Miło gościć was na popołudniowych zajęciach medytacji. W ośrodku buddyjskim zazwyczaj nazywamy ten czas „happy hour”, więc niech żyje „happy hour”! Teraz ogłoszenie dla tych, którzy przyszli na wprowadzenie do medytacji. Składa się ono z czterech spotkań, a zajęcia odbywają się w pomieszczeniu po mojej prawej. Zatem zajęcia dla tych, którzy przyszli tu pierwszy raz, odbywają się po prawej. Uczymy na nich różnych aspektów medytacji, a siedzenie trwa dość długo, zazwyczaj około 45 minut. Więc jeśli nigdy nie siedzieliście dłużej, możecie uznać, że to trochę jak tortura. A jeśli oskarżycie nas o tortury i okrutne, złe traktowanie, to popadniemy w kłopoty, a może nawet będą chcieli nas zamknąć w więzieniu. To w sumie nie takie złe… mógłbym mieć odrobinę ciszy i spokoju, a nawet odosobnienia.

Myślę, że mało ludzi sądzi, że dobrze jest się ze mną nie zgadzać, więc musimy nauczyć się, jak siedzieć ładnie i spokojnie, cicho i wygodnie. To mi przypomina, że ludzie czasem myślą o „happy hour”, że muszą wycierpieć swoje, żeby osiągnąć efekty i że jeśli tak naprawdę nie przejdą przez znój i ból, to nie wzmocnią się i nigdzie nie dojdą na duchowej ścieżce. Zawsze uważałem, że to nie porządku. Życzliwość i współczucie to część buddyjskiej tradycji, ale dlaczego skierowana do wszystkich dookoła, tylko nie do siebie? W zmuszaniu się, wysiadywaniu tutaj, w stawaniu się oświeconym jest coś bardzo, bardzo niewłaściwego. I to poważna sprawa, po prostu nie zdaje egzaminu. Dotarłeś tak daleko, a w rzeczywistości nie możesz osiągnąć głębszych stanów medytacji. Nie uzyskasz ich przez zmuszanie się, wysiłek i starania, ale dzięki czemuś zupełnie odmiennemu – dzięki odpuszczaniu.

To jest pełna szklanka wody. Jak utrzymać ją w bezruchu? Pokażę jeszcze raz tym, którzy nie widzieli, choć większość widziała. Czy ta szklanka jest już w bezruchu? [pyta mnicha siedzącego obok, mnich zaprzecza]. OK, popracujmy nad tym. Czy już się nie trzęsie? Nie? Dlaczego? Przecież w ogóle nie zwracam na nią uwagi! A teraz poświęcę jej uwagę. Teraz jestem uważny. Czy już się nie trzęsie? Bo przecież się nie skupiam. Teraz się na niej skupię – lubię tę część, bo uwielbiam się wygłupiać. Ja tu się skupiam, nie przeszkadzajcie mi, ciiii. Czy już się nie trzęsie? Jest coraz gorzej… Kiedy tak bardzo się staracie utrzymać szklankę w bezruchu, sytuacja się pogarsza. To bardzo ciekawy moment tego eksperymentu. Gdy za bardzo się starasz, zaburzasz rzeczywistość. Zostaw ją w spokoju, wtedy przynajmniej nie ma większych wstrząsów. Ale jak sprawić, żeby była zupełnie nieporuszona? Mogę tak próbować bardzo długo. Tylko się zmęczę. Ale czasem słyszysz kogoś, na przykład Buddhę, który podpowiada: „Odpuść, odpuść…”. Więc odpuszczam szklankę wody [odstawia wodę]. I teraz jest naprawdę wygodnie. Żadnego bólu, żadnego trudu, żadnego zmęczenia. Siedzisz i obserwujesz. Gotowe? Co myślicie? Właśnie tak. Tak proste.

Czy możesz medytować w ten sposób? Po prostu siadasz, odpuszczasz, a wszystko staje się miłe i spokojne. Dlaczego? Bo najtrudniejszym momentem jest odpuszczanie. Zrozumienie, czym jest odpuszczanie. Od czasu do czasu odpuszczasz mimochodem, przez przypadek, masz fuksa. Innym razem wszystko idzie źle, a ty jesteś przyparty do muru, po prostu nie masz innego wyjścia, jak tylko odpuścić. Próbowałeś każdego sposobu, próbowałeś obejść trudności na wszystkie sposoby, a teraz po prostu chcesz odpuścić. Wszystko się uspokaja. Jednak nie musisz stawiać siebie w tak trudnej sytuacji, żeby odpuścić.

