Wersja z lektorem:

Wersja z napisami:

KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Plik z napisami do ściągnięcia STĄD (kliknij prawym przyciskiem myszy i wybierz "zapisz jako")

https://www.youtube.com/watch?v=WQV41bvA6Ao&ab_channel=Sasana.pl

Chciałbym zadedykować dzisiejszy wykład mojemu przyjacielowi, jak również przyjacielowi części zgromadzonych tutaj osób – Sambodhiemu, który przebywał w Perth przez pewien czas w ciągu ostatniego roku i przechodzi obecnie bardzo trudny czas; Sambodhi, nie jestem pewien, czy tam jesteś i czy słuchasz, ale jeśli jesteś, to wiedz, że myślami jesteśmy z Tobą. Mam pewność, że jakiekolwiek cierpienie [dukkha] teraz przeżywasz, to przeminie.

Podczas dzisiejszego wykładu zamierzam mówić o… Zwykle nie przygotowuję się do wykładów, więc nie mam pojęcia, o czym będę mówił. Rozwinąłem ten zwyczaj, kiedy zacząłem wygłaszać mowy Dhammy, a mianowicie postanowiłem, że nie będę nigdy wygłaszał mowy Dhammy o czymkolwiek, o czym wcześniej myślałem. Tak więc jeśli pomyślałem o Ośmiorakiej Ścieżce, to nie mogłem mówić o Ośmiorakiej Ścieżce. Jeśli pomyślałem o Czterech Szlachetnych Prawdach, to nie mogłem mówić o Czterech Szlachetnych Prawdach. To było bardzo dobre, odcinało wszelkie pomnażanie [myśli]. Przyzwyczaiłem się już do tego, że siadam, by wygłosić mowę Dhammy, wypowiadam początkowe słowa: „teraz zamierzam mówić o…” i nie mam najmniejszego pojęcia, co za chwilę wyjdzie z moich ust.

Jednak dzisiaj wieczorem, niestety, nie zamierzam tego robić. Dziś wieczorem wiem, o czym zamierzam mówić. To, o czym zamierzam opowiedzieć, to książka, którą czcigodny Brahmali i ja ukończyliśmy ostatnio i która właśnie została opublikowana. Książka nosi tytuł „Autentyczność wczesnobuddyjskich pism”. Prawdopodobnie brzmi to jak bardzo banalny i nudny tytuł dla bardzo banalnej i nudnej książki. Macie zupełną rację, to jest banalna i nudna książka. Więc jeśli chcecie zabawnych historii, sięgnijcie po książki Ajahna Brahma. Jeśli chcecie banalne i nudne, sięgnijcie po moje. Tak czy inaczej, spróbuję dać wykład, który nie będzie tak całkiem banalny i nudny.

O czym jest ta książka? Dla kogo ją pisaliśmy? Została niedawno wydana przez Oxford Centre for Buddhist Studies, a to jeden z powodów, dlaczego chciałem dzisiaj o niej wspomnieć – ponieważ jestem bardzo dumny, że wydał mnie Oxford. Kiedyś byłem brudnym, śmierdzącym hipisem. Grałem na gitarze, miałem długie włosy i inne podobne atrybuty. Teraz jestem częścią establishmentu. Moja mama w końcu, po tylu latach, może być ze mnie dumna.

O czym jest ta książka, co robimy, dlaczego jest to interesujące? Po pierwsze: pojęcie autentyczności. Co to znaczy autentyczność? Coś prawdziwego. Coca-cola jest prawdziwa. Jest autentyczna. Wiadomo. Czy to znaczy, że Pepsi nie jest prawdziwa? Mamy to wyobrażenie, że to, co jest prawdziwe – jest dobre, to, co fałszywe – nie jest dobre. To jedno z tych wyobrażeń… trudno powiedzieć, dlaczego tak jest, kiedy zaczniesz się nad tym zastanawiać. Czy nie jest tak?

Przykładowo, jest pewna strona internetowa, która jest bardzo dobrze zrobiona, bardzo pouczająca. Nazywa się „Fałszywe cytaty Buddhy”. Jeśli jej nie znacie, „Fałszywe cytaty Buddhy” jest jedną z moich ulubionych stron w sieci. Kolejną jest buddhism-for-vampires.com [buddyzm dla wampirów]. Myślicie, że żartuję, tak? Wiem, że to sprawdzicie, gdy wrócicie do domu: buddhism-for-vampires.com istnieje naprawdę. Oczywiście w tym wszystkich chodzi o tantryczną niedualność i podobne rzeczy. Raz wspomniałem o tym, siedząc obok Ajahna Brahma i innych mnichów z theravādy. Tybetańczycy są zainteresowani życiem i śmiercią, tego typu rzeczami. Ale theravādini, jak tylko usłyszą o wampirach, zastanawiają się: gdyby wampir był mnichem, czy mógłby pić krew po południu? To był najważniejszy problem, jaki mieliśmy z tą kwestią. W każdym razie: fakebuddhaquotes.com to ciekawa strona, ponieważ zajmuje się wszystkimi wypowiedziami, które są rzekomo przypisywane Buddzie. Buddha powiedział to, Buddha powiedział tamto. Autorzy strony robią dobrą robotę, ponieważ nie tylko informują, czy Buddha faktycznie był autorem danej wypowiedzi, ale i wyszukują prawdziwego autora, a także kontekst, w jakim dany cytat został wypowiedziany i skąd się wziął. Oczywiście zazwyczaj odnajdują.

Interesującą rzeczą jest to, że najczęściej cytaty znajdujące się na tej stronie są całkiem ładne. To nieprawda, że ponieważ jest to fałszywy cytat, jest z nim coś nie tak. Właściwie wiele z tych cytatów jest pięknych. Fakt, że coś może nie być autentyczne, nie oznacza, że jest z tym coś nie tak. Nie znaczy, że jest złe. Niemniej ciągle mamy wrażenie, że coś musi być autentyczne i dopiero wtedy wszystko gra.

