Wersja z lektorem:
Wersja z napisami:
KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE
Plik z napisami do ściągnięcia STĄD (kliknij prawym przyciskiem myszy i wybierz "zapisz jako")
Zauważyłem, że jest tu kilka osób z chorymi gardłami, które kaszlą, więc żeby było nam miło i przyjemnie w trakcie wykładu, czy możemy na początku zbiorowo zakaszleć, żeby mieć to z głowy? Tak więc najpierw wspólne kasłanie, proszę. Dziękuję. A teraz bądźcie cicho.
Oczywiście, nie ma sposobu na kontrolowanie takich rzeczy, więc jeśli musicie kaszleć, po prostu zawrzyjcie pokój z kaszlem i pozwólcie sobie na niego.
Tytuł dzisiejszego wykładu to „Radzenie sobie z emocjami”. Kilka osób prosiło mnie o poruszenie pewnych tematów, ja zaś chciałem skupić się na ważnym aspekcie dotyczącym naszych emocji i tego jak sobie z nimi radzimy, zwłaszcza w buddyzmie. Pokryje się on z kilkoma pytaniami, które pojawiły się w związku z piątkowym wykładem.
Może zauważyliście, że kiedy wygłaszam piątkowe wykłady, to zwykle nie poświęcam zbyt dużo czasu na omawianie teorii buddyzmu i jego strony intelektualnej, która jest tak naprawdę królestwem myśli. Oczywiście, jest to część buddyzmu, ale możecie przeczytać o tym w książkach. Owszem, czasami zagłębiam się w te bardziej intelektualne i efemeryczne części filozofii życia buddysty, ale w praktyce okazało się, że ważniejszy jest świat emocji i to, jak radzić sobie z życiem, jak mierzyć się z nim w naszym nowoczesnym świecie. A zwłaszcza jak radzić sobie z emocjami, które mają olbrzymi wpływ na nasz fizyczny i psychiczny dobrobyt. A te emocje obejmują rozpacz, czysty gniew, inspirację, miłość i współczucie. Wszystkie te emocje są bardzo ważną częścią naszego życia. Czasami teorie i intelektualne abstrakcje nie odnoszą się do rzeczywistości naszego emocjonalnego świata. I o tym chcę dzisiaj pomówić: jak radzimy sobie z tymi emocjami, jak je rozpoznajemy, nadajemy im sens i uczymy się, co dalej z nimi począć.
Buddha rozpoznał różnice pomiędzy emocjami. Istnieją tak zwane negatywne emocje, które stanowią problem. To żal, złość, strach, pragnienie zemsty, złamane serce czy cokolwiek innego, a zdajemy sobie sprawę, że wpływa na nasze szczęście i powodzenie w życiu, powstrzymuje nasz rozwój. To są te negatywne emocje i jest jeszcze więcej rzeczy, które można zaliczyć do tej kategorii. Są też tak zwane pozytywne emocje, jak inspiracja, jak współczucie. A jedną z najwspanialszych pozytywnych emocji, o której często zapominamy, jest spokój. Zaliczam go do królestwa emocji, ponieważ jest to coś pewnego, co nas wzmacnia i motywuje. Będę o tym mówił pod koniec wykładu. Zazwyczaj musimy najpierw zacząć przede wszystkim od negatywnych emocji.
I oczywiście ja muszę sobie z tym radzić bardzo często, ponieważ ludzie dzwonią do mnie lub wysyłają e-maile albo przychodzą i mówią o swoich negatywnych emocjach. Bardzo rzadko przychodzą i mówią: „Ajahnie Brahmie, jestem taki szczęśliwy! Cudownie spędzam czas! Wszystko w moim życiu idzie dobrze! Po prostu tak bardzo się cieszę!”. Mówią: „Właśnie rozstałam się z chłopakiem”, „Mój mąż uciekł z moją najlepszą przyjaciółką”, „Zwolnili mnie z pracy”, „Mam raka”, „Ktoś mi umarł”, „Wartość akcji spadła”, „Orły przegrały” – lub cokolwiek innego.
Ludzie zawsze narzekają na negatywną część swojego życia, więc właśnie z tym musicie sobie poradzić w pierwszej kolejności. Zdarza się i tak, że ludzie dzwonią do mojego klasztoru po radę. Nazywamy to usługą „dryndnij do mnicha”. Ponieważ niekiedy jesteśmy bardzo zapracowani, zaproponowałem w związku z tym uruchomienie usługi automatycznej sekretarki. Wiecie, takie coś, co funkcjonuje w urzędach: „Naciśnij 1, aby…” coś tam.
Czasem zdarzało się, że umarł czyjś pies lub ktoś pytał, czy mogę mu zaintonować przez telefon śpiewy buddyjskie. Proszą mnie: „Czy możesz odmówić buddyjskie modlitwy?”. Robiłem to czasem w środku nocy dla osoby z drugiego końca świata, jej pies był chory, więc śpiewałem przez telefon… Czasem mam w sobie zbyt dużo współczucia.
Właściwie moglibyśmy nagrać te recytacje i mieć je w pogotowiu, więc kiedy potrzebowałbyś błogosławieństwa, po prostu wybierałbyś 1. Czemu nie? To bardzo proste. A jeśli chciałbyś porozmawiać z Ajahnem Brahmem, ponieważ nie otrzymałeś błogosławieństwa, wtedy i tak naciskasz 1. W ten sposób pozbywam się wszystkich i mam święty spokój. Jednak musisz radzić sobie z ludźmi i to był tylko żart. O wiele przyjemniej jest być dostępnym dla ludzi, nawet jeśli jesteś zmęczony. Wolę być dostępny niż odgradzać się od tych, którzy mnie wspierają, karmią, ubierają i dbają o mnie i moich przyjaciół. Lubię to robić, mimo że wymaga to mnóstwa pracy.
Ale kiedy zajmujesz się czyimiś emocjami, czasem musisz pozwolić ludziom zrozumieć, że po pierwsze: te emocje są prawdziwe, mają swoje miejsce w życiu, ale także że skądś się biorą. Wspaniale jest mieć te emocję w sercu, odkryć dlaczego tam są, skąd się wzięły. Wspaniale jest prześledzić ich drogę, zobaczyć, jak powstają emocje, jak się budują. Nie wiem, jak wielu z was chodziło do kina, ale możecie zauważyć, że jedną ze sztuczek filmowych jest odpowiednia muzyka. Wiecie, różne rodzaje muzyki, które pobudzają nasze emocje i to, jak zmienia się gra świateł. Jeśli chcesz przestraszyć ludzi, przygaszasz światła… A muzyka staje bardzo, bardzo spokojna.. apumbabambumbumbumbum… I to rusza ludzi, serce wali. Kiedy się ekscytujesz, serce bije w tym rytmie. I muzyka lub cokolwiek innego powoduje, że serce zaczyna bić bardzo, bardzo mocno. Można nawet użyć modulacji głosu, żeby zasugerować, że coś się zbliża i sprawić, że ludzie będą się bać. Zatem możecie zaobserwować, jak powstają emocje. W filmach dzieje się to szczególnie poprzez muzykę, sposób mówienia, a także światło.
