Tytuł: Dlaczego buddyści powinni znać sutty O autorze: Bhikkhu Sujato Wersja pdf:
Wersja epub:
|
Plik z napisami do ściągnięcia STĄD (kliknij prawym przyciskiem myszy i wybierz "zapisz jako"
Zostałem poproszony, aby dziś rano powiedzieć trochę na temat "Dlaczego powinniśmy czytać sutty?" To dość dziwne pytanie. Dlaczego mamy czytać sutty? Buddha była najmądrzejszą i najlepszą osobą jaka kiedykolwiek żyła na tej planecie. Dlatego.
Czy potrzebujecie innego powodu? Pytanie jakie powinniście zadać to dlaczego jesteście tu wszyscy i słuchacie mnie? Ja nie jestem najmądrzejszą i najlepszą osobą jaka żyła na tej planecie. Nie jestem nawet w czołowej dziesiątce. Prawdopodobnie nie jestem nawet najmądrzejszą osobą na tej sali. Ja jestem akurat tym, którego usadzili tu, na środku przed mikrofonem, ale jestem pewien, że są tu osoby, które mają więcej mądrości ode mnie. Dlaczego więc słuchacie mnie? Nie wiem. Ale skoro już tak jest to jakoś sobie z tym poradzimy.
Ale na poważnie - mówimy przecież o Buddzie! Wielkie "B". Wszyscy wiedzą, że Buddha był bardzo mądry, nawet ludzie, którzy nie są buddystami to wiedzą. Na całym świecie jest synonimem mądrości, wielkim mędrcem, zrealizowanym mistrzem. Spójrzmy na sutty. Sutty to wyjątkowa literatura. Niektórzy czasem mówią: próbowałem czytać sutty, ale jest ich tak wiele. To przecież nie problem. To znaczy, że ci ich nie zabraknie w najbliższym czasie. Ale zadaj sobie pytanie: Dlaczego jest ich tak wiele? Myślę, że jako buddyści nie zastanawiamy się nad tym jakie to wyjątkowe, że mamy tę kolekcję nauk.
Spójrzmy na starożytny świat. Ile nauk czy słów ludzi sprzed 2500 lat zachowało się na świecie? Ile ludzi? Odpowiedź brzmi: bardzo, bardzo niewielu. Kilku greckich filozofów. I tylko w kilku przypadkach zachowały się znaczące nauki. Nie zachowały się nauki nawet tak znanych filozofów jak Pitagoras. Masz więc kilka rzeczy Arystotelesa, Sokratesa i kilku późniejszych, ale bardzo niewielu. I to wszystko. Weźmy inny przykład ze starożytności: Chiny. Ile tam mamy? Są teksty Konfucjusza i kilku innych. Znów bardzo niewiele. Tak samo w starożytnych Indiach. Kilku ludzi było uznanych za tak ważnych, aby utrwalić ich słowa. Ale w żadnym innym przypadku słowa nie zostały utrwalone w takiej ilości w jakiej zostały utrwalone słowa Buddhy. Dlaczego? Dlatego, że mnichom się nudziło? Nie mieli nic do roboty, więc mogli wymyślić kilka dodatkowych sutt, nie mieli dosyć? Nie sądzę.
Musi być jakieś wyjaśnienie. To kosztuje bardzo wiele energii. Nie stało się to przez przypadek. W jaki sposób utrwalasz tyle tysięcy słów? W jaki sposób je segregujesz, składasz i utrzymujesz? To wymaga czasu, wysiłku i energii. Dlaczego ludzie uważali, że to było tego warte? Oczywiście uważali, że te słowa są wyjątkowe, unikalne i mają w sobie moc i siłę. Wierzyli, że te słowa to Nauka Buddhy. Są kluczem do Oświecenia. Kluczem do odblokowania tajemnic i kluczem do zakończenia cierpienia. Jeśli wierzysz, że jesteś w posiadaniu czegoś tak cennego i niesamowitego…
To jest właśnie to co dało wczesnym wspólnotom energię aby złożyć sutty. Czytając sutty odkryjemy, że są one żyjącym dokumentem. Sutty nie są suchym podręcznikiem. Sutty nie są oswojone. Są wymagające. Sutty są konfrontujące. Sutty są trudne… czasami. I takie powinny być. Życie nie jest oswojone. Jeśli ktoś ci powie, że można coś takiego zrobić… Jeśli weźmiesz te nauki i skategoryzujesz je i zorganizujesz, włożysz do encyklopedii lub wikipedii. Wikipedia jest świetna aby coś sprawdzić, ale nie jest inspirująca, prawda? Ale w suttach widzimy inspirację Dhammą w momencie jak się pojawia. Widzimy zapis Buddhy jak rozmawia z ludźmi.
Wyobraź sobie jakby to było. Wyobraź sobie jakby to było rozmawiać z Buddhą, zadawać mu pytania. To musiało być wyjątkowe przeżycie. Wyobraźcie sobie, że Buddha wchodzi teraz do tej sali. Może wszedł. Tylko go nie poznaliśmy. Wyobraź sobie, że siedzisz sobie tutaj… czytaliśmy wcześniej suttę, gdzie Buddha przyszedł, a grupa mnichów dyskutowała, a on poczekał na zewnątrz, kiedy oni rozmawiali o Dhammie. Kiedy usłyszał, że skończyli, odchrząknął, zapukał i wszedł. Buddha był bardzo uprzejmy. Wyobraź sobie, że my tu siedzimy, a Buddha czeka za drzwiami. Przede wszystkim czułbyś się zawstydzony. Buddyści kazali Buddzie czekać. O rany! Ile to złej kammy? Ale wyobraź sobie ten dreszcz. Jakie by to było niesamowite.