Jeśli chodzi o mnie, odczułem to dość mocno, gdy pojechałem do Tajlandii i zacząłem praktykę buddyjską. Przed tym nie interesowałem się duchowością. Zostałem wychowany na katolika, ale jako nastolatek zdecydowałem, że Boga nie ma. Po tym cała tradycja była dla mnie bez znaczenia, przestałem się nią interesować. Wiecie, jest różnego rodzaju New Age, duchowość, kryształy, delfiny i takie tam. Przechodziłem obok tego i nigdy nie czułem, że jest tam coś naprawdę znaczącego. Kiedy pojechałem do Tajlandii, chciałem popraktykować medytację. Nie dlatego, że byłem buddystą lub cokolwiek podobnego. Tak naprawdę było to najtańsze miejsce na pobyt. Taka jest prawda. Pomyślałem wtedy: „OK, porobię tę medytację, cokolwiek to jest”.

Inną rzeczą, która wywarła na mnie wrażenie podczas tego odosobnienia w klasztorze Ram Poeng w Chiang Mai, było to, że nikt nie próbował mnie do czegokolwiek przekonywać. Nie próbowali mi niczego sprzedać. W zasadzie nauczyli mnie, jak medytować. Siadasz, w ten sposób, bla, bla, bla. To jest instrukcja medytacji. Po prostu zrób to. Więc oddaliłem się i zacząłem medytować. 15 minuta medytacji, myślę sobie: „Co to jest? To są bzdury”. OK, spróbuję innej. Zobaczę, czy ta mnie gdziekolwiek zaprowadzi. Stopniowo doszedłem do niezwykłych doświadczeń podczas tego odosobnienia. Jedną z rzeczy, które przekonały mnie, że jest coś autentycznego w tej tradycji, był fakt, że nie wywołało to we mnie odruchu obronnego. Często w przypadku religii i duchowości towarzyszy nam poczucie: „Jestem bardzo ważny i mam rację, i muszę cię przekonać, abyś wierzył w te same rzeczy co ja”. To jest przerażające nastawienie. Wyobraź sobie, jak by to było, gdybyś sprawił, że wszyscy ludzie na świecie wierzyliby w to samo co ty. Cóż by to był za okropny świat. Niesamowicie nudny.

Kilka miesięcy temu łapałem pociąg z Perth z powrotem do Serpentine. Siedziałem na stacji kolejowej, zajęty swoimi sprawami. Wtedy podeszła do mnie pewna pani i powiedziała: „Cześć!”. Odparłem: „Cześć!”. Spytała: czy słyszałem słowo Jezusa? Fascynujące. Jezus jest drogą do prawdy i światła. Naprawdę? Tak, tak! Co Jezus powiedział, jest prawdą. Co mówią muzułmanie, to kłamstwo. Naprawdę? Interesujące. Tu jest strona internetowa. Powinieneś ją zobaczyć. Och, dziękuję! To bardzo miło. Ups! Muszę złapać pociąg. Przepraszam! Ustawiam się w kolejce, żeby wejść do pociągu. A ona ustawia się za mną i mówi dalej. „Poczekaj – powiedziałem – proszę. Wysłuchałem tego, co powiedziałaś. To wystarczy”. A ona próbuje, coraz bardziej natarczywie. Powtórzyłem: „Proszę, proszę! Wysłuchałem tego, co powiedziałaś, to wystarczy”. W końcu się uspokoiła. Weszliśmy do pociągu. Usiadłem. Obok mnie było puste miejsce. Pomyślałem: nie, mamy numerowane miejsca, bilety, to niemożliwe. „O, patrz – powiedziała – mam miejsce obok ciebie”.

Szczęśliwie przed podróżą ściągnąłem najnowszą publikację Rogera Penrose’a o kwantowej świadomości. Mogłem więc siedzieć tam i czytać tę książkę o fizyce kwantowej i świadomości, co opróżniło mój mózg. To było doskonałe antidotum na tego typu rzeczy. Jakby się nad tym zastanowić, czy nie wydaje się to dziwne? Dlaczego czujemy przymus, aby sprawić, by inni ludzie wierzyli w to samo co my? Zupełnie jakbyśmy znali wszystkie odpowiedzi. W oczywisty sposób podłożem tego jest głęboko zakorzenione poczucie zagrożenia, głęboki strach lub potrzeba, aby nasze wierzenia zostały wzmocnione. Jest to trochę smutne i trochę dziecinne.

Moje doświadczenie, gdy odkrywałem buddyzm w swoim pierwszym klasztorze, było takie, że nikt nie próbował mnie do niczego przekonać. Nikt mnie niczego nie uczył. W ciągu całego odosobnienia, któremu się oddawaliśmy przez prawie miesiąc, nie było żadnych mów Dhammy. Nie, była jedna krótka mowa Dhammy w środku odosobnienia. To było wszystko. W zasadzie powiedzieli nam, jak medytować. Oddal się i medytuj, a potem wróć i opowiedz o swoich doświadczeniach. A potem powiedzieli: jest OK, w porządku, idź i medytuj dalej. Prowadzili nas i wspierali, ale nie mówili, czego mamy doświadczać lub co to oznacza. Mieliśmy to sami odkryć. Dla mnie było w tym coś bardzo potężnego i bardzo głębokiego.

Potem, aby praktykować dalej, podróżowałem po Tajlandii. W końcu znalazłem się w Wat Pah Nanachat. To jest klasztor w tradycji Ajahna Chaha, dla anglojęzycznych mnichów. To, co tam znalazłem, było dla mnie bardzo autentyczne. Wyglądało to dla mnie prawie (choć oczywiście nic nie można orzec na sto procent) tak, jakby społeczność ta w głównej mierze zwracała uwagę na to, co Buddha powiedział, aby robić, jak Buddha nakazał żyć – i po prostu robić to, zamiast przepraszać, interpretować i próbować szukać wymówek. Mówili: próbujemy postępować tak, jak Buddha powiedział, najlepiej, jak tylko możemy, i podążać za mnisią regułą, jaką ustanowił. Było to dla mnie bardzo inspirujące i satysfakcjonujące.

Jest w tym pewna intuicja lub związek, który czujemy z czymś autentycznym, z czymś co, jest prawdziwe. Nie wiem, czy kiedykolwiek możemy to w pełni wyjaśnić lub w pełni przedstawić. Ale z pewnością w sferze buddyzmu, jeśli powiemy, że jesteśmy buddystami, podążamy buddyjską ścieżką lub podążamy za buddyjskimi naukami, czy nie powinniśmy mieć jakiegoś pojęcia, kim Buddha był? Czego nauczał? Wydaje mi się całkiem oczywiste, że to powinno być częścią bycia buddystą.

