Tytuł: Jak działa Saṅgha?

O autorze: Bhikkhu Sujato

Wersja pdf: pdf2.jpg

zobacz źródło

print

Wersja epub: epub2.jpg

Plik .srt z napisami do ściągnięcia STĄD (kliknij prawym przyciskiem myszy i wybierz "zapisz jako"

Namo tassa bhagavato arahato sammā-sambuddhassa.
Hołd Jemu, Błogosławionemu, Godnemu Doskonale Samo Przebudzonemu.

Apārutā tesaṃ amatassa dvārā, ye sotavanto pamuñcantu saddhaṃ'ti
Otwarte są drzwi ku Bezśmiertelności; ci, którzy potrafią słuchać, nie muszą już wierzyć.

Dziś wieczorem chciałbym pomówić o tym jak działa Saṅgha. Jak wielu z was zapewne wie, w buddyzmie istnieje wspólnota, zorganizowana w dwie społeczności: monastyczną i świecką. Buddha dał pewne wytyczne jak społeczności te powinny funkcjonować. Dla zwykłych osób dał ogólne zasady moralne, lecz nie przekazał szczegółowych zaleceń jak świeccy powinni się organizować. Dał natomiast szczegółowe instrukcje dla osób będących w zakonie; jak mnisi i mniszki powinni żyć, jak powinni działać. Są to interesujące nauki i zasady, pokazujące jak w praktyczny sposób zostaje wdrożona Dhamma.

Rok temu zostałem poproszony, by dać mowę na seminarium o uważności w miejscu pracy - „korporacyjny mindfulness”. Jak być uważnym w trakcie pracy? Jest na to wiele odpowiedzi, natomiast moją pierwszą reakcją było; jak mam odpowiedzieć na to pytanie, skoro jestem mnichem? Jestem niewydarzonym wyrzutkiem, bezużytecznym dla społeczeństwa… Pomyślałem sobie jednak – chwilkę, Saṅgha przypomina korporację! Jesteśmy najstarszą, międzynarodową korporacją, z franczyzami na całym świecie, działającą ponad 2 tysiące lat. Co ty na to McDonald's?! Zobaczmy czy McDonald będzie działać po dwóch tysiącach lat.

Musi więc być coś na rzeczy. Pomyślcie o tym – dwa i pół tysiąca lat. Nie ma to precedensu w świecie, istnieje mnóstwo religii i nie było niczego porównywalnego. 2,5 tysiąca lat, globalnie – pozostałe zakony są znacznie młodsze albo mające ograniczony zasięg – jednak buddyzm przetrwał, a Saṅgha adoptowała się i zmieniała przez lata. Zatem jest tu coś wartego rozpatrzenia odnośnie tego jak powinna działać społeczność, jak powinna funkcjonować.

Często, gdy poznajemy Dhammę, przyswajamy mądre nauki o tym jak odpuszczać, o pustce, medytacji, uważności i wszystkich tych pięknych duchowych właściwości, ale jak idziesz do pracy i ktoś zepsuł automat do kawy, a ty przychodzisz z rana, wtedy wszystkie te nauki idą w las, a ty myślisz: „mam tyle roboty, potrzebuję kawy!” Jak tu żyć, jak funkcjonować z dnia na dzień?

W Vinayi znajdziemy wszystkie te wartości, które radzą sobie z różnorakimi sytuacjami. Jest na przykład cały rozdział poświęcony temu jak używać toalety. Tak, cały rozdział. Wielu z was było w Indiach w ostatnich latach i pomyśleliście sobie: „mogliby użyć kilku wskazówek jak zrobić porządny kibel.” 2,5 tysiąca lat temu, cały rozdział na temat tego jak powinny działać ustępy, jak utrzymywać je w czystości, jak się nimi opiekować i używać, jaka jest etykieta i higiena i tego typu sprawy. Nie będę teraz dawał szczegółowych informacji o kiblach, możecie sprawdzić to sami.

Chciałbym powiedzieć o głównych zagadnieniach, o organizacji i strukturze – są to sprawy bardzo użyteczne i dające się zastosować w wielu dziedzinach. Zacznę od historii, jak to wszystko się zaczęło.

Początkiem była noc przebudzenia Buddhy. Opowieść ta jest w pierwszym rozdziale Vinayi, w kaṇḍach, jeśli chcecie to sprawdzić, przeczytajcie sami, opowiem ją teraz w skrócie. Po przebudzeniu, Buddha wahał się czy powinien nauczać Dhammy. Praktykował przez tak długi czas, medytował, a w końcu pomyślał: „ehh ci wszyscy ludzie, nikt tego nie zrozumie, Dhamma jest bardzo subtelna, wypraktykowałem to wszystko, ale kto to będzie robił, kto jeszcze będzie w stanie to pojąć?” Pomyślał więc: „Nie, pójdę sobie i będę siedział w spokoju, medytując.” Zgodnie z legendą nie kto inny jak sam Brahma przyszedł do Buddhy i błagał go by nauczał Dhammy. Powiedział, że będą tacy, którzy zrozumieją. Buddha przemyślał to i wiedział, że pomimo iż Dhamma jest bardzo subtelna, będą nieliczni, którzy mają niewielką ilość kurzu w oczach, którzy pojmą Dhammę. Niewiele kurzu w oczach.

Zaczął nauczać i pierwszą grupą było pięciu ascetów w Benares. O tym mówi Dhammacakkappavattana Sutta, Mowa o wprawieniu w ruch koła Dhammy, pod koniec której pięciu mnichów stało się oświeconymi, stając się jednocześnie pierwszymi członkami zakonu. Gdy ma się niewielką społeczność ludzi bliskich tobie, mających motywację i doświadczenie, a w tym przypadku byli oni przebudzeni, to całkiem nieźle, nie musisz wtedy zbyt wiele robić, gdy chodzi o zarządzanie, wszystko działa dość sprawnie. Z czasem jednak wstępowało coraz więcej osób i pojawiła się potrzeba ustanowienia kilku reguł i wytycznych.