Rozmawiałem o tym z innymi mnichami, kiedy sam byłem młodym mnichem. W Laosie był pewien bardzo znany klasztor. To się działo tuż przed wojną wietnamską i przed przejęciem Laosu przez komunistów. Więc w tym klasztorze, bardzo znanym klasztorze, był bardzo dobry nauczyciel medytacji, który zabierał całą grupę nowicjuszy na wędrówkę po dżungli, w góry. Tamtejsze góry są bardzo strome. Więc szli tak kilka dni, w górę i w dół. Byli już bardzo zmęczeni i spragnieni. I kiedy mieli już wracać, dotarli do miejsca z pięknymi, wysokimi drzewami. A w górze, na wysokości może jakichś 50 – 100 metrów – to były bardzo wysokie, 150-metrowe drzewa – były umieszczone platformy. Miały rozmiar może tej poduszki, po prostu płaskie drewniane platformy bez poręczy. Była tam bambusowa drabina. Nauczyciel powiedział mnichom: „Wejdźcie na górę”, więc chcąc nie chcąc musieli tam wejść. A kiedy znaleźli się na górze, zabrał drabinę i powiedział: „Wrócę rano po tych z was, którzy przetrwają noc. Ci, którzy będą śpiący, zaczną się chwiać, spadną na dół i zginą. A nawet jeśli nie zginą, to z pewnością odniosą poważne obrażenia, a tygrysy – wyjątkowo żarłoczne w tej części dżungli – pożrą ich”. Więc musieli to zrobić: siedzieć całą noc i medytować, bez możliwości zejścia na dół. Mówią, że wielu mnichów po tym doświadczeniu nauczyło się bardzo dobrze medytować. O tych, którym się nie udało, nie mówimy. Może, kto wie, w jakiś szalony sposób to działa na niektórych, ale na większość z was, nawet na większość mnichów, których znam, nie wiem, może niektórych… Nawet na mnie… Gdybym jako młody mnich tak medytował, może spadłbym z drzewa i pożarłyby mnie tygrysy. W każdym razie wykorzystywanie strachu, wykorzystywanie czegoś, co cię spina i blokuje, nie sprzyja odpuszczaniu. To nie jest odpuszczanie!

Istnieje coś innego, co pozwala odpuścić – żeby odpuścić, trzeba odrobiny szczęścia i radości. Jeśli dobrze się bawisz, jeśli dobrze się ze sobą czujesz i jesteś szczęśliwy, odpuszczanie przychodzi ci łatwo. Nie musisz walczyć i się starać, kiedy jesteś zadowolony. Zadowolenie pojawia się na przykład w naszych recytacjach [sutty] miłującej dobroci, w których jest mowa, że należy być: „Łatwym do zadowolenia, skromnym w utrzymaniu” – to część bycia zadowolonym. Zatem jesteśmy tu szczęśliwi dzięki zwykłej medytacji. To jest dla mnie wystarczająco dobre – myślimy.

Kim ja niby jestem, żeby doznać oświecenia ot tak sobie? Znasz historie ludzi, którzy poświęcają całe życie, by osiągnąć oświecenie. Całe życie! A ty chcesz doznać oświecenia dzisiaj. Zapomnij o tym. Wiecie, co się dzieje, gdy uczę w taki sposób? Czasem na odosobnieniach ludzie medytują i medytują, i medytują, i to prowadzi donikąd. Wtedy mówię: „Daj sobie spokój, jesteś beznadziejny i nie jesteś w stanie tego zrobić”. I zaczynają medytować. Uczą się, jak odpuścić. Myślą: „Nie potrafię medytować jak należy, więc posiedzę tu po prostu, dla zabicia czasu”. Zaczynają po prostu siedzieć, relaksować się, po prostu być. Zaczynają cieszyć się chwilą, zamiast starać się doznać kiedyś, w przyszłości, oświecenia – dostać się tam autobusem jadącym w nieznanym kierunku. Chcesz osiągnąć oświecenie? Wiesz, czym jest oświecenie? Wiesz, że będzie ci się podobało, kiedy je osiągniesz? To tajemniczy cel podróży. Brzmi dobrze. Ale przynajmniej się dowiadujemy, jak się rozluźnić, wiemy, jak to jest być zrelaksowanym. Dzisiaj, kiedy ludzie mówią: „Tak, wiem, powinienem odpuścić, ale jak to zrobić? Jak mogę pozwolić odejść przeszłości i przyszłości? Jak porzucić myśli o bólu, strachu, lęku przed tym, co może się stać? Jak po prostu odpuścić?”.

Okazuje się, że mamy na to metodę – starożytną ścieżkę odpuszczania. Przecież nie wystarczy postanowić: „OK, odpuszczam”. Trenujemy tę bardzo subtelną umiejętność. Dla wielu ludzi pomocne jest rozpoczęcie od ciała, od odczuwania go, od sprawdzenia, gdzie jest ucisk i napięcie. Czym one są w ciele? Jako przykład weźmy moją szatę: to jest naprężenie [trzyma szatę w dwóch rękach i rozciąga ją], które mocno napina twoje ciało, ciągnie, zaognia, ciśnie. To jest napięcie. A czym jest odpuszczanie? Odprężeniem. W pewnym sensie istnieją dwa końce tego sznura, a twoje ciało ciągnie w jedną i w drugą stronę, zaciska się. Naturalność ciała zanika, zaciskana i rozciągana. I możesz to poczuć, nazywamy to fizycznym stresem, nadwyrężeniem. Co robimy? Nie wiem zbyt wiele o współczesnej medycynie, ale często, gdy się cierpi z powodu bólu, można dostać leki zwiotczające, żeby ciało się rozluźniło. Wtedy ma szansę się uleczyć, bo nie jest już napięte. Wiecie, czasem mam katar sienny i niedrożny nos. Moje ciało zbyt aktywnie reaguje, co wywołuje zapalenie. Wiele razy, możesz poczuć, że ciało jest spięte i naprężone. To może mieć podstawę emocjonalną.