Zostałem wychowany na katolika i każdej niedzieli w katolickich kościołach czyta się ewangelię, słowa Jezusa. Jeśli jesteś chrześcijaninem, powinieneś wiedzieć, co powiedział Jezus. Z pewnością tak samo powinno być z buddystami, ale tak nie jest. To, co można dostrzec w większości form buddyzmu to to, że ludzie mają, powiedziałbym, szokująco małe zrozumienie tego, czego Buddha właściwie nauczał. Co więcej, myślę, że jesteśmy bardzo dumni z siebie z powodu bycia racjonalnym, stawiającym na naukę społeczeństwem. Nieskończona jest liczba książek, w których można przeczytać: w buddyzmie chodzi o doświadczenie, dociekanie, znalezienie prawdy samemu i temu podobne rzeczy. Mimo to uważam, że zaniedbujemy i boimy się zastosować te zasady w naszej własnej tradycji i zaakceptować ich konsekwencje.

Bardzo ważne jest dla mnie takie podejście, dzięki któremu możemy powiedzieć: jeśli to jest prawdziwe, jeśli Dhamma jest prawdziwa, jeśli buddyzm jest prawdziwy, to nie dba o to, co z nim zrobię. Mogę go testować, jak tylko chcę. Mogę go analizować, jakkolwiek chcę. Mogę go podawać w wątpliwość, jak tylko chcę. Jeśli Dhamma jest rzeczywiście prawdziwa, to powinna wytrzymać najbardziej rygorystyczne testy, jakim ją poddam. Tak samo działa nauka. Powinieneś móc testować prawa naukowe, jak ci się tylko podoba, i osiągać ten sam rezultat. Jeśli Dhamma jest prawdziwa, to jest prawdziwa. Czym jest prawo Dhammy?

Podstawowa Dhamma, której nauczał Buddha, to Cztery Szlachetne Prawdy. Czym są Cztery Szlachetne Prawdy? Mówią przede wszystkim o tym, że jest cierpienie. Myślę, że jest to całkiem prawdziwe, całkiem autentyczne. Wszyscy doświadczyliśmy cierpienia. Wszyscy chorowaliśmy. Wszyscy czuliśmy żal. Wszyscy czuliśmy ból – więc to się zgadza. Możemy badać przyczynę cierpienia. Pochodzenie cierpienia jest trochę bardziej subtelne, ale podstawowa zasada jest taka, że cierpienie jest czymś, co sami tworzymy wewnątrz siebie. To nie znaczy, że nie istnieją zewnętrzne formy cierpienia – oczywiście istnieją. Czasem możemy je kontrolować, czasem nie. Ale wewnętrzne cierpienie, prawdziwe cierpienie, jest czymś, na co mamy wpływ, co możemy zmienić. To zawsze wychodzi od nas, w tym sensie buddyjskie nauczanie jest niezwykle mobilizujące. Nie chodzi tu o znalezienie uzasadnienia lub usprawiedliwienia. Tutaj chodzi o znalezienie prawdy wewnątrz siebie. Jeśli źródło cierpienia jest w tobie, to koniec cierpienia również jest w tobie. Koniec chciwości, koniec niechęci, koniec ułudy. Nie tylko doświadczyliśmy cierpienia – doświadczyliśmy także źródła cierpienia, doświadczyliśmy końca cierpienia. Doświadczaliśmy tego momentu, kiedy mogliśmy odpuścić złość. I wiedzieliśmy, kiedy odpuściliśmy złość, kiedy czuliśmy wybaczenie, kiedy czuliśmy miłość – czy nie był to koniec cierpienia? Ten moment, kiedy byliśmy tak zdezorientowani, pełni wątpliwości i niepewności, a potem nastał moment jasności. Pojawiła się mądrość. Dotarło do nas: „O! To powinienem zrobić. To jest odpowiedź”.

To jest koniec cierpienia. To jest Trzecia Szlachetna Prawda. Ostatnia, Czwarta Szlachetna Prawda jest sposobem praktykowania – Ośmioraką Ścieżką, prowadzącą do końca cierpienia. Właściwy Pogląd, Właściwa Intencja, Właściwa Mowa, Właściwe Działanie, Właściwy Sposób Życia, Właściwy Wysiłek, Właściwa Uważność, Właściwe Samadhi (Skupienie). Wszyscy powinniście wiedzieć, czym jest tych osiem czynników. Jeśli nie wiesz, idź i naucz się ich, i praktykuj je. Tak czy owak, nie będę mówił o Ośmiorakiej Ścieżce i Czterech Szlachetnych Prawdach, bo zajęłoby to cały wykład.

To, o czym chcę powiedzieć, to że gdy przyglądamy się Dhammie, możemy zobaczyć, że słowa Buddhy są prawdziwe. Jego podstawowe nauki, najważniejsza i centralna część Jego nauczania dotyczyły rzeczy prawdziwych, tych, których można doświadczyć. Nie musisz polegać na autorytecie moim lub Ajahna Brahma, ani na niczyim innym autorytecie, ani na tym, co przeczytałeś w suttach i tak dalej. Wiesz, bo sam to widzisz. Dla mnie ostatecznym potwierdzeniem autentyczności jest coś, co możesz samemu dostrzec i czego możesz doświadczyć.

Buddha faktycznie zaleca ostrożność i przestrzega, aby nie polegać zbytnio na pisemnej tradycji. W Sandaka Sutcie mówi, że jeśli żyjesz świętym życiem, polegając na pisemnej tradycji i wierząc w nią, można mieć co do tego wątpliwości. Dlaczego? Bo teksty czasem mogą mieć rację, czasem nie, czasem mogą być dobrze zapamiętane, a czasem źle, czasem mogą być przekazane dokładnie, a czasem niedokładnie. Jeśli twoje życie duchowe zależy od wiary w konkretne teksty, nie masz solidnych podstaw. Jedyne solidne podstawy dla praktyki Dhammy to nasze własne doświadczenie. I nawet wówczas – doświadczenie może być skomplikowane. Doświadczenie może być mylące. Doświadczenie nie zawsze mówi nam to samo. Możemy ulec różnym złudzeniom i przez to postrzegać sprawy błędnie, dlatego bardzo pomocne jest posiadanie przewodnika, który może pokierować nas w dobrą stronę.