Pierwszą sprawą, wg podań z jakich korzystamy, prawdopodobnie chronologiczną, było ustanowienie przez Buddhę ceremonii wyświęcenia. To bardzo istotne. W początkowej fazie, gdy ktoś chciał zostać mnichem, przychodzili do Buddhy, a on przyjmował ich, wtedy oni rozpoczynali swoją praktykę. Po jakimś czasie mnisi rozeszli się w różne strony by nauczać, więc gdy ktoś chciał wstąpić do zakonu, w jaki sposób mieli zostać wyświęceni? Z początku szli do Buddhy i robił to osobiście, ale z czasem stało się to mało praktyczne, wtedy więc Buddha powiedział: „Niech robi to Saṅgha, niech ona przeprowadza wyświęcenia”. To bardzo ważne. Buddha nie był maniakiem kontroli. Nie był drobiazgowym administratorem. Nie był narcystyczny – mam nadzieję, że nie jest to dla was wielkim zaskoczeniem. Chciał upełnomocnić Saṅghę, usamodzielnić społeczność, którą stworzył.

Poza wszystkimi wspaniałymi przymiotami, jakimi opisalibyśmy Buddhę; jako wspaniałego medytującego, świetnego nauczyciela, i tak dalej, był on również dobrym przywódcą. Był człowiekiem, który kierował społecznością, godził innych, przewodniczył w oświecony sposób. To niesamowite, jest precedensem; jak mogła tak mądra i oświecona istota kierować tym wszystkim z dnia na dzień. Pokazał nam zasady, które możemy wdrożyć obecnie. Po pierwsze, chodzi o dawanie innym wolnej ręki a nie trzymanie ich, przekazywanie ludziom odpowiedzialności.

Tak też się stało, Buddha powiedział: jesteście odpowiedzialni, możecie wyświęcać, wychodźcie z domów w bezdomność - „caratha, bhikkhave” - „wspaniale mnisi, z korzyścią i pomyślnością dla wielu”. Zatem zaczęli wyświęcać – ale zaczęły zdarzać się kłopoty. W jednym z rozdziałów istnieje lista trudności, wielu różnych sytuacji, które mogą się zdarzyć. Widać tu jak Buddha reagował na konkretny problem.

Główną zasadą było to, że Buddha nie nastawiał się z góry na problemy. Nie powiedział: jaka jest najlepsza forma wyświęcenia, spiszę ją, ponieważ jestem Buddhą, wiem, zatem tak powinniśmy robić. My działamy w ten sposób, nieprawdaż? Mamy ego i zarozumiałość – dla Buddhy nie było to problemem. To my wiemy jak ten projekt powinien działać, jak ci ludzie powinni pracować, jak to powinno być zrobione, więc powiem tym ludziom jak mają pracować. Jesteśmy zarządcami, mówimy innym co mają robić. Buddha tak nie robił, dawał ludziom prawo do samostanowienia. Radził, sugerował i dodawał otuchy ale nie starał się ich kontrolować. Z drugiej strony, nie porzucił ich. Odpuszczanie nie oznacza niedbalstwa, nie oznacza „cokolwiek będzie to będzie, róbta co chceta, to nie mój interes”. Gdy pojawiały się problemy, zajmował się nimi; sprawiedliwie, szybko, aż do rozwiązania, tak by nie powstawały ponownie.

Dam wam jeden przykład jak to zwykle się działo, jest mnóstwo takowych, nawet setki, odnoszące się choćby tylko do ceremonii wyświęcenia. Jednym z przykładów było – staram się przypomnieć coś dobrego – na przykład gdy kryminalista chciał zostać mnichem. Co działo się, gdy przychodził ktoś, kto był poszukiwany przez króla za różnego rodzaju przestępstwa, a jednak chciał zostać mnichem? Na początku Saṅgha mówiła – „jasne, możesz być mnichem”. Stawiało to króla w nieco kłopotliwej sytuacji, nie chciał szukać, aresztować mnichów i ścinać im głowy albo wrzucać do więzienia. Poszedł więc do Buddhy i poskarżył się. Buddha stworzył regułę: jeśli ktoś jest poszukiwanym kryminalistą – przez „poszukiwany” miał na myśli, że był faktycznie opublikowany list gończy, ponieważ mnisi nie mogli wiedzieć czy ktoś popełnił jakie przestępstwo, mogli wiedzieć dopiero gdy ktoś był faktycznie poszukiwany przez władze. Zatem jeśli ktoś jest poszukiwanym przestępcą, nie mógł zostać wyświęcony. Buddha zmienił reguły i stało się to częścią procedury.

Kolejnym przykładem może być fakt, że Buddha i Saṅgha leczeni byli przez słynnego doktora – Jīvikę. Był lekarzem króla, najsłynniejszym w ówczesnych Indiach. Gdy ludzie chorowali, nie mieli opieki zdrowotnej, więc myśleli sobie: „o, zostanę mnichem, a oni mają świetną opiekę zdrowotną, więc Jīvika się mną zaopiekuje”. Gdy była jakaś zaraza, gdy ktoś chorował przychodził się wyświęcić. Nikomu to nie przeszkadzało specjalnie, ale stało się to pewnym ciężarem. Z czasem do zakonu wstępowało wiele osób, ale nie po to by praktykować, chcieli po prostu pomocy medycznej i Saṅgha musiała spędzać mnóstwo czasu na opiece nad nimi. Buddha więc powiedział: jeśli masz poważną chorobę, która wymaga intensywnej terapii, nie powinieneś być wyświęcony.