W suttach widzimy jedynie pewien zarys. Oczywiście tyle rzeczy jest już stracone i nie istnieje. Dzieli nas dystans 2500 lat. Dystans czasu i miejsca. Żyjemy w innej kulturze, w zupełnie innym świecie i już nie będzie tak jak wtedy. Ale doświadczenie ludzi wcale nie jest aż tak odmienne. Umowy społeczne i tym podobne są inne, ale kiedy słyszymy historie o cierpieniu ludzi, stratach jakie ponieśli, zamęt jaki odczuwali, możemy się z nimi utożsamiać. To historie ludzi zmagających się z życiem. Historie o tym jak poszukują jakichś rozwiązań, szukają słowa, jednego słowa, które może przynieść spokój ich sercu.
Jedną z moich ulubionych sutt jest Sāmaññaphala Sutta z Digha Nikaya, nr 2. Jest tam historia króla Ajātasattu. Ajātasattu był wielkim królem, który popełnił straszną zbrodnię, aby zasiąść na tronie - zabił swojego ojca. Sutta zaczyna się od tego, że siedzi na dachu pałacu, w piękną księżycową noc. I mówi: co za wspaniała noc, co za wyjątkowa, dobrze wróżąca noc! Gdybym tylko mógł w tą księżycową noc znaleźć jednego ascetę, jednego filozofa, który ukoi moje serce! I to jest tak przyjmujący moment: pomyśl przecież - to jest król, ma największą moc w tym kraju. Ma całe to bogactwo, wszystko czego chciał i osiągnął to bezlitośnie. Teraz ma to wszystko i jest czas aby przystanąć. I zdaje sobie sprawę, liczy się tylko to, czego mu brakuje. Król Ajātasattu miał szczęście. Mógł pójść i porozmawiać z Buddhą. A Buddha mógł dać spokój jego sercu.
My też mamy szczęście. Możemy usłyszeć Dhammę. Mamy dostęp do Dhammy jaki wcześniej w ogóle nie był możliwy. Obecnie jednym z moich głównych zadań jest praca nad stroną SuttaCentral. I dzięki SuttaCentral chcemy udostępnić sutty wszystkim ludziom na świecie. Po raz pierwszy możemy coś takiego zrobić. I moim celem jest nie tylko udostępnienie sutt dla ludzi na całym świecie, ale zrobienie tego w najlepszej możliwie formie. Kiedy interesujemy się buddyzmem i patrzymy na to co robią ludzie, którzy zajmują się tym jako wolontariusze, czy jako dodatkową pracą, to jest to trochę dziadowskie. Strony budowane w weekend przez ludzi, którzy nie wiedzą jak robi się strony, którzy robią co mogą z umiejętnościami i czasem jaki mają. Czasami to mało entuzjastyczne. Kiedy więc zacząłem budować tę stronę, postanowiłem, że nie zrobimy tego w ten sposób. Zrobimy wszystko co możemy, aby każdy szczegół był tak dobry jak to tylko możliwe. I postaramy się nie tylko zaprezentować sutty w 20 językach jakie już mamy na SuttaCentral i 30 językach jakie będziemy mieć za kilka miesięcy. Każdą z sutt przedstawimy w najlepszy możliwy sposób, aby dać doskonałe doświadczenie każdemu na świecie. Obecnie 4 miliardy ludzi na świecie ma dostęp do Internetu. To oznacza, że 4 miliardy ludzi może czytać sutty. Nie całkiem, bo nie mamy jeszcze wszystkich języków.
Pomyśl o tym jaki to wyjątkowy moment w historii. Cofnijmy się 200 lat. Kto mógł czytać sutty 200 lat temu ? Kilku mnichów. Kilkaset osób na całym świecie. Przy dobrych wiatrach może nawet kilka tysięcy. Sutty są na manuskryptach z liści palmowych. Te manuskrypty są rzadko używane do nauki. Do nauki używano głównie źródeł z drugiej lub trzeciej ręki. Więc kilkuset, może kilka tysięcy mnichów miało dostęp do prawdziwych nauk. To wszystko. 100 lat temu opublikowano sutty w wersji książkowej. Więc stały się bardziej dostępne. Stopniowo zaczęto robić tłumaczenia. Stały się bardziej rozpowszechnione i kilka tysięcy, może kilkadziesiąt tysięcy ludzi miało do nich dostęp. I kiedy powstał internet, opublikowano sutty i ludzie zaczęli je tłumaczyć. Obecnie jestem w kontakcie z ludźmi, którzy tłumaczą Sutty na wiele różnych języków: polski, norweski, rosyjski, hindi, syngaleski, tajski, indonezyjski, koreański, wietnamski… Ludzie na całym świecie biorą sutty i tłumaczą je na swoje języki. Buddha powiedział, że tak właśnie powinniśmy robić. Buddha powiedział, że nie musisz się uczyć żadnych specjalnych języków aby poznać sutty. Powinieneś nauczać Dhammy w swoim języku. I to właśnie robimy. Przynosimy Dhammę do własnego języka, aby każda osoba na świecie mogła ją przeczytać. I jak bardzo to jest potrzebne! O rany!
Jeździsz po świecie i widzisz jak mało jest mądrości. I bardzo często w wielu miejscach ludzie są opanowani przez przemoc. I te cykle przemocy, gniewu i agresji. Nie znają innej drogi. Myślą, że ta droga jest właściwa. Myślą, że mają rację, nienawidząc. Myślą, że jeśli będą wystarczająco intensywnie nienawidzić i wystarczająco dużo zabiją, otrzymają to, czego chcieli. Jest tylu ludzi na świecie, którzy myślą w ten sposób. I jest tylu ludzi na świecie, którzy uważają, że mogą dostać to, czego chcą, poprzez konsumpcję. Poprzez posiadanie. Posiadanie więcej rzeczy. "Mogę pójść na zakupy i znaleźć szczęście".