Buddha powiedział, że Właściwy Pogląd pochodzi z dwóch źródeł. Jednym z nich jest wewnętrzna refleksja – yoniso manasikāra. Drugie to „głos innego” – parato ghosa. Głos innego oznacza, że jeśli jesteśmy pod wpływem ignorancji, ułudy, pomocnym jest posiadanie przewodnika. Najlepszym przewodnikiem ze wszystkich, tak myślę, jest Buddha. Myślę, że jest ważne, aby przyjrzeć się temu, czego nauczał Buddha, dlaczego nauczał w ten sposób. Podejść do tego poważnie, przyjrzeć się temu ostrożnie i naprawdę spróbować to zrozumieć.

Kiedy zaczniesz to robić, natychmiast wpadniesz w kłopoty. Tak jak ze wspomnianą wcześniej stroną internetową „Fałszywe cytaty Buddhy”. Jest wiele osób twierdzących, że Buddha powiedział wiele różnych rzeczy. Jak to odsiejemy? Skąd wiemy, co Buddha powiedział, a czego nie powiedział? Buddyjska tradycja jest całkiem, jak by to powiedzieć, niedbała w swoich zapewnieniach o autentyczności. Jest wiele pism, niektóre z nich napisane setki lat po Buddzie, inne tysiące lat po Buddzie – o których ludzie w jakimś sensie powiedzą, że są autentyczne lub nauczane przez Buddhę, więc nie możemy polegać na tym, co tradycja mówi w tej kwestii. Każda z tradycji powie ci, że jej teksty są autentyczne. W pewnym sensie, jeśli pomagają ludziom uporać się z cierpieniem i tak dalej, to w porządku. Ale to naprawdę nie pomaga nam w dotarciu do rdzenia nauk Buddhy.

Zatem pytanie, jak rozeznać się w tym, czego nauczał Buddha, i jak to odróżnić, jest kwestią, która została poruszona w każdej warstwie buddyjskiej historii. Od wczesnych tekstów, od samych sutt, poprzez nauczanie w różnych historiach, kronikach, dyskusjach, komentarzach itd. poprzez wieki. Było o tym mnóstwo rozpraw, znajdujemy takie w tekstach indyjskich, lankijskich, tybetańskich, chińskich i nie tylko. Bycie częścią buddyjskiej wspólnoty oznaczało próbę znalezienia odpowiedzi na to pytanie. We współczesnych czasach ta dyskusja została podjęta początkowo głównie przez zachodnich naukowców. Zastosowali oni pewne techniki i koncepcje, które były rozwijane w zachodniej nauce, by zrozumieć teksty buddyjskie. Te pomysły były pierwotnie eksplorowane podczas studiów biblijnych, gdzie materiał jest podobny. Kiedy pracę tę zakończono, a stało się to w drugiej połowie XIX wieku, osiągnięto naukowy konsensus na temat tego, co było wczesne, a co późniejsze, który tekst może być istotnie przypisany Buddzie, a który nie i jaki był historyczny proces, dzięki któremu dany tekst wyewoluował.

Podsumowując ten skomplikowany temat: pierwsze cztery nikāye kanonu pāḷijskiego i niektóre części piątej nikāyi, Khuddaka-nikāyi, zazwyczaj uważa się za najstarsze części tekstów buddyjskich. Vinaya-piṭaka, reguła mnichów i mniszek, zawiera wczesne części, głównie zasady Pāṭimokkha. Reszta jest nieco późniejsza, datowana może na 100, 200, 300 lat po Buddzie. Abhidhamma-piṭaka i inne księgi z Khuddaki zostały skomponowane 200, 300, 400 lat po Buddzie. Teksty mahāyāny są oczywiście skomponowane jeszcze później: od 400, 500 lat do 1000 lat po Buddzie, a nawet później. Był to wstępny, roboczy konsensus w kwestii historii tekstów buddyjskich, który został utworzony w drugiej połowie XIX wieku przez grono naukowców, takich jak: Max Müller, Herman Oldenberg, Thomas Rhys Davids i inni. Nadal stanowi on podstawę, na której opieramy swoje spojrzenie na historię buddyzmu i tekstów buddyjskich.

W XX wieku ta podstawa była podważana, modyfikowana, doszukiwano się niuansów. Wiele z głównych twierdzeń przedstawionych przez wcześniejszych naukowców zaczęto kwestionować lub prezentować w bardziej ostrożnej formie – jak często dzieje się w kręgach naukowych. Jednym z przykładów może być kwestia tego, w jakim języku Buddha nauczał. Wczesne pokolenie naukowców twierdziło, że Buddha nauczał w pāḷi, co jest twierdzeniem szkoły theravādy. Jednak później odkryto edykty króla Aśoki, które zostały napisane w języku bardzo podobnym do pāḷijskiego, ale nie całkiem identycznym. Dzięki badaniom tych tekstów zrozumiano, że Buddha nie musiał mówić w pāḷijskim, mógł to być język podobny do pāḷi, ale był prawdopodobnie trochę innym dialektem. Nie wiemy dokładnie, w jakim dialekcie mówił Buddha, a myślę, że możliwe jest, że mógł mówić kilkoma dialektami, z trochę innym akcentem w zależności od rejonu kraju, do którego trafiał podczas swoich podróży.

To jest coś, co powszechnie zdarza się w wielu krajach w dzisiejszych czasach. Pamiętam, że gdy byłem w Malezji, mnisi przed wygłoszeniem mowy Dhammy pytali, ile osób spośród zgromadzonych mówi po angielsku, ile w hokkien, ilu po mandaryńsku i tak dalej – po to, aby dowiedzieć się, jaki jest język większości, i wygłosić mowę Dhammy w tym konkretnym języku. Przypuszczam, że Buddha dawał wykłady w wielu dialektach. Współczesny naukowy konsensus jest taki, że Buddha mówił językiem podobnym do pāḷi, ale prawdopodobnie nie identycznym. Więc były to tego rodzaju zmiany, adaptacje i rozwój koncepcji w przeciągu lat.

