KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Jeśli urodziłbyś się w rodzinie azjatyckich buddystów, pierwszą rzeczą, której nauczyliby cię rodzice, byłby gest wyrażania szacunku: añjali, a nie filozoficzne dogmaty. Nauczyliby cię, jak ułożyć dłonie i jak łączyć je nad sercem za każdym razem, gdy zobaczysz mnicha, mniszkę lub posąg Buddhy. Oczywiście gest ten na początku wykonywany byłby dość sztucznie. Z czasem jednak przyswoiłbyś sobie, że stoi za nim wyraz szacunku. Jeśli nauka poszłaby ci szybko, rodzice odebraliby to za przejaw twojej inteligencji, ponieważ szacunek jest fundamentem procesu uczenia się.

Następnie, gdy byłbyś już nieco starszy, nauczyliby cię symboliki tego gestu: wytłumaczyliby, że twoje dłonie odwzorowują kształt pąka lotosu i reprezentują twoje serce, które oferujesz, żeby wytrenować je w mądrości. Wreszcie, gdy byłbyś już bardziej zaznajomiony z owocami buddyjskiej praktyki, twoi rodzice mieliby nadzieję, że gest ten przerodzi się w cześć i oddanie. To jest właśnie natychmiastowa odpowiedź na odwieczne pytanie ludzi Zachodu: który aspekt buddyzmu jest ważniejszy – filozoficzny czy religijny? W oczach ludzi ze Wschodu religijna postawa szacunku jest niezbędna, by zrozumieć jakiekolwiek koncepcje filozoficzne. Z ich punktu widzenia nie ma żadnej sprzeczności między tymi dwoma ujęciami. Tak naprawdę wzajemnie się one wzmacniają.

Postawa ta jest wyraźnie odmienna od typowego zachodniego podejścia, które bardzo mocno różnicuje religijne i filozoficzne oblicze buddyzmu. Filozofia wydaje się niezwykle racjonalna, gdyż kładzie duży nacisk na samodzielność. Wgląd Buddhy dotyczący zasady przyczynowości, która stanowi sedno jego Przebudzenia, jest niezwykle abstrakcyjny. Nie ma zatem żadnego powodu, dla którego filozofia o takich początkach, miałaby wykształcić gorliwość religijną wystarczająco silną, by rywalizować z wyznaniami teistycznymi.

W kanonie pāḷijskim gorliwość religijna opisywana jest takimi terminami jak poszanowanie, poważanie, cześć, hołd czy oddanie. Gdy zgłębimy jej znaczenie, odkryjemy, że szacunek jest niezbędny, żeby uczyć się i osiągnąć pełnię zrozumienia zasady przyczynowości i że idea szacunku jest głęboko zakorzeniona w podstawowym wglądzie Buddhy – czyli w zasadzie współzależności „wraz z tym, tamto powstaje” (idappaccayatā).

Na pierwszy rzut oka może wydać się dziwne łączenie teorii przyczynowości z kwestią szacunku, ale są one ze sobą mocno związane. Szacunek jest postawą, którą rozwijasz w stosunku do tego, co ma znaczenie w twoim życiu. Teoria przyczynowości odpowiada na pytanie: „Czy cokolwiek ma znaczenie?”, a jeżeli ma, odpowie też na pytanie „czym” to jest i „jakie” ma znaczenie. Jeżeli wierzysz, że jakiś nadrzędny byt zagwarantuje ci szczęście, naturalnie będziesz okazywał mu szacunek i oddawał cześć. Jeżeli wierzysz, że twoje szczęście zależy wyłącznie od twojego umysłu, będziesz żywił najgłębszy szacunek dla swojej własnej woli. Jeżeli chodzi o „jakość” znaczenia, to gdy uważasz, że osiągnięcie prawdziwego szczęścia jest całkowicie niemożliwe bądź w pełni ustalone z góry lub zupełnie przypadkowe, wtedy przejawy szacunku są zbędne, bo nie mają żadnego wpływu na rezultaty w życiu. Natomiast jeśli uważasz, że można osiągnąć szczęście, ale jego przyczyny są nietrwałe, uwarunkowane i zależne od twojego nastawienia, naturalnie będziesz o nie dbał z szacunkiem niezbędnym do utrzymania ich w zdrowiu i sile.