Nie wiem czy widzieliście znaną serię programów w telewizji przygotowanych przez filozofa, który nazywał się Alain De Botton. Jeden z programów dotyczył konsumeryzmu. W trakcie przygotowywania programu poczynił uwagę, że w starożytnej Grecji filozof Epikures wywiesił napis nad wejściem na rynek. Napis miał treść "Umiarkowanie we wszystkim" lub coś w tym stylu. Więc kiedy przyszedłeś na rynek, mogłeś zobaczyć tą wiadomość: umiar jest dobry. Teraz już tego nie mamy. Ilekroć idziesz na zakupy widać tylko nadmiar: "Więcej jest lepiej". Chciał więc spróbować powrócić do tej tradycji. Zrobili bilbord i umieścili go w centrum handlowym. Zatrudnili firmę reklamową aby przygotowała profesjonalną kampanię. Wymyślili reklamę ze zdjęciem pięknego angielskiego dworu, piękną posiadłość z domem, z pięknym sportowym samochodem, Jaguarem zaparkowanym na podjeździe. Wszystko wygląda świetnie. I do tego dodali gwiazdkę i drobnym drukiem dopisali na dole zdjęcia "Szczęście nie jest zawarte w pakiecie". "Szczęście nie jest zawarte w pakiecie". Co za piękny przekaz. "Szczęście nie jest zawarte…" On nie mówi, że nie możesz posiadać tych rzeczy, że coś jest z nimi nie tak. Tylko nie wyobrażaj sobie, że cię to uszczęśliwi.
Tak to wygląda, prawda? Oszczędzasz, robisz te wszystkie rzeczy, kupujesz nowy samochód. Czujesz się taki dumny jadąc nim. Myślisz: "jestem taki świetny, wszyscy na mnie patrzą"… Nikogo to nie obchodzi. I po tym jak pojeździsz sobie pół godziny, myślisz: "muszę odebrać dzieci ze szkoły, iść po zakupy, znaleźć miejsce do parkowania". I samochód jest tylko kłopotem, jak wszystkie inne samochody. To jest dobry pomysł. Powinniśmy mieć więcej takich akcji, więcej bilboardów. To jest coś, co BF (Buddhist Fellowship) może zrobić - sponsorować takie plakaty w centrach handlowych. Spróbować przebić się z tą wiadomością. Zadowolenie wystarczy. Nie musimy mieć tylu rzeczy.
To jest też jedna ze świetnych rzeczy jakie znajdujemy w suttach. Jest tam piękny obraz - kiedy ptak lata, bierze ze sobą tylko skrzydła. Skrzydła są jego jedynym obciążeniem. I tak samo kiedy mnich wyrusza w drogę bierze ze sobą tylko miskę i szaty… i laptopa. Dodałem laptopa aby uzasadnić, że sam jeżdżę z laptopem. Jest tak niewiele rzeczy, których potrzebujesz. Nie mam jej dziś ze sobą, ale wielu z was ją widziało. Kiedy jeżdżę zabieram ze sobą tylko mnisią torbę. W zeszłym roku dawałem nauki w Europie. Przyleciałem do Wiednia i byłem odbierany z lotniska, mając małą torbę. A oni się pytają czy mam jakiś bagaż. Mówię, że to wszystko. Oni na to: "podróżujesz tylko z tą torbą? To niesamowite!". Ja odpowiedziałem: "Nie, nie rozumiecie czegoś…" W tej torbie nie są wszystkie rzeczy z jakimi podróżuję. W tej torbie są wszystkie rzeczy jakie posiadam. Wszystko jest w tej torbie. Jeśli coś się w niej nie mieści, po prostu to zostawiam. To wszystko. 48 lat i to wszystko czym się mogę pochwalić.
Pomyśl co ty masz w domu… Czasami bywam u ludzi w domach i pamiętam jak byłem w jednym garażu. Gość otwiera i pokazuje garaż i widać, że się tego wstydzi. To jest wielki, podwójny garaż, załadowany po dach pudłami. I mówi: "Wprowadziliśmy się tu 10 lat temu i jeszcze nie rozpakowaliśmy tych pudeł". Tyle rzeczy nas obciąża w podróży. Lepiej je po prostu zostawić. To jedna ze wspaniałych rzeczy w suttach - jaki dają przykład. Dają przykład, że jest możliwe prowadzenie życia, w którym nie dbasz o to, aby zdobyć dużo rzeczy. Możesz prowadzić życie gdzie prostota jest normalna i dobra. Nie musisz mieć tego uczucia, że musisz się popisywać, zdobywać te wszystkie symbole statusu. One i tak są puste, to puste symbole. Kogo to obchodzi? Zostaw te wszystkie rzeczy.
Kiedy patrzymy na treść sutt, to widzimy ogromny ocean mądrości. Tyle różnych kontekstów. Tyle rożnych sytuacji, w których znajdował się Buddha. Pamiętam kiedy zacząłem czytać sutty. Z pierwszych dwóch wiele nie zrozumiałem, a wiele rzeczy było dla mnie zagmatwane. I do tego, czytając je, miałem uczucie lekkiego rozczarowania. Wydawały się w jakiś sposób zwykłe. Otrzymałem to czego się spodziewałem. Ale im więcej czytasz tym bardziej ta zwykłość okazuje się wyjątkowa. Sposób w jaki Buddha mówi i komunikuje się nie ma jednej cechy, która jest zadziwiająca, ale niesamowite jest to jaki jest spójny. Każdą osobę, którą spotyka traktuje ze współczuciem. Zawsze odpowiada z mądrością. Zawsze odnosi się do zaistniałej sytuacji. Nikogo nie umniejsza i nikogo nie upokarza, chyba że ktoś tego naprawdę potrzebuje.