W każdym razie zacznijmy przede wszystkim pracować z ciałem. Poczuj teraz, która część ciała jest najbardziej spięta, jeśli w ogóle jesteś w stanie to poczuć. Czemu ktokolwiek miałby mnie uczyć, jak relaksować ciało? Tyle lat żyję, więc jeśli coś mnie boli, to przecież to czuję. W tym momencie nie dzieje się zbyt wiele w moim ciele. Jest całkiem zdrowe, miło w nim przebywać. Ale dajmy na to, że odrobinę boli mnie żołądek, tylko odrobinę. Jeśli doskwiera mi brzuch, skupiam się na nim w taki sposób, że wszystko inne przy nim blednie. Skupcie się na nim, tak jak ja się skupiam na mikrofonie. Skupcie się na nim, tak żeby był wszystkim, co widzicie. Widzicie tylko odrobinkę na lewo i odrobinkę na prawo. Naprawdę się skupcie, żebyście mogli się dowiedzieć, co to jest, nie niepokojeni przez inne rzeczy. Musicie się dowiedzieć, czym jest ten ból, ta irytacja, to napięcie. Uczycie się, jak one działają. Stan zapalny. Kiedy zaczynam się na nim skupiać, czuję, że czasem się zaciska, a czasem odpuszcza. Zmienia się. Dlaczego? I to jest interesująca część. Co sprawia, że to zapalenie, ten ból, ta gorączka, ta choroba, cokolwiek to jest, pogarsza się? A co sprawia, że zaczyna łagodnieć, dzięki czemu pojawia się relaks i przyjemność? Ty sam to robisz. To czasem twoja nadmierna reakcja – strach, próby zrobienia czegoś na siłę. Ale jeśli po prostu nauczysz się, jak się całkowicie relaksować… będziesz zdrowy. Twoje ciało stanie się rozluźnione i zrelaksowane, pozbawione napięcia. To efekt, który uzyskujesz po drogim masażu w SPA. Ale ta technika nic nie kosztuje, a jest bezcenna. Hotel nie może pobierać opłaty za jej stosowanie, mimo że jest o wiele lepsza, niż cokolwiek na co możesz wydać pieniądze. A później czujesz się tak swobodnie.

Jest jedna mała rzecz związana z luzem w ciele. Jeśli coś jest spięte, robi się hałas. Gdy uderzysz w coś, co jest spięte i naprężone, zaczyna wibrować. Gdy uderzysz w coś, co jest luźne, nie wydaje żadnego dźwięku – to nie jest coś, co możesz usłyszeć. Tak jest dlatego, że jesteś zrelaksowany i miły. Twoje ciało może chorować, mieć wirusy i inne tego typu rzeczy, a zazwyczaj ludzie, którzy są spięci, zapadają na jakieś choroby. Zrelaksowani ludzie, wy się nie irytujecie, wy po prostu od razu odpuszczacie. Wasze ciała są naprawdę zdrowe. W każdym razie z tego widać, jak relaksować ciało i że możecie to faktycznie poczuć. Mówiłem o „happy hour” – to wtedy, gdy to odkryjecie i zaczniecie relaksować ciało, i poczujecie, jakie to przyjemne, jakie „happy”. A kiedy poczujecie trochę szczęścia, zachwycicie się zrelaksowanym ciałem, to rozluźnicie się jeszcze bardziej. To jest bardzo przyjemne, myślicie: „Czy mogę mieć tego trochę więcej, hmmm?”. To stan szczęśliwości. To tak jak byście obudzili się rano i nie musieli iść do toalety, nie musieli nigdzie iść, więc przedłużacie sobie drzemkę. To wasze dalsze 5 minut – bardzo miłe. Relaksujesz się. Nie czujesz presji, by cokolwiek zrobić, dokądkolwiek pójść. Takie odczucie zaczyna ci towarzyszyć, gdy relaksujesz ciało. Dlaczego? Dlatego, że odpuściłeś. Nauczyłeś się, czym jest odpuszczanie.

I oczywiście następnie przechodzisz do umysłu i postępujesz z nim identycznie. Jak bardzo zrelaksowany lub spięty jest twój umysł? Czy jest jak nić? Czy jest naprawdę spięty i naprężony? Jeśli tak, wiesz, co się wydarzy. Ktoś powie: „Siadaj!”. „Niby czemu on ma do mnie tak mówić? Przecież siedzę prosto, popatrz na tamtego gościa, to jemu powinieneś coś powiedzieć”. Wiesz, kiedy twój umysł jest bardzo spięty, masz krótki lont. Małe rzeczy szybko wyprowadzają cię z równowagi. Robią duży hałas. A kiedy jesteś naprawdę zrelaksowany, to ktoś może koło ciebie skakać i mówić: „– Jesteś takim niechlujem, Ajahn Brahm, opowiadasz takie okropne żarty. – Aaaa, tak, masz rację”. Nie reagujesz. Po prostu dlatego, że jesteś wyluzowany, jesteś jak struna, która jest luźna. Gdy w nią uderzysz, nie rezonuje, nie odbija się echem – tego wyrażenia chciałem użyć. Więc w tym wypadku odpuszczanie jest ważniejsze od twojego świata emocjonalnego.

