|
Spis treści:
Przedmowa
WSTĘP
ROZDZIAŁ 1 - Medytacja - dlaczego warto?
ROZDZIAŁ 2 - Czym medytacja nie jest
ROZDZIAŁ 3 - Czym jest medytacja
ROZDZIAŁ 4 - Postawa
ROZDZIAŁ 5 - Praktyka
ROZDZIAŁ 6 - Co robić z ciałem
ROZDZIAŁ 7 - Co robić z umysłem
ROZDZIAŁ 8 - Planowanie medytacji
ROZDZIAŁ 9 - Ćwiczenia na początek
ROZDZIAŁ 10 - Jak radzić sobie z problemami
ROZDZIAŁ 11 - Jak radzić sobie z tym, co nas rozprasza – cz. I
ROZDZIAŁ 12 - Jak radzić sobie z tym, co nas rozprasza - cz. II
ROZDZIAŁ 13 - Uważność (Sati)
ROZDZIAŁ 14 - Uważność a koncentracja
ROZDZIAŁ 15 - Medytacja w życiu codziennym
ROZDZIAŁ 16 - Co z tego jest dla ciebie
Rozdział 12 - Jak radzić sobie z tym co nas rozprasza cz. 2
Wspaniale ci się medytuje. Twoje ciało tkwi w całkowitym bezruchu, a umysł jest wyciszony. Podążasz po prostu płynnie za oddechem… wdech, wydech, wdech, wydech… spokojny, pogodny, skoncentrowany. Wszystko jest doskonałe. I wtedy, nagle, pojawia ci się w głowie myśl nie mająca nic wspólnego z medytacją: "Ale mam ochotę na loda". Oczywiście, to jest dekoncentracja. Nie to miałeś robić. Zauważasz to, powracasz do oddechu, z powrotem do płynnego rytmu: wdech, wydech, wdech, wydech. I wtedy pojawia się: "Zapłaciłem ten rachunek za gaz?". Kolejne rozproszenie. Zauważasz i to, i znowu powracasz do oddechu.
Wdech, wydech, wdech, wydech…
"Jest nowy film science-fiction. Może pójdę go obejrzeć we wtorek wieczorem. Nie, nie we wtorek, bo w środę mam dużo roboty. Lepiej we czwartek…" Kolejne rozproszenie. Zostawiasz je i powracasz do oddechu, tylko że niecałkiem ci się to udaje, bo zanim kolejny raz powrócisz do oddechu, znowu słyszysz w głowie: "Ale mnie bolą plecy". I tak to idzie, rozproszenie za rozproszeniem, pozornie bez końca.
Ależ to uciążliwe. Ale właśnie o to chodzi. Właśnie to rozproszenie uwagi stanowi klucz. Kluczem jest nauczyć się radzić sobie z nim. Nauczyć się zauważać je, nie dając mu się złapać w pułapkę. Właśnie po to tu jesteśmy. Oczywiście takie rozproszenie umysłu nie jest miłe, ale przecież w taki sposób normalnie funkcjonuje nasz umysł. Nie myśl o nim jak o wrogu. Jest to po prostu rzeczywistość. A jeśli chcesz coś zmienić, to najpierw musisz zobaczyć, jakie to naprawdę jest.
Kiedy pierwszy raz usiądziesz i skoncentrujesz się na oddechu, uderzy cię to, jak w rzeczywistości niewiarygodnie aktywny jest umysł. Skacze, kręci się, jest rozbrykany. Goni sam siebie, kręcąc się w kółko. Trajkocze. Rozmyśla. Fantazjuje, marzy na jawie. Nie martw się tym, to naturalne. Kiedy twój umysł odbiega od tego, co jest przedmiotem medytacji, po prostu obserwuj ten proces uważnie.
Kiedy mówimy o rozproszeniu w Medytacji Wglądu, mamy na myśli cokolwiek, co absorbuje cię, odciągając twoją uwagę od oddechu. Tu pojawia się nowa, ważna zasada stosowana w medytacji: jeśli pojawia się jakikolwiek stan umysłu na tyle silny, by odciągnąć cię od tego, na czym koncentrujesz się podczas medytacji, zwróć na krótko swą uwagę ku temu, co cię rozproszyło i uczyń to na chwilę przedmiotem medytacji. Proszę, zwróć uwagę na wyrażenie "na chwilę". To dosyć ważne. Nie chodzi o to, abyś nagle zawracał w połowie drogi. Nie oczekujemy, że co trzy sekundy będziesz zmieniał obiekt medytacji. Uwaga zawsze ma być skupiona głownie na oddechu. Kierujesz swoją uwagę na to, co cię rozprasza tylko na tyle, by zdążyć się temu przyjrzeć.