Nie mówię, że nie miał poczucia humoru, bo miał. Ale to było subtelne poczucie humoru. Na przykład przyszedł do niego pewien dumny, wyniosły bramin i powiedział Buddzie: "Mam taki pogląd: Nic mnie nie satysfakcjonuje". Inny słowy nie jest przywiązany do niczego, nie ma żadnych upodobań. A Buddha na to odpowiedział: "A co z twoim poglądem? Czy on cię satysfakcjonuje?" To jest ten rodzaj dowcipu, tej błyskawicznej odpowiedzi. W Vinayi jest też innych przykład - chodzi o mnicha. Mnich, który przyszedł do Buddhy, wcześniej się wykastrował. Przyszedł do Buddhy i powiedział: "Buddha zaleca odcięcie powrozu pożądania i ja właśnie odciąłem powróz pożądania." A Buddha odpowiedział: "Niemądry człowieku! Pozostawiłeś to, co powinno być odcięte a odciąłeś to co powinno być zostawione."
Kiedy zaglądamy do sutt, nie znajdziemy zatęchłej, przetrawionej doktryny. Znajdujemy Dhammę w czystej formie, w prawdziwej formie, w trakcie powstawania, w kontakcie z ludźmi i sytuacjami wziętymi z życia. To życie, które napotyka Buddha, i które wyraża się jako życie wewnętrzne i spotkania z innymi, jest bardzo bogate i zróżnicowane. Buddha spotyka ludzi z różnych sfer społecznych. Są skorumpowani poborcy podatków, generałowie, prostytutki, trędowaci, biedacy, królowie, zwykli ludzie, dumni, religijni ludzie, głupcy i idioci, małe dzieci i starcy… tyle ludzi z różnych sfer społeczeństwa. Buddha ma im zawsze coś do powiedzenia, co ma znaczenie, jest prawdziwe i na temat, i na prawdę im pomaga.
Widzisz tyle szczegółów - powiem o kilku, które pierwsze przychodzą mi na myśl. One świadczą o tym jak zachowywał się Buddha. Pewnego razu Buddha udał się odwiedzić klasztor, aszram grupy wędrowców z innych tradycji. Kiedy przyszedł, oni siedzieli i się spierali. Kiedy zauważyli, że nadchodzi Buddha zaczęli się nawzajem uciszać, mówiąc, że Buddha lubi ciszę, więc bądźmy cicho kiedy nadchodzi. Kiedy przyszedł, powitali go, zaproponowali miejsce do siedzenia i zapytali: "Powiedz, jakiej doktryny nauczasz?" A Buddha odpowiedział: "Nie martwcie się o to. Interesuje mnie jakiej doktryny wy nauczacie." A oni na to: "To niesamowite. Każdy inny mnich próbował nam sprzedać swoją doktrynę, narzucić nam swoje nauki a ty nawet zapytany o swoje nauki mówisz, aby się nie martwić i chcesz wysłuchać naszej doktryny. Teraz naprawdę musimy wysłuchać jego doktryny". To jest buddyjska psychologia.
Dzięki takim szczegółom uczysz się i widzisz jak Buddha reagował będąc w różnych sytuacjach. Innym razem rozmawiał z kimś z innej religii… Mówię tutaj o dialogu międzyreligijnym, bo wiele z sutt jest właśnie zapisem dialogu między religiami. Buddha nie żył w społeczeństwie buddyjskim, żył w społeczeństwie wieloreligijnym i bardzo zróżnicowanym. Stale rozmawiał z ludźmi, którzy mieli różne przekonania religijne i dlatego ja też staram się rozmawiać z ludźmi, którzy nie są buddystami.
Bo jeśli rozmawia się tylko z buddystami bardzo łatwo popaść w samozadowolenie. Jako mnich mam inne doświadczenie życiowe niż wy. Wy wracacie do domu i pracy, i stykacie się z ludźmi, którzy mają inne przekonania. Jako mnich nie mam takiej potrzeby - jeśli zostanę w świątyni będę się spotykał z buddystami, którzy są dla mnie mili. Wy przychodzicie, kłaniacie się, mówicie "sadhu, sadhu, sadhu" i dajecie mi mnóstwo dobrego jedzenia i tak dalej. Bardzo ławo jest popaść w samozadowolenie i przekonanie, że wszystko to mi się należy. Oczekujesz tego. "Nie kłaniasz się wystarczająco nisko! Niżej!" Te rzeczy cię warunkują i nie zdajesz sobie z tego sprawy. Mi to też się zdarzyło i rozmawiałem o tym z Ajahnem Brahmem. Mieliśmy dokładnie to samo doświadczenie po przyjeździe z Tajlandii do Australii. W środku, do pewnego stopnia, przyswoiliśmy to poczucie dumy, a tam w Australii ludzi nie obchodziło, że jesteśmy mnichami. I traktują cię jak zwykła osobę. I czujesz w środku, że "jestem mnichem, nie powinieneś zwracać się do mnie w ten sposób". I zdajesz sobie sprawę i myślisz "Moment - co to jest?"
Kiedy Ajahn Chah przyjechał do Anglii w latach siedemdziesiątych i szedł ulicami Londynu podeszło do niego kilku punków i zaczęło mu wygrażać. Ajahn Chah się tylko zaśmiał i szedł dalej. Ludzie później przepraszali "Przykro nam z powodu tego zachowania" A Ajahn Chah odpowiedział: "Nie. Będę musiał sprowadzić do Anglii wszystkich moich Ajahnów." To są różne sytuacje i wtedy dopiero się uczysz i widzisz jakie masz reakcje.