Odpuść, bo dwie rzeczy, które najbardziej nas wiążą, to przeszłość i przyszłość. Rozciągają nas, wikłają w niedokończone sprawy. Przeszły strach o przyszłość. Jesteśmy rozciągani. Zdaj sobie sprawę – przeszłość? Znikła! Odpuść ją w 100%. Nie teraz. Co jest wykonane, jest skończone. Teraz rozkoszuję się tym momentem. Pracowałem tak wytrwale, starałem się, męczyłem, by dotrzeć do tej chwili zwanej teraźniejszością. Rozumiem to i cieszę się tą chwilą.

Kolejna rzecz związana z przeszłością – przyszłość. Obecna chwila to stan, w którym tworzy się moja przyszłość. Mam wiele rzeczy do zrobienia później, ale nie teraz. Kiedy zdam sobie sprawę z tego, ten moment naprawdę wpłynie na moją przyszłość, wpłynie też na to, w jaki sposób będę za chwilę medytować. Więc upewnię się, że skupiam się na chwili obecnej. Sprawię, że ten moment będzie pełen spokoju, wolny. Wszystko inne po prostu spokojnie i swobodnie się ułoży. To oznacza, że przeszłość i przyszłość nie wywierają presji. Totalny luz. To zupełnie wystarcza – być w obecnym momencie. Z łatwością, bez przymusu, odpuszczając. Uczysz się, czym jest odpuszczanie. A odpuszczanie jest źródłem wolności. Fizyczny spokój, wolność umysłowa, bez prób zdobywania czegoś. Masz po prostu inny „cel sprzedażowy” do osiągnięcia.

Będziemy musieli się potem dowiedzieć, ile ludzi doznało oświecenia. Zostałem zapytany przez radę, ile ludzi osiągnęło oświecenie po moich zajęciach medytacji. Porównamy to z wynikiem Ajahna Brahmalego i zobaczymy, kto dostanie awans, kto zostanie przeniesiony, a kto wywalony.
Nie mamy takich celów. To wbrew całej koncepcji uspokojenia i rozluźnienia. Gdy to pojmiesz, zaczniesz uczyć się, jak odpuszczać, to jest radosne i uszczęśliwiające. Nie musisz niczego robić. Nie wymagasz niczego, jesteś tu i to jest w porządku. Odpuszczasz. To tylko wprowadzenie. Spróbujmy więc zacząć.

Dla tych, którzy właśnie przyszli, powinienem mieć jakieś nagranie na stoliku i naciskać tylko guzik. Ci, którzy przyszli na wstęp do medytacji, powinni się udać do pokoju po mojej prawej. Tutaj są zajęcia dla tych, którzy – jeśli jeszcze nie wiecie, co was czeka – będą poddawani torturom przez 50 albo 40 minut. Innymi słowy, nie jest łatwo wysiedzieć bez ruchu, jeśli wcześniej nie próbowaliście medytacji. Jeśli trafiliście na właściwe zajęcia, to znakomicie.

A zatem zacznijmy. Usiądź, zamknij oczy. Nie spiesz się. To zajmuje chwilę. Ten czas jest po to, żeby się powiercić. Umość się i znajdź miłe miejsce. Biorę przykład z psów i kotów, a nawet z małych kangurów. Rozkładają się w miłym miejscu w lesie, gdzieś pod drzewami, w przyjemnym zacienionym miejscu, w którym mogą się zrelaksować i zasnąć. Wtedy można bardziej wnikliwie skupić się tylko na swoim ciele, rozluźnić je. Zacznij od nóg. Zaczynam od nóg, bo to się robi ważne, kiedy docieram do dolnej części tułowia. Więc buduję uważność i „odpuszczalność” nóg. Czuję je. Teraz je obserwuję, wcześniej trochę je ignorowałem, skupiałem się na innych rzeczach. Teraz dopiero skupiam się na nogach. Na przykład moje stopy. Jak one się mają? Jednak muszę trochę zmienić pozycję.

Kiedy nastąpi moment, w którym poczujesz, że nogom jest wygodnie, wtedy przenieś uwagę na pośladki. Wypróbuj to. Czy są dobrze ułożone na poduszce? Krześle? Taborecie? Jeśli jest wygodnie, przenieś uwagę na talię. Poznawaj wrażenia z tego obszaru ciała. Skupiaj się na nich, przybliżaj je. Sprawdzaj, czy twoja pozycja jest najlepsza. Gdy zmieniasz pozycję, sprawdź. Kiedy się ruszasz, dostajesz informację zwrotną. „O, teraz czuję się lepiej, a to wcześniejsze nie działało” – w taki sposób znajdujesz najlepszą pozycję i jednocześnie zwiększasz świadomość ciała. Uczysz się, jak dostrzegać informację zwrotną, i stajesz się bardziej życzliwy dla ciała, by móc znaleźć najlepszą pozycję.

Następnie przenosisz się w górę, na plecy. Ludzie mają mnóstwo napięć w plecach. Poczuj je. Odpręż się. Następnie przechodzisz na ramiona. Poczuj te naprężone węzełki po obu stronach kręgosłupa. Odpręż obie strony. Możesz odczuć, czym jest odprężenie. Spróbuj tego, spróbuj tamtego. Zawsze z uważnością. Ze świadomością napięć oraz tego, co na nie działa, co je odpręża. Następnie poprzez ramiona przechodzisz w dół, do rąk, i odprężasz je, więc są wygodnie ułożone. Potem wracasz na górę, do szyi, upewniasz się, że jest rozluźniona. Skup się na twarzy. Na mięśniach wokół oczu, na czole, wokół ust. Wszystko jest rozluźnione. Czujesz to. Potem możesz przejść do uszu. Czasem czujesz, że uszy się napinają. Ktoś chrapie. Napinają się, gdy zwracasz uwagę na dźwięk wiatraka lub ruch uliczny. Dlaczego skupiasz się na tym dźwięku, a nie na innym? Pozwól rzeczom istnieć. Odpuść je z życzliwością. Po prostu dźwięk. Dźwięk. Sprowadza cię do chwili obecnej. Sprawdź, czy możesz poczuć ciało jako całość.