Były to tego rodzaju precedensy: gdy ktoś stwarzał problem, Buddha nań odpowiadał. Ukazuje to sposób w jaki działał Buddha, nie chciał rozwiązywać wszystkiego z góry, działał w sposób prosty i bezpośredni, radząc sobie z różnymi kwestiami w momencie ich powstawania. Rozwiązywał spory w racjonalny sposób.

Wraz ze wzrostem Saṅghi, pojawiła się potrzeba by liczne społeczności mogły żyć razem w harmonii. Stało się niezbędnym by znaleźć sposób, by społeczności same podejmowały decyzje i rządziły się samodzielnie. Dla mnie jest to genialny ustęp z całej Vinayi – czyli kodeksu reguł dla mnichów i mniszek. Gdy ludzie myślą o Vinayi, przychodzi im do głowy zestaw zasad. Myślą: „mnisi i mniszki mają mnóstwo zasad, których muszą przestrzegać, wygląda to na strasznie ekstremalne i trudne”. Po prawdzie duża część Vinayi nie mówi jakich rzeczy nie powinno się robić, ale raczej co powinno się robić, jak powinieneś żyć jako społeczność.

Postaram się pokazać to przedstawiając ogólną zasadę, podając później kilka przykładów; podstawowa formuła brzmi, że autorytet leży po stronie Saṅghi - społeczności, a ta ma być w zgodzie z Vinayą. Saṅgha nie może arbitralnie robić cokolwiek zechce, musi podejmować decyzje zgodne z Vinayą. Gdy społeczność podejmie zgodne z regułami decyzje, wtedy te postanowienia są wiążące. Wewnątrz społeczności żaden mnich czy mniszka nie ma jakiejkolwiek zwierzchności. Nie ma żadnych szczebli władzy opisanych w Vinayi. Pomyślcie nad implikacjami takiego stanu rzeczy. Nie ma żadnych szczebli władzy!

Jestem starszym mnichem, jestem wyświęcony od 20 lat, więc powinienem móc powiedzieć młodszym w stażu: idź, zrób to, przynieś tamto. Oczywiście robię tak, w większości przypadków nie jest to problemem. Zwykle mówisz by ktoś coś zrobił i ten ktoś to robi, bo jest miły, ale jeśli ktoś powie: „nie, nie mam ochoty tego robić”, co zdarza się od czasu do czasu – nie mogę tego kogoś zmusić do niczego. Nie ma wymagań odnośnie posłuszeństwa. Tak jest na przykład w zakonach chrześcijańskich, ślubuje się tam posłuszeństwo. My tego nie mamy. Wspomnę o tym za chwilę.

Głównym powodem jest to, że pełen autorytet leży w Sandze, i to do niej należy podejmowanie decyzji. Wielu z was natychmiast pomyśli: „jasny gwint, ile oni muszą mieć spotkań komitetowych! Za każdym razem gdy chcesz ustalić gdzie powinien leżeć papier toaletowy musisz zebrać Saṅghę i wszyscy muszą się zgodzić w którym miejscu trzymamy papier, czy na górze czy na parterze i musisz siedzieć i dyskutować o tym przez pięć godzin.” Nie, to tak nie działa ponieważ Buddha był mądry i także nie był fanem obrad komitetowych.

Buddha wymyślił pozycję, która nazywa się „funkcjonariusz Saṅghi”. Jest to ktoś wskazany przez Saṅghę by dbał o konkretny obszar czy też funkcję w klasztorze. Przykładami funkcjonariuszy Saṅghi, opisywane w Vinayi, są osoby, które; odpowiedzialne są za organizowanie pożywienia, dāny, albo ktoś odpowiedzialny za magazyny, ktoś odpowiedzialny za szaty, budowniczowie, odpowiedzialni za budowę i utrzymanie domów i chatek, osoby nauczające Dhammy lub Vinayi, osoby trenujące nowicjuszy i tak dalej. Istnieje wiele różnych funkcji do których funkcjonariusze Saṅghi mogą być przydzielani. W dzisiejszych czasach mamy funkcjonariuszy do spraw, które kiedyś nie istniały; ktoś odpowiedzialny za pompy wodne, ktoś kto opiekuje się pojazdami, etc.

Saṅgha wyznacza zatem funkcjonariusza i może przekazać mu wytyczne, jednak w gestii funkcjonariuszy jest sprawowanie swojego urzędu tak jak chcą. To oni mają autorytet w konkretnej dziedzinie. Jeśli jest to mnich pracujący w warsztacie i mówi: „posprzątaj tu”, wtedy powinieneś posprzątać, ponieważ ma on zwierzchnictwo w tej dziedzinie. Nie ma znaczenia, że jestem od niego dłużej, a on krócej w zakonie, to oni sprawują pieczę nad daną sferą. Warto przy okazji wiedzieć: dłuższy staż nie oznacza, że zajmuje się jakiś szczebel w strukturze władzy. Oznacza to tylko, że inni powinni słuchać cię z szacunkiem. Więc jeśli jestem dłuższy stażem i mówię w obecności Saṅghi, powinienem być wysłuchany z szacunkiem – oczywiście każdy powinien być wysłuchiwany z szacunkiem, zwłaszcza starsi mnisi. Nie oznacza to, że mają się ze mną zgadzać.