Kilka lat temu wybrałem się w podróż po południowej części USA. W zasadzie to zostałem zaproszony na konferencję w Atlancie zorganizowaną przez Amerykańskie Stowarzyszenie Religii. A potem byłem zaproszony aby odwiedzić klasztor mniszek w San Francisco. To jest podróż z jednego krańca kraju na drugi. Jak można tam dojechać? Można polecieć, ale to jest nudne, więc dlaczego nie pojechać? Więc pojechaliśmy z Atlanty do San Francisco przez Luizianę, Arkansas i doświadczyliśmy południa USA. To kolebka fundamentalizmu w Ameryce. I mogę tam przejść jako mnich buddyjski i zobaczyć co się stanie. To ciekawe doświadczenie.
Jeden raz kupowaliśmy zapasy w Walmarcie w Nowym Orleanie i kobieta na kasie na pewno nigdy wcześniej nie widziała buddyjskiego mnicha. I pyta się czy noszę sukienkę? A był ze mną człowiek ze Sri Lanki, który podróżował przed studiami, i zapytał się jej: "Pewnie pójdziesz dziś do domu i powiesz wszystkim znajomym, że widziałaś w pracy mnicha buddyjskiego?" A ona odpowiedziała "Masz rację. Tak właśnie zrobię".
Innym razem poszliśmy na spacer na molo, również w Nowym Orleanie. Spacerowaliśmy po lunchu przy nabrzeżu. Było tam kilku gości. Mieli poprzekłuwane różne organy, tatuaże. Pili piwo w środku dnia, na molo i tego typu sprawy. Przechodzimy obok nich i jeden z nich mówi "Oj!". Mówię: "Tak?" A on się pyta "Czy jesteś mnichem buddyjskim ?" Odpowiedziałem, że tak. Wtedy powiedział: "Medytacja zmieniła moje życie". Nie wiem jakie było wcześniej, ale tak to jest. Świetnie. Mieliśmy przyjemną rozmowę. To był młody chłopak szukający czegoś i jeżdżący przez Amerykę.
Tak więc to jest to co lubię w suttach – świeżość. W tradycji buddyjskiej jest tyle rzeczy… Każda nauka, wszystko co powiesz, za pierwszym razem, kiedy właśnie się wydarzyło ma swoją witalność, iskrę. Za drugim czy trzecim razem nie ma już tej iskry. Dlatego w naszej tradycji kiedy wygłaszamy mowę Dhammy, nie przygotowujemy jej, aby miała tę iskrę. Trochę spontaniczności, zaryzykować trochę. Niestety kiedy już się ma sutty i skodyfikowaną Dhammę, bardzo szybko traci się tę iskrę i musisz ją ożywić.
Dam wam przykład; jest pewna Sutra Mahayany: Vimalakīrti Nirdeśa, w której Boddhistava Vimalakīrti ogłasza, że jest chory, choć na prawdę nie jest - to tylko zręczny środek. I wszyscy mnisi, którzy się o tym dowiedzieli zastanawiają się kto pójdzie do niego zapytać się jak się czuje. Wszyscy wiedzą jakim jest mądrym Boddhisatvą i nikt nie ma odwagi zapytać się go o to. "Ja tego bym nie zrobił". Wiedzą, że jest coś na rzeczy. W końcu Sariputra się zgadza i mówi, że on pójdzie. W końcu idą… to jest bardzo zabawna Sutra - Vimalakīrti przemienia Sariputrę w kobietę i tego typu rzeczy. Kiedy pukają do niego, Vimalakīrti odpowiada: "nikogo nie ma w domu". To buddyjski dowcip z pukaniem. To pierwszy na świecie dowcip z pukaniem. "Puk Puk, jest tam kto?" "Nikogo nie ma w domu". "Co masz na myśli, że nikogo nie ma w domu. Przecież słyszę twój głos". "Ale nikogo tutaj nie ma". To oczywiście gra słów z pojęciem braku "ja" czy pustką. Już w tych czasach, w tradycji buddyjskiej, a było to dawno temu, nauki o braku "ja" były tak powszechnie znane, że trzeba było zrobić z nich dowcip. I my robimy to samo. Jeśli zdarzy się coś przykrego mówimy "Ach to cierpienie" i wszyscy się z tego śmieją. Tak samo z nietrwałością.
Więc widzimy, że te nauki były już wtedy stare. I musiały być sparafrazowane, ożywione dla kolejnego pokolenia. I tak musimy robić aby utrzymać świeżość. Kiedy czytamy Dhammę wracamy do źródła, kiedy te rzeczy były słyszane po raz pierwszy. Buddha naucza "To jest cierpienie". I nie był to wtedy frazes, nie była to oczywistość. To było objawienie. Być w stanie przyznać, że życie jest pełne cierpienia i to jest w porządku aby to przyznać i zrozumieć. Ludzie, którzy słyszeli to po raz pierwszy przeszli kompletną transformację. A teraz to słyszymy i … cokolwiek… 4 szlachetne prawdy…
Więc wracasz do sutt i zajmujesz się tym, czym była ta iskra, to źródło. Czym była ta rzecz, dzięki której ożył buddyzm. Oczywiście nie będziemy tam i nie uchwycimy tego w 100%. Ale coś możemy usłyszeć, choćby echo tamtych wydarzeń. I czytając sutty przypominamy sobie raz za razem pouczenie Buddhy:
Jhāyatha, bhikkhave, mā pamādattha; mā pacchā vippaṭisārino ahuvattha
Praktykujcie jhany mnisi. Nie bądźcie niedbali, bo będziecie tego żałować później.