Rozluźnij się maksymalnie. Z niczym nie musisz walczyć. Żadna część twojego ciała nie jest ściśnięta, stłoczona, skompresowana, rozciągnięta, nadwyrężona. Po prostu się otwórz, rozluźnij. Sprawdź, czy możesz zachwycić się ciałem, które nie prowadzi wojny ani ze sobą, ani ze światem. Czy możesz być zadowolony z doznań w ciele? To może być bardzo przyjemne – skupianie się na odprężeniu ciała. To uważność w ciele. Naucz się, jak sprawić, żeby było spokojne. Czasem lubię rozkoszować się tym momentem, pobyć z tymi błogimi odczuciami ciała. W końcu przychodzi czas, kiedy trzeba wejść głębiej w świat umysłowy. W umysł, emocje, i w tym momencie pytasz siebie: „Jak bardzo jestem spokojny?”. Chodzi o poziom twojego spokoju i stopień rozproszenia, zaczynasz być świadomy swojego spokojomierza.

Jedynka na jego wskaźniku oznacza „bardzo spokojny”, a dziesiątka „wzburzony”. Oceń teraz, którą masz liczbę. Tylko po to, by wejść w kontakt ze spokojomierzem umysłu i poznać go. To prywatna informacja, więc możesz być szczery. Nie ma powodu do dumy czy wstydu. Ta liczba pokazuje w jakim stanie jest twoje życie, bo zaczynasz rozumieć, jak spokojny lub poruszony jesteś. Następnie zaczynasz odkrywać, co sprawia, że twój umysł jest wzburzony, co go rozprasza, a co sprawia, że się odpręża. To nie jest teoria, to twoje osobiste, bezpośrednie doświadczenie. Gdy zanurzysz się w rozumienie spokoju umysłu, odkryjesz, że próby powstrzymywania rzeczy, sprawiają, że zaczynają się one wydarzać. Ingerencja wywołuje zakłócenia. Pozwól więc na ten naturalny proces uspokajania. Pozwól mu być. Porzuć kontrolowanie, nazywanie, manipulowanie.

Jak spokojny jesteś? Co się stało ze wskaźnikiem spokojomierza? Czy obiekt twojej medytacji jest czymś naprawdę ważnym? Jak odczuwany jest spokój? Co go rozwija? Co mu przeszkadza? Może w tym pomóc uświadomienie sobie, że oddychasz. Wdychanie i wydychanie. Wciąż jesteś świadomy spokojomierza. Kiedy prowadzisz samochód jesteś w stanie zauważyć prędkościomierz. Podobnie z oddechem. Oglądasz swoje wdechy i wydechy, i wiesz, czy uspokajają twój spokojomierz czy nie. Kiedy znasz swój oddech i wdychasz – czujesz spokój, wydychasz – jest jeszcze lepiej. Zamilknę teraz, a kiedy znowu przemówię, będzie blisko do końca medytacji.

Dotarliśmy do końca medytacji. Jak bardzo odprężone są twoje ciało i umysł? Jak spokojne i jak zadowolone? Gdyby dżin powiedział: „Spełnię twoje trzy życzenia”, co byś odpowiedział? Jeśli twoja odpowiedź brzmi: „Nie dzisiaj, dziękuję”, to naprawdę jesteś zadowolony.
Uderzę w gong trzy razy. Proszę, cierpliwie wysłuchajcie każdego dźwięku i dopiero po tym otwórzcie oczy.

OK, zobaczmy, co tu mamy. O, z Kanady, Szwecji i Indonezji. Zacznijmy od Kanady.

Pytanie: Podczas medytacji moje ciało i umysł reagują na pojawiającą się przyjemność, co ostatecznie sprawia, że przyjemność znika. Jak pokonać reakcje umysłu i ciała na przyjemne doznania?

AB: Czasem jest w porządku poczuć odrobinę szczęścia czy przyjemności. Niektórzy myślą, że szczęście czy przyjemność nie mają nic wspólnego z życiem duchowym. Albo czują się winni, myślą, że nie zasługują na nie, że coś jest nie tak, kiedy są szczęśliwi. Wiem, że to nieprawda, ale pamiętam, że czytałem, że to definicja purytańskiego chrześcijaństwa, bardzo ascetycznej i bardzo niewesołej miłości. W XVII wieku panował strach, że ktoś, gdzieś może być szczęśliwy! To był ruch antyprzyjemnościowy. Odrzuć przyjemności na tym świecie i czekaj na przyjemności w następnym życiu. To była antyprzyjemność. Jest w tym rozumowaniu coś bardzo dziwnego.