Jest to odzwierciedlone w sposobie, w jaki kanon podchodzi do kwestii szacunku. Są w nim wyszczególnione różne sposoby, w jakie ludzie świeccy, żyjący w czasach Buddhy, oddawali szacunek Jemu i monastycznej Saṅdze, zawiera także kodyfikację sposobów, w jakie członkowie Saṅghi oddawali szacunek Przebudzonemu i sobie nawzajem. Najbardziej interesujące są konwencje okazywania szacunku dla Dhammy. Mnisi i mniszki mają zakaz nauczania Dhammy kogokolwiek, w kim mogliby zauważyć symptomy braku szacunku. Sam Buddha powiedział, że odmówił wygłoszenia swojej pierwszej mowy pięciu współbraciom ascetom, ponieważ traktowali go jak równego sobie. Tego rodzaju konwenans mógł być oczywiście zwyczajem kulturowym, czymś, co społeczeństwo z czasów Buddhy chcąc nie chcąc zaadaptowało, ale są ustępy w kanonie, które sugerują, że było inaczej. Buddyzm w starożytnych Indiach był jednym z ruchów samaṇów ­(ascetów), którzy woleli podążać raczej za prawami natury, niż za ogólnie przyjętymi normami społecznymi. Członkowie takich grup mieli pełną swobodę wybierania ogólnie przyjętych zwyczajów, które chcieli przyjąć. Buddyjskie opisy pozostałych grup samaṇów często przedstawiają je dość krytycznie właśnie ze względu na brak szacunku, nie tylko dla ludzi z zewnątrz, ale także dla siebie nawzajem. Uczniowie tych grup są przedstawiani jako pozbawieni szacunku dla swoich nauczycieli – głośni, wrzaskliwi, zupełnie nieujarzmieni. Wszystko to kontrastuje ze sposobem, w jaki buddyści prowadzili swoje spotkania, ponieważ były one oparte na wzajemnej uprzejmości i szacunku. To wskazuje, że mieli wolną rękę w odrzucaniu powszechnie przyjętych zwyczajów okazywania szacunku, jednak świadomie wybrali utrzymanie ich.

Wybór ten wynikał z postrzegania przez nich szacunku jako wstępnego warunku potrzebnego do rozpoczęcia nauki. Łatwiej się uczyć od kogoś, kogo szanujemy, niż od kogoś, kto nie cieszy się naszym poważaniem. Szacunek otwiera umysł i poszerza horyzonty, dzięki czemu robi się nieco miejsca dla nowej wiedzy i umiejętności. Jednocześnie ludzie, którzy cenią swoją wiedzę, są bardziej skłonni, by podzielić się nią z kimś, kto okazuje im szacunek, niż z kimś, kto tego nie robi.

Jednakże sposób nauki, na jaki kładzie nacisk Buddha, nie polega na zwykłym gromadzeniu informacji. Chodzi o zdobywanie umiejętności prowadzących do całkowitego uwolnienia od cierpienia i stresu. I tu właśnie kwestia szacunku łączy się z przyczynowością, gdyż dla buddystów teoria przyczynowości opiera się na pytaniu: w jaki sposób osiągnąć te umiejętności?

Teorie z dziedziny cybernetyki głoszą, że jakiekolwiek uczenie się możliwe jest tylko wtedy, gdy otrzymujemy informacje zwrotne. Zdobywanie umiejętności wymaga dodatkowej zdolności obserwowania tych informacji i decydowania, jak ich użyć, żeby zmienić swoje zachowanie. Odkrycia Buddhy związane z zasadą przyczynowości wyjaśniają „jakość” tych czynników oraz „co” ma na nie wpływ. „Jakość” jest wyrażona zasadą przyczynowości, „co” – to analiza naszych działań, a mianowicie czynników, które je kształtują, wraz z rezultatami, które mogą dać.