Ayaṃ vo amhākaṃ anusāsanī”ti.
To jest moja instrukcja dla was. To jest to co wam zostawiam.
Niektórzy ludzie myślą, że jest jakaś sprzeczność między studiowaniem Dhammy i praktykowaniem Dhammy. Ale tak nie jest. Studiowanie Dhammy idzie ramię w ramię z praktyką Dhammy. Sutty mówią bez przerwy o medytacji. A kto jest lepszym przewodnikiem po medytacji niż Buddha? Ucząc nieprzerwanie medytacji i mając do czynienia z wieloma ludźmi, zauważyłem kilka lat temu, że ludzie mówią o medytacji w określony sposób. Zdałem sobie sprawę, że jest z tym sposobem coś nie tak. Np. kiedy mówimy o medytacji oddechu, mówimy o obserwacji oddechu. Tak mówimy: będę obserwował oddech lub będę się skupiał na oddechu. To niewłaściwe. Nie powinieneś obserwować oddechu ani koncentrować się na oddechu. To bardzo problematyczny sposób myślenia o medytacji. I zacząłem się zastanawiać jak Buddha mówił o medytacji. On tego nigdy nie powiedział. Nie ma w palijskim nic o obserwowaniu oddechu ani nawet cokolwiek podobnego. W palijskim jest:
"So satova assasati satova passasati."
Będąc uważny wdycha, będąc uważny wydycha.
To inny sposób mówienia o medytacji. Jeśli mówię, że będę obserwować oddech to znaczy, że mój oddech jest tam. Ja jestem tutaj i będę obserwować mój oddech. Oddech jest czymś co posiadam. Jak ta butelka z wodą, jest obiektem. Ja jestem oddzielny od obiektu i powinienem się zmusić aby go obserwować. Bo mógłbym oglądać coś innego. W ten sposób powstaje napięcie i dekoncentracja. I masz to uczucie, że przychodzą do ciebie te myśli. Ludzie mi mówią: próbowałem obserwować oddech, ale przychodzą do mnie te wszystkie myśli. Nie, myśli nie przychodzą! Ty tworzysz myśli. Myśli to coś co wytwarzasz a nie coś co się przydarza. Nie jesteś ofiarą swoich myśli. Jesteś autorem swoich myśli. Ale ponieważ wszystko uprzedmiotowiliśmy, w jakiś sposób stwierdziliśmy, że nie posiadamy własnych myśli, że myśli są problemem. To jest cały ten sposób myślenia o medytacji, na który zostaliśmy zaprogramowani przez użycie języka i tego jak medytacja jest opisywana.
Myślałem o tym problemie. Im bardziej się nad tym zastanawiasz tym bardziej widzisz, że jest problematyczne. I słyszałem te opisy medytacji w kółko od różnych ludzi i chciałem stworzyć inny sposób mówienia o medytacji, który nie będzie tworzył tych problemów. I zdałem sobie sprawę: na kim się powinienem wzorować jeśli nie na Buddzie? Co ja robię, próbując to wymyślić? Jak Buddha mówił o medytacji? "So satova assasati satova passasati." Będąc uważny wdycha, będąc uważny wydycha. Oddychanie to nie coś na co patrzysz, to nie jest obiekt, który obserwujesz. Używamy słowa obiekt medytacji. Nie znajdziecie tego w suttach. Nie ma odpowiednika obiektu medytacji w suttach. Po prostu oddychasz. To jest coś co robisz. To jest zachowanie. Robisz to co zwykle ale z tą jakością uważności. To wszystko.
To wszystko czym jest medytacja oddechu. Jeśli chcesz zacząć medytację oddechu, nic nie rób. I tak oddychasz. Przynajmiej większość z nas oddycha w każdym razie. Zatem oddychasz. Nie musisz nic więcej robić. W medytacji nie chodzi o to, aby coś robić. Chodzi o bycie uważnym podczas robienia czegoś. To bardzo odmienny sposób patrzenia na medytację. Ten sposób ma natychmiastowe, praktyczne korzyści. Sami to wypróbujcie. "OK, nie będę obserwował oddechu, nie będę się skupiał na oddechu, nie będę się koncentrował na oddechu. Nie będę siedział i próbował przestać myśleć. Będę oddychał. I będę oddychał z uważnością." To piękny sposób myślenia o medytacji.
Takie właśnie rzeczy znajdziemy w suttach. Wracamy do źródła. Jeśli widzimy problemy dookoła nas, na świecie, w rodzinie, w medytacji, problemy w buddyzmie i tak dalej, wracasz do tego co powiedział Buddha. Inny przykład to pytanie o ordynację bhikkhuni. Zastanawiamy się nad ordynacją kobiet i myślimy co z tym zrobić, co jest właściwym rozwiązaniem. Wracamy więc i patrzymy, co mówił Buddha, co mówią sutty i Vinaya I używamy tego, bo to nam daje informacje i umożliwia zregenerować naszą tradycję buddyjską. Bo tradycja nie jest jakąś stałą rzeczą, której się trzymasz. To jest jedna z najbardziej destruktywnych idei jakie mamy w nowoczesnym buddyzmie - idea, że mamy "tradycję" buddyjską. I musimy się jej trzymać. Nie ma "tradycji" buddyjskiej. Są tylko rzeczy, które buddyści robili w przeszłości. To wszystko. To nazywamy tradycją.