Przede wszystkim zrozum, jak ważne jest to, co zrobiłeś: poczułeś przyjemność, zadowolenie i spełnienie, gdy naprawdę odpoczywałeś przez weekend. Możesz po prostu usiąść i się odprężyć. Zasługujesz na to. Po prostu ciesz się tym momentem i odnajduj przyjemność. To jest proste. Kiedy twój umysł zaczyna reagować na to odczucie, znaczy, że nie jest przyzwyczajony do takiego rodzaju przyjemności. Lata temu zauważyłem, że kiedy podróżuję, pierwszej nocy w nowym klasztorze czy hotelu nigdy nie śpię dobrze. Nawet jeśli wiem, że dookoła są ludzie, których znam, przyjaciele. Że jest bezpiecznie. Ale mam przecież nowe łóżko, jestem w nowej sytuacji. Drugiej nocy jestem znacznie bardziej zrelaksowany. Trzeciej nocy jest już jak we własnym łóżku. To jest przykład trzech faz: rozpoznawania, zaznajomienia się i łatwości. Dla tych, którzy są tu nie pierwszy raz, to miejsce jest pewnie już bardzo radosne i czujecie się tu swobodnie. Ale za pierwszym razem, kiedy dopiero zapoznajecie się z tym miejscem, myślicie: „Co to za miejsce, czy oni chcą mnie nawrócić, pozbawią wszelkich dóbr i czy skończę, wychodząc stąd z wypranym mózgiem?”.

Zawsze istnieje pewien rodzaj napięcia, ale kiedy poznajesz miejsce, stajesz się coraz bardziej zrelaksowany dzięki rozpoznaniu. Zyskujesz rozpoznanie i zaznajamiasz się z miejscem, i jest tu tak wielu twoich przyjaciół. Później jest ci łatwo i przyjemnie tu przebywać. W ostatniej fazie, kiedy z łatwością przebywasz w danym miejscu, możesz się odprężyć i cieszyć przyjemnością. To jedna z przyczyn pojawiania się przyjemności. Świetnie – moje ciało i umysł na nią reagują. Odpręż więc umysł, ciesz się tym. Czasem przyjemność w medytacji staje się bardzo silna. To jedna z tych rzeczy, które są poza kontrolą. Fajnie nie mieć kontroli, jeśli się dobrze bawisz. Odpuść. Przestań być takim maniakiem kontrolowania. Ludzie są o wiele bardziej zdolni do kontrolowania negatywnych rzeczy. Ciągle się zastanawiają, jak naprawić problemy. Dlatego gdy nie mają problemu do naprawienia, przeraża ich to. Niektórzy z was są w pięknych związkach, wspaniale z kimś spędzają czas, ale i tak węszą gdzieś problem. To z pewnością to, co nazywa się FOMO – fear of missing out – lęk przed pominięciem: „Może coś jest nie tak, nie jestem w trakcie rozwodu, pewnie coś mnie w życiu omija”.

Czasem się boimy, więc po prostu się odpręż i ciesz, a przede wszystkim nie niszcz, nie pozbawiaj się szczęścia, które czasami przychodzi. Można zyskać wiele psychologicznych wglądów podczas badania, dlaczego tak się dzieje, że gdy ludzie czują odrobinę szczęścia, nie chcą go, starają się je zniszczyć. Pozwólcie przyjść szczęściu, prędzej czy później i tak odejdzie. Czasem robię na odwrót, pytam: „– Jak się dzisiaj czujesz? – Czuję się dobrze. – Nie martw się, to nie potrwa długo, pozwól dobremu samopoczuciu przeminąć samoistnie. Nie musisz nic z tym robić”. Innymi słowy, po prostu odpuść. W trakcie medytacji zauważasz, że twoje ciało i umysł na nią reagują. Dlaczego? Coś się w tobie dzieje. Dlaczego reagujesz? Naucz się, w jaki sposób to szczęście i przyjemność utrwalają się i pogłębiają, i jakiego rodzaju reakcje sprawiają, że zanikają. Spokojomierz zamienia się w szczęściomierz. Co sprawia, że jesteś bardziej szczęśliwy, co sprawia, że jesteś przygnębiony? Jak się teraz ma twój szczęściomierz?

Pytanie ze Szwecji: Kiedy medytuję, mój umysł jest wzburzony. Nagle myślę o wszystkim, o czym zazwyczaj nie myślę: o przeszłości, przyszłości, muzyce, mój umysł nie chce się zrelaksować. Czy możesz coś doradzić?

AB: Twój mózg wpada w histerię, dlatego że obsesyjnie go kontrolowałeś przez tak długi czas. Tak się zachowuje twój mózg, więc gdy zaczynasz medytować, zauważasz, że w mózgu jest burza. Świetnie, oby tak dalej. Miej sobie fajną burzę, drogi mózgu, to się zresztą nazywa „burzą mózgu”, czyż nie? To musi być dobre, ale czym jest ta burza? Po prostu pozwól jej być.

Opowiem wam historię, jak mój umysł naprawdę szalał. Byłem mnichem od sześciu lat, czyli pór deszczowych, odosobnienie odbywało się w idyllicznym, pięknym klasztorze na północy Tajlandii, wysoko w górach. Było po prostu niebiańsko. Poza moim umysłem oczywiście… Byłem sam i zacząłem mieć te wszystkie myśli, byłem niespokojny. Próbowałem je zatrzymać: „No dalej, dalej. Zatrzymajcie się. Patrz na oddech!”. Myśli się tylko umocniły. Powiedziałem do siebie: „No dalej, po prostu obserwuj oddech”, a one przybierały na sile. I wtedy zacząłem mieć, jak ja to nazywam „niemnisie myśli”, i zacząłem się zastanawiać, czy ona nadal jest wolna.