Poczynając od lat 80. ubiegłego wieku, koncepcje te były mocno kwestionowane przez grupę naukowców, z których najbardziej wpływowym jest Gregory Schopen. Zasadniczo odrzucił on ideę, że możemy jakikolwiek tekst buddyjski uważać za autentyczny. Mówił, że tak naprawdę nie mamy żadnych podstaw, by stwierdzić, że kanon pāḷijski został wygłoszony przez Buddhę, oraz że wszystko, co ludzie powiedzieli na temat wczesnego buddyzmu, jest czystą spekulacją. Ten pogląd, który uważam za nonsens, został standardem – lub, de facto, ortodoksją – w wielu kręgach współczesnych akademików, szczególnie w buddyzmie amerykańskim.

Pogląd ten zyskał niewielkie poparcie wśród ludzi specjalizujących się w języku pāḷijskim i studiach wczesnobuddyjskich. Większość tych naukowców nie uznaje wspomnianych twierdzeń, ale osoby, które specjalizują się w późniejszych formach buddyzmu, np.: buddyzmie tybetańskim, mają tendencje do odrzucania autentyczności pism wczesnobuddyjskich. Ogólnie pogląd ten stał się bardzo wpływowy. Tego typu tezy początkowo szerzą się w kręgach akademickich, jednak z czasem przenikają do ogółu społeczeństwa, więc natkniecie się na zażarte dyskusje na ten temat wśród ludzi zainteresowanych świeckim buddyzmem. Często mówią oni niemal automatycznie: „nie możemy wiedzieć, czego dokładnie nauczał Buddha” lub „nie mamy żadnych podstaw, aby twierdzić, że kanon pāḷijski był wcześniej” i tak dalej. Wypowiadają te słowa tak, jakby ta dyskusja była już zakończona, jakby każda racjonalna osoba miała już wiedzieć, że nie mamy żadnych podstaw, aby myśleć, że te teksty są autentyczne. Wydaje mi się to trochę niemądre.

Oczywiście, to jest sensowne pytanie. Załóżmy na chwilę, że ten argument jest słuszny. I załóżmy, że nie mamy żadnych powodów, aby twierdzić, że to, czego nauczają sutty, jest autentyczne. Czy to robi jakąkolwiek różnicę? W pewnym sensie – nie wiem, chyba nie robi to żadnej różnicy. Nadal istnieją nauki, czyż nie? Nadal mamy Cztery Szlachetne Prawdy, nadal cierpimy. Nadal możemy doświadczać medytacji. To są autentyczne doświadczenia. W pewnym sensie nie ma to aż tak dużego znaczenia. Ale z drugiej strony wyraźnie widać, że jednak ma to znaczenie, prawda? Myślę, że tak jest. W każdym razie to, co dla mnie ma znaczenie, to fakt, że znajduję coś bardzo potężnego i pokrzepiającego w myśli, że rzeczywiście mamy związek ze źródłem mądrości, z niezwykle innowacyjnym, wnikliwym człowiekiem, którego zwiemy Buddhą.

Czytamy sutty… Jestem ciągle pod wrażeniem, jak potężna, bezwysiłkowa jest mądrość, którą daje nam Buddha. Czytam innych filozofów, innych autorów i duchowych przywódców i zawsze można u nich coś znaleźć: pewne prawidła, wgląd, zrozumienie i tak dalej, ale zawsze czuć w tym jakieś siłowanie się, jakiś trud, niewielkie fragmenty mądrości wymieszane z innymi rzeczami. Mam wrażenie, że Buddha wziął to wszystko i wyłożył w prosty sposób, mówiąc: „tak się rzeczy mają…”; „tutaj jesteśmy…”; „to musimy zrobić…”. Widzę w suttach jasność i celowość, której nie dostrzegam nigdzie indziej. To dla mnie powód, dlaczego sutty wydają się szczególnie autentyczne. Czuje się, że jest to coś, co pochodzi z prawdziwego, głębokiego, duchowego spełnienia. To, co widać w buddyjskich kręgach, czasem w dyskusjach akademickich, to że studiowanie wczesnych tekstów buddyjskich jest w dużej mierze lekceważone.

Byłem na konferencji studiów buddyjskich i wygłosiłem tam referat. To była dwudniowa konferencja. Referaty były wygłaszane co 20 minut przez dwa dni. To całkiem dużo referatów, prawda? W ciągu tych dwu dni tylko jeden referat dotyczył czegokolwiek, co wydarzyło się w pierwszych 500 latach buddyzmu. To był mój wykład. W pozostałych mowach nikt nie powiedział nic o suttach, o Vinayi, o królu Aśoce, o wczesnym buddyzmie, o szkołach wczesnego buddyzmu. Nic. Niczego takiego nie było w programie. Nikt nic o tym nie wspomniał. To nie jest nic niezwykłego. Myślę, że to błąd. Myślę, że to było szalone. Nie mogę sobie wyobrazić, że poszedłbym na konferencję o chrześcijaństwie i nikt nie wspomniałby słowem na temat tego, co się wydarzyło w Biblii, albo na konferencję o islamie i nikt nie mówiłby o Koranie. To jest absurdalne.