Jeśli buddyści coś robili w przeszłości nazywamy to naszą tradycją. Ale buddyści robili bardzo różne rzeczy w przeszłości. Jedną z nich jest twoja tradycja. Zwykle jeśli spojrzysz czym jest ta ponadczasowa, starożytna tradycja, to okazuje się, że sięga wstecz kilka pokoleń, czasami tylko kilka lat. I wpadamy w myślową pułapkę, że rzeczy zawsze takie były i muszą takie być. Jeśli spojrzymy czym tak naprawdę ta tradycja była, co robili ci ludzie, którzy stworzyli tradycję, to zobaczymy, że oni nie kopiowali tradycji mechanicznie, a zadawali sobie pytanie: "Jak praktykować Dhammę tu i teraz?" To co powstało, tradycja, to odpowiedź na to pytanie. Dla mnie tradycja to nie te utrwalone rzeczy, w które musimy wierzyć i je powtarzać. Tradycją buddyjską jest zadać pytanie: "Jak możemy wziąć te nauki pochodzące od Buddhy i jak je zastosujemy w naszym życiu, i nadamy im sens w naszym kontekście, w naszych czasach."
To jest pytanie, które zadało sobie każde pokolenie buddystów i my również je sobie zadajemy. I to jest nasza tradycja. Tradycja dociekania. Tradycja szacunku dla nauk Dhammy. Tradycja rozumienia, że Dhamma nie ma celu jeśli nie ma znaczenia. Nie utrzymujemy tych pism tylko dlatego, że są starymi pismami. Lingwiści lub historycy mogliby coś takiego robić, bo uważaliby, że pisma mają wartość historyczną. Ale to nie jest powód, dla którego nas one interesują. Nas interesują, ponieważ są żywą inspiracją. Jeśli znamy sutty, możemy do nich wracać. Możemy im zadawać pytania. Ponieważ ciągle mamy nowe pytania, nowy kontekst, więc będziemy wydobywać nowe znaczenia, będziemy zauważać nowe rzeczy.
Za każdym razem kiedy czytam sutty zauważam rzeczy, których wcześniej nie widziałem. Czasami to są proste rzeczy. Opowiadałem jakiś czas temu na wykładzie, że zadziwił mnie jeden z czasowników, który można znaleźć w suttach: upasaṅkamati. To jedno z częściej spotykanych w suttach słów i tłumaczy się je zazwyczaj jako "podchodzi". Ale dosłowne znaczenie w palijskim jest takie: upa znaczy blisko, saṅ znaczy razem a kamati znaczy iść. I to jest słowo, które opisywało ludzi, którzy chcieli się zobaczyć z Buddhą. Więc oni by "upasaṅkamati" - przyszli blisko tam gdzie był Buddha. I wtedy uderzyło mnie to, jak piękne jest to określenie. Wcześniej to był po prostu czasownik i się nad nim nie zastanawiałem. Ta idea, że Buddha tam jest i że jest typem osoby, do której możesz podejść blisko. Możesz do niego podejść i zadać pytanie. Nie jest jakąś odległą, zakazującą postacią. Nie musisz się go bać. Nie musisz się martwić, kiedy zadajesz mu pytanie. To jest właśnie to ciepło i dostępność Buddhy, które znajdujemy w suttach. Więc możesz go potraktować jako mentora, jako przyjaciela i nauczyciela, którego możesz o coś zapytać i otrzymać poradę oraz pomoc, kiedy jej potrzebujesz. Bo wszyscy potrzebujemy pomocy od czasu do czasu.
Jeśli możemy nauczyć się jak działają sutty i co zawierają, to stajemy się bardziej samodzielni. Wtedy nie musicie mnie tak męczyć, ok? Mogę mieć spokojniejsze życie. To prawdziwy powód dla którego nauczamy sutt. Jeśli masz problem, możesz… Nie, w praktyce to tak nie działa. Uczymy ludzi sutt i wtedy przychodzą i mają jeszcze więcej pytań. Ale wiecie o co mi chodzi. Buddyzm. Cel Dhammy. Tak jest napisane w suttach:
"Dhammaṃ saraṇaṃ, atta saraṇaṃ viharati bikkhave, ananya saraṇaṃ"
Dhamma jest waszym schronieniem, wy jesteście sobie schronieniem, nie ma innego schronienia.
Możesz przyjść do mnichów i nauczycieli, i możemy dać ci radę i pomoc, ale na końcu i tak musisz sam wiedzieć. Nie powiem ci co jest właściwe a co nie. Mogę być przez to bardzo denerwujący. Ludzie czasami mnie pytają co mają zrobić. Nie mówię im co mają robić. To nie moja praca aby prowadzić za was wasze życie. Jeśli ludzie mają problemy, staram się je przemyśleć z perspektywy Dhammy i dać im możliwość aby sami wyrobili sobie opinię. Jak mówiłem, to może być denerwujące, ale tak to działa.
Kiedy studiujemy sutty i zapoznajemy się z nimi, to zazwyczaj trochę trwa, ale nie musisz tego robić od razu. Nie myśl o suttach jako o tej wielkiej rzeczy, którą musisz skończyć. Pomyśl o nich jako o przyjacielu, który jest zawsze z tobą i do którego możesz się odnieść od czasu do czasu. I od czasu do czasu zaczerpnąć mądrości. Nawet jeśli czytasz tylko jedną suttę na tydzień, zatrzymujesz to do końca życia. Jedna sutta tygodniowo. I po jednym, dwóch, trzech, dziesięciu, dwudziestu latach masz dobrą znajomość sutt. Wiesz co w nich jest. Masz tą mądrość i możesz z niej skorzystać kiedy potrzebujesz. Nie myśl o tym jako o czymś z czym będziesz się szarpał, co będzie trudne. Ludzie mówią, że sutt jest tak wiele i księgi są takie długie i tak dalej. Ale wszyscy przeczytaliście Harrego Pottera, prawda? To jest dość długie. Sutty nie są dłuższe niż cała seria Harrego Pottera. Więc jeśli możesz przeczytać Harrego Pottera, dlaczego nie możesz przeczytać sutt?