Co to jest? Jak silne jest? Jak długo trwa?
Kiedy już odpowiesz sobie na te pytania (bez słów) w myślach, to znaczy, że zakończyłeś badanie tego, co cię rozproszyło i możesz skierować uwagę ponownie na oddech. Tylko zwróć uwagę na ważny zwrot "(bez słów) w myślach". Te pytania nie stanowią zaproszenia do rozbudzenia umysłu. To byłby ruch w niewłaściwym kierunku, w stronę aktywności umysłu. My pragniemy, abyś oddalił się od myślenia i powrócił do bezpośredniego, odbywającego się bez słów, niekonceptualnego doświadczenia oddechu. Te pytania są po to, by uwolnić cię od rozproszenia i dać ci wgląd w jego naturę, a nie po to, by cię w nim bardziej pogrążyć. Pomogą ci dostroić się do tego, co cię rozprasza i pozbyć się tego - wszystko jednocześnie.
Jest pewien problem: kiedy pojawia się rozproszenie, lub jakikolwiek inny stan umysłu, musiał on najpierw dojrzeć w podświadomości. Dopiero chwilę potem przechodzi do świadomości. Ta różnica, która stanowi ułamek sekundy, jest bardzo ważna, ponieważ tyle czasu wystarczy, byś zdążył je uchwycić. Chwytanie następuje niemal natychmiast i ma miejsce najpierw w nieświadomości. W ten sposób, zanim zrozumienie dojdzie do poziomu świadomego, już zaczynamy się go chwytać. Dla nas naturalne jest, że kontynuujemy ten proces, coraz bardziej zaplątując się w rozproszeniu, w miarę jak mu się przyglądamy. Wtedy już zdecydowanie jest to myślenie, zamiast obserwowania myśli z uwagą. Wszystko to dzieje się błyskawicznie. To powoduje problem. Zanim staniemy się świadomi rozproszenia już w nim tkwimy, w pewnym sensie. Nasze trzy pytania są dobrym lekiem na tę chorobę. Aby odpowiedzieć na nie, musimy ustalić, jakiego rodzaju jest rozproszenie. Aby to zrobić, musimy nabrać do niego dystansu, odejść od niego, uwolnić się i spojrzeć na niego obiektywnie. Musimy przestać myśleć myśl lub odczuwać uczucie, jeśli chcemy je uczynić obiektem badania. Proces ten, sam w sobie, jest ćwiczeniem uważności, bezstronnej, obiektywnej świadomości. Uwalniamy się w ten sposób od rozproszenia i przywracamy uważność. Na tym etapie płynnie powracamy do koncentracji na uważności i do oddechu.
Na początku, kiedy będziesz praktykował tę technikę, prawdopodobnie będziesz musiał używać słów. Będziesz zadawał sobie pytania słowami i uzyskiwał odpowiedź słowną. Jednak już wkrótce możesz porzucić formalność słów całkowicie. Kiedy ustalą się już nawyki mentalne, będziesz po prostu zauważał rozproszenie, jego cechy i powracał do oddechu. Jest to proces całkowicie niekonceptualny i bardzo szybki. Rozproszyć nas może cokolwiek: dźwięk, jakieś fizyczne odczucie, emocja, fantazja, cokolwiek. Cokolwiek to będzie, nie próbuj tego tłumić. Nie próbuj na siłę pozbyć się tego z umysłu. Nie ma takiej potrzeby. Po prostu obserwuj to z uwagą. Zbadaj to rozproszenie w ciszy, bez słów, a samo odejdzie. Przekonasz się, że twoja uwaga bez wysiłku kieruje się z powrotem ku oddechowi. I nie potępiaj się za rozproszenie, jest ono naturalne. Pojawia się i odchodzi.
Pomimo tej rozsądnej rady i tak będziesz się potępiał. To również jest naturalne. Po prostu obserwuj proces potępienia jako jeszcze jedno rozproszenie i potem powróć do oddechu.
Obserwuj kolejność wydarzeń: Oddech. Oddech. Pojawia się myśl, która cię rozprasza. Czujesz frustrację z powodu rozproszenia. Potępiasz się za to, że się rozproszyłeś. Zauważasz to, że się potępiłeś. Powracasz do oddechu. Oddech. Oddech.
