KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Mówi się, że sednem Przebudzenia Buddhy było odkrycie zasady przyczynowości: tego, jak przyczyna i skutek kształtują doświadczenie. Brzmi to dość abstrakcyjnie, ale w rzeczywistości jest bezpośrednio związane z tym, czego doświadczasz w danej chwili. Innymi słowy, jest rezultat przeszłej kammy, jest obecna kamma i jest rezultat obecnej kammy. Tych trzech rzeczy doświadczasz w każdej chwili.

Oczywiście kiedy zaczynamy, wszystko to jest zmieszane. Istnieje tylko doświadczanie. Nie widzimy wzorców, nie widzimy czynników składowych jako oddzielnych i odrębnych, więc wszystko wydaje się dość przypadkowe. Ale jeśli nauczysz się patrzeć na to, co robisz właśnie teraz, przekonasz się, że nie jesteś całkowicie bierny. To, czego doświadczasz, nie przychodzi ot tak, samo z siebie. Istnieje aktywna strona umysłu wybiegająca na zewnątrz i kształtująca to: dodaje trochę tu, zabiera trochę tam. Stajesz się wrażliwy na ten aspekt umysłu, na to, co robisz w tej chwili. To duża część wglądu, jaki musisz osiągnąć w medytacji.

Większość z nas jest jak człowiek, który wpada do pokoju, zachowuje się obraźliwie, a potem narzeka: „Ludzie w pokoju wydawali się strasznie wycofani, strasznie nieprzyjaźni” – tak jakby swoimi działaniami i wtargnięciem do pokoju nie wpłynął na atmosferę.

Więc jak ty wpadasz w chwilę obecną? Można się o tym przekonać, sprawdzając oddech. Co dokładnie robisz z oddechem w tej chwili? Czy oddychanie to całkowicie pasywny, automatyczny proces, czy może robisz coś z oddechem? Czy istnieje jakiś poziom umysłu, na którym podejmowane są decyzje? Można się tego dowiedzieć dzięki podejmowaniu świadomych decyzji dotyczących oddechu, popychaniu go trochę tu, trochę tam. Nie mówimy o ogromnych zmianach, tylko o stopniowych modyfikacjach kierunku, żeby oddech był jak najbardziej wygodny.

Gdy to robisz, zaczynasz zdawać sobie sprawę, że twoje obecne doświadczenie przyjemności lub bólu zależy od decyzji podejmowanych właśnie teraz. Zaczynasz być bardziej wrażliwy na to, co robi umysł – szczególnie, jeśli chodzi o postrzeżenia i wytwarzanie myśli – i na to, jak są powiązane z twoimi uczuciami.

Postrzeżenia to etykiety, które nadajesz rzeczom. Na przykład możesz doświadczać ciała jako czegoś stałego, wdychającego i wydychającego powietrze. Cóż, możesz zmienić tę percepcję. Postrzegaj wszystko, co odczuwasz w tej chwili w ciele, jako aspekt oddechu. Spójrz na to w ten sposób: każde doznanie jest rodzajem odczucia oddechowego. Sprawdź, co wtedy się dzieje z odczuwaniem ciała, jak się do niego odnosisz, jak je oceniasz, jak oddychasz.

A potem użyj wytworzeń umysłowych do zadawania pytań. A gdyby pooddychać tak? A może jednak pooddychać inaczej? Próbuj w ten sposób.

Gdy tak robisz, masz coraz większe poczucie, że tak naprawdę bardzo kształtujesz doświadczanie teraźniejszości. Następnie możesz wykorzystać ten wgląd i zastosować go do kwestii bólu zarówno fizycznego, jak i umysłowego. Większość z nas ma tendencję do myślenia o sobie jako o biernych odbiorcach, ofiarach konkretnego, atakującego nas bólu. Wydaje się, że niewiele możemy z tym zrobić. Dzieje się tak dlatego, że mamy nawykowy sposób reagowania na ból. Dopóki nie zmienimy tego nawyku, nie zobaczymy większej poprawy w kwestii cierpienia, nie dowiemy się, dlaczego cierpimy i jak cierpimy.

Ale jeśli naprawdę przyjrzymy się fizycznemu bólowi, zdamy sobie sprawę, że choć pewna jego część pochodzi z problemów w ciele, to inna pochodzi z tego, co umysł robi, by zarządzać doświadczeniem bólu. Pochodzi ze sposobu, w jaki umysł odmalowuje mentalny obraz bólu, sposobu, w jaki trzyma się tego mentalnego obrazu, oraz z tego, co robi, żeby podtrzymać ból lub przesunąć go w określonym kierunku. To dzieje się cały czas, a jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo przyczyniamy się do własnego bólu. To wielki problem. To jest Pierwsza Szlachetna Prawda: ból, który tworzymy przez nasze przywiązanie, pragnienia i niewiedzę.

Aby to zobaczyć, musisz być bardzo, bardzo wrażliwy na obecną chwilę i bardzo wrażliwy na to, jaki jest twój wkład w nią. Dlatego tak ważne jest skupienie, które sprawia, że umysł jest naprawdę nieruchomy i może zobaczyć to bardzo dokładnie. Na przykład, kiedy pojawia się ból, mamy tendencję do przeoczania faktu, że umysł ciągle przypina mu etykietę: „Ból, ból, ból. A dodatkowo do etykiety „ból” czasami dodajemy sobie jego obraz. Ten akt etykietowania, jeżeli towarzyszy mu lgnięcie, przyczynia się do wzmożenia bólu. A kiedy staniesz się naprawdę wrażliwy na ruchy umysłu – a to wymaga uspokojenia oddechu, żeby nie zakłócał tego, co widzisz – zauważysz, że w umyśle odbywa się nieustanne powtarzanie. Czasami etykietowanie, lgnięcie i powtarzanie są tak uporczywe, że fizyczna przyczyna bólu już dawno zniknęła, to akt lgnięcia jest rzeczywistym bólem, którego teraz doświadczasz.

Więc kiedy nauczysz się widzieć: „O, znowu ta mentalna etykieta, znowu to samo, znowu to samo”, czy będziesz mógł to zatrzymać? Zobacz, co się stanie, kiedy to zatrzymasz i po prostu ją porzucisz. Przekonasz się, że doświadczenie bólu się zmienia. Właśnie wtedy zyskujesz wgląd w kwestię tego, co robisz w obecnej chwili, jak przyczyniasz się do kształtowania swojego doświadczenia.

Na tym polega duża część medytacji – na uwrażliwianiu umysłu na własne działania. Najczęściej to, co robimy właśnie teraz, jest naszym wielkim ślepym punktem. Jesteśmy tak świadomi tego, co robią inni ludzie – „Oni zrobili mi to, oni zrobili mi tamto” – ale nie patrzymy na to, co sami robimy, i dlatego czyjeś działania, sprawiają nam ból. Często nie jesteś w stanie uniknąć tego, co przychodzi z zewnątrz – to przeszła kamma – ale możesz uniknąć nieumiejętnych sposobów reagowania na to. Czasami okazuje się, że to, jak reagujesz na daną sytuację, wpływa na nią, a następnie na to, co robią inni ludzie i przez to okoliczności się pogarszają. Ale nawet kiedy tak się nie dzieje, okazuje się, że twoje cierpienie pochodzi ze sposobu, w jaki odnosisz się do sytuacji zewnętrznej.

O tym właśnie jest Pierwsza Szlachetna Prawda, o lgnięciu do pięciu grup składowych: do formy ciała, do odczuć, postrzeżeń, wytworzeń umysłowych i świadomości. Kiedy przestajesz trzymać się tych składowych, wtedy – pomimo że one nadal są nietrwałe i może być w nich trochę stresu – nie obciąża to tak umysłu. Most został zerwany tak, że nie ma już połączenia. Przestajesz podnosić rzeczy. Ajahn Suwat zobrazował to tak: góra może być ciężka sama w sobie, ale jeśli nie próbujesz jej podnieść, to dla ciebie nie jest ciężka.

Więc musisz sprawdzić, gdzie uprawiasz podnoszenie ciężarów, a następnie spróbować zrozumieć dlaczego. Tylko wtedy, gdy zrozumiesz dlaczego coś robisz, będziesz mógł naprawdę przestać. Czasami w trakcie medytacji możesz zmusić się do zaprzestania tego, ale jeżeli nie ma w tym prawdziwego zrozumienia, to gdy tylko umysł wpadnie w stare koleiny, będzie podnosił rzeczy, zbierał je i nadal dźwigał. Ale jeżeli poznasz powód, dla którego coś podnosisz, oraz przyjrzysz się nieporozumieniom kryjącym się za tym, co robisz, i temu, dlaczego czujesz, że musisz coś dźwigać, to będzie to spory wgląd.

Sposób, w jaki umysł przyczynia się do kształtu obecnej chwili – a szczególnie to, jak powoduje niepotrzebne cierpienie – jest starym nawykiem. Myślimy, że podłoże stanowiące cierpienie jest konieczną częścią doświadczenia, ale tak nie jest. Kiedy widzisz to jako stres, kiedy widzisz to jako ciężar i zdajesz sobie sprawę, że nie jest to konieczne, wtedy naprawdę odpuszczasz.

Sprawdź więc dokładnie, gdzie w tej chwili jest twoje lgnięcie, gdzie przyczyniasz się do niepotrzebnego cierpienia. Postaraj się uczynić umysł tak spokojnym, jak to tylko możliwe, a następnie pozostań w tym i obserwuj: „Czy jest tu jeszcze jakiś stres? Czy jest tu jeszcze poczucie ciężaru? Co jeszcze się z tym wiąże? Czy widzisz jakąś aktywność, jakąś intencję, która idzie w parze z tym stresem?”. I jeśli zauważysz tę aktywność, tę intencję, porzuć ją.

Niemal zawsze jest to coś, z czego nie zdawałeś sobie sprawy, nie wiedziałeś, że to robisz, coś, czego się trzymałeś na zasadzie bezmyślnego powtarzania. Czasami jesteś świadomy, że trzymasz się aktu intencji, ale myślisz, że tak musisz: „To rdzeń mojej istoty, to jest to, kim jestem, to sposób, w jaki mój umysł musi działać”. Cóż, on nie musi tak działać. Naucz się, jak kwestionować te założenia. Naucz się, jak trochę odpuścić. To rozluźnia umysł. To, czego nigdy wcześniej nie mogłeś pojąć, nagle staje się jasne.

Ten ciężar, który tworzysz dla siebie, jest całkowicie niepotrzebny. To, co uważałeś za konieczne, za sposób, w jaki wszystko musi funkcjonować, wcale nie musi taki być. To jest całe przesłanie Przebudzenia Buddhy – zasada przyczynowości, o której mówiliśmy. Zastosował ją, by zobaczyć, że cierpienie, jakiego doświadcza umysł w obecnej chwili, nie jest konieczne. Dlatego właśnie zasada przyczynowości była tak ważna. Uświadomił sobie, że jego wkład w chwilę obecną powodował cierpienie, i nauczył się, jak to zatrzymać.

A co się stało, gdy nie było żadnego wkładu w chwilę obecną? Gdy medytujemy, odkrywamy, że nasz wkład staje się coraz bardziej i bardziej subtelny. Często nawet nie jesteśmy świadomi żadnego wkładu. Mówimy sobie, że siedzimy tutaj doskonale spokojni, doskonale wyciszeni, nic się nie dzieje, ale tak naprawdę w umyśle dzieje się wiele rzeczy, które nam umykają. Dzieje się to w ślepym punkcie. Kiedy zaczynasz go widzieć, odpuszczasz to, co w nim jest, a wtedy wszystko się otwiera, medytacja może naprawdę zacząć dokonywać radykalnej zmiany w umyśle. Zaczynasz zdawać sobie sprawę, że powiązania, o których myślałeś: „To dzieje się w ten sposób, a tamto w inny sposób”, nie muszą koniecznie tak wyglądać. Uświadamiasz sobie, że to nie musi być tak kategoryczne: na tym polega wyzwolenie.

Tak więc istnieje pewna ciągłość w całym procesie medytacji, od samego początku. Jeśli podczas siedzenia tutaj, umysł odpłynie, po prostu go przywołaj. Jeśli znów odpłynie, po prostu znowu przywołaj. Nawet tyle wystarczy, by sprawić, że będziesz bardziej świadomy, co robisz w obecnej chwili. Stajesz się bardziej świadomy tego, jak umysł stwarza martwe punkty i uczysz się, jak sprawić, by stawały się coraz bardziej subtelne, coraz mniej dominujące w umyśle. Innymi słowy, próbujesz przeniknąć przez nie tak precyzyjnie, jak tylko się da. Oczywiście one wynajdują coraz subtelniejsze sposoby ukrycia się, ale przynajmniej zyskujesz pewną dozę kontroli nad umysłem i większą świadomość tego, co robisz w obecnej chwili.

To kluczowe dla medytacji. Konsekwentnie stosujesz tę zasadę na bardziej subtelnych poziomach, ponieważ obowiązuje ona przez cały czas, aż do końca. Tyle tylko, że w miarę, jak nad nią pracujesz, wymaga zwiększania precyzji. Ale możesz ją rozwinąć. W końcu jest to rozwijanie umiejętności. To kolejne wielkie odkrycie Buddhy. Zdolność uczenia się podążania ścieżką do wyzwolenia jest umiejętnością, którą możesz opanować tak samo jak inne umiejętności: patrzysz na rezultaty swoich działań, zastanawiasz się nad tym, co zrobiłeś, i próbujesz dostosować wszystko tak, by stawało się bardziej precyzyjne, subtelniejsze i mniej obciążające dla umysłu.

Przebudzenie nie jest czymś, co po prostu spada na ludzi nieświadomych tego, co robią. To nie jest przypadek ani coś, co przychodzi z zewnątrz. Wymaga, żebyś stał się naprawdę wrażliwy na naukę o kammie: „Jestem właścicielem swoich działań”. Działasz w tej chwili, więc bądź bardzo ostrożny, tak samo jak byłbyś ostrożny przy wzniecaniu ognia, ostrzeniu noża, i przy wszystkich innych czynnościach potrzebnych w życiu. Tylko że w kontaktach z umysłem musisz być jeszcze ostrożniejszy, jeszcze bardziej precyzyjny. Wymaga to większej subtelności. Ale ten prosty proces nabierania wprawy w odnoszeniu się do chwili obecnej może zaprowadzić cię aż do Przebudzenia.

I to właśnie jest rewolucyjne.

O autorze

Thanissaro06.jpg

Thanissaro Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora

Thanissaro Bhikkhu (Geoffrey DeGraff) (1949 - ) jest amerykańskim buddyjskim mnichem tajskiej leśnej tradycji Kammatthana. Po ukończeniu historii europejskiej w Oberlin College w 1971 roku wyjechał do Tajlandii gdzie uczył się medytacji u Ajaana Fuang Jotiko, ucznia Ajaana Lee.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Tłumaczenie: Piotr Iwanicki
Redakcja: Alicja Brylińska
Czyta: Aleksander Bromberek

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/