Medytacja ukazuje, jaką moc ma zdolność rozpoznawania [saññā – przyp. red.]. Zaczynamy rozumieć, jak ogromny wpływ na to, co postrzegamy, ma etykietowanie rzeczy, czyli tworzenie obrazów, dzięki którym przedstawiamy sobie rzeczywistość, oraz w jaki sposób może to spowodować dodatkowe cierpienia i krzywdy. W miarę rozwoju medytacji tworzymy skuteczne narzędzia do wyzwolenia się spod tego wpływu.

Kiedy pierwszy raz zdasz sobie sprawę, jakie możliwości kryją się w rozpoznawaniu, możesz poczuć się przytłoczony jego wszechogarniającym zasięgiem. Przypuśćmy, że skupisz się na oddechu. Prędzej czy później nadejdzie moment, w którym zaczniesz się zastanawiać, czy to jest skupienie na samym oddechu czy być może na wyobrażeniu o nim. Kiedy pojawi się ta wątpliwość, naturalną reakcją będzie próba rozwiania owego wyobrażenia i dotarcia do kryjącego się za nim czystego doznania. Jeśli jednak w trakcie tej próby będziesz naprawdę wyczulony, zauważysz, że zaczynasz zastępować jedną karykaturę oddechu – inną, bardziej subtelną. Nawet najczystsze doznanie oddychania kształtowane jest przez sposób, w jaki ujmujesz je w pojęcia. Mimo że będziesz próbował doznać czystego, niezmodyfikowanego oddechu, za każdym razem odkryjesz, że to odczucie jest kształtowane przez skojarzenia na temat tego, czym oddech jest. Im bardziej gonisz za rzeczywistością oddechu, tym bardziej się ona oddala, niczym fatamorgana.

Sztuka polega na tym, by obrócić powyższy fakt na swoją korzyść. Celem medytacji nie jest przecież dotarcie do oddechu jako takiego. Medytujesz, żeby zrozumieć procesy wywołujące cierpienie i położyć im kres. Twój stosunek do rozpoznawania jest częścią tych procesów, dlatego właśnie te relacje powinny być obiektem dociekań. Odczuwanie oddechu nie jest celem samym w sobie, tylko środkiem do zrozumienia roli procesu rozpoznawania w tworzeniu cierpienia i krzywdy.

Dokonasz tego dzięki dekonstrukcji rozpoznawania, która polega na podawaniu w wątpliwość przypuszczeń dotyczących oddychania, świadomym ich przekształcaniu oraz obserwowaniu rezultatów. Musisz jednak uważać, bo bez odpowiedniego kontekstu tego rodzaju dekonstrukcja łatwo może utknąć w przypadkowych abstrakcjach. Dlatego podstawową intencją praktyki jest skupienie, wyznaczające przede wszystkim kierunek rozwoju procesu dekonstrukcji rozpoznawania, ale także ukazujące poszczególne zadania, które oddziałują z aktywnymi założeniami kształtującymi twoje doświadczanie chwili obecnej.

Główne dążenie to próby sprowadzenia umysłu na głębsze i trwalsze poziomy spokoju, żeby dzięki temu usuwać coraz bardziej subtelne poziomy krzywdy. Nie starasz się odkryć, które sposoby rozpoznawania oddechu najlepiej go określają, lecz które z nich najskuteczniej usuwają krzywdę w konkretnych sytuacjach. Obiektywność, której szukasz, nie dotyczy oddechu, lecz przyczyny i skutku.

Szczególne zadania, będące częścią tej nauki, rozpoczynają się od próby wprowadzenia umysłu w stan wygodnego skupienia na oddechu, w stan, w którym może pozostać przez długi czas. Wtedy mogą pojawić się dwa aktywne założenia [odpowiadające na pytania]: co to znaczy oddychać? I co to znaczy być skupionym?