Pierwszy raz zwróciłem uwagę na to, jak ludzie mogą grać na emocjach, kiedy otworzyliśmy klasztor dla mniszek w Gidgegannup. To działo się przed przybyciem siostry Vayamy. Szukaliśmy jakiegoś ciekawego skrawka ziemi, na który w końcu trafiliśmy przy Reen Road. Wybrałem się na aukcję. Nie wiem, czy jest tu dzisiaj obecny, ale Eddie Fernando prowadził tę aukcję. Rozpoczął bardzo spokojnie, opowiadając o przepięknym kawałku ziemi, jakie to fantastyczne miejsce na odosobnienie – piękne lasy i rzeka… A później rzucił cenę, powiedział: „Myślę, że teren jest tak cenny, że powinniśmy rozpocząć aukcję od co najmniej miliona dolarów”. W tym momencie pomyślałem: „Och, nie!”. Rzucił więc cenę – milion – i oczywiście nikt nie złożył oferty. „Pięćset tysięcy, czterysta, trzysta… Zacznijmy od dwustu pięćdziesięciu tysięcy”. Tak więc podniosłem rękę, dwieście pięćdziesiąt. I wtedy się zaczęło: „Dwieście pięćdziesiąt, dwieście pięćdziesiąt, mamy dwieście siedemdziesiąt pięć, kto da więcej, KTO DA WIĘCEJ?!!!”. Nawet ja jako mnich zacząłem się nakręcać! Zauważcie, jak to działa, sposób, w jaki mówił, podnosił głos, mówił coraz szybciej – człowiek zaczyna się ekscytować. Można wtedy zaobserwować powstawanie emocji. Jeśli poznacie ten mechanizm, macie szansę przejąć kontrolę nad emocjami innych ludzi. Mówiąc powoli i łagodnie, można kogoś uspokoić.
Pierwszy raz to zaobserwowałem, kiedy przebywałem w Tajlandii z poprzednim opatem BSWA, Ajahnem Jagaro i byłem pod wielkim wrażeniem. Uczył się wtedy fachu mnicha – bo to jest zawód, którego się uczymy poprzez trening. Jedliśmy właśnie poranny posiłek, kiedy do stołówki wbiegła tajska kobieta. Musiała być zdenerwowana, bo zwykle nikt nie przerywa mnichom posiłku. Zaczęła mówić coś w języku tajskim, co później udało mi się zrozumieć: „Su Jiin umarła, zastrzeliła się! Odebrała sobie życie!”. Poczułem ekscytację, ponieważ wiedziałem, o kim mówi. Znałem tę kobietę, cierpiała na raka, odwiedzaliśmy ją, wspieraliśmy, była wyznawczynią [buddyzmu] blisko związaną z klasztorem. Tego ranka została znaleziona martwa przez swoją najlepszą przyjaciółkę, która zaraz po tym przybiegła do nas do klasztoru, całkowicie załamana. Możecie sobie wyobrazić, co czuła. Ja to rozumiałem. Rzuciłem okiem na Ajahna Jagaro, który był wtedy głównym mnichem, zaciekawiony, co zrobi w takiej sytuacji. Dotarło do niego, co powiedziała kobieta. Spuścił głowę i kontynuował jedzenie. Kobieta krzyczała: „Zabiła się! Zastrzeliła!”, a on jadł dalej, jak gdyby nigdy nic. Po około dwóch minutach kobieta przestała wymachiwać rękoma. Kiedy przestała krzyczeć, Ajahn Jagaro odłożył łyżkę i odsunąwszy miskę zapytał, co się stało. Dla mnie było to piękne psychologiczne podejście mające na celu wyciszenie emocji drugiej osoby. Ponieważ nie odpowiedział trwogą na jej ogromną rozpacz, tylko próbował ją uspokoić poprzez swoje opanowanie, wkrótce i ona się uspokoiła w przeciągu niespełna dwóch minut. Przez wiele lat nie widziałem tak genialnego zachowania, a które dało kobiecie trochę dystansu w stosunku do wydarzenia. Uspokoiła się dzięki obecności człowieka, który nie uległ emocjom, ponieważ miał na sprawę większy ogląd.
Czasem tak się dzieje, że mówimy: to MÓJ chłopak mnie zostawił, to MOJE dziecko, które zmarło, to MOJĄ pracę ktoś zabrał, to MOJE akcje straciły na wartości, to MOJA drużyna przegrała. Kiedy tracimy perspektywę, możemy wpaść w emocjonalne szaleństwo. Ajahn Jagaro poradził sobie z tym w piękny sposób poprzez uspokojenie kobiety tak, by spojrzała na problem z szerszej perspektywy. Nie negował jej odczuć, ale wyciszył jej emocje. Widzicie zatem, jak takie emocje powstają, co sprawia, że rosną w siłę.
Dzisiaj po południu uczestniczyłem w uroczystości pogrzebowej, co lubię robić, ponieważ przy takich okazjach spotyka się grupę ludzi, którzy są emocjonalnie rozbici. Właśnie stracili członka rodziny lub przyjaciela. Wiele razy obserwowałem, jak rodzi się smutek, jak również proces przemiany smutku w inną emocję. Kiedy umarł mój ojciec (pamiętam, że moja mama przeczuwała, że od nas odejdzie, ponieważ bardzo często bywał na krawędzi śmierci), matka była z tym pogodzona i czuła spokój. Dopiero kiedy w domu pojawiła się jej kuzynka i z otwartymi ramionami podeszła do mamy, mówiąc: „Oj, moja ty biedaczko!”, wtedy wodospad łez polał się z jej oczu. A ja wiedziałem, że gdyby kuzynka pohamowała swoje głupie słowa, mama byłaby o wiele spokojniejsza po śmierci swojego męża a mojego ojca. Wyglądało to tak, jakby kuzynka nacisnęła czuły punkt, uwalniając typowe zachowania społeczne w momencie żałoby, które każą ci opłakiwać śmierć swojego męża. Przed pojawieniem się kuzynki mama nie czuła potrzeby podążania drogą żałoby. Często obserwuję powstawanie takich emocji pod wpływem naszych uwarunkowań społecznych. Jedną z moich ulubionych rzeczy, które robię podczas uroczystości pogrzebowych, to wywoływanie w ludziach innych emocji, tak, by spojrzeli na nie z innej strony. Weźmy na przykład gniew – skąd on się bierze?
Znacie historię o tym, jak się zachować, kiedy ktoś wyzwie was od świń? Czy ktoś nazwał cię dzisiaj świnią? To teraz ja cię tak nazwę. I co się dzieje, kiedy ktoś cię tak znieważy? Myślisz sobie: „On nie miał prawa tak mnie nazwać! Za kogo on się uważa, by wyzwać mnie od wieprzy?! Nie jestem świnią, nie nazywaj mnie tak!”. I za każdym razem, kiedy przywołujesz moment, w którym nazwałem cię świnią, dajesz mi przyzwolenie na ponowne nazwanie cię wieprzem. Za każdym razem, kiedy przywołujesz wspomnienie, kiedy nazwałem cię świnią, pozwalasz mi cię obrażać kolejny raz. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie możemy powiedzieć: „W porządku, nazwał mnie świnią” i zapomnieć o całej sprawie? Zamiast tego dajemy się podpuszczać i dopuszczamy do głosu gniew. Nie ma powodu, żebyście podążali ścieżką gniewu. Kiedy dokładniej przyjrzycie się genezie gniewu, dojrzycie, że powstał on na bazie drobnych irytacji, które roztrząsaliście bez końca, podsycając płomień. Gniew bowiem jest jak pożar. Wszystkie wielkie pożary lasów zaczynają się od małej iskierki. Jeśli dostrzeżecie taką małą iskierkę w kupce liści, bardzo łatwo ją zgasić. Bardzo często jednak nie udaje nam się zauważyć jej na czas i przeradza się ona w wielki pożar. Jako mieszkaniec buszu mogę powiedzieć, że bardzo trudno jest ugasić tak wielki żywioł, kiedy wymknie się już spod kontroli. Łatwiej jest poradzić sobie z ogniem, kiedy jeszcze się nie rozprzestrzenił.