Zasada przyczynowości, najprościej rzecz ujmując, zakłada, że każdy moment składa się z trzech elementów: rezultatów naszych działań z przeszłości, z teraźniejszości oraz z natychmiastowych skutków naszych teraźniejszych działań. Mimo że zasada ta wydaje się prosta, to jej skutki są bardzo skomplikowane. Każde twoje działanie ma następstwa w chwili obecnej, które jednocześnie rozciągają się na przyszłość. Zależnie od intensywności działania, jego następstwa mogą trwać bardzo krótko lub bardzo długo. Tak więc każde uwarunkowane doświadczenie jest kombinacją efektów przeszłych działań z bardzo długiego okresu i efektów działań podjętych w teraźniejszości.

Zasada przyczynowości sprawia, że w miarę upływu czasu pojawiają się pewne ograniczenia dla danego momentu. Teraźniejszość nie jest białą tablicą, ponieważ jest częściowo ukształtowana przez wpływy z przeszłości. Przyczynowość ujawniająca się natychmiastowo w teraźniejszości tworzy miejsce na wolną wolę. Nie wszystko jest determinowane przeszłością. W każdej chwili możesz dodać do procesu nowy wkład i popchnąć swoje życie w innym kierunku. Wciąż jednak nie ma aż tyle miejsca dla wolnej woli, żeby zasadę przyczynowości zastąpiła przypadkowość. Każde „to” wprowadzone do systemu tworzy określony rodzaj „tamtego”. Wydarzenia układają się w dostrzegalne wzory, które można opanować.

Tym „czymś”, co utrzymuje proces w ruchu, jest czynnik uwzględniający informacje zwrotne oraz umożliwiający obserwowanie ich. W „co” głównym elementem jest nasza intencja, którą Buddha zaklasyfikował jako esencję naszych działań lub kammę. Intencja z kolei jest ukształtowana przez działanie uważności, która podaje w wątpliwość rozpoznawanie i na podstawie pytań tworzy poglądy. Odczuwasz skutki swoich intencji, ponieważ istnieje wewnętrzna pętla informacji zwrotnej, która umożliwia ci naukę. Możesz obserwować tę informację i decydować, jak najlepiej ją wykorzystać dzięki temu, że uważność może zadawać pytania. A ponieważ twoje intencje – kierowane przez poglądy i oferujące nowy wkład w teraźniejszość – mogą przekształcać doświadczenie, to twoja zdolność do nauki ma znaczenie, gdyż możesz zmienić swoje zachowanie i zebrać żniwo w postaci większego szczęścia, które będzie rezultatem ulepszonych umiejętności.

Jak daleko sięga to szczęście? W trakcie swojego Przebudzenia Buddha odkrył, że w dążeniu do umiejętnego działania można sięgnąć poza czas i przestrzeń, poza uwarunkowaną rzeczywistość i kołowrót ponownych wcieleń. Dzięki temu rozpoznał, że istnieją cztery rodzaje kammy: pierwsze trzy dają przyjemne, bolesne lub mieszane rezultaty w kołowrocie ponownych wcieleń, a czwarty prowadzi poza wszelką kammę, aż po kres ponownych narodzin. Innymi słowy, zasada przyczynowości działa tak, że nasze działania mogą wspierać ten cykl lub go zakończyć. Ponieważ nawet największe przyjemności są niestałe i niewarte zaufania, Błogosławiony uznał, że najbardziej wartościowym działaniem jest czwarty rodzaj kammy – taki, który prowadzi do Przebudzenia i kładzie kres kammie raz na zawsze.