Dam wam przykład jak ja studiowałem sutty. Mam reputację oczytanego mnicha, ale nauczyłem się sutt czytając jedną dziennie. Albo czytając krótką grupę sutt przez okres odosobnienia w porze deszczowej. Żyjąc w klasztorze lub ośrodku medytacyjnym można przeczytać jedną suttę dziennie i medytować. To wszystko. Nie spędzałem wielu godzin dziennie studiując sutty. Tylko jedna dziennie. 20 minut lub coś w tym stylu. Ale jeśli rozmyślasz o tym i medytujesz, wtedy zostaje to z tobą. Ja mam kiepską pamięć jeśli chodzi o codzienne sprawy. Ludzie, którzy próbują coś ze mną zorganizować, mogą to potwierdzić. Nie pamiętam kiedy mam dać wykład i tego typu sprawy. Ale pamiętam sutty, które czytałem 20 lat temu. I pojawiają się jako świeże wspomnienia. Więc nie chodzi o to jak dużo czytasz. Daj sobie przestrzeń. Trochę medytacji, umysł jest czysty i czytasz trochę sutt. I dajesz temu osiąść. I jeśli to tak osiądzie, pojawi się mądrość, która przyjdzie kiedy będziesz jej potrzebował. Nie chodzi o to jak dużo czytasz, tylko o jakość. Myślę, że kończy się nam czas.
Q: Czy możemy zadać pytania?
BS: Pewnie. Pytania.
Q: Tylko jedno pytanie.
BS: Pamiętajcie, że sutty to również zapis sesji pytań i odpowiedzi. Prawie wszystkie sutty to sesje pytań i odpowiedzi, szczególnie te dłuższe. To szlachetna buddyjska tradycja - zadawać dużo pytań. Dziękuję.
Q: Dziękuję Bhante za odkrywczą mowę o suttach. To może nie jest fair aby zadawać ci to pytanie.
BS: Kontynuuj.
Q: Dużo mówiłeś o suttach jakie są odświeżające i oświecające, i świetnie udokumentowane. Pastor czy ksiądz stojący przed swoimi wiernymi będzie mówił dokładnie to samo o Biblii, przypowieściach i tak dalej. Więc chciałbym abyś porównał skomentował je bez mówienia, które są lepsze …
BS: Sutty są lepsze.
Q: Sadhu, Sadhu!
BS: Masz rację, to prawda i ten pastor ma rację. Niektóre z cech sutt znajdziecie w każdej wielkiej religijnej literaturze, bo to właśnie czyni ją wielką.W Biblii też znajdziesz wiele z tych cech - świeżość, spotkanie, ludzie mają transformujące doświadczenia, których nie są w stanie zrozumieć. Więc jest ta jakość - tak samo w Upaniszadach, pismach hinduistycznych sprzed czasów Buddhy. Tam też jest takie poczucie zaskoczenia, podziwu przy spotkaniu z nową prawdą. To są cechy wielkiej literatury duchowej. Biblia ma w sobie wiele fantastycznych rzeczy i jeśli jej jeszcze nie przeczytałeś, powinieneś to zrobić. Nie nauczy cię niczego o medytacji ani innych rzeczach, które znajdziesz w suttach.
Biblia jest oczywiście zbiorem różnych rzeczy napisanych przez wielu ludzi w długim okresie czasu. Stary testament został zredagowany w piątym wieku pne. w Babilonie i był tam częściowo napisany a częściowo składał się z tekstów z innych miejsc i czasu. Więc znajdziesz bardzo różne rzeczy w Biblii. Więc jeśli nie wiesz od czego zacząć, w starym testamencie poleciłbym Księgę Koheleta, jest fantastyczna: "Marność nad marnościami i wszystko marność". I Kohelet naprawdę się z tym zmagał. Innym dobrym punktem aby zacząć jest ewangelia Marka. Ewangelia Marka ma tą wyjątkową żywotność. Wszyscy pędzą tu i tam i są zdumieni tym co mówi Jezus. Na pewno ma tą jakość i jest zrozumiałe, że inspiruje to wielu ludzi. Nie bój się tego. Gdybym spotkał się z pastorem chrześcijańskim spodziewałbym się, że powie, że Biblia jest lepsza. Moglibyśmy sobie porozmawiać co ma szczególną wartość w tych pismach. Uważam, że to jest przydatne spędzić jakiś czas czytając pisma innych religii.
Q: Wszyscy uważnie słuchaliśmy i zachowaliśmy w naszych umysłach.
BS: Po wykładzie będzie test.
Q: I zachowamy w sercach praktykując Dhammę. Przykro mi, ale musimy zamknąć tę sesję. Ajahn ma jeden posiłek i musi go zjeść przed południem. Więc teraz możemy wspólnie, uważnie wyrazić radość po naukach Bhante Sujato. Wyraźmy wspólnie naszą radość: Sadhu, Sadhu, Sadhu!
Artykuły o podobnej tematyce:
- Ajahn Brahmavamso Podstawowa metoda medytacji
- Thanissaro Bhikkhu Aspekty uważności
- Ajahn Jayasaro Medytacja buddyjska
- Shravasti Dhammika Medytacja z Bhante Dhammiką
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL:
Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.3 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.
Można także użyć następującej licencji Creative Commons:
Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0
POMÓŻ FUNDACJI "THERAVADA"
(KRS: 0000464215, NIP: 5223006901, Regon: 146715622)
KONTO BANKOWE: 89 2030 0045 1110 0000 0270 1020
Oryginał można znaleźć na tej stronie: https://www.youtube.com/watch?v=MYkx0qWk7rg
źródło: Buddhist Fellowship
Tłumaczenie: Wojciech Czypicki