To naprawdę bardzo naturalny, płynny proces, jeśli wykonujesz go prawidłowo. Kluczem oczywiście jest cierpliwość. Jeśli nauczysz się obserwować te chwile dekoncentracji, nie dając się w nie wciągnąć, wszystko będzie proste. Po prostu prześlizguj się przez rozproszenie, a uwaga powróci do oddechu z łatwością. Oczywiście, może ono powrócić w identycznej postaci chwilę później. W takim przypadku po prostu obserwuj je z uwagą. Jeśli masz do czynienia ze starym, głęboko zakorzenionym wzorcem myślowym, do takich sytuacji może dochodzić ciągle, czasami nawet przez lata. Nie zniechęcaj się. To jak najbardziej naturalne. Po prostu obserwuj rozproszenie i powracaj do oddechu. Nie walcz z rozpraszającymi cię myślami. Nie napinaj się ani nie walcz. To niepotrzebna strata. Każda najmniejsza nawet ilość energii, którą spożytkujesz na ten opór, wzmacnia myśli. Nie próbuj więc na siłę wypychać takich myśli z umysłu. To walka, której nigdy nie możesz wygrać. Po prostu obserwuj to, co cię rozprasza z uwagą, a odejdzie samo. To bardzo dziwne, ale im więcej czystej uwagi poświęcisz temu, co cię rozprasza, tym słabsze się staje. Obserwuj je wystarczająco długo, czasem nawet tyle nie trzeba, z uwagą, a odejdą na zawsze. Walcz z nimi, a urosną w siłę. Obserwuj je z dystansem, a przeminą.
Uważność to funkcja, która powoduje "rozbrojenie" rozproszenia w taki sam sposób, w jaki saper rozbraja bombę. Niezbyt silne rozproszenie można rozbroić jednym spojrzeniem. Oświeć je światłem świadomości, a natychmiast wyparuje, by już nigdy nie powrócić. Głęboko zakorzenione, nawykowe wzorce myślowe wymagają nieustannej uważności, nieważne jak wiele czasu trzeba na to poświęcić, by przełamać ich władzę nad nami. Rozproszenie to tak naprawdę papierowy tygrys. Same w sobie nie mają władzy. Jeśli się ich nie karmi, umierają. Jeśli odmówisz karmienia ich swoim własnym lękiem, złością i chciwością, znikną.
Uważność to najważniejszy aspekt medytacji. Właśnie to przede wszystkim starasz się kultywować. Nie ma więc potrzeby, by walczyć, z tym, co cię rozprasza. Najważniejsza rzecz, to bycie świadomym tego, co się wydarza, a nie kontrolowanie tego. Pamiętaj, koncentracja jest narzędziem. Jej znaczenie jest drugorzędne wobec czystej uwagi. Z punktu widzenia uważności nie ma w gruncie rzeczy czegoś takiego jak rozproszenie. Cokolwiek pojawia się w umyśle, postrzegane jest jako jeszcze jedna okazja, by kultywować uważność. Pamiętaj, że oddech to najważniejszy obiekt medytacji, na nim przede wszystkim skupiamy uwagę. Rozproszenie to obiekt naszego skupienia w drugim rzędzie. Z pewnością są taką samą częścią rzeczywistości jak oddech. W gruncie rzeczy nie jest ważne, na czym skupimy uwagę. Możesz być świadomy oddechu lub tego, co cię rozprasza. Możesz być świadomy faktu, że twój umysł jest spokojny, a ty sam skoncentrowany, lub też tego, że nie możesz się skoncentrować, a w twoim umyśle panuje bałagan. Wszystko to jest uważnością. Po prostu utrzymaj tę uważność, a pojawi się również koncentracja.
Celem medytacji nie jest nieprzerwana koncentracja na oddechu już na zawsze. Samo to byłoby bezcelowe. Celem medytacji nie jest osiągnięcie stanu, w którym umysł będzie w absolutnym bezruchu i spokoju. Choć jest on bardzo przyjemny, sam w sobie nie prowadzi do wyzwolenia. Celem medytacji jest osiągnięcie nieprzerwanej uważności. Uważność i tylko uważność daje Oświecenie.
Rozproszenie przybiera najrozmaitsze formy, rozmiary i smaki. W filozofii buddyjskiej grupuje się je w kategorie. Jedną z tych kategorii są zawady. Nazywane są tak, ponieważ blokują rozwój obydwu składników medytacji, tj. uważności i koncentracji. Uwaga na to określenie: słowo "zawady" niesie ze sobą negatywne konotacje i rzeczywiście są to takie stany umysłu, których