupełnie inny stosunek – to piękne. Może wydaje się bardzo utopijne i niepraktyczne, ale Buddha zachęcał nas do kultywowania serca pełnego miłości i zaprzestania odseparowywania się. Oczywiście musimy chronić środowisko przed szkodliwymi chwastami i tak dalej, ale nie brutalizujmy naszych umysłów nieczułymi lub gwałtownymi odruchami. Drugie wskazanie dotyczy uczciwości: przyjmuję wskazanie powstrzymywania się od brania tego, co nie zostało mi dane. W naszej regule klasztornej mamy różne subtelności związane z tym podstawowym wskazaniem niekradzenia. Gdyby ktoś na przykład dał mnichowi cenny przedmiot, tu w Nowej Zelandii wart tysiąc dolarów, a mnich ten pojechałby do Kanady, to według kanadyjskiego prawa musiałby zgłosić taki przedmiot i zapłacić cło. Jeśli jednak zabrałby ten przedmiot, włożyłby go do torby i przeszedł obok odprawy celnej bez zgłoszenia go, będąc świadomym, że unika zapłacenia cła, dopuściłby się wykroczenia (w mnisiej regule). Mówi się o tym, że jest to wykroczenie zwane pārājika. Są cztery wykroczenia pārājika. Kiedy mnich dopuści się jednego z nich, musi zwrócić szatę [tj. przestaje być mnichem – przyp. tłum.]. Taki rodzaj oszustwa byłby poważną przeszkodą w jego duchowym rozwoju, więc reguła pomaga mu być bardzo uważnym. Bycie uważnym stwarza w ten sposób umysł, który wolny jest od wstydu, poczucia winy czy lęku przed obwinianiem. Zasady wskazują na poczucie nieskazitelności jako na standard życia duchowego. Nauki etyczne zachęcają do szanowania i wspierania prawa danego kraju, bo jeśli my tego nie będziemy robić, to… kto będzie? To nasze zobowiązanie wobec społeczeństwa. Nie polega na pójściu po linii najmniejszego oporu i zachowywaniu się tak, jak to obecnie popularne: „Cóż, wszyscy podkradają. Dlaczego nie? W biurze jest pełno materiałów papierniczych”. Ten rodzaj umysłu nie jest nieskazitelnie czysty. Umysł reagujący pod wpływem nieuczciwych impulsów staje się przepełniony poczuciem winy, lękiem i arogancją. Nie jest to umysł, który może doświadczyć piękna spokojnego serca.

Wskazanie dotyczące mowy jest poręcznym lustrem pomagającym nam dostrzec intencje ukryte za naszymi słowami. Niewłaściwa mowa to kłamstwo, przekleństwa, plotki siejące niezgodę i głupie paplanie. Właściwa mowa, to mówienie prawdy, mowa piękna, mowa wzbudzająca harmonię zamiast tworząca podziały. Mowa będąca w zgodzie z Dhammą. Mowa może być uwznioślająca. Na przykład, gdy Dalajlama przyjechał do Nowej Zelandii jego słowa były niezwykle inspirujące dla tak wielu ludzi. Z drugiej zaś strony, gdy słyszy się kogoś mówiącego z sercem pełnym nienawiści i okrucieństwa, może to być bardzo niepokojące. Mowa, jak widać, może zarówno przynieść dobro społeczeństwu, jak też mu szkodzić. Nie zawsze wystarczają same wskazania, żeby wszystko było w porządku, ale możemy podeprzeć się refleksją: mowa prawdziwa, piękna mowa, mowa harmonijna, mowa będąca w zgodzie z Dhammą – Właściwa Mowa. Dzięki czytaniu i kontemplowaniu wskazań przez dłuższy czas, wskazanie to zaczyna pojawiać się jak echo w naszym umyśle. Potem, gdy rozmawiamy z kimś i odkrywamy, że przekręcamy prawdę, ukrywamy ją albo przesadzamy, wskazanie budzi nas pytaniami: „Czemu to robię? Dlaczego kłamię? Dlaczego muszę przekręcać prawdę?”. Budzi nas do prawdy o naszych motywach. Jeśli nie posiada się takich przejrzystych granic czy standardów moralnych, łatwo o działania niewłaściwe i nieroztropne zachowania przynoszące szkodę nam samym i innym. Wskazania stają się więc sposobem zabezpieczenia się przed wewnętrznymi odruchami niewrażliwości i egoizmu, odruchami, których wszyscy doświadczamy, ale które stają się niebezpieczne jedynie wtedy, gdy uwierzymy ich podszeptom. Używając wskazań w ten sposób, jesteśmy w stanie pytać sami siebie: „Jakie są moje intencje? Czy nie próbuję manipulować kimś albo ukryć coś, co robiłem albo czy przesadzam, bo chcę lepiej wypaść? Skąd się to bierze? Z lęku, chciwości czy z czegoś innego? Jakie będą tego skutki? Czy skutki będą dobre? Czy przyniosą spokój? Czy będą szczęśliwe? Czy mój umysł nie jest pomieszany, gdy tak mówię?”. Z drugiej zaś strony, kiedy zachęcamy ludzi, kiedy jesteśmy wrażliwi, kiedy mówimy prawdę, kiedy potrafimy przyznać się do naszych błędów, jakie będą efekty? Czy przyniesie to dobre czy złe skutki?