Jeśli jesteś w stanie wychwycić negatywne emocje w ich zalążku poprzez swoją spostrzegawczość, świadomość i trening umysłu, łatwiej jest brać górę nad emocjami takimi jak złość, strach czy smutek. Możemy się wytrenować, jeśli tylko będziemy chcieli. Nie chodzi o trening woli, a raczej o trening mądrości, by dostrzec, skąd biorą się te emocje i złapać je w zalążku.
Są ludzie, którzy doświadczają ataków paniki i w niektórych sytuacjach czują wielki strach. Czasem ma się wrażenie, że panika błyskawicznie narasta, ale wcześniej pojawiają się przecież znaki ostrzegawcze. Problem w tym, że czasami jesteśmy tak zajęci potrzebą chwili, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, co się dzieje z naszym ciałem i umysłem. Nie zauważamy narastania w nas emocji i tego, jak sami je wzmacniamy poprzez nieumiejętne wzorce myślowe. Tworzymy takie negatywne stany jak depresja. Dzieje się tak poprzez nieumiejętne myślenie, bycie nieuważnym, niezrozumienie, skąd biorą się emocje. Minuta po minucie, dzień po dniu sprawiamy, że negatywne emocje nawarstwiają się, aż stają się tak intensywne jak wielki pożar. I dopiero wtedy je zauważamy.
Jednym ze sposobów na zrozumienie emocji, zwłaszcza tych negatywnych, jest prześledzenie, skąd się wzięły. Jeśli jesteś wkurzony, jeśli się boisz, zapytaj: dlaczego?
Tajowie ogromnie boją się duchów. To niesamowite, że najbardziej obawiają się przebywania w pobliżu dopiero co zmarłej osoby. Jako człowiek z Zachodu wcale się nie bałem. Pamiętam, że kiedy umarł brat Ajahna Chaha i jego ciało poddawane było kremacji, powiedziałem jednemu z mnichów, że idę pomedytować przy zwłokach. „Co??”. „Idę pomedytować.” „Napij się kawy” – zaproponował. Pomyślałem, że to miło z jego strony. Tylko nie mogłem zrozumieć, czemu częstują mnie taką ilością kawy. Okazało się, że byli po prostu pod wielkim wrażeniem, że ktokolwiek mógłby medytować obok świeżych zwłok, bo oni mieli wielkiego stracha. Kiedy to odkryłem, postanowiłem sobie, że od tej pory będę medytował przy każdym umarlaku, by zawsze dostawać tak dobrą kawę. Dla mnie to nie było przerażające może dlatego, że na uniwersytecie byłem członkiem Towarzystwa Badań Parapsychologicznych, w którym odkryliśmy, że w stuletniej historii polowań na duchy w Wielkiej Brytanii nigdy się nie zdarzyło, by duch kogokolwiek skrzywdził. Uzbrojony w wyniki badań nie byłem podatny na strach, ponieważ żaden duch nie mógł zrobić mi krzywdy. Tak więc nie byłem uwarunkowany przez strach. Ale Tajowie – jest dzisiaj z nami kilkoro Tajów – dorastali, oglądając filmy z duchami. Od małego towarzyszyły im duchy, które robiły ludziom straszne rzeczy. Właśnie dlatego nawet najmniejsza wzmianka o duchach…
Pamiętam historię nowicjusza z naszego klasztoru w Tajlandii… Nasz klasztor był klasztorem kremacyjnym, tego dnia odbył się pogrzeb i mieliśmy medytować w sali przez całą noc. Zwykle mali nowicjusze mają po jedenaście, dwanaście lat – nie było mowy, żeby wytrwali całą noc. Zazwyczaj wymykali się ukradkiem, o czym wiedzieliśmy, ale przecież to tylko dzieci, więc byliśmy wobec nich pobłażliwi. Ale tej nocy mały nowicjusz nie opuścił sali, ponieważ obawiał się duchów. Wycie psów na zewnątrz. Widzicie, te psy musiały kiedyś żyć w poprzednich wcieleniach w Tajlandii. Niezłe efekty specjalne! Wycie psów. I znów zaczynają… Cicho, psy!
Biedny nowicjusz utknął w sali – dziesiąta, jedenasta, północ – zbyt przerażony, by opuścić pomieszczenie. Kiedy wybiła druga w nocy, nie był dłużej w stanie wstrzymać moczu, musiał pilnie skorzystać z toalety. Sęk w tym, że klozet znajdował się jakieś 20 metrów od sali, pogrążony w kompletnej ciemności. Możecie sobie wyobrazić, co czuł. Z jednej strony ból pęcherza, a z drugiej strony perspektywa wpadnięcia w szpony ducha. Rzucił się więc w te pędy. Dopadł toalety i zaryglował drzwi. Po zaledwie chwili usłyszał kroki, które zbliżały się dokładnie do miejsca, w którym siedział. Naraz usłyszał drapanie w drzwi. Ajahn drapie w pudełko z chusteczkami higienicznymi. Staram się zrobić efekty specjalne dla potrzeb nagrania. Biedny nowicjusz siedział w klopie przez trzy godziny! Kiedy w końcu wybiegł, krzyczał: „Duch chciał mnie dopaść, słyszałem drapanie!”. Jeden z mnichów widział tego ducha. Wiecie, co to było? Cyweta, podobna do oposa. Ci z was, którzy byli w Azji, wiedzą, że tam są toalety kucane, gdzie muszla znajduje się na ziemi. Każdego wieczora ta cyweta odwiedzała kabinę, by napić się wody z klozetu. Tak więc tego wieczora stało się tylko to, że cyweta dobijała się do drzwi: „Otwórz proszę, chcę się napić!”. Ale mały nowicjusz myślał: „Duch chce mnie dopaść!”.
Tak więc widzicie, że przez mylne myślenie oraz fakt, że akurat tego dnia odbywał się pogrzeb, o którym nowicjusz rozmyślał cały dzień, kiedy mały kociak leśny przyszedł się napić, chłopiec był przekonany, że to duch i przesiedział w kabinie trzy czy cztery godziny. Biedny nowicjusz. A wy? Czego się boicie? Czy jesteście mądrzejsi od małego nowicjusza?