Umiejętności niezbędne do tworzenia tego rodzaju kammy pochodzą ze skoordynowania czynników uważności i intencji, tak by najpierw prowadziły do przyjemnych skutków w cyklu ponownych narodzin, następnie zaś – na poziomie transcendentalnym – do całkowitego uwolnienia od cierpienia i krzywdy. To z kolei wymaga odpowiedniej postawy wobec zasady przyczynowości działającej w ludzkim życiu. I tu pojawia się kwestia szacunku, która jest zasadnicza, ponieważ bez szacunku dla samego siebie, dla zasady przyczynowości działającej w twoim życiu oraz dla wglądu innych ludzi w tę zasadę, nie będziesz w stanie wprowadzić rozwiązań koniecznych do opanowania jej ani do sprawdzenia, jak bardzo może się rozwinąć potencjał twoich umiejętności.

Szacunek dla samego siebie, w kontekście współzależności wyrażonej określeniem „wraz z tym, tamto powstaje”, oznacza dwie rzeczy:

1. ponieważ istnieje czwarty rodzaj kammy, możesz szanować swoje pragnienie bezwarunkowego szczęścia i nie musisz uważać, że to nierealistyczny ideał,

2. ze względu na znaczenie uważności i intencji w kształtowaniu doświadczenia możesz szanować swoją umiejętność rozwoju zdolności potrzebnych, żeby rozumieć i opanować przyczynową rzeczywistość, aż do momentu osiągnięcia prawdziwego szczęścia.

Lecz szacunek dla samego siebie sięga dużo dalej. Nie tyle możesz szanować swoje pragnienie prawdziwego szczęścia i swoje zdolności do osiągnięcia go, co musisz szanować te rzeczy. Inaczej możesz znaleźć się pod wpływem różnych religijnych i świeckich sił, znajdujących się w społeczeństwie i w tobie samym, które będą ciągnąć cię w rożnych kierunkach.

Większość tradycji religijnych zakłada, że prawdziwe szczęście jest możliwe, jednak nie dostrzega ludzkich umiejętności, dzięki którym można to osiągnąć. Ogólnie mówiąc, nadzieję na szczęście pokładają w siłach wyższych. Jeśli chodzi o świeckie tradycje – te w ogóle nie wierzą w istnienie bezwarunkowego szczęścia. Uczą nas, by starać się osiągnąć szczęście zależne od warunków i przymknąć oko na ograniczenia, które towarzyszą szczęściu pochodzącemu z posiadania pieniędzy, władzy, związków, majątku czy z sentymentalnego poczucia wspólnoty. Ich zwolennicy często szydzą z wyższych wartości i cieszą ich słabości duchownych czy upadek autorytetów religijnych.

Świeckie podejście wzmacnia nasze nieumiejętne cechy, nasze pragnienia chwytania przyjemności, które łatwo przychodzą, oraz nasze zniecierpliwienie wobec każdego, kto twierdzi, że mamy możliwości osiągnięcia czegoś lepszego i większego. Ale zarówno świeckie podejście, jak i powszechne podejście religijne uczą lekceważenia potęgi naszych umiejętnych cech umysłu. Gdy takie zdolności jak uważność i skupienie zaczynają powstawać w umyśle, wydają się niezauważalne – małe i wrażliwe jak sadzonki drzew wyrastające wśród chwastów. Jeśli nie będziemy ich doglądać z szacunkiem, oplotą je chwasty albo sami je zadepczemy. W rezultacie nigdy się nie dowiemy, jak wiele cienia mogły dać.

Jednak jeśli rozwiniemy silny szacunek dla zdolności osiągnięcia prawdziwego szczęścia, to dwie ważne cechy moralne przejmą kontrolę nad naszym umysłem i będą pilnować naszych wartości. Chodzi o wzgląd na cierpienie, którego będziemy doświadczać, gdy nie spróbujemy rozwinąć naszych umiejętnych działań, oraz o wstyd pojawiający się na samą myśl o osiągnięciu szczęścia niższego, niż to możliwe. Wstyd może wydawać się dziwnym dodatkiem do szacunku, ale gdy jest zdrowy, to mogą iść w parze. Dzięki szacunkowi do samego siebie możesz rozpoznać, że cel, który sobie obrałeś, jest poniżej twoich możliwości, a podążanie w jego kierunku napełniłoby cię wstydem. Wstyd jest potrzebny również po to, by szacunek do samego siebie nie przekształcił się w upartą dumę.