Oczywiście, musimy studiować teksty, uczyć się i odkryć, jakie znaczenie mają dla nas, dla naszego życia. Rok temu w Sydney razem z Ajahnem Brahmali piliśmy herbatę i narzekaliśmy, jakie to wszystko jest okropne i tak dalej. Pomyśleliśmy, że trzeba coś z tym zrobić, więc zdecydowaliśmy się napisać książkę. Jedna z przyświecających nam myśli była taka, że powód, dla którego te sceptyczne koncepcje zdobyły taki posłuch, jest taki, że wiele osób nie zna faktów. Z kolei powód, dla którego ludzie nie znają faktów, jest taki, że nikt ich nie zebrał razem. Różne argumenty, dowody i uzasadnienia są rozsiane tu i tam, w artykułach i esejach, książkach, publikacjach z ostatnich 150 lat. Możesz przeczytać tuziny książek, które wspominają dany argument tu i tam, wzmiankują część dowodów i idei, ale w żaden sposób nie gromadzą ich w jednym miejscu. Wpadliśmy więc na pomysł, aby zgromadzić je wszystkie w jednym miejscu, podać odniesienia. I przedstawiamy wszystkie te koncepcje pokrótce. Jest to coś w rodzaju indeksu. Jeśli interesujesz się tego typu pytaniami i ktoś ci powie, że wie, że Buddha nie nauczał sutt, ponieważ nie mówił On tym samym językiem – że pāḷi jest późniejszym językiem – z książki możesz dowiedzieć się, czy jest to prawda, czy fałsz. Znajdziesz w niej sekcję, która omawia ten punkt, możesz o tym poczytać i sprawdzić przypisy. Stworzyliśmy tę książkę jako coś, co ma być użyteczne w takich sytuacjach. Nie rozwiąże to co prawda twoich kryzysów duchowych, ale może dać ci informacje, które ci się od czasu do czasu przydadzą.

Problem w tym, że nie ma remedium na wszystko, nie mamy czegoś w rodzaju kamienia z Rosetty. Pewnie, że miło byłoby mieć suttę wyrytą w kamieniu, liczącą 2500 lat. Pewna historia zawarta w komentarzach Dhātuvibhaṅga Sutty mówi o tym, jak król Pasenadi chciał złożyć coś w darze innemu królowi – Pukkusāti. Pomyślał: „Co jest najbardziej wartościowe w moim królestwie? Dhamma jest najbardziej wartościową rzeczą w moim królestwie”. Wyrył więc na złotych płytach wszystkie sutty i posłał je jako podarek królowi Pukkusāti. Nie wiemy, czy to naprawdę się wydarzyło, ale jeśli tak, to byłoby wspaniale, czyż nie? I gdyby te sutty nadal istniały, moglibyśmy je odnaleźć i powiedzieć: „Hej, tutaj mamy sutty z czasów Buddhy”, wtedy przeczytalibyśmy je i wykrzyknęli: „O mój boże, cały czas byliśmy w błędzie!”.

Prawdę mówiąc, właśnie coś takiego miało miejsce w chińskiej historii, w konfucjanizmie. Około 500 albo 600 lat po śmierci Konfucjusza rozebrano jego dom i znaleziono pisma, które napisał. Niestety przeczyły one wielu rzeczom, które głosili konfucjaniści, co okazało się trochę kłopotliwe. Wskutek tego podzielili się oni na dwie szkoły. Do tej pory nic takiego nie wydarzyło się w buddyzmie. Nie mamy żadnego dowodu ani manuskryptu z tamtych czasów. To jest rodzaj argumentu, który będzie przytaczał sceptyk – będzie nalegał, że musisz mieć jeden konkretny dowód. Jednak problem polega na tym, że rzeczywiste powody, aby uważać, że sutty pochodzą głównie z czasów Buddhy, nie wynikają z jakiegoś jednego szczególnego świadectwa, ale z niezliczonej ilości drobnych świadectw. Żadne z nich nie jest rozstrzygające. Każde z nich może być interpretowane w inny sposób. Ale jeśli rozpatrzysz je wszystkie razem, to najprostsze, najbardziej przekonujące, najmocniejsze wyjaśnienie jest po prostu takie, że te teksty w dużej mierze zostały wypowiedziane przez duchowego nauczyciela, znanego jako Buddha, który żył w starożytnych Indiach około piątego stulecia przed naszą erą, i że zostały one zapamiętane i przekazywana przez Jego wspólnotę, a później spisane jako Jego nauki.

Ta hipoteza o pochodzeniu sutt jest rozsądna, nie wymaga narzucenia jakichkolwiek koncepcji, które są nam nieznane. Jest to całkowicie empiryczna, prosta teoria. I myślę, że wyjaśnia całe mnóstwo faktów. Kiedy wspominam o tych dowodach, o czym dokładnie mówię? Musicie zdobyć książkę i przeczytać ją, aby dowiedzieć się o tym wszystkim. Wspomnę tylko o jednej lub dwóch kwestiach – dadzą wam one jakieś wyobrażenie odnośnie do szczegółów, które znajdujemy we wczesnych suttach, umiejscawiających zdarzenia tam opisane w czasie i przestrzeni.

Pierwszy – i myślę, że być może najbardziej przekonujący – pojedynczy dowód dotyczy ówczesnej polityki. Bierzemy za pewnik, że Buddha wędrował z jednego kraju do drugiego. Czytamy cały czas w suttach, że Buddha wędrował z Rājagahy do Sāvatthi, a potem do Vesāli. Państwa te miały różne rządy w różnych miejscach, różnych królów itd. Żyły tam rozmaite narody, które czasem nazywane są „szesnastoma wielkimi państwami” – szesnastoma mahājanapadā. Granice tych państw były płynne, sporne, zmieniały się w czasie życia Buddhy. Jedną z rzeczy, których sobie często nie uświadamiamy i nie rozumiemy, jest to, że sytuacja polityczna w starożytnych Indiach kompletnie się zmieniła w przeciągu kilku pokoleń po śmierci Buddhy. W czasie 50, może 60–80 lat po Buddzie uległa po prostu drastycznej zmianie.

Wiemy o tym z rzetelnych, historycznych dowodów. Różnica była taka, że szesnaście państw zniknęło i zostały zastąpione przez jedno – imperium Nandów. W historii Buddhy pojawia się król Aśoka, który grał bardzo ważną rolę w rozprzestrzenieniu buddyzmu, ale imperium, którym rządził, zostało zbudowane na imperium Nandów. Niewiele o nich wiemy, ale żyli oni 50–70 lat po Buddzie. I wiemy coś o zasięgu ich państwa.