Czasem ludzie robią niewłaściwe rzeczy, nie robią tego o co są poproszeni – wtedy powinieneś pomyśleć co robić w takiej sytuacji. Pamiętam jak pierwszy raz wróciłem do Bodhinyana kilka lat temu, trwała dyskusja na temat warsztatu, który pozostawał brudny i nieposprzątany. Był tam mnich odpowiedzialny za warsztat, wtedy go jeszcze nie znałem, Czcigodny Chunda, więc nie wiedziałem czego się spodziewać. Powiedział on, że niektórzy zostawiają warsztat w nieładzie i jeśli nadal tak będzie, będzie musiał coś z tym zrobić. Pomyślałem: „chyba im zabroni wchodzić do warsztatu.” A on powiedział: „Jeśli dowiem się kto tam tak bałagani, podejdę do tego kogoś i przytulę go… bo na pewno cierpi”. Czasami trzeba podejmować tego rodzaju kroki.

Więc czasami ludzie robią coś nie tak, muszą więc być sposoby aby sobie z tym poradzić. Jest to zawsze zgodne z Vinayą, która jest główną zasadą, albo konstytucją, której należy przestrzegać, wdrażaną przez Saṅghę, przez społeczność jako całość. Interesujące, że Saṅgha podejmuje decyzje w ramach konsensusu. Jak podejmuje się decyzję? Najpierw należy wiedzieć co to znaczy Saṅgha. Czy oznacza to wszystkich mnichów i mniszki na całym świecie? Byłoby to dość trudne, by zebrać wszystkich z całego świata, by o czymś zadecydowali. Czy może oznacza wszystkich z Australii, z całego miasta? Buddha powiedział, że chodzi o wszystkich z danego klasztoru, zdefiniowanego dzięki „sīma” granicy. Robi się zatem granicę, wszyscy mnisi i mniszki którzy przebywają w granicach tej sīmy, w tym czasie powinni uczestniczyć. Jest więc jasne kto jest włączony – wszyscy z zakonu, którzy tam są, powinni brać udział w podejmowaniu decyzji. Decyzje, z pewnymi nielicznymi wyjątkami, powinny zapadać jednomyślnie. Nie są to zatem rządy większości, są pewne okoliczności, gdzie działa większość, ale gros decyzji bazuje na konsensusie. Jednomyślność nie oznacza, że wszyscy powinni myśleć, że to jest najlepszy sposób, oznacza to tylko, że wszyscy powinni się z tym zgadzać. Każdy członek powinien przytaknąć, mimo iż nie musi uważać, że to jest najlepsze rozwiązanie, ale po prostu jest w stanie odpuścić to sobie.

Decyzje podejmowane są jednomyślnie, bez jakiejkolwiek hierarchii. W taki sposób działamy w Bodhinyana, jest to proces który przez lata wcielał w życie Ajahn Brahm. Spotykamy się co dwa tygodnie, cała społeczność, mnisi i nowicjusze, rozważając wszelkie kwestie jakie się pojawiły i pytamy każdego z zakonu, pojedynczo, czy mają jakieś sprawy czy cokolwiek, co chcieliby poruszyć. Czasami gdy jest się w społeczności pojawia się pytanie; „czy ktoś chciałby coś dodać albo spytać?” ale niektórzy wstydzą się cokolwiek powiedzieć, czy dać znać. Dlatego pytamy każdego z osobna czy mają coś o czym chcieliby porozmawiać. Często rzecz jasna nie mają nic do powiedzenia lub mówią o czymś łatwym, ale czasami pojawiają się problemy, które następnie dyskutujemy i radzimy sobie z nimi najlepiej jak potrafimy, w zgodzie z Vinayą.

Jest to bardzo znaczący model tego jak powinna działać społeczność. Gdy wdraża się to w życie jest to bardzo łatwe, nie jest tak, że gdy masz organizację, powinieneś wszystko kontrolować. Wtedy jest to stresujące, jest wyzwaniem, starasz się mieć wszystko pod kontrolą, ale i tak nie wychodzi tak jak chcesz, a potem jesteś rozzłoszczony. Z drugiej strony nieustanne robienie decyzji w grupie jest też trudne, ludzie stają się rozdrażnieni długimi spotkaniami. Bodhinyana jest także dość pokaźnym przedsięwzięciem, jest wiele projektów, a jednak dajemy radę by wszystko toczyło się gładko, mając tylko jedno zebranie raz na dwa tygodnie, trwające godzinę lub dwie.

Jeśli starasz się to zdusić i nie ma zbyt wielu spotkań, wszyscy będą rozgniewani, czując że nie są słuchani. W jakiejkolwiek grupie ważne jest, by wszyscy byli wysłuchani. Miałem powiedzieć: „wszyscy powinni czuć, jakby byli wysłuchani” ale ważne jest by rzeczywiście byli wysłuchani. Nie żeby czuli się wysłuchani, ale faktycznie mówili i byli słuchani.

Warto też nie komplikować sobie spraw, by zbytnio się nie zamartwiać. Więc spotykamy się i podejmujemy decyzje, a następnie ufamy ludziom, którzy mają wykonać prace, wspieramy, gdy tego potrzebują, ale nie jesteśmy zarządcami, mówiąc im jak mają wykonywać swoje zadania. To ważna część tego jak działa Saṅgha.

Co się dzieje, gdy rzeczy nie idą tak jak powinny, ktoś zrobi coś nie tak i ktoś inny przyjdzie i poskarży się na to? Jest jasna i piękna procedura, którą w Vinayi Buddha przestrzegał nieustannie. Ktoś przychodzi do Buddhy i mówi że ktoś zrobił coś niewłaściwego. Pierwsze co robił Buddha, to mówił: „Mnisi, pójdźcie do tego mnicha i przyprowadźcie go do mnie”. Przyprowadzają go przed oblicze Buddhy a ten się pyta: „czy to prawda? Czy to się stało?”