Dlaczego dzieje się tak, że opanowują nas takie emocje? Dzieje się tak dlatego, ponieważ nie udaje nam się ich przewidzieć, a później za mocno je podsycamy. Za każdym razem, kiedy myślimy negatywnie: „Oj, dorwie mnie ten duch!”, „Stracę tę pracę”, „Dostanę raka”, emocje się nawarstwiają, chwila za chwilą, poprzez niewłaściwe podejście i myśli. A skoro już są i wiesz, skąd pochodzą, przynajmniej masz świadomość, że to ty je kreujesz, nawet smutek. Dlaczego trzeba pogrążać się w żałobie, kiedy ktoś umiera? Dlaczego nie można uczcić tego, że tak długo było nam dane znać tę osobę, jak dobrze nam było razem? A teraz dajemy jej wolność. Nigdy bowiem nie płaczecie za osobą, która odeszła. Zawsze płaczecie nad sobą, nad swoją stratą. To nie ma nic wspólnego z nimi. Kiedy zdamy sobie sprawę, że możemy coś z tym zrobić, ukazuje nam się możliwość zapanowania nad negatywnymi emocjami. Zastanówcie się, cóż dobrego jest w żałobie? Nie pomoże ona osobie, która umarła, nie przynosi korzyści tobie. Zmarła osoba nie oczekuje od ciebie smutku, nie chce, byś spędził dnie całe, płacząc. Jeśli ktoś naprawdę cię kochał, a ty kochałeś jego, chce, byś był szczęśliwy i żył pełnią życia. Jeśli chcecie uczcić jego pamięć, właśnie to powinniście zrobić. Nie smucić się, ale radować za zmarłych. Jeśli jesteśmy w stanie w taki sposób zmienić swoje nastawienie, możemy coś ze swoim smutkiem lub z gniewem zrobić. Cóż jest dobrego w gniewie? Za każdym razem, kiedy wściekasz się na swojego partnera, że nie robi tego, czego oczekujesz, zwykle sytuacja ulega tylko pogorszeniu. Po co więc się denerwować i krzyczeć? Nie rozwiąże to problemu.
W styczniu wybierałem się do Indonezji, by wygłosić wykłady. Kiedy dotarłem na lotnisko w Perth, okazało się, że lot do Garudy został odwołany. Właściwie to samolot miał osiemnastogodzinne opóźnienie. Będąc mnichem, podszedłem do kontuaru i uprzejmie spytałem: „Opóźniony? Kiedy zatem odlecimy?”. „Za 18 godzin”. „Aha, bardzo dziękuję”. Zadzwoniłem do klasztoru i po mnie przyjechali. Ale ludzie na lotnisku walili pięściami w kontuar: „Nie możecie nam tego zrobić! Mamy plany!”. Ja również miałem plany, tysiące ludzi czekało na moje wykłady, ale nie byłem w stanie nic zrobić. Ale wiecie co? Cały ten gniew, krzyki i walenie pięściami w kontuar nie sprawiły, że samolot szybciej wystartował. Nic dobrego z tego nie wynikło. Ludzie się denerwowali i wyprowadzali z równowagi pozostałych. I po co się wściekać? Można ludzi zastraszyć, ale na krótką metę, gdyż będą chcieli się mścić i nie będą cię szanować. A jeśli jesteś szefem, ludzie będą wykonywać twoje polecenia, ale tylko przez jakiś czas i tylko dlatego, że nad nimi stoisz. Nie wykonają pracy z szacunku do ciebie, tylko ze strachu. Tak się nie da budować relacji lub biznesu.
Gniew jest dla mnie czymś bezsensownym. Tak więc gniew, strach, smutek i depresja to są negatywne emocje. Po pierwsze więc: kiedy się pojawiają, co możemy z nimi zrobić? W buddyzmie jest coś takiego, co nazywamy drugim stopniem Ośmiorakiej Ścieżki. Ośmioraka Ścieżka jest drogą ku szczęściu i Przebudzeniu, a drugi stopień jest jednym z moich ulubionych etapów Ścieżki. Nazywamy go Właściwą Intencją lub Właściwym Nastawieniem. Bardzo mi się to podoba, ponieważ dotyczy wszystkiego, z czym mamy do czynienia w życiu, czy to w świecie cielesnym czy emocjonalnym. Ścieżka ku Przebudzeniu zależy od naszego nastawienia. Jeśli więc mamy depresję, odczuwamy gniew lub smutek, jakie powinno być nasze nastawienie? Są trzy części Właściwego Nastawienia w buddyzmie: odpuszczanie, życzliwość i łagodność. Trzy czynniki. Najtrudniej ludziom zrozumieć odpuszczanie, ponieważ nie bardzo wiedzą, co mają odpuścić. Nie chodzi o odpuszczanie żalu, chodzi o uwolnienie osoby, która nie chce twojego smutku. To odpuszczenie kontroli. Czasem bowiem ludzie odczuwają żal, rozczarowanie, mają złamane serce, czują gniew, strach, myślą, że odpuszczanie znaczy unicestwienie tych emocji. A to jest brak poszanowania dla tych emocji. Zamiast tego uwalniamy nas samych, tę osobę w środku, która usiłuje kontrolować sytuację, która mówi: „Nie chcę tych emocji, muszę się ich pozbyć”. To takiego nastawienia musimy się pozbyć, tej maniakalnej kontroli. Jeśli więc siedzą w tobie takie emocje, a ty usiłujesz je stłumić, pozbyć się ich, unicestwić, oczywiście tylko pogłębiasz problem. Jeśli masz wszystkiego dosyć i mówisz: „Nie powinienem mieć dość”, nazywamy to rozdrażnieniem spowodowanym rozdrażnieniem. W buddyzmie cierpienie nazywamy dukkhą, więc tu mamy do czynienia z podwójną dukkhą. To tak, jakbyście byli zdenerwowani i mówili sobie: „Nie powinienem się wkurzać, jestem przecież mnichem!” – wkurzacie się wtedy na swoje zdenerwowanie. Kiedy macie depresję: „Mam dosyć mojej depresji!” – to jesteście przygnębieni z powodu własnej depresji. Albo boicie się strachu. To właśnie podwójna dukkha, zdwojone cierpienie. Stąd krótka droga do potrójnego cierpienia. Jestem wkurzony na to, że jestem zły na siebie za bycie zdenerwowanym. Przygnębia mnie, że jestem smutny z powodu mojej żałoby. Właśnie tak się zachowujecie. Wzmacniacie swoje emocje poprzez próbę kontrolowania ich lub unicestwienia.