I tu natrafiamy na drugi przejaw szacunku – szacunek dla zasady przyczynowości. Współzależność wyrażona określeniem „wraz z tym, tamto powstaje” nie jest procesem przybierającym dowolną formę. Każde nieumiejętne „z tym” jest połączone z nieprzyjemnym „tamtym”. Nie możesz obrócić tego połączenia tak, by prowadziło do przyjemnych skutków, lub dopasować go do swoich preferencji, by utworzyć zindywidualizowaną ścieżkę wiodącą do uwolnienia z przyczynowości. W szacunku dla siebie zawiera się również szacunek dla sposobu postępowania, który faktycznie daje efekty. Tradycyjnie przejawia się on w jakości, którą Buddha podkreślał w swoich ostatnich słowach: w uważności. Bycie uważnym oznacza silną świadomość, że gdy będziesz nieostrożny, jeśli chodzi o intencje, to będziesz cierpiał. Jeżeli prawdziwie kochasz siebie, musisz zwrócić szczególną uwagę na to, w jaki sposób działa rzeczywistość i zachowywać się w zgodzie z nią. Nie wszystko, o czym myślisz bądź co czujesz, zasługuje na szacunek. Nawet sam Buddha nie wymyślił buddyzmu ani zasady współzależności „wraz z tym, tamto powstaje”. On je odkrył. Zamiast postrzegać rzeczywistość zgodnie z własnymi upodobaniami, przeorganizował je tak, żeby, dzięki szczególnej uważności i trosce, nauczyć się jak najwięcej z obserwowania swoich działań oraz ich skutków.

Ta kwestia odzwierciedlona jest w jego mowie do Kālāmów (AN.03.065). Chociaż mowa ta często jest przywoływana jako dowód na to, że Buddha dał nam wolną rękę w rozróżnianiu tego, co jest dobre, a co złe, to tak naprawdę dotyczy czegoś zupełnie innego: nie podążaj bez zastanowienia za swoją tradycją, ale też nie podążaj bez zastanowienia za swoimi zachciankami. Jeżeli obserwujesz swoje działania i widzisz, że w ich wyniku podąża za tobą konkretny stan umysłu, powodujący ból i cierpienie, to powinieneś porzucić te działania i postanowić już nigdy do nich nie wracać. W tym bardzo rygorystycznym podejściu miejsce Dhammy jest przed upodobaniami. A dostrzeżenie skłonności do odwrócenia tej sytuacji, i postawienia na pierwszym miejscu naszych potrzeb, wymaga wielkiej ostrożności.

Innymi słowy, nie możemy po prostu zatopić się w przyjemnościach albo odrzucać cierpienia wynikającego z naszych działań. Musimy uczyć się zarówno z doświadczeń przyjemnych, jak i z bolesnych, by dostrzec, co mają nam do powiedzenia oraz okazać im szacunek jako zdarzeniom w codziennym łańcuchu przyczyn. To właśnie dlatego Buddha nazwał dukkhę – ból, napięcie i cierpienie – Szlachetną Prawdą. I dlatego terminem Szlachetnej Prawdy określił także przyjemność, jaką daje skupienie umysłu. Te aspekty bezpośredniego doświadczenia są lekcjami, które mogą prowadzić umysł do szlachetnych osiągnięć.