Zazwyczaj myśli się o oddechu jako o strumieniu powietrza wdychanym i wydychanym przez nos, co na początku może ułatwić rozpoznawanie. Wykorzystaj wszelkie wyraziste doznania, towarzyszące temu rozpoznawaniu, by móc rozwijać uważność, czujność oraz wyciszenie umysłu. Kiedy uwaga stanie się bardziej subtelna, możesz zaobserwować, że oddech stał się tak delikatny, że aż niewyczuwalny. Postaraj się pomyśleć o nim jako o energii płynącej przez ciało, procesie obejmującym całe ciało.

Podczas tego doświadczenia poczuj się najwygodniej, jak tylko zdołasz. Jeśli pojawi się jakakolwiek blokada, przeszkoda w oddychaniu lub inne nieprzyjemne doznania, sprawdź, co możesz zrobić, by zniknęły. Czy robisz coś, co powoduje, że je wytwarzasz? Jeśli potrafisz przyłapać się na tym, wówczas łatwo będzie pozwolić im się rozpłynąć. Cóż bowiem innego zmusza cię do ich stwarzania, jeśli nie tendencyjne wyobrażenia dotyczące tego, jak powinna realizować się mechanika oddychania? Zbadaj więc te wyobrażenia: którędy powietrze dostaje się do ciała? Czy tylko przez nos i usta? Czy ciało musi wciągać powietrze? Jeśli tak, to które doznania składają się na wciąganie? Które są przez wciąganie tworzone? Gdzie wciąganie się zaczyna? I skąd powietrze jest wciągane? Które części ciała czują oddech, a które nie? Jeśli odczuwasz jakąś blokadę, to po której stronie tego doznania jesteś?

Powyższe pytania zapewne brzmią dziwnie, jednak wiele twoich nieświadomych przypuszczeń dotyczących ciała jest równie osobliwych. Dopiero po konfrontacji z tymi dziwnymi pytaniami, będziesz mógł wydobyć różne założenia na światło dzienne. A gdy wyraźnie dostrzeżesz te kwestie, będziesz mógł zastąpić je alternatywnymi koncepcjami.

Zatem jeśli okaże się, że przez wcześniej przyjęte założenie oddycha ci się niewygodnie, to odwróć sytuację, żeby zbadać, jakie doznania przeważą po przyjęciu nowego założenia. Staraj się pobyć z nimi jak najdłużej po to, by je przetestować. Jeśli z nowymi odczuciami związanymi z oddechem łatwiej pozostać oraz jeśli zapewniają solidniejszą i bardziej rozległą podstawę skupienia, to znaczy, że nowe założenie, które przyciągnęło do nich twoją uwagę, będzie użyteczniejszym narzędziem medytacji. Jeśli zaś nowe doznania nie okażą się przydatne, możesz śmiało odrzucić to założenie.

Jeśli na przykład poczujesz, że znajdujesz się po jednej stronie blokady, spróbuj wyobrazić sobie, że jesteś po przeciwnej. Bądź jednocześnie po obu stronach. Wyobraź sobie, że oddychasz nie tylko przez nos i usta, lecz także przez środek klatki piersiowej, kark, pory skóry, słowem – przez wszystkie miejsca, dzięki którym ograniczasz odczuwaną potrzebę przyciągania i odpychania.

Można w ogóle zakwestionować potrzebę przyciągania i odpychania. Czy bezpośrednie doświadczanie ciała odnosi się do jego materialnych części kierujących procesem oddychania, który jest drugorzędny? Co się stanie, gdy zaczniesz odbierać ciało zupełnie inaczej: jako obszar pierwotnej energii oddechu, a materialność ciała jako umowną etykietę dołączoną do pewnych aspektów oddechu? Czegokolwiek doświadczasz jako pierwotnego doznania cielesnego – pomyśl o tym jak o oddechu, bez zmuszania się do niczego ponad to. Jak to wpłynie na poziom stresu i napięcia podczas samego oddychania?