„Od sześciu lat jestem mnichem. Nadal jestem młody. No, ale teraz jestem tu, nie powinienem… Ale co z nią, ona była naprawdę świetna”. Wtedy znów zacząłem myśleć: „No już, przestań, Ajahn Brahm”. I im bardziej próbowałem zatrzymać te myśli i przeszkodzić im, tym gorsze się stawały. Zacząłem mieć coraz bardziej szalone myśli, fantazjowałem o bardzo dziwnych seksualnych rzeczach. „Nie wiem, skąd się to u mnie bierze. Jestem przecież mnichem! No dalej, obserwuj swój oddech”. I cały czas, kiedy próbowałem zatrzymać myśli, one jak na złość dostawały się do mojego umysłu, pokonując każdą z barier. Silniejsze za każdym razem. Po prostu już nie wiedziałem, co robić.

Nie było nikogo, z kim mógłbym porozmawiać, żadnych telefonów czy czegoś w tym stylu. Poszedłem więc do głównej sali, gdzie stał posąg Buddhy i powiedziałem: „Pomocy!”. Kto wie, może znajdę tam jakąś inspirację? I ona tam była – ten rodzaj wiedzy, który znajdziecie u Donalda Trumpa – dogadajmy się, taki był mój pomysł. To działo się na długo przed tym jak Trump został prezydentem. I ten mój pomysł polegał na tym, ze wyznaczyłem sobie godzinę po południu, między 3 a 4, kiedy miałem przyjmować wszystko, co przychodzi mi do głowy. Każdy rodzaj myśli, seksualnej, dziwnej, takiej, której później bym się wstydził, o której wstydziłbym się powiedzieć moim kolegom mnichom. „Ajahn Brahm, myślę, że nie powinieneś myśleć o takich rzeczach”. Nie, cokolwiek by się działo między 3 a 4, przyjmowałem to. A resztę dnia starałem się obserwować oddech i dobrze zachowywać, być dobrym mnichem. Spróbowałem. I co się stało?

Te myśli wciąż przychodziły. To była prawdziwa walka, było trudno, ale dotrzymałem słowa. 3 na zegarze, poszedłem do pokoju, położyłem się i pomyślałem: „OK, jakiekolwiek dziwne fantazje, myśli, byłe dziewczyny, cokolwiek. Jestem otwarty. Nie zamierzam z wami walczyć”. Oparłem się o ścianę i przez następną godzinę, nie przesadzam, byłem w stanie zaobserwować każdy oddech bez przerwy. Było tak łatwo. Ale co do diaska się stało? I zdałem sobie sprawę, co robiłem, kiedy zwalczałem tę burzę w umyśle – tak naprawdę wzmagałem ją, karmiłem, a ona stawała się coraz silniejsza. Więc jeśli masz burzę w mózgu, pozwól jej się wyszaleć: „OK, mózgu, wszystko gra, rób co tylko chcesz”. Więc to jest nasza godzina burzy i cokolwiek się wydarzy, nie walczysz, nie kontrolujesz, po prostu pozwalasz jej się wyszumieć. Zawierasz pokój z tym stanem umysłu. Nie prowadzisz wojny, nie starasz się go zniszczyć. Jesteś życzliwy. Taka delikatność jest piękna. „Burzo, głupie myśli, zasługujecie na istnienie. Kocham cię mój głupi umyśle” – bycie tak delikatnym jest w porządku, nieważne jak długo miałoby to trwać.

To się nazywa odpuszczanie, odkładanie rzeczy. Jeśli robisz to właściwie – super! A twój umysł wie, jak być spokojnym, więc przestaje walczyć. Więc, „ze Szwecji”, dochodzisz do świetnego momentu w swojej medytacji. Przestań zwalczać swój umysł, bądź z nim. Bądź dla niego życzliwy. Pozwól mu być i zobacz, co się stanie.

Pytanie z Indonezji: Kiedy medytuję, zatrzymuję się na wydechu i mam trudności z obserwacją wrażeń. Jak sobie z tym poradzić?

AB: O rany, jeśli zatrzymujesz się na wydechu, to mam nadzieję, że przechodzisz ponownie do wdechu! W przeciwnym razie to może być twoje ostatnie pytanie! To jest jedna z ważnych zasad: kiedy wydychasz, zawsze pamiętaj, by zrobić wdech. Czasem mówię ludziom, robimy wdech i wydech trzy razy, a później otwieramy oczy. Zawsze mówię robimy wdech i wydech trzy razy, ale później kontynuujemy!

Ale to, co robisz w tym wypadku: czasem robisz wydech, czasem wdech. Wydech nie jest zazwyczaj chłodnym, świeżym powietrzem, dlatego łatwiej jest poczuć wdech. Wydech jest czymś, co się dzieje. Wiesz, że powietrze wychodzi, nie musisz sprawdzać wrażeń, żeby wiedzieć, że oddychasz. I skoro te doznania są tak delikatne, trudno dostrzegalne, to czy naprawdę ma to znaczenie? To doznanie po prostu takie jest, nieco niewyraźne i przygaszone. Spokojnie, i tak zaraz weźmiesz wdech.