Właściwa mowa staje się wtedy ścieżką ku wolności. Nie jest to łatwe. Dla większości ludzi jest trudne. Łatwo wierzymy naszym złudnym projekcjom i w swojej niewrażliwości, i nieuprzejmości lekceważymy innych. Być może dajemy się zwieść jakiemuś małostkowemu zarzutowi i wypominamy to komuś w nieczuły sposób. Być może zazdrościmy komuś jego sukcesu i podsumowujemy go za plecami – jest tyle sposobów na zamknięcie naszego serca i zagubienie się w niewłaściwej mowie. Empatia i miłująca dobroć zostają zduszone i kończymy coraz bardziej wyalienowani.

Wskazanie dotyczące narkotyków i innych środków odurzających jest oczywiście bardzo ważne, ponieważ prawdziwe życie religijne i duchowe wymaga inteligencji i skupienia, co niszczone jest przez alkohol czy różne miękkie narkotyki. Nikt nie wymaga od nas, żebyśmy przyjmowali jakąś purytańska postawę: „Naprawdę powiadam, nawet kieliszka wina na urodzinach babci!”. Nie o to chodzi. Raczej ma to nam pomóc w przyjrzeniu się dlaczego sięgamy po te środki i jaki to ma wpływ na nasze życie. Czy sprawiają one, że jesteśmy lepszymi ludźmi i bardziej odpowiedzialnymi członkami społeczności? Co wobec tego z naszym biednym, starym ciałem? Czy to uprzejme nasycać ciało wszelkimi chemikaliami wyłącznie dla przyjemności albo z potrzeby ucieczki? W ten sposób ramy tego buddyjskiego, religijnego cechu tworzy pięć wskazań. Każdy z nas powoli doskonali i pogłębia ich zastosowanie i rozumienie.

Wskazanie dotyczące niekrzywdzenia nie tylko zachęca byśmy żyli nie stosując przemocy, ale również kierowali się współczuciem. Pracujemy nad pogłębieniem tej możliwości. Podstawą buddyjskiej filozofii jest empatia. Empatia to cudowna postawa pomagająca nam uwolnić się od egoizmu i skupienia na sobie. Kiedy mamy szansę dać coś komuś i odczuwamy radość z pomagania komuś i dbania o niego, to ten ktoś tak naprawdę dużo nam daje. Czy to nie ironia?! Zdarzało mi się mówić ludziom, którzy adoptowali dziecko, że miało ono szczęście. Zawsze otrzymywałem odpowiedź: „Nie, nie! To my jesteśmy szczęśliwi”. Dane nam jest około stu lat życia na tej planecie, osiemdziesiąt, najwyżej sto. Jaki jest cel życia? Jeśli możemy zrobić coś dobrego dla społeczeństwa, dla planety i istot żyjących na niej, to nadaje to życiu jakiś sens. Jeśli stanie się to podstawą naszej społecznej filozofii, to zaczniemy wyraźniej widzieć skłonność do manipulowania i racjonalizowania własnych działań zmierzających do osiągania egoistycznych celów.