Wiadomo, że Aleksander zawrócił na samą wieść o Nandach i ich sile. Ci z was, którzy znają grecką historię, wiedzą, że Aleksander Wielki wkroczył do Indii około 100 lat po odejściu Buddhy. Armie dotarły do północno-zachodnich Indii, nieco na północny zachód od współczesnego Delhi. Tam Aleksander usłyszał pogłoski o imperium Nandów i jego potędze militarnej, zwłaszcza o słoniach bojowych. Ludzie Aleksandra zbuntowali się i odmówili dalszego marszu. To był koniec podboju. Umiejscawia to imperium Nandów na dalekim północnym zachodzie Indii, za Delhi. Mamy więc wyznaczone granice. Znamy również granice na południowym wschodzie, ponieważ istnieje inskrypcja datowana nieco później, która mówi o pracach irygacyjnych, zakończonych przez króla z rodu Nandów w tym rejonie – ta granica to Kalinga. Wiemy zatem, że Nandowie byli w Kalindze, i nie tylko wędrowali przez te tereny, ale również dokonywali poważnych prac, budowali system nawadniania. Mamy wobec tego bardzo dobre historyczne powody, aby twierdzić, że imperium Nandów 50 lat po Buddzie rozciągało się od Kalingi na południowo-wschodnim wybrzeżu aż do [dzisiejszego] Pakistanu na północnym zachodzie i zastąpiło wcześniejsze szesnaście mahājanapad. Istotnym faktem jest tutaj to, że żadna z sutt o tym nie wspomina. Nie ma żadnej aluzji do tego rodzaju państwa, które obejmowałoby całe Indie, jako historycznej rzeczywistości. W całym tekście jest brane za pewnik, że istnieją te wszystkie kraje, przez które Buddha podróżował, i to jest Jego naturalne otoczenie. Moim zdaniem jest całkowicie niemożliwe, aby to sfałszować, zmyślić tego rodzaju świat i nie napomknąć nic na temat późniejszego stanu rzeczy.

Wiemy, że w późniejszych czasach, kiedy buddyści próbowali zmyślać teksty i umiejscawiać je historycznie w czasach Buddhy, przedstawili wiele rzeczy błędnie. Byli bardzo kiepscy w zmyślaniu historii – pewnie dlatego, że nie bardzo o nią dbali. Myślę więc, że sam fakt, że te szesnaście mahājanapad było wspominanych przez wszystkie sutty, mimo że zniknęły w przeciągu kilku dziesięcioleci po odejściu Buddhy, jest jedną z mocnych przesłanek, że sutty pochodzą z czasów Buddhy i podlegały niewielkim modyfikacjom w późniejszych czasach.

Jest to tylko jeden argument i w książce wspominamy wiele podobnych przesłanek z różnych punktów widzenia. Tak jak powiedziałem, każdy z nich może być prawdziwy lub fałszywy, może być bardziej lub mniej przekonujący, ale argument jako całość opiera się na wzięciu pod uwagę wszystkich informacji, spojrzeniu na nie przekrojowo i sprawdzeniu, jakie podejście jest najbardziej sensowne, najprostsze. Tego rodzaju kwestie przedstawiamy w książce o autentyczności tekstów buddyjskich. Mam nadzieję, że robiąc to, dostarczamy czytelnikom wsparcia i zachęty, aby praktykowali to, co znajduje się w tych tekstach. Dlaczego? Dlatego, że myślę, że to jest lepsze. Dokonałem tutaj wartościowania. Jestem mnichem, wolno mi w ten sposób wartościować, to w porządku.

W buddyzmie ma miejsce daleko idące ograniczanie czytania sutt. Nie wiem, czy kiedykolwiek to zauważyliście, ale niemal wszystkie szkoły i ruchy buddyjskie mają swój interes w spowodowaniu, aby ludzie przestali czytać sutty. Śmiejemy się z tego, ale to prawda – większość buddyjskich klasztorów, do których pójdziecie, trzyma kanon pāḷijski zamknięty w gablocie i nie znajdziecie nikogo, kto ma klucze. Zetknąłem się z tym nawet niedawno, gdy byłem w klasztorze w Tajlandii. Znaleźliśmy tam kanon pāḷijski pokryty pajęczynami i zamknięty w gablocie, gdzie nikt nie mógł go czytać. Dlaczego tak się dzieje? Wystarczy się rozejrzeć. Mahāyāniści mają problem z powodu sutr napisanych wiele lat po Buddzie. Szkoły Vipassany mają problem, gdyż mówią, że nie musisz osiągać jhān, ale sutty są pełne jhān. Zwolennicy abhidhammy mają problem, gdyż myślą, że abhidhamma była wypowiedziana przez Buddhę – oczywiście nie była. Tradycyjny buddyzm jest kwestionowany, gdyż sprowadza się do rytuałów, pokłonów, obrzędów itd. Nic z tego nie znajdziemy w suttach. Jest w nich mowa o pokłonach, ale jako kulturowym przejawie szacunku, zaś wszelkiego rodzaju rytuałów i temu podobnych rzeczy nie znajdziemy. Tradycja leśna jest kwestionowana przez to, co znajdziemy w suttach, ponieważ bazuje na autorytecie nauczyciela (ajahn). To, co powiedział nauczyciel, jest prawdą, jeśli mówisz coś innego – jesteś w błędzie. Oczywiście to, co mówią nauczyciele, nie zawsze jest tym samym, co mówią sutty, sami leśni nauczyciele przyznają to całkiem otwarcie.

Wiele różnych szkół i aspektów buddyzmu (jest wiele innych, o których mogę wspomnieć), jest kwestionowanych przez nauki zawarte w suttach. Budzi to uczucie zakłopotania – i bardzo dobrze. Duchowe tradycje muszą być podważane. To jeden z najważniejszych powodów istnienia tekstów, ponieważ w pewnym sensie są one niezmienne, są jak ustalony punkt odniesienia. I nawet mimo że sam tekst jest niezmienny i mówi to samo, to sposób, w jaki odnosimy się do niego, zawsze się zmienia. Idee i mity, które ze sobą wnosimy, ciągle się zmieniają. Wciąż zmienia się także to, co wyciągamy z tego tekstu. Prawda? Niezmienny księgozbiór nie jest niezmiennym znaczeniem.