A co z samym skupieniem? Jak je sobie wyobrażasz? Czy jest za oddechem? Czy jest otoczone przez oddech? Do jakiego stopnia mentalny obraz skupienia pomaga lub przeszkadza w utrzymaniu łatwej i stabilnej koncentracji? Na przykład możesz dojść do wniosku, że umysł znajduje się w jednej części ciała, w innych zaś nie. Co się stanie, gdy skierujesz uwagę na pominiętą część? Czy umysł opuści swoje naturalne siedlisko – dajmy na to głowę – i podąży do tamtej części, czy też może ta inna część musi zostać sprowadzona do głowy? Jaki rodzaj napięcia się wówczas wytworzy? Co będzie, jeśli pomyślisz o świadomości już umiejscowionej w tej innej części? Co się stanie, gdy odwrócisz sytuację: zamiast myśleć, że umysł jest umiejscowiony w ciele, wyobraź sobie, że ciało jest zanurzone w pierwotnym obszarze ­świadomości – ile napięcia dzięki temu zniknie?

Kiedy zadasz tego rodzaju pytania i uzyskasz dobre wyniki, umysł może się znaleźć na głębszych poziomach stabilności. Usuwamy ze swojego skupienia bezużyteczne napięcie i presję, a zarazem odnajdujemy nowe sposoby zrozumienia siebie, odczuwania ulgi i doświadczania bycia obecnym.

Umysł potrzebuje czasu do zadomowienia się w nowym miejscu, nie przynaglaj go zbyt skwapliwie do dalszej drogi. Na tym etapie stawiasz następujące pytania: na których częściach procesu należało się skupić? Które możesz puścić, a których nie? Które umożliwiają długotrwałe skupienie? Dostrajanie się do właściwego poziomu świadomości to jeden proces, natomiast utrzymanie go – zupełnie inny. Kiedy nauczysz się osiągać spokój, spróbuj zachować go we wszystkich sytuacjach. Co w tym przeszkadza? Czy to twoja własna niechęć przed zakłóceniami? Czy możesz uczynić spokój na tyle przepuszczalnym, że niepokoje przepłyną przez niego bez żadnych oporów i jednocześnie nie wytrącą cię z równowagi?

Z czasem coraz bardziej pochłonie cię badanie tych zagadnień, jednak skupienie w mniejszym stopniu będzie wtedy walką z zakłóceniami, a w większym – okazją do wewnętrznych poszukiwań. Bez wyraźnych intencji zaczniesz rozwijać cztery podstawy sukcesu [iddhipādā]: dążenie do zrozumienia natury rzeczywistości [chanda], wytrwałość w dalszych badaniach [viriya], uważność w postrzeganiu przyczyny i skutku [citta] oraz pomysłowość w formułowaniu pytań [vīmamsā]. Wszystkie te właściwości wspomagają skupienie – pomagają mu osiąść, utrwalić się, oczyścić.

Jednocześnie cechy te wspierają wnikliwość. Buddha kiedyś powiedział, że sprawdzianem dociekliwości jest sposób, w jaki formułujemy pytania i odpowiadamy na nie. Tak więc, aby snuć mądre rozważania, nie możesz przylgnąć do wcześniej przyjętych wskazówek dotyczących medytacji. Musisz w pełni oddać się praktyce stawiania pytań oraz sprawdzania, jaka jest kamma, jaka jest moc tych pytań – poprzez poszukiwanie ich skutków.

Ostatecznie, gdy rozpoznawanie oddechu się ugruntuje – co ustabilizuje wdechy i wydechy – możesz zacząć kwestionować subtelniejsze rozpoznania ciała. Przypomina to dostrajanie radia. W odbiorniku niedostrojonym do częstotliwości sygnału zakłócenia atmosferyczne uniemożliwiają dobry odbiór, natomiast w dostrojonym odbierany jest każdy niuans. To samo dotyczy odczuwania ciała: po uspokojeniu oddychania ujawnią się subtelności związane z tym, jak zdolność rozpoznawania oddziałuje z doznaniami cielesnymi. Ciało wydaje się mgłą maleńkich wrażeń, z którymi to rozpoznanie oddziałuje. Do jakiego stopnia kształt ciała przynależy do tej mgły? Do jakiego stopnia jest częścią intencji, jako coś dodanego? Co się stanie, kiedy porzucisz zamiar tworzenia kształtu? Czy potrafisz skupić się na przestrzeni pomiędzy kroplami we mgle? Co się dzieje potem? Czy możesz tam pozostać? Co się stanie, gdy porzucisz postrzeganie przestrzeni i skierujesz uwagę na poznanie? Czy możesz tam pozostać? Co się stanie, gdy puścisz jednię poznania? Czy możesz tam pozostać? Co się stanie, gdy spróbujesz przerwać etykietowanie czegokolwiek?