Zatrzymajcie się na chwilę i pomyślcie o tym. Jak sprawy się mają w waszej firmie, na uniwersytecie, gdziekolwiek pracujecie, gdy coś takiego ma miejsce? Gdy ktoś zrobi coś złego i to usłyszycie – co się dzieje? Czy pierwszym co robicie to idziecie do tej osoby i pytacie się czy to prawda? Zwykle byłaby to ostatnia rzecz jaką byście zrobili, jeśli w ogóle. Plotki i obgadywanie będą krążyły i nikt faktycznie nie spyta tej osoby czy to jest prawda. Z buddyjskiego punktu widzenia jest to podstawowy wyraz szacunku.

Ktoś robi coś niewłaściwego – OK, damy sobie z tym radę, ale wszyscy powinni być wysłuchani, pytając się „czy to prawda?” Niektórzy powiedzą: „tak, to prawda” inni powiedzą „nie” jeszcze inny będą starali się z tego wymigać, a my musimy sobie z tym poradzić. Jeśli jest tak, że nie będzie to prawdą, będzie to plotka, wprowadzenie w błąd – wtedy jest koniec, wszystko, nie trzeba nic więcej robić. Jeśli należy coś zrobić, może to być forma zdyscyplinowania, czasem akt przebaczenia. Jeśli mnich obraził kogoś, musi samodzielnie iść i prosić o wybaczenie. Jeśli w inny sposób popełnił wykroczenie, musi zadośćuczynić w jakiś sposób. Kary jakie mamy w tekstach buddyjskich: obcinanie rąk, amputacja uszu - nie, nic takiego tam nie ma. Zwykle karą będzie spowiedź. To wszystko co należy zrobić: „to było tak, przepraszam, postaram się działać lepiej w przyszłości”. To wszystko, koniec.

Wszystkie reguły o których słyszeliście, 227 dla mnichów, 311 dla mniszek oraz setki a nawet tysiące zasad, które nie są zebrane w tych zbiorach – niemal wszystkie można zadośćuczynić przez zwykły akt spowiedzi. Całkiem nieźle, co? Można się wykaraskać z mnóstwa rzeczy.

W Birmie mają powiedzenie: „jeśli znasz Vinayę, możesz nawet zabić kurczaka”. Nie chodzi o to, że powinieneś zabijać kurczaka, ale że jeśli jesteś prawnikiem Vinayowym i się na tym znasz, możesz wyplątać się niemal ze wszystkiego. Nie o to chodzi, nie chodzi o karę, ponieważ ważne jest bycie szczerym i uczciwie przyznać się do tego co się zrobiło.

Jeśli praktykowaliście w tradycjach chrześcijańskich, wiecie, że spowiedź jest tam także praktykowana, aczkolwiek z poziomu hierarchicznego. Istnieje spowiadający się i przyjmujący spowiedź. W buddyzmie natomiast osoby te są na tym samym poziomie. Kiedy Ajahn Brahm wróci z podróży w następnym tygodniu i będzie miał coś do spowiedzi, przychodzi do klasztoru, a jest mnichem z 40 letnim stażem i może podejść do Czcigodnego Vimutto, który wyświęcił się w tym roku i może mu wyspowiadać popełnione wykroczenia, a Czcigodny Vimutto może wyspowiadać swoje. Nie ma więc hierarchii, nie ma problemu z grą o władzę, nie ma kogoś, kto zna sekrety pozostałych, ponieważ wtedy nastręczasz sobie kłopotów. Spowiadamy się sobie nawzajem, obopólnie i na równym poziomie.

Jeśli jest poważniejsze wykroczenie, może być rodzaj zdyscyplinowania, na przykład jeśli dotyczy to fizycznych rzeczy jak pieniądze, których mnisi nie powinni posiadać, powinno się je odstąpić – znów jest bardzo ładna procedura w Vinayi. Powiedzmy, że z jakiegoś powodu otrzymałem pieniądze, może szedłem po ulicy i ktoś do mnie podszedł i powiedział: „Czcigodny, masz, użyj tych pieniędzy” a ja nie wiem co z tym zrobić więc je biorę. Wiem, że muszę się z tego wyspowiadać. Jak to zrobić? Idę do Saṅghi i się spowiadam z tego wykroczenia i muszę odstąpić pieniądze Sandze. Ale przecież inni mnisi też nie mogą dotykać pieniędzy, więc jak to robimy?

Są dwa wyjścia; jeśli wiesz, że w okolicy będą świeccy wyznawcy, możesz zostawić pieniądze na ziemi, licząc że anāgārika albo ktoś inny je podniesie, wiedząc, że są to ofiarowane pieniądze więc zrobią co uważają za słuszne. Nie można im powiedzieć, że należy je wrzucić do puszki z datkami. Można powiedzieć: „leżą tam pieniądze, zrób z nimi co uważasz za słuszne”. Drugim sposobem jest wyznaczenie „porzucacza pieniędzy”. Jest procedura w Sandze i ustala się, że ten a ten mnich jest mądry i nie ulegnie pokusie więc wyznaczamy go jako „porzucacza pieniędzy” a mnich ten, po procedurze wyznaczenia go idzie nad klif lub w inne ustronne miejsce i musi wyrzucić pieniądze stojąc tyłem, przez ramię, tak by nie widział gdzie pieniądze te lądują. Nie ma podglądania i wracania po nie później. Są różnorakie procedury na różne sprawy. Nie ma żadnych dalszych kar, wyspowiadałeś się i sprawa skończona.

Są oczywiście procedury, które są bardziej poważne, jeśli na przykład ktoś zrobił jedno z czterech wykroczeń pārājika: stosunek seksualny, kradzież, morderstwo człowieka i niezgodne z prawdą chwalenie się osiągnięciami duchowymi – jeśli na przykład przyjdę tu i powiem, że jestem oświecony albo, że jestem zaawansowany w medytacji czy coś w tym rodzaju, gdy wiem, że nie jestem. Po tych czterech wykroczeniach jest się natychmiast wydalonym z Saṅghi. Nie trzeba robić procedury – jak tylko to zrobisz – to jest koniec. Nie można do końca tego życia założyć ponownie mnisich szat. Można nieformalnie pozostać nowicjuszem, przestrzegając 10 wskazań, ale nigdy więcej w tym życiu nie można być bhikkhu lub bhikkhuni.