W samym kanonie pāḷijskim – nie wspominając o tekstach chińskich, sanskryckich i tybetańskich, które wszystkie stanowią część zbioru tekstów wczesnego buddyzmu – są dwa miliony słów. Kto może to przeczytać? Ja na pewno wszystkiego nie przeczytałem. Nie sądzę, aby ktokolwiek żyjący przeczytał to wszystko. Więc nie jest to tylko kwestia tego, co tam się znajduje, ale także tego, co wybierzemy do czytania. Jaką książkę wybrać i otworzyć – to ma znaczenie. Co z tego wyciągniemy, jak to zastosujemy, jak rozumiemy – wszystko to jest ważne. Myślę, że kluczowe jest, że w buddyjskiej tradycji te teksty mają rzucić nam wyzwanie. Są po to, abyśmy nie byli zgodni na temat tego, co robimy, aby dać nam inną perspektywę, inny punkt widzenia. To nie znaczy, że inne tradycje są błędne.

Jeśli zrozumiesz historię sutt, zrozumiesz, skąd pochodzą, jak się rozwijały, jak zmieniały, wtedy dopiero możesz docenić, czym są tradycje, ponieważ wszystkie buddyjskie tradycje to nic innego niż pokolenia buddystów próbujące praktykować Dhammę na swój sposób – w swoim czasie, w swoim miejscu, odpowiadając na Dhammę, wnosząc do niej to, co mogą, i wyciągając z niej to, co potrafią. Nie jest zaskakujące, że to, co robią tradycje – i oczywiście to, co robimy my – jest tylko częścią Dhammy. Mądrość, którą mam ja, jest niewielką częścią mądrości, którą miał Buddha. Mądrość, którą masz ty, jest niewielką częścią mądrości, którą miał Buddha. Wszyscy możemy zrozumieć te małe fragmenty i myślimy, że te fragmenty są niezwykle ważne. Dlatego wzmacniamy je i praktykujemy. Ale mądrość, którą miał Buddha, jest tak niezmierzona, że dopiero kiedy to zrozumiemy, możemy mieć wrażenie głębi i rozległości tego, co oferuje Buddha.

Dopiero wtedy możemy dostrzec, że każda tradycja opiera się na szczególnym aspekcie nauki Buddhy. Tradycja mahāyāny opiera się na współczuciu i miłującej dobroci, na objęciu miłością wszystkich istot. I jest to faktycznie bardzo piękne. Tradycja abhidhammy bazuje na analitycznym, racjonalnym, bardzo dogłębnym rozumieniu rzeczy. Jest w tym coś bardzo pięknego. Tradycja Vipassany opiera się na praktyce uważności, swego rodzaju „gołej” świadomości i klarowności – znajdujemy to także w suttach. Każda tradycja buddyjska jest oparta na różnych aspektach tego, co znajdujemy w suttach. Nie jest tak, że to, co te tradycje przekazują, jest błędne lub cokolwiek podobnego. Chodzi o to, abyśmy mieli szersze zrozumienie Dhammy. Abyśmy mogli zobaczyć, że każda z tych tradycji opiera się na Dhammie. Dzięki temu nie będziemy zdezorientowani, nie będziemy pytać, co jest właściwe, a co niewłaściwe. Możemy powiedzieć: OK, to jest cały kontekst, kontekst znaczeń – i zrozumieć, skąd te informacje pochodzą i dlaczego były prezentowane jako część Dhammy, jeśli wiemy, czemu służyły. Czasem może się wydawać, że się ze sobą bardzo rozmijają.

Chciałbym, aby buddyści czytali więcej sutt, dyskutowali o nich, traktowali je poważnie. Nie chcę, by ludzie stawali się fundamentalistami. Istnieje swego rodzaju wczesnobuddyjski fundamentalizm, który moim zdaniem jest trochę niemądry. Myślę, że powinniśmy cenić to, co uczyniły tradycje. Docenić, że tradycje przekazały nam Dhammę. Uważam, że jest to niezwykła rzecz. Ale powinniśmy również pamiętać, że tradycje mają znaczenie, jeśli żyją. A żywe rzeczy nie są statyczne. Statyczne są skamieliny. Tradycje nie powinny być skamielinami. Powinny być żywe. A to oznacza, że zmieniają się i rosną.

Nie próbuję sugerować, że sutty są najważniejsze. Najważniejsze jest twoje doświadczanie Dhammy. Zrozumienie cierpienia, możliwość odpuszczenia go i praktyka Ośmiorakiej Ścieżki, szczególnie medytacji. To pomoże ci przezwyciężyć cierpienie. To jest najważniejsza rzecz. Ale czytanie sutt w tym pomoże. Pomoże rozwinąć Właściwy Pogląd. Pomoże zrozumieć Ośmioraką Ścieżkę. Da poczucie połączenia z Buddhą. I da ci mądrość i pewność, abyś mógł praktykować, odpowiedzieć sobie na pytania, abyś mógł wzrastać w Dhammie. To są powody, dla których napisaliśmy tę książkę, i to jest to, co promujemy. Tak czy inaczej, jeśli jesteście zainteresowani książką „Autentyczność tekstów wczesnobuddyjskich” (ta mowa Dhammy jest jedną długą reklamą tej książki), to możecie wejść na stronę Oxford Center for Buddhist Studies i znajdziecie tam książkę. Wydaje mi się, że jest tam link Academic Studies (czy coś takiego) i można pobrać PDF. To jest to, co mam dziś dla was, poddaję to pod waszą rozwagę, mam nadzieję, że was to podbudowało i również dostarczyło wam nieco rozrywki. Jeśli ktokolwiek ma jakiekolwiek pytania lub komentarze, lub jakieś dobre kawały, to proszę, chcielibyśmy je usłyszeć.

Sadhu! Sadhu! Sadhu!

O autorze

Sujato.jpg

Sujato Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora

Bhante Sujato (Anthony Best) urodził się 4.11.1966 r. w Perth (Zachodnia Australia). Wychowywał się w liberalnej, katolickiej rodzinie, uczęszczał do szkoły Christian Brothers. Zafascynowany naukową wizją świata, a w szczególności teorią względności, odrzucił chrześcijaństwo, gdy był jeszcze nastolatkiem.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć tutaj: LINK

Źródło: http://www.bswa.org

Tłumaczenie: Piotr Marcinów
Redakcja polska: Katarzyna Chmielecka
Czyta: Aleksander Bromberek (http://lektor-online.pl/)

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/