Zatem jest jeszcze inna metoda, która jest trochę dziwna, ale czasem innowacje wynikają z dobrej medytacji i dostrzegania innych sposobów na praktykowanie. Więc, „z Indonezji”, zachęcam cię do wypróbowania medytacji odwróconego oddechu, czasem nazywaną medytacją wstecznego oddechu. Niekiedy trochę zabawy naprawdę działa!

Nauczę jej wszystkich tutaj, może to zająć minutę lub dwie. Więc zamknijcie oczy i zróbcie wdech i wydech trzy razy, pod koniec trzeciego wydechu otwórzcie oczy i kontynuujcie oddychanie. Po trzecim wydechu otwórzcie oczy – to całkiem proste. Czy wszyscy to zrobili?

Jestem pewien, że poprosiłem was o trzy wdechy i wydechy, o obserwowanie trzech oddechów. Zawsze zaczynamy od wdechów. Teraz, w medytacji odwróconego oddechu, kiedy powiem „zaczynamy”, jeszcze nie teraz, zaczniemy od wydechu: wydech – wdech, wydech – wdech, wydech – wdech, a potem otworzymy oczy. Polecenie jest jasne? OK, zaczynamy! Najpierw wydech, później wdech. Jest inaczej. Większość ludzi, których o to zapytałem, mówiło, że odczuwali to zupełnie inaczej, niż przy wdechu i wydechu. Wydech, wdech, wydech, wdech. Skupiasz się najpierw na wydechu, a później na wdechu, co psychologicznie sprawia, że wydech jest ważniejszy, a tym samym łatwiejszy do zauważenia.

Lata temu, kiedy przyjechałem do Perth, zobaczyłem w sklepie – myślę, że to było w północnym Perth – mapę świata w orientacji południowej. I ta mapa miała Australię na górze w samym centrum. Na odwrót, niż zazwyczaj widzimy – na dole, a na tej Adelaide np. była na samej górze, a Stany Zjednoczone były gdzieś z boku, tak jak należy, a nie w centrum wszystkiego. Europa też była gdzieś w rogu, a Australia zajmowała centralne miejsce na górze. Rozumiecie, wszystko do góry nogami. Anglia, a nie Australia, była gdzieś pod spodem – co za wstyd, czyż nie? Australia na dole, to jest dopiero obraźliwe – dlatego życzyłbym sobie, żebyśmy skończyli z tym nonsensem i ulokowali Australię na górze w centrum! Ciekawy pomysł. Dlaczego ludzie, którzy stworzyli mapy, Brytyjczycy, postawili siebie w centrum? Pierwsza strefa czasowa Greenwich – czas uniwersalny. My powinniśmy mieć tutaj pierwszą strefę czasową Serpentine! Albo pierwszą strefę czasową Gidgegannup – to są nazwy miejsc, w których są nasze klasztory – albo pierwsza strefa czasowa Nollamara. To my jesteśmy w centrum. Ale chodzi o to, co robimy: dlaczego uznajemy, że oddech musi się zaczynać od wdechu? Wdech, wydech. Wydech, wdech, wydech pierwszy, później wdech. „Z Indonezji”, pewnie już nie będziesz mieć tego problemu, z którym się borykasz. OK, małe innowacyjne sposoby.

Jakieś pytania od obecnych tutaj? Jakieś pytania? Nie ma, nie ma, nie ma… OK, zwykle jest jakaś osoba, która przy moim trzecim powiedzeniu „nie ma” podnosi rękę, ale już nie dzisiaj. OK, wynocha stąd! OK, wystarczy na dzisiaj. Dziękuję wszystkim za wysłuchanie. Jeśli naprawdę chcecie zadać pytanie, ale nie chcecie, żebyśmy wiedzieli, kto je zadał, weźcie w rękę telefon i napiszcie pytanie, a zawsze uzyskacie odpowiedź. Poza pytaniami z Kanady, Szwecji, Indonezji, np. pytanie od Mohammeda z Arabii Saudyjskiej. Taka perełka w zestawie pytań – na pewno trafi na pierwsze miejsce na liście pytań. I oczywiście nie był to Mohammed z Arabii Saudyjskiej tylko Jim z Dianelli. OK, do zobaczenia! Złożymy teraz wyrazy szacunku dla Buddhy, Dhammy i Sanghi

O autorze

brahm.jpg

Brahmavamso Ajahn
zobacz inne publikacje autora

Czcigodny Ajahn Brahmavamso Mahathera (znany jako Ajahn Brahm), właściwie Peter Betts, urodził się w Londynie 7 sierpnia 1951 roku. Obecnie Ajahn Brahm jest opatem klasztoru Bodhinyana w Serpentine w Australii Zachodniej, Dyrektorem ds. Duchowych Buddyjskiego Towarzystwa Stanu Australia Zachodnia, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Wiktoria, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Australii Południowej, Patronem Duchowym Bractwa Buddyjskiego w Singapurze oraz Patronem Duchowym ośrodka Bodhikusuma Centre w Sydney.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: http://www.bswa.org

Tłumaczenie: Barbara Orchowska
Redakcja polska: Alicja Brylińska
Czyta: Beata Chruścińska

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/