Nie jest to jakaś bolesna kara, ale jest bardzo jasne ucięcie sprawy, bardzo jednoznaczne. Reguła podaje w szczegółach jak można popaść w dane wykroczenie. Dość łatwo można zrobić te wykroczenia. Na przykład reguła by nie kraść: powiedzmy że jest to cenna miseczka, nie musi być nawet aż tak cenna, a ja zdecyduję się ją podwędzić. Jeśli myślę, że chcę ją pożyczyć, nie jest to większy problem, ale jeśli mam umysł przekonany, że chcę to ukraść i wyciągam rękę i łapię to, nadal jestem w porządku. Wtedy mogę to wyspowiadać. Ale jak tylko podniosę ten przedmiot – wtedy już po mnie. Gdy przedmiot zostanie przesunięty ze swojego miejsca – wtedy jest to pārājika. Jeśli pomyślę: „Oj, nie powinienem tego robić, odstawię to” - jest już za późno. Nie jestem już wtedy mnichem i nie będę mógł nim być do końca życia. Wymaga to więc nieco uważności i dbałości, ponieważ dość łatwo jest zrobić to wykroczenie.

Pokazuje to jakiego rodzaju wykroczenia istnieją oraz konsekwencje tychże. Ważne jest to, że jest to zawsze ten sam poziom, nie ma hierarchii, bazuje na jednomyślności, na głównej zasadzie i na poczuciu zaufania oraz dojrzałości. Może to być problematyczne, ponieważ nie każdemu można zaufać. Może brzmieć to wspaniale, gdy chodzi o jednomyślne podejmowanie decyzji, ale co jeśli jest tam jakiś głupek, który siedzi i mówi cały czas „nie”. Może to być dość denerwujące, a trochę potrzeba, żeby wkurzyć buddyjskiego mnicha, a i tak czasem czujemy irytację.

Wiecie zapewne jak to jest – w waszym miejscu pracy, gdy są wśród was ludzie narcystyczni, którzy lubią manipulować innymi, podstępni, trudno czasami radzić sobie z takimi ludźmi. Czasami możesz prosić Saṅghę by taka osoba odeszła z danego klasztoru jeśli robi zbyt wiele zamieszania, czasami możesz to ignorować, najlepiej jak potrafisz. Istnieje zatem kiepska strona ufania w ten sposób ludziom. Jednak jako całość, w głównej mierze taki sposób dobrze funkcjonuje. Zwykle jest tak, że jeśli komuś zaufasz, osoba ta odwzajemni to. Zrozumieją to i zaczną zachowywać się w dojrzały sposób. Zwykle tak się dzieje.

Podam jeszcze kilka przykładów jak powinniśmy działać – jak wspominałem jest sporo obowiązków, jak na przykład czyszczenie kibli, opiekowanie się budynkami – jest jeden rozdział odnoszący się do butów. Jakiego rodzaju obuwie mnisi mogą używać – nie wymyślne, czy przyozdobione piórami pawia. Z czasem standardy się zmieniają, coś co kiedyś uznawano za wyszukane w dzisiejszych czasach może być dość pospolite. Nie jesteśmy rygorystyczni gdy chodzi o wyjaśnienia konkretnych zagadnień, staramy się patrzeć na to w pewnym kontekście, wdrażając reguły w racjonalny sposób.

Jest też tak, że różni ludzie mają różne zdanie na ten temat. Nie poznałem dwóch mnichów którzy mieliby tę samą interpretację Vinayi. Zawsze będziemy się z czymś nie zgadzali. Uczymy się to akceptować i dawać sobie z tym radę. To kolejna istotna część Vinayi – mnisi i mniszki muszą zdecydować sami dla siebie co jest wykroczeniem. Jeśli ktoś coś zrobi, ja uważam, że jest to wykroczeniem, ale on twierdzi, że nie jest – mogę porozmawiać z nim o tym: „zrobiłeś to?” „tak, zrobiłem” „czy to nie jest wykroczeniem?” „nie, nie uważam, że to jest wykroczenie.” Można się nie zgadzać ze sobą, ale koniec końców, jeśli ktoś nie wyspowiada się z wykroczenia, wtedy nie doszło do wykroczenia. Są wyjątki – jak pārājika o których wspomniałem. Generalnie jednak jeśli ktoś czegoś nie wyspowiada – nie ma czym się zajmować.

Kolejną ważną rzeczą: jeśli ktoś zrobi wykroczenie, po którym powinno nastąpić zadośćuczynienie, osoba taka powinna poprosić o to. Odpokutowanie nie jest narzucane, jest czymś o co prosisz. „Proszę, pomóżcie mi, zbłądziłem, chciałbym by Saṅgha dała mi ekspiację, bazując na współczuciu, by wsparła mnie, tak bym mógł przez to przebrnąć.” Nie jest to więc kara, nie jest to zemsta na kimś, nikt nie musi za nic zapłacić. Zamiast kary jest wsparcie, pomoc komuś w trudnym momencie. Czasem to zadośćuczynienie będzie oznaczało więcej obowiązków. Nawet takie rozwiązanie ma ograniczone pole manewru. Buddha powiedział, że jeśli nowicjusz zachowuje się niepoprawnie , można dać mu nadprogramowe obowiązki, ale nigdy nie można karać kogokolwiek w sferze pożywienia. Nie można nikomu powiedzieć - „dobra, dla ciebie żadnych słodyczy w tym tygodniu”. Możesz powiedzieć: „wyczyść toalety, pozamiataj większy obszar” - wtedy mają więcej obowiązków, co będzie ich odpokutowaniem i to wszystko.