Pierwszym buddyjskim krokiem, mądrą reakcją, jest po prostu zaakceptowanie, że otacza cię taka, a nie inna rzeczywistość. Odpuść, niech sobie jest. Nie próbuj manipulować swoimi emocjami w danym momencie. Nie dorzucaj negatywnego nastawienia do tego, co odczuwasz w danej chwili. Jeśli ktoś opłakuje utratę swojego dziecka lub jest głęboko rozczarowany rozpadem związku, w który był mocno zaangażowany lub jeśli się obawia, powinien być szczery w stosunku do swego lęku. Takie jest życie, tak wygląda wasza rzeczywistość w danym momencie. Nie odbierajcie tego zbyt osobiście, jako zniewagę waszego aroganckiego spojrzenia na to, kim myślicie, że jesteście. Gdy tylko to zaakceptujecie, zaczniecie to podważać. Dobrze jest wiedzieć, że kiedy zawrzecie pokój ze strachem, lęk znika. Jeśli przestaniecie wściekać się na złość, złość traci swoje źródło siły i rozprasza się. Kiedy pogodzicie się ze smutkiem, nie będzie on trwał zbyt długo. Kiedy próbujecie pozbyć się tych emocji, tak naprawdę tylko je karmicie. Odpuśćcie zatem „kontrolera”. Trzeba być życzliwym wobec swoich emocji, nawet tych negatywnych. Kiedy więc odczuwacie negatywne emocje, jesteście rozczarowani i macie po prostu dość, spójrzcie na te odczucia jak na żywe istoty. Bądźcie współczujący dla tych istot, które pojawiają się w krajobrazie waszych umysłów. Nie można być surowym wobec samego siebie, powinniśmy obchodzić się ze sobą delikatnie i dawać przyzwolenie tym istotom. Zbyt często używamy przemocy wobec własnego świata emocji, co jest pogwałceniem drugiego stopnia Ośmiorakiej Ścieżki. „Nie powinienem się bać, nie powinienem być smutny, czemu ja się wściekam?!” – takie nastawienie produkuje jeszcze więcej negatywnych emocji, które ujawnią się w przyszłości. Nazywamy to prawem kammy. Emocje, z którymi masz do czynienia w danej chwili, są wynikiem twoich uczynków z przeszłości. Przeszłości nie da się cofnąć. Tak więc utknęliście z rezultatami kammy z przeszłości. Nie chodzi mi o przeszłe wcielenia, tylko o to, co zrobiliście dzisiaj, bo stworzyło to podwaliny tego, co odczuwacie właśnie teraz. I co z tym fantem zrobić? Najważniejsza jest kamma, którą kreujemy TERAZ. I jeśli staniemy oko w oko z momentem strachu, smutku czy złości i powiemy sobie: „Oto rezultat mojej przeszłej kammy. Cóż mogę z tym zrobić? Przerobię tę emocję na dobrą kammę, odpuszczę sobie chęć jej kontrolowania. Będę wobec tej emocji życzliwy, delikatny. Uszanuję ją. Pozwolę jej żyć, gdyż każde stworzenie na ziemi ma prawo do życia i ma swój cel. Zaakceptuję moje emocje i zawrę z nimi pokój”. Jeśli jesteście w stanie być pokojowo nastawionymi wobec emocji, które pojawiają się w danym momencie, staje się rzecz niewiarygodna: ból traci na sile, a węzeł emocji zaczyna się rozwiązywać. Czy to złamane serce, czy żal po stracie dziecka, jeśli pozwolicie temu być, nazywamy to uzdrowieniem, rozwiązaniem problemu, pójściem dalej, rozwojem, wyjściem z tego mrocznego rejonu w sercu.
Wszystkie rzeczy podlegają zmianie. Jednak jeśli walczysz z emocjami, jeśli sądzisz, że są nie na miejscu, jeśli jesteś wobec nich nieżyczliwy, kiedy próbujesz w nie ingerować, zawsze schrzanisz sprawę. Aplikowanie prawa kammy to świadomość, że to wszystko bierze się z przeszłości i zadanie sobie pytania, co mogę z tym zrobić. I w taki oto sposób możesz unicestwić te negatywne emocje, bo tak naprawdę nie trwają one zbyt długo.
W mojej książce znajduje się historia, którą przywołałem na dzisiejszej uroczystości pogrzebowej, ponieważ otrzymałem list ze Stanów Zjednoczonych od kogoś, kto słucha moich wykładów w Internecie i czytał „Otwierając drzwi swojego serca”. W książce jest historia o pierścieniu władcy pt. „To również przeminie”. Historia opowiada o młodym władcy, który objął tron, pomimo tego, że nie był wystarczająco dojrzały, by sprawować władzę. Kiedy w królestwie dobrze się działo, król wydawał przyjęcia i świętował. A ponieważ trwonił zbyt dużo pieniędzy i zbyt wiele czasu spędzał na zabawie, zamiast skupić się na rządzeniu państwem, okresy dobrobytu nie trwały zbyt długo. Kiedy tylko kraj przechodził kryzys społeczno-ekonomiczny, król wpadał w taką depresję, że zamykał się nadąsany w swojej komnacie i płakał, co oznaczało, że zaniedbuje swoje obowiązki podczas kryzysu. Królewscy ministrowie zdali sobie sprawę, że ich pan i władca nie pracuje, jak należy, a to prowadziło do kryzysu w państwie. Ale królowi się nie rozkazuje, jak ma postępować. Nawet ministrowie w rządzie Johna Howarda nie mogą mu rozkazywać. Muszą być przebiegli i mądrzy. Tak więc ministrowie zamiast rozkazywać swemu królowi, udali się do złotnika i poprosili o wykonanie pierścienia. Tym, co odróżniało pierścień od zwykłych obrączek, był napis znajdujący się po zewnętrznej stronie: „To również przeminie”. Podarowali wygrawerowany pierścień swojemu władcy, prosząc, by nosił go przy sobie przez cały czas. I tak też się stało. Podczas kryzysu władca spoglądał na napis „To również przeminie” i wiedział, że naturalną koleją rzeczy jest zmiana: ciemne chmury nad królestwem nie będą wisiały wiecznie i same miną. Wiedząc, że złe czasy odejdą w niepamięć, zyskał coś, co zwie się nadzieją.
Czasem brakuje nam nadziei i żyjemy w poczuciu, że smutek nigdy nas nie opuści, że złamane serce nigdy się nie zagoi albo że nigdy nie znajdziecie odpowiedniego partnera. Sądzicie, że nigdy nie odzyskacie pieniędzy po krachu na giełdzie, że wasza drużyna nigdy nie zdobędzie pucharu. Kiedy jesteście zaprogramowani na NIGDY, wasze życie staje się beznadziejne. Będąc biernymi, nie tworzycie kammy. Jeśli jednak tli się w was nadzieja, zawsze znajdziecie coś, co można zrobić. Motywuje was to do działania, nawet podczas kryzysu.
Wspominam o tej historii, ponieważ otrzymałem od kogoś zdjęcie, które zrobiono podczas zakończenia roku szkolnego na Uniwersytecie Virginia. Chyba wszyscy wiedzą, co się tam wydarzyło w kwietniu? Ja w tym czasie przebywałem w Londynie. W każdym razie około 39 osób zostało zastrzelonych w miasteczku uniwersyteckim. Znacie te śmieszne czapki, birety, które ubierają absolwenci? Na zdjęciu był biret, na którym widniał napis „To również przeminie”, ku pamięci bolesnych wydarzeń tamtego dnia, kiedy to doszło do największej masakry w historii USA. Nie wiem, czy autor napisu czytał moją książkę, ale z pewnością zrozumiał przesłanie. A jest to inspirujące przesłanie, ponieważ daje nadzieję i umożliwia odpuszczenie pewnych rzeczy. Więc „to również przeminie”.
Ale jest też druga cześć historii, którą warto przemyśleć. Władca bowiem nosił pierścień cały czas, również w czasach dobrobytu. I o tym właśnie powinniśmy pamiętać, przeżywając szczęśliwe chwile: „To również przeminie”. I ponieważ król zdawał sobie sprawę, że chwile szczęśliwe są również bardzo ulotne, tak więc świętował, ale niezbyt często. Wiedział bowiem, że powinien ciężko pracować, by dobrobyt trwał jeszcze dłużej. I tak też się stało. Władca odnosił sukcesy i był kochanym królem, gdyż kryzysy trwały zazwyczaj krótko, a ludzie pamiętali długie okresy dobrobytu.