Gdy poczujesz się pewniej w tych bardziej bezkształtnych stanach, ważne jest, żebyś w czasie dostrajania się do nich pamiętał, dlaczego to robisz. Chcesz zrozumieć cierpienie, a nie nadinterpretować to, czego doświadczasz. Na przykład, kiedy się osadzasz w odczuciu otaczającej cię przestrzeni lub świadomości, łatwo możesz uznać, że osiągnąłeś pierwotną świadomość, podstawę istnienia, z której wyłaniają się i do której powracają wszystkie rzeczy – nietkniętą przez proces wyłaniania się i powracania. Prawdopodobnie przypomnisz sobie także opisy Nieuwarunkowanego i odniesiesz je do tego, czego doświadczasz. Jeśli trwasz w stanie ani rozpoznawania, ani nierozpoznawania, łatwo może ci się wydać, że jest on wolny od więzów, pozbawiony rozróżnienia między rozpoznającym a rozpoznawanym, bo jest tak nikły, że niemal niedostrzegalny. Bezwysiłkowość tego stanu może sprawiać wrażenie, że oto przekroczyłeś pragnienie, niechęć i ułudę, zwyczajnie uznając je za nierzeczywiste. Jeśli na tym poprzestaniesz, szybko dojdziesz do wniosku, że dotarłeś do końca Ścieżki, choć w rzeczywistości praca nie została ukończona.

Jedyną ochroną przed takim biegiem zdarzeń jest potraktowanie tych założeń jako form rozpoznawania, przy jednoczesnym rozłożeniu ich na czynniki pierwsze. I tutaj właśnie przydadzą ci się Cztery Szlachetne Prawdy jako bardzo wartościowe narzędzia mogące zdemontować każde założenie i odsłonić kryjące się w nim cierpienie. Sprawdź, czy w twoim skupieniu istnieje jakieś subtelne napięcie. Co mu towarzyszy? Jakie poruszenia w umyśle, błądzące czy natrętne, tworzą to cierpienie? Szukaj obu rodzajów poruszeń.

Tym sposobem staniesz twarzą w twarz z różnymi rodzajami rozpoznawania, które mogą utrzymać nawet najbardziej subtelne stany skupienia, i zobaczysz, że one także powodują napięcie. Zastępując je innymi rodzajami rozpoznania, zamieniasz tylko jeden rodzaj cierpienia na inny. Można to porównać do sytuacji, w której kolejne poziomy skupienia wynoszą nas na szczyt masztu. Spoglądasz w dół i widzisz, że gonią cię starość, choroba i śmierć, wdrapują się na maszt. Wyczerpałeś wszystkie możliwości, jakie może zaoferować rozpoznawanie, co zatem robić? Nie można po prostu pozostać tam, gdzie się jest. Jedyna możliwość, to rozluźnić uchwyt. A jeśli puścisz całkowicie, porzucisz również grawitację.

O autorze

Thanissaro06.jpg

Thanissaro Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora

Thanissaro Bhikkhu (Geoffrey DeGraff) (1949 - ) jest amerykańskim buddyjskim mnichem tajskiej leśnej tradycji Kammatthana. Po ukończeniu historii europejskiej w Oberlin College w 1971 roku wyjechał do Tajlandii gdzie uczył się medytacji u Ajaana Fuang Jotiko, ucznia Ajaana Lee.

Artykuły o podobnej tematyce:


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: dhammatalks.org

Tłumaczenie: B.S.
Redakcja: Alicja Brylińska
Czyta: Mieszko Mączyński

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/