Gdy pojawią się szkodliwe impulsy, uczymy się być cierpliwi i nie ulegać tym energiom. Kultywujemy też właściwy stan umysłu. Zachęcamy współczucie i uprzejmość, by zakwitły w naszym sercu – to bardzo sympatyczny proces zachodzący w naszym duchowym życiu. Postęp nauki w dziedzinie medycyny czy biotechnologii stwarza cały szereg skomplikowanych dylematów moralnych, które za czasów Buddhy nie istniały. Na przykład, jakie jest buddyjskie stanowisko wobec inżynierii genetycznej? Czy ujęte jest to w pięciu wskazaniach? Być może nie ma potrzeby zajmowania żadnego stanowiska. Ważne jest natomiast, żeby nasze serca i umysły były wolne od osobistych uprzedzeń powstałych z chciwości i arogancji. Być może częścią Właściwej Mowy jest zdolność do dyskutowania na temat pojawiających się zagadnień, do uczestniczenia w procesie edukowania całego społeczeństwa. To oznacza osobiste zaangażowanie w zdobywanie informacji o tych zagadnieniach i dokładne przemyślenie tego, jak sami odczuwamy jakieś zagadnienie w świetle naszych etycznych standardów. Zapewni to nam odpowiednią zdolność serca i inteligencji do włączenia się w tę debatę i wniesienia znaczącego wkładu w moralny kierunek naszego społeczeństwa. W cechu rzemieślników istnieje odpowiedzialność za utrzymywanie standardów, do tego cech zachęca, ale jest też radość z wykonania czegoś pięknego, co jest ekspresją danego rzemiosła. W ten sam sposób nasza buddyjska społeczność posiada standardy, wedle których powinniśmy żyć i zachęcać innych do życia według nich, ale jest też sfera ekspresji naszego istnienia będąca częścią „rzemiosła” czy „sztuki życia”. Dawanie czegoś od siebie dla dobra innych istot jest naprawdę cudowne. Czasem buddyjski nacisk na praktykę i uważność może wyglądać na ciągłe myślenie o sobie – mało inspirujący styl życia. Nic nie mogę dać, w niczym pomóc, nikogo nie można kochać, nikim się opiekować, w życiu nie ma równowagi. Druga skrajność, to oczywiście, ciągłe bycie na zewnątrz – bycie tak zaangażowanym, kochającym, że kończy się to załamaniem nerwowym i szpitalem. Należy znaleźć równowagę między miłością do samego siebie i miłością do innych. Być może najwyższy standard do jakiego może zachęcać buddyjska społeczność, to po prostu: kochajcie się nawzajem. Nasza zdolność akceptacji i przyjęcia właściwej etyki zawsze pochodzi z serca pełnego kochającej uprzejmości.

O autorze

Viradhammo.jpg

Viradhammo Ajahn
zobacz inne publikacje autora

Czcigodny Ajahn Viradhammo urodził się w Esslingen, w Niemczech w 1947 roku, w rodzinie łotewskich emigrantów. Wyjechał z rodzicami do Kanady, gdy miał pięć lat. Studiował inżynierię na Uniwersytecie Toronto, jednak życie akademickie go rozczarowało, więc w 1969 roku przerwał studia i wyjechał do pracy w Niemczech, by następnie rozpocząć podróżowanie, żeby poznać świat i doświadczyć innych kultur. W późniejszym czasie, kiedy mieszkał w Indiach, zetknął się z buddyzmem, dzięki temu, że spotkał sāmaṇerę Bodhesako, który zapoznał go z pismami czcigodnego Ñāṇavīry. Dotarł w końcu do Tajlandii, gdzie w 1973 roku został nowicjuszem w Wat Mahathat, a w roku następnym przyjął pełne święcenia w Wat Pah Pong od Ajahna Chaha. Był jednym z pierwszych mieszkańców w innym klasztorze – Wat Pah Nanachat.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: http://www.buddhamind.info/stillness/

Źródło: Viradhammo Bhikkhu 2005

Tłumaczenie: Zbigniew Molski
Współpraca: Maciej Królikowski
Redakcja: Alicja Brylińska
Czyta: Mieszko Mączyński

Image0001%20%281%29.png


Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/