Jednakże przekaz do Kālāmów nie dotyczy tylko bezpośrednich doświadczeń. Jest w nim również stwierdzenie, że gdy obserwujemy proces powstawania przyczyny i skutku, powinniśmy potwierdzać swoje obserwacje w naukach mędrców. Trzeci aspekt szacunku – szacunek dla wglądu innych – także jest oparty na schemacie współzależności „wraz z tym, tamto powstaje”. Ponieważ często pomiędzy zaistnieniem przyczyny a pojawieniem się skutku upływa bardzo długi czas, łatwo jest stracić z pola widzenia istotne połączenia. Jednocześnie ułuda – główna przeszkoda wnikliwości – jest cechą umysłu, którą najtrudniej u siebie zauważyć. Kiedy jesteś omamiony, nie wiesz o tym. Mądrym podejściem jest okazać szacunek wglądowi innych na wypadek, gdyby ich przemyślenia mogły pomóc ci przejrzeć własną niewiedzę. Ostatecznie intencja i uważność są bezpośrednio dostępne także dla ich świadomości. Ich wglądy mogą być dokładnie tym, czego potrzebujesz, żeby pokonać przeszkody, które stworzyłeś nieświadomymi działaniami.

Buddyjskie nauki na temat szacunku dla innych wskazują dwa kierunki. Pierwszy jest oczywisty: szacunek dla tych, którzy są przed tobą na Ścieżce. Jak powiedział Buddha, przyjaźń z ludźmi godnymi szacunku jest kwintesencją świętego życia, ponieważ ich słowa i przykład, jaki dają, pomogą ci wejść na Ścieżkę prowadzącą do wolności. To oczywiście nie oznacza, że musisz stosować ich nauki lub je bezmyślnie akceptować. Po prostu jesteś to sobie winien, żeby ich wysłuchać z szacunkiem, a ich naukom dać uczciwą szansę. Nawet – lub zwłaszcza wtedy – gdy ich rady są nieprzyjemne, powinieneś traktować je z szacunkiem:

Gdy spotka się człowieka, który wskazuje błędy i gani, trzeba podążać za taką mądrą i rozumną osobą jak za drogowskazem ku ukrytemu skarbowi. Zawsze lepiej jest podtrzymywać taki związek, nigdy gorzej.

Dhammapada (Dhp.067 - Podstawy Dhammy)

Tym samym, okazując szacunek tym, którzy osiągnęli mistrzostwo na Ścieżce, okazujesz szacunek także cechom, które chciałbyś rozwinąć u siebie. A gdy ci ludzie widzą, że szanujesz dobre cechy zarówno u nich, jak i u siebie, czują się bardziej zobowiązani, by dzielić się z tobą swoją mądrością. Również bardziej dbają o to, by dzielić się tylko tym, co najlepsze. To właśnie dlatego buddyjska tradycja kładzie tak duży nacisk nie tylko na to, by czuć szacunek, ale także na to, by go okazywać. Jeśli nie potrafisz się zmusić do okazywania innym szacunku w taki sposób, żeby to zauważyli, oznacza to, że istnieje w twoim umyśle jakiś opór. Oni w odpowiedzi zakwestionują twoje pragnienie nauki. To właśnie dlatego dyscyplina klasztorna kładzie duży nacisk na okazywanie szacunku nauczycielom i starszyźnie monastycznej.

Nauki o szacunku idą także w innym kierunku. Buddyjskim mnichom i mniszkom nie wolno okazać braku szacunku nikomu, kto zwraca im uwagę, bez względu na to, czy ta osoba jest Przebudzona i bez względu na to, czy krytyka jest uzasadniona. Osoby, które krytykują, być może nie zasługują na taki szacunek, jaki okazuje się nauczycielom, ale z całą pewnością zasługują na codzienną uprzejmość. Nawet nieprzebudzeni ludzie mogą zauważyć istotny fragment prawdy. Jeśli otworzysz się na krytykę, możesz usłyszeć cenne spostrzeżenia, które inaczej zostałyby zatrzymane przez ściany zbudowane z braku szacunku. Buddyjska literatura – od najdawniejszej aż po najnowszą – obfituje w historie ludzi, którzy osiągnęli Przebudzenie po tym, jak usłyszeli przypadkowe słowo lub pieśń z mało wiarygodnego źródła. Osoba z właściwym nastawieniem do kwestii szacunku może uczyć się z jakiegokolwiek źródła. A zdolność czerpania korzyści z czegokolwiek jest źródłem prawdziwej wnikliwości.