Oczywiście wiecie, kto tak naprawdę jest tym władcą? To ty. Twoje życie jest twoim królestwem, twoje ciało, rodzina, otoczenie. Kiedy opanowują nas negatywne emocje, zaczynamy się dąsać, zapominamy o tym, że to również przeminie. Ale kiedy przeżywacie pozytywne emocje, radość, inspirację, proszę, nie bierzcie tego za pewnik. Te emocje również muszą być docenione i pielęgnowane, w przeciwnym razie zbyt szybko umkną. Kiedy więc sprawy pomyślnie wam się układają, bądźcie uważni i nie traktujcie tego niedbale, mówiąc: „W porządku, wszystko mi się układa, zdrowy jestem, to co się będę gimnastykował? Jestem w świetnym związku, więc nie muszę już troszczyć się o partnera. Znalazłem świetne Stowarzyszenie Buddystów, więc nie muszę już dawać datków”. O takie rzeczy trzeba się troszczyć, inaczej wszystko się rozleci. „Jest mi dobrze, więc nie muszę więcej pracować nad swoim szczęściem”. Ostrożnie, wszystkie pozytywne emocje są bardzo kruche. Jeśli jesteś szczęśliwy – super – jeśli dobrze się czujesz, inspiruje cię dobro i hojność – jak się z tym czujesz? Pozytywne emocje są czymś wspaniałym, ale muszą być doskonalone. Skąd się biorą? A negatywne emocje? Kiedy jesteś szczęśliwy, skąd to się bierze?
Można zaobserwować rozwój pozytywnych emocji: to tak jak w filmach romantycznych. Wieki minęły, odkąd oglądałem taki film, ale jestem pewien, że niewiele się w tej materii zmieniło. Postacie nie zakochują się w sobie na początku filmu, by potem wziąć ślub, bo to dzieje się pod koniec filmu. Uczucia się nawarstwiają, ewoluują. Oglądając film, mamy przeczucie, że tych dwoje ludzi się spotka, a potem będą żyli długo i szczęśliwie, a wszystkie ich problemy same się rozwiążą. Przez półtorej godziny krąży ci po głowie ta myśl, kiedy więc się w końcu spotykają?? „No, nareszcie!” – wykrzykujesz przez łzy. „Jak cudnie!”. Dzieje się tak dlatego, że przez cały film kumulowały się w tobie emocje. Kiedy tylko zdasz sobie sprawę, skąd biorą się te pozytywne emocje, możesz pokierować ich rozwojem.
Jedną z rzeczy, których uczę moich mnichów i mniszki jest to, że negatywne emocje pochodzą z umysłu, który szuka dziury w całym. Dzieje się tak, kiedy zwracasz uwagę na to, co jest „nie tak” z innymi ludźmi, zauważasz swoje wady, wady mnichów i Stowarzyszenia Buddystów, komentujesz, co jest nie tak z rządem i dlaczego świat schodzi na psy. To generuje mnóstwo negatywnych odczuć. Dlaczego nie korzystamy z umysłu, który jest pełen wdzięczności, który zauważa piękno w Stowarzyszeniu Buddyjskim, który zwraca uwagę na piękno swoje i partnera, który docenia wspaniałego premiera Howarda? I z czego się śmiejecie, cynicy?! Przecież jesteście w stanie dostrzec piękno w tych rzeczach. Ja bym nie chciał być premierem, a wy? To takie trudny zawód. Kiedy jednak dostrzeżecie to, co dobre w tych ludziach, wytwarzacie pozytywne emocje, takie jak szacunek. Ilu z was szanuje swoich rodziców, partnerów, ludzi władzy? Dlaczego gardzimy systemem? Ponieważ w mediach kultywowane są negatywne emocje. W gazetach, w naszych rozmowach zawsze doszukujemy się dziury w całym. Nic dziwnego, że brakuje nam szacunku. Spytajcie ludzi z innych państw, co myślą o Australii. Mówią, że to piękny kraj, który jest dobrze zarządzany. Nie jest świetnie, ale z pewnością mogłoby być o wiele gorzej. Dlaczego więc gardzimy naszymi instytucjami? Skąd tyle negatywnych odczuć? Przez to mamy problemy w związkach. Dlaczego we współczesnych czasach ludzie mają tak wielki problem ze znalezieniem życiowego partnera, a potem z utrzymaniem związku? Dzieje się tak dlatego, że zawsze doszukują się wad w partnerze. Dlaczego ludzie mają niskie poczucie własnej wartości, czemu wpadają w depresję? Bo roztrząsają własne przywary: „Nie jestem wystarczająco dobry, ludzie są do kitu, moje życie to klapa” – uważajcie, ta ścieżka zaprowadzi was prosto do wielkiej depresji. Zamiast gromadzenia negatywnych emocji, dlaczego nie zacząć kultywować pozytywnych? Celowo przyjrzyjmy się swojemu partnerowi celem znalezienia czegoś, za co go kochamy, szanujemy i pomyślmy, dlaczego nam na nim zależy. Przyjrzyjmy się sobie, by wyszukać to, za co się kochamy i szanujemy. Popatrzmy na życie, co w nim jest takiego, na czym nam zależy, co nas w nim pasjonuje. Skupiając się właśnie na tym, przyczynimy się do wzrostu pozytywnych emocji w życiu.
Kiedy już się nauczysz, jak generować te pozytywne emocje, jasnym się staje, jak możesz zapanować nad światem swoich emocji. Nie jesteś dryfującym stateczkiem pośród fal wzburzonych emocji, możesz sobą pokierować i być źródłem pozytywnych odczuć. Na tym z grubsza opiera się cała ścieżka buddyjska. Na odpuszczaniu negatywnych emocji na rzecz budowania tych pozytywnych. Współczucie jest pozytywną emocją. Nie jest to coś, o czym się tylko mówi, rzucając hasło „współczucie”. Jasne, że wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że powinniśmy bardziej miłować. Po wykładach Dalajlamy wszyscy o tym mówią. Ale potem, kiedy stoicie w korku i jakiś samochód wpycha się przed wasze auto, to: „Idioto jeden! Gdzie się pchasz, baranie!”. Trzeba zachowywać się z życzliwością, być miłosiernym, rozbudzać w sobie te pozytywne odczucia. Tak to się właśnie robi: poprzez bycie uważnym, poprzez troskę i próbę zrozumienia życia.
Musicie zdać sobie sprawę, że z czymkolwiek macie w życiu do czynienia, jest to wynik waszej kammy z przeszłości. Jaką kammę tworzysz w chwili obecnej? Możecie być twórcami tych wspaniałych, pozytywnych emocji, takich jak szacunek, współczucie, wdzięczność, a nawet inspiracja, poprzez przyzwolenie na chwilę obecną, przez szacunek i troszczenie się o TERAZ. Inspiracja jest piękną emocją, kiedy ktoś swoim słowem lub uczynkiem sprawia, że twoje serce rośnie, że jesteś szczęśliwy nawet przez kilka dni, a czasami nawet kilka lat. To takie emocje warto kultywować.
Wyobraźcie sobie taką sytuację, że nagle staliśmy się narodem, który kieruje się inspiracją, a nie jej przeciwieństwem, desperacją. Inspiracja dodaje ludziom skrzydeł, energii, daje moc, by dokonywać rzeczy, które są warte zachodu. Negatywne emocje natomiast, takie jak złość, strach, przygnębienie, smutek, unieruchamiają cię. Czasami złość dodaje ci trochę energii, ale koniec końców to cię wykańcza. Nic nie jesteś w stanie zdziałać. Pozytywne emocje dają ci moc, odkrywają ścieżkę ku osiągnięciom, w które warto się angażować we współczesnym świecie. Miłość, współczucie – z tym się człowiek nie rodzi, to trzeba rozwijać, doskonalić się w tym, zupełnie jak olimpijczyk: trenujesz poprzez pracę nad umysłem, zmieniając poglądy, pracując nad dobrą kammą, kammą psychiki. Z czymkolwiek masz w życiu do czynienia, daj temu przyzwolenie, bądź życzliwy i delikatny, a będziesz źródłem mądrości i życzliwości, która będzie w tobie rosła i rosła. I nie chodzi tylko o twoje życie.
W mojej książce zatytułowanej „Mindfulness, Bliss, and Beyond” zaznaczyłem ważną rzecz odnośnie medytacji. Powodzenie w medytacji może osiągnąć osoba, która przejawia zrozumienie świata swoich emocji, ponieważ ścieżka medytacji to ścieżka emocji. Na samym początku drogi musisz zawiesić intelektualizowanie i samemu wyszukać drogi wiodącej do spokoju. Musisz pozwolić na to, by spokój przerodził się w te niesamowite emocje, które czasami pojawiają się w głębokiej medytacji. Doświadczysz wielkiej radości i szczęścia. A skąd to się bierze? Z twojej wdzięczności dla TERAZ, z porzucenia chęci znajdowania dziury w całym, z delikatnego obchodzenia się z każdym oddechem, stanem umysłu, z totalnej akceptacji. A to narasta. Dla mnie najważniejszą emocją, której doświadczyłem, jest inspiracja wypływająca ze spokoju w głębokiej medytacji. Porusza mnie to do łez. Płakałem wielokrotnie, będąc mnichem, ale nie wynikało to ze smutku, złości czy frustracji. Ryczałem z czystej inspiracji, piękna, radości i zachwytu nad inspirującymi wyczynami innych ludzi lub pięknem i spokojem mojego własnego serca. To się zdarza.
Często powtarzam, że z grubsza rzecz ujmując, to kobiety radzą sobie lepiej, jeśli chodzi o głęboką medytację, ponieważ są bardziej obeznane… Mówię oczywiście ogólnie, są przecież wyjątki i z pewnością wy jesteście potwierdzeniem tej reguły. Ale zauważam taką prawidłowość, ponieważ do medytacji potrzebna jest wrażliwość emocjonalna, przyzwolenie na rozwój przede wszystkim pozytywnych emocji. Głęboka medytacja jest bowiem potężnym stanem emocjonalnym i nie chodzi mi o jakiś „odlot”. To nie jest stan intelektualny. Chodzi o to, co czujesz głęboko w sobie. Bycie uważnym ma za zadanie pogłębianie stanu, w którym obecnie się znajdujesz, odczuwanie go, bycie nim. Nie poprzez myśl, ale przez uważność, która jest w stanie zaakceptować potęgę nieruchomego umysłu. Te siły mają wielką moc. Najsilniejszych emocji doświadczyłem właśnie podczas głębokich medytacji. Nieruchome, ale pełne mocy. Popychają cię do zostania mnichem, do kontynuowania pracy, do nauczania, dają moc. To są emocje z najwyższej półki.
W buddyzmie nie chodzi o to, by być emocjonalnym zombi, a niestety wiele osób tak myśli. Myślą, że kiedy medytujesz, nie możesz żartować, opowiadać i śmiać się z kawałów, musisz zachowywać się jak robot, który nie ma uczuć, ponieważ nie można mieć żadnych zachcianek, emocji, nie powinno się przywiązywać, być nieszczęśliwym, szczęśliwym… Gdyby tak było w rzeczywistości, nigdy nie zostałbym mnichem.
Wkraczamy na ścieżkę z kącikami ust skierowanymi ku dołowi. W połowie drogi skierowane są już horyzontalnie, a później wędrują w górę, w górę, w górę, coraz wyżej. Wspaniale jest patrzeć na niektórych oświeconych mistrzów w miejscach takich jak Tajlandia, oni są najszczęśliwszymi ludźmi, którzy śmieją się z głębi serca. To oni mi powiedzieli, że celem nie jest stanie się żywym trupem. Celem drogi jest przerobienie negatywnych emocji w ten sposób, by przekształciły się w cudowne, inspirujące emocje spokoju, współczucia i empatii, które rodzą się, kiedy odpuszczamy kontrolę, kiedy jesteśmy życzliwi oraz kiedy szanujemy chwilę obecną. Tym sposobem cokolwiek dzieje się w twoim życiu, zawrzyj pokój z negatywnymi emocjami, bo przecież i one przeminą. One są częścią całości, może akurat nie zdajesz sobie z tego sprawy. Ja na to mówię „bóle przejściowe”. Twoje serce rośnie, kiedy pogrążone jest w bólu, kiedy cierpisz. Ale taka jest konstrukcja rzeczywistości, pogódź się z tym. Zaprzyjaźnij się z tym, a odkryjesz, dlaczego przez to przechodzisz, jaka miała być w tym lekcja dla ciebie. Kiedy ktoś umiera, dostrzegasz wartość życia. Kiedy zrywasz z kimś, kogo kochałeś, doceniasz, jak cenne są związki. Kiedy doświadczasz rozczarowania, odkrywasz, jak bardzo nierealne były twoje oczekiwania. Kiedy ktoś umiera, zauważasz, że twój czas też się kończy, więc wypada lepiej go wykorzystać. Wszystkie tak zwane negatywne doświadczenia, to tak naprawdę nauczyciele, więc nie odrzucajmy ich, pozwólmy im zadomowić się w naszych sercach. Przerób złą kammę, której doświadczasz teraz, na dobrą kammę. W taki właśnie sposób człowiek się rozwija, a pozytywne emocje rosną w siłę. Stajemy się światełkiem nadziei dla świata, ci, którzy nie doświadczają strachu, nie złoszczą się, nie odczuwają smutku, zamiast tego pełni są życzliwości, radości i olbrzymich pokładów spokoju. Pozytywne emocje rosną kosztem tych negatywnych. Rosną, rosną i rosną. I to właśnie nazywamy ścieżką. Wspaniale jest troszczyć się i dbać o te pozytywne emocje w życiu, rozumieć, skąd się biorą i kultywować je, a te negatywne pojawiają się coraz rzadziej w twoim repertuarze. Już się nie wściekasz, stajesz się bardzo życzliwy. Nie wpadasz w depresję, tylko ogarnia cię cudowna inspiracja. Już nie szukasz dziury w całym – zamiast tego jesteś wdzięczny za najdrobniejsze rzeczy. Nie powinienem tego mówić, ale nawet za małego Johna Howarda… Nie wypada mi tak na niego psioczyć, bo nie jest przecież złym człowiekiem.
I w ten właśnie sposób możemy żyć radośniej, rozumiejąc rolę emocji w naszym życiu, jak sobie z nimi radzić, jak je ogarnąć i generować pozytywne odczucia, ciesząc się chwilą. Życzę wam wszystkim, byście cieszyli się życiem, rozwijając pozytywne emocje, rozumiejąc te negatywne i jak to wszystko działa.
Na dzisiaj to wszystko, dziękuję za uwagę.
Sadhu, sadhu, sadhu!
Czy są jakieś pytania lub komentarze odnośnie wieczornego wykładu na temat emocji?
[niewyraźnie]
To prawda, nie powinno się krytykować innych. Buddyjski cesarz Aśoka, 200 lat przed Chrystusem, którego słowa wykuto w kamieniu, wiemy to, ponieważ zabytki te są w muzeach, niektóre nadal w miejscu ich odkrycia. Powiedział on coś wspaniałego, że ktokolwiek, krytykując religię innej osoby, krytykuje tym samym własną wiarę.
To bardzo ciekawe, powiedzieć coś takiego ponad 2200 lat temu, cóż za piękny sposób na propagowanie tolerancji - jeśli krytykujesz wierzenia kogoś innego, wtedy twoja religia jest nie do przyjęcia. I nie tylko religia, krytykujesz kogoś innego, tym samym wykazujesz braki w pojmowaniu życia. Jak możesz krytykować innych, skoro nic o nich nie wiesz, nie rozumiesz dlaczego tak robili? Ile razy ciebie niesprawiedliwie krytykowano? Zatem dlaczego krytykujesz innych? Daj im kredyt zaufania i żyj szczęśliwie. Jest wiele kredytu, jaki należy dać innym ludziom. Ok, dziękuję za to Eddie.
Many pytanie tu, a potem tam. Tak?
[niewyraźnie]
OK, to jest długie pytanie, zazwyczaj staram się powtarzać je do nagrania, ale jest zbyt długie i nie dałbym rady wszystkiego przekazać, więc je streszczę. Główną kwestią było to czy smutek jest nieoddzielną częścią miłości. Byłem tego pewny gdy byłem bardzo młody, ale wiem też, że nie opłakiwałem, gdy umarł mój ojciec, mimo że bardzo go kochałem. Zrozumiałem to znacznie później, kiedy zamieszkałem w krajach buddyjskich. Spędziłem dziewięć lat na północnym wschodzie Tajlandii, która w przeciwieństwie do Sri Lanki nie była pod wpływem Zachodniej cywilizacji, Zachód nigdy nie dotarł do Tajlandii, a raczej nigdy nie został skolonizowany, ostała się tam niezakłócona kultura buddyjska.
Przez te dziewięć lat, gdy tam byłem, nigdy nie dostrzegłem opłakiwania, a mieszkałem nieopodal wiosek, bardzo blisko tych ludzi, byliśmy jak członkowie rodziny. Wiele razy widziałem ludzi umierających, ich pogrzeby odbywały się w naszym klasztorze, ale nigdy nie widziałem łez, to nie było częścią ich repertuaru. Był to dowód na to, że smutek nie jest czymś nieodłącznym w ludzkiej naturze, ponieważ to była kultura, w której tego rodzaju smutek po prostu nie istniał. I nie chodziło tylko o pogrzeby. Widujesz tych samych ludzi po kilku dniach, tygodniach, miesiącach, byli częścią twojej rozszerzonej rodziny klasztornej, osadzonej w kilku sąsiednich wioskach w pólnocno-wschodniej Tajlandii. Ci ludzie kochali się nawzajem. Ale jest to inny rodzaj miłości, która potrafi puszczać, która pozwala drugiemu człowiekowi umrzeć.
Nie twierdzimy, że żal jest niewłaściwy lub zły, mówimy tylko, że jest to negatywne uczucie, ponieważ (widziałem to wiele razy) potrafi sparaliżować rozwój człowieka na wiele tygodni, wiele lat. Ktoś taki jest sparaliżowany przez cały okres opłakiwania, do czasu aż będzie w stanie przekroczyć żal, przejść go, im szybciej tym lepiej. Żałoba w tekstach buddyjskich nigdy nie była promowana przez Buddhę. Zawsze mówił, że mędrcem jest ten, kto potrafi być ponad smutkiem, kto może zrozumieć naturę życia i śmierci, a dzięki temu zrozumieniu pozwala zaistnieć naturze, i nigdy nie walczy bitew, których nie może wygrać.
W Dhammapadzie jest słynna buddyjska opowieść „O człowieku, który płakał za księżycem”. Opowiada o mężczyźnie, który stracił jedynego syna i codziennie wieczorem szedł na miejsce kremacji, aby płakać. Jego rodzina pozwoliła mu opłakiwać jego stratę, ale po pewnym czasie zaczął przesadzać z żalem, więc chcieli znaleźć jakiś sposób na przezwyciężenie jego smutku, ponieważ trwało to już zbyt długo. Rujnowało to jego zdrowie i majątek. Zatrudnili więc aktora, który poszedł na miejsce kremacji i zaczął płakać mocniej i więcej niż ojciec. Kiedy się spotkali, obaj mężczyźni, wylewając łzy, zaczęli rozmawiać. Aktor spytał ojca: „Czemu płaczesz?” „Bo straciłem mojego syna, nie żyje, a ty czemu płaczesz?” „Płaczę za księżycem” - powiedział aktor. „Co masz na myśli, mówiąc, że płaczesz za księżycem?” „To było w moje urodziny, w zeszłym tygodniu, mój ojciec zapytał mnie, czego chcę, więc powiedziałem, że chcę mieć księżyc, ale mój ojciec nie podarował mi go, co sprawiło mi straszny zawód, dlatego teraz płaczę za księżycem.” Ojciec powiedział: „Ty jakiś głupi jesteś, jesteś szalony, nikt ci nie da księżyca.” „Nazywasz mnie szalonym, ty który płaczesz za zmarłym synem. Księżyc można przynajmniej zobaczyć, gdzie jest twój zmarły syn?”
Taka oto jest opowieść w tekście buddyjskim. Ojciec zmarłego syna zdał sobie sprawę z tego, co robił, płakał za tym, czego nigdy nie może dostać, żałując czegoś, czego nigdy nie można zmienić, a to wystarczy, aby powstrzymać swój żal, wrócić do pracy i zacząć znów żyć.
Jeśli chodzi o Johna Howarda, szanujemy go, po prostu żartujemy sobie z niego, ludzie dowcipkują o wszystkim w Australii, taka jest nasza natura. Z pewnością żartujecie sobie ze mnie, być może nie publicznie, ale jestem pewien, że kiedy wrócicie do domu, to się ze mnie śmiejecie.
Czy możemy skończyć już z pytaniami, przekroczyliśmy czas. Nie ma dziś ogłoszeń? Ogłoszeniem jest brak ogłoszeń.
O autorze
Brahmavamso Ajahn
zobacz inne publikacje autora
Czcigodny Ajahn Brahmavamso Mahathera (znany jako Ajahn Brahm), właściwie Peter Betts, urodził się w Londynie 7 sierpnia 1951 roku. Obecnie Ajahn Brahm jest opatem klasztoru Bodhinyana w Serpentine w Australii Zachodniej, Dyrektorem ds. Duchowych Buddyjskiego Towarzystwa Stanu Australia Zachodnia, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Wiktoria, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Australii Południowej, Patronem Duchowym Bractwa Buddyjskiego w Singapurze oraz Patronem Duchowym ośrodka Bodhikusuma Centre w Sydney.
Artykuły o podobnej tematyce:
- Thanissaro Bhikkhu Papañca i ścieżka ku kresowi cierpienia
- Ajaan Sumedho Niedwoistość
- Bhikkhu Bodhi Przebywając pośród mądrych
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.
Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0
Oryginał można znaleźć na tej stronie: https://www.youtube.com/watch?v=17_TtOysQOA
Źródło: http://www.bswa.org
Tłumaczenie: Aleksandra Łobacz
Polskie udźwiękowienie: sponsorowane przez anonimowego darczyńcę
Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/