Wszystko jest zatem ograniczone i skonstruowane na podstawie Vinayi. Oznacza to, że Saṅgha jest zdecentralizowana, choć istnieją tendencje w tradycyjnych krajach buddyjskich by tworzyć biurokratyczne instytucje, które jednak nie mają podstaw w Vinayi. Gdy spojrzy się na historię, w każdym z takich przypadków istniał silny opór wewnątrz Saṅghi wobec budowy tego rodzaju biurokracji. Podam tylko jeden przykład: w Tajlandii Saṅgha działa na jednym akcie prawnym, uchwalonym przez parlament, odnośnie tego jak powinna funkcjonować Saṅgha. Pierwsza regulacja była w roku 1902, o ile dobrze pamiętam. W owym czasie istniał spory sprzeciw wobec tego pomysłu, głównie przez jednego szanowanego mnicha z północy Tajlandii, który uważał za niestosowne by Bangkok mówił co Saṅgha ma robić, jak prowadzić klasztory, kogo wyznaczać jako nauczycieli, etc. Mówił, że jest to sprzeczne z zasadami Vinayi, ponieważ Saṅgha w założeniu powinna być zdecentralizowana. Zatem mimo iż pojawiają się hierarchie i organizacje, wiadomym jest, że Saṅgha w Vinayi powinna działać bez władzy centralnej. Mieliśmy całkiem niedawno dyskusję na ten temat odnośnie Saṅghi w Australii - odnośnie policzalności.

W kościołach anglikańskim i katolickim mieliśmy wielkie skandale związane z molestowaniem nieletnich w tych kościołach. To że ludzie źle się zachowują to jedna sprawa, oczywiście jest to okropne, ale to co wielu ludzi oburza, kwestionując autorytet władz kościelnych to fakt, że wszystko jest zamiatane pod dywan. Jasne, ludzie robią złe rzeczy, ale muszą być za to odpowiedzialni. Problemem było ukrywanie tego na poziomie instytucji kościelnych. Kościół katolicki ma strukturę hierarchiczną, dlatego jest większe poczucie odpowiedzialności instytucji jako całości za te przewinienia.

Jeśli chodzi o buddyzm, można sobie wyobrazić raczej luźną, horyzontalną sieć, więc nie jesteśmy odpowiedzialni za czyny innych mnichów. Jest to z jednej strony pozytyw, z drugiej nie; jeśli ktoś robi coś nie tak, niewiele możemy z tym zrobić. Jeśli byłoby to w naszym klasztorze – wtedy możemy. Gdy jest to nasza Saṅgha, jesteśmy w stanie poradzić sobie ze źle zachowującym się mnichem w naszym klasztorze, ale nie możemy iść do klasztoru po drugiej stronie ulicy i mówić im co mają robić. Jest to pewne ograniczenie w Vinayi, dlatego zaczynały powstawać wyższe instytucje. Oczywiście można doradzać ludziom, apelować, ale w ostatecznym rozrachunku nie można niczego im narzucić. System ten ma swoje ograniczenia, musimy to przyjąć do wiadomości, tak ma każdy rodzaj systemu. Mimo wszystko potwierdził swoją dynamiczność.

Pomyślcie o innym czasie i miejscu – od starożytnych Indii, gdy Buddha wędrował po ścieżkach, po których chodziły tygrysy w dżunglach – i jak różny był to świat od dzisiejszego. A jednak, mimo że jest to inne środowisko, inny kontekst, nadal możemy używać tych samych zasad, by kierować naszą społecznością. Dla mnie to niesamowite. Wydaje mi się to tak współczesne i świeże. Gdy patrzymy na reguły, zyskujemy nie tylko motywację i jakość z jaką możemy żyć w społeczności monastycznej, ale też mnóstwo rzeczy, których ludzie mogliby się nauczyć, gdy chodzi o miejsce pracy, rodzinę, społeczność, organizacje, etc. Wiele zasad które tam są, mogą być wdrożone też tu.

Saṅgha powzięła te zasady i wdrożyła je na różne sposoby w różnych kontekstach przez lata, z większym lub mniejszym powodzeniem. Vinaya okazała się być bardzo elastyczna, dlatego gdy pojedzie się do Chin, Tybetu, na Sri Lankę widzi się mnichów zachowujących się w odmienny sposób, mając inne reguły, inaczej się organizując. Nawet w krajach Theravādy może to przybierać różne formy, np. w Tajlandii jest akt prawny, który kieruje Saṅghą, natomiast na Sri Lance nic takiego nie ma miejsca. W krajach tradycyjnie theravādyjskich są różne standardy organizacji na tym poziomie.

Vinaya daje nam pewne ramy, podstawowe zasady, założenia i procedury, do których możemy w każdej chwili powracać i ich używać. W całej Vinayi da się poczuć smak spokoju. Jedną z podstawowych zasad Vinayi jest „adhikaraṇa-samatha” - adhikaraṇa oznacza kwestię, samatha oznacza rozstrzygnięcie. Znacie słowo samatha z medytacji - uspokojenie, medytacja wyciszenia. Zatem adhikaraṇa-samatha znaczy rozstrzygnięcie kwestii, uspokojenie problemów. Pierwszym z listy jest samukha vinaya, która powinna działać we wszystkich czynnościach Saṅghi, a oznacza „w obecności”. Chodzi o obecność trzech rzeczy: 1. osoby, która spowodowała problem, czyli ktoś oskarżony, 2. w obecności Saṅghi – jak mówiłem wcześniej, cała Saṅgha musi się zebrać oraz 3. w obecności Vinayi. Przestrzegamy tych właśnie zasad. Te trzy czynniki muszą być obecne podczas każdego aktu Saṅghi. Mimo że możemy zmieniać i adaptować się do warunków, to te trzy rzeczy są sednem, musimy ich przestrzegać. Wiodą one do uspokojenia, do rozwiązania.

Żyją ze sobą bardzo różni ludzie, a gdy żyje się w społeczności monastycznej, nie przychodzi do nas zbyt wielu oświeconych. Zwykle gdy chcemy się wyświęcić jesteśmy właśnie nieoświeceni. Podejrzewam, że w społeczności mniszek jest podobnie, zgadza się Ayya? Być może będziesz oświecony po jakimś, dłuższym lub krótszym czasie, więc ludzie będą coraz spokojniejsi, mądrzejsi i dojrzali, i mamy nadzieję, że te właściwości wzrastają ale na starcie niekoniecznie musimy je mieć. I to jest w porządku. Musimy więc nauczyć się żyć z różnymi ludźmi, z różnych kultur, o odmiennym wieku, innych zainteresowaniach, etc. Mogą oni żyć zgodnie z samatha – w uspokojeniu. W sumie – możemy dokonać tego dzięki Vinayi.

Nie chcę o tym mówić tak długo, ale było to szybkie wprowadzenie o regule mnisiej – Vinayi i kilku zasadach, których używamy by Saṅgha mogła funkcjonować zgodnie z zamysłem Dhammy ale także by było to pragmatyczne i elastyczne gdy radzimy sobie trudnościami z dnia codziennego. Daję wam to do przemyślenia. Zdaje się że mamy jakieś pytania.

Mamy tylko jedno pytanie z Tajlandii – pytanie bardziej akademickie – jakie są źródła „sīmy”? Myślałem że mnisi żyli w lasach w czasach Buddhy, a sīma jest późniejszym wynalazkiem.

OK, żeby wam przypomnieć, wspomniałem o sīmie wcześniej – pāḷijskie słowo „sīma” dosłownie znaczy „granica”. Buddha powiedział: „gdy ustanawiacie klasztor powinniście zdefiniować granicę klasztoru, tak by było jasnym kto zalicza się do tej konkretnej Saṅghi w tym czasie, a kto nie.” Mimo że w czasach Buddhy mnisi i mniszki często mieszkali w lasach, nawet tam ustanawiana była sīma. Tak więc jak jest w pytaniu - tak, mnisi żyli w czasach Buddhy w lasach, ale już wtedy ustanawiane były klasztory, o czym możemy się dowiedzieć z Vinayi. Rzeczywistość jest taka, że nie jest łatwo żyć samemu w środku lasu, więc mnisi budowali chatki i społeczność zaczęła się rozrastać.

Sīma działa bardzo pragmatycznie – być może powodem do pytania jest to, że we współczesnych kulturach buddyjskich charakter sīmy stał się bardzo zrytualizowany, niemal magiczny. Gdy ustanawiał to Buddha było to coś bardzo prostego i użytecznego. Szybko wyjaśnię w telegraficznym skrócie o co chodzi z sīmą w kontekście Vinayi. Po pierwsze – mnisi zbierali się na uposatha, na swoją ceremonię i wszyscy mnisi musieli wtedy przebywać w jednym miejscu, powinni być to wszyscy mnisi z klasztoru – pojawiło się więc pytanie jak zdefiniujemy klasztor – Buddha powiedział „zróbcie sīmę” - oni na to – „jak mamy zrobić sīmę” - Buddha odrzekł - „tu jest głaz, tam jest drzewo, a tam jezioro, wszystko wewnątrz tego jest sīmą”. Tak się robi sīmę i tyle jest napisane w Vinayi o tworzeniu sīm. Więc gdy patrzymy na te skomplikowane ceremonie, nic z tego nie jest istotne. Wszystko co jest potrzebne to kilka punktów topograficznych, mogą być naturalne lub sztuczne, użyte by wytyczyć granicę obszaru. Vinaya mówi też, że jeśli nie ma się sīmy wyznaczonej w ten sposób to w domyśle, jeśli mieszkasz w lesie, będzie to „arañña sīma” rozciągająca się około 100 metrów od przebywania Saṅghi. Można nie mieć zatem zdefiniowanej sīmy, ale umownie mówi się na to „granica lasu”. Jeśli żyje się w wiosce lub mieście, granicami będą obrzeża tej miejscowości. Jeśli jesteś w klasztorze i jest on w wiosce, a sīma nie została zdefiniowana oznacza to, że wszyscy mnisi z tej wioski muszą zebrać się razem by podejmować decyzje i inne funkcje. Oczywiście wszędzie na świecie może być sīma, ale najlepiej zdefiniować ją w klasztorze. To kolejny przykład jak radzono sobie z tego typu sprawami.

To było jedyne pytanie tego wieczoru, powinniśmy zakańczać. Zobaczymy się jutro na medytację.

Sadhu, sadhu, sadhu!

Zakończmy składając szacunek potrójnemu klejnotowi.

Artykuły o podobnej tematyce:


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: BlinkListblogmarksdel.icio.usdiggFarkfeedmelinksFurlLinkaGoGoNewsVineNetvouzRedditYahooMyWebFacebook

gnu.svg.png

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL:

Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.3 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.


cc.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons:
Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0


sasana_banerros.jpg

POMÓŻ FUNDACJI "THERAVADA"
(KRS: 0000464215, NIP: 5223006901, Regon: 146715622)

KONTO BANKOWE: 89 2030 0045 1110 0000 0270 1020


Oryginał można znaleźć na tej stronie: https://www.youtube.com/watch?v=omzglzirai4&list=UU6M_EhnSSdTG_SXUp6IAWmQ

źródło: BuddhistSocietyWA

Tłumaczenie: Har-Dao