Umiejętność zachowania równowagi pomiędzy wszystkimi trzema aspektami szacunku: do samego siebie, do prawdy o przyczynowości oraz do wglądu innych, jest prawdopodobnie najbardziej wysublimowaną zdolnością, jakiej można się nauczyć. Ta równowaga jest niezbędna w przypadku każdej umiejętności. Na przykład, jeśli chcesz zostać garncarzem, musisz się uczyć nie tylko od swojego nauczyciela, ale także dzięki obserwowaniu własnych działań, a nawet możesz się uczyć od samej gliny. Następnie musisz zharmonizować wszystkie te czynniki w taki sposób, żeby osiągnąć mistrzostwo. Jeśli, w trakcie podążania buddyjską Ścieżką, twój szacunek do samego siebie przewyższy twój szacunek do prawdy o przyczynowości oraz do wglądu innych, będzie ci bardzo ciężko przyjąć krytykę lub śmiać się ze swojej głupoty. To uniemożliwi ci naukę. Z drugiej strony, jeśli twój szacunek dla nauczycieli przewyższy szacunek, jaki masz dla prawdy, otworzysz się na szarlatanów i zamkniesz na prawdę, która zgodnie z kanonem: „[…] może być zrealizowana i doświadczona przez każdego wnikliwego człowieka”.

Ze względu na podobieństwo między szacunkiem w buddyjskiej praktyce a zajęciami manualnymi, tak wielu buddyjskich nauczycieli wymaga od swoich uczniów opanowania zdolności manualnych jako warunku wstępnego lub stosowania ich jako elementu medytacji. Osoba bez doświadczenia w pracach manualnych nie będzie w intuicyjny sposób rozumiała, jak równoważyć szacunek. Jednakże to, co odróżnia inne zdolności od tych, jakich uczył Buddha, to to, że dzięki nim pojawia się całkowita wolność. Różnica pomiędzy tą wolnością, a jej alternatywą – nieskończonym kołowrotem narodzin i śmierci tworzącym cierpienie – jest tak krańcowa, że z łatwością możemy zrozumieć, dlaczego ludzie, którzy poświęcili się podążaniu za taką wolnością, okazują jej krańcowy poziom szacunku. Jeszcze bardziej zrozumiały jest absolutny poziom szacunku okazywany przez ludzi, którzy ją osiągnęli. Kłaniają się swoim wewnętrznym i zewnętrznym nauczycielom ze szczerą wdzięcznością, płynącą prosto z serca. Widok kłaniających się w ten sposób ludzi jest niezwykle inspirujący. Tak więc, gdy buddyjscy rodzice uczą swoje dzieci okazywać szacunek Buddzie, Dhammie i Saṅdze, nie uczą ich nawyku, którego później się można oduczyć. Oczywiście dziecko będzie musiało odkryć, jak najlepiej rozumieć szacunek i go stosować, ale rodzice przynajmniej otworzyli mu drzwi do korzystania z potęgi obserwacji, do uczenia się z prawdy i z wglądu innych ludzi. A kiedy te drzwi – umysł – są otwarte na to, co naprawdę zasługuje na szacunek, wchodzi przez nie wszystko, co szlachetne i dobre.

O autorze

Thanissaro06.jpg

Thanissaro Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora

Thanissaro Bhikkhu (Geoffrey DeGraff) (1949 - ) jest amerykańskim buddyjskim mnichem tajskiej leśnej tradycji Kammatthana. Po ukończeniu historii europejskiej w Oberlin College w 1971 roku wyjechał do Tajlandii gdzie uczył się medytacji u Ajaana Fuang Jotiko, ucznia Ajaana Lee.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: dhammatalks.org

Tłumaczenie: Karolina Krawczyńska
Redakcja: Alicja Brylińska, Magdalena Mandecka
Czyta: Mieszko Mączyński

Image0001%20%281%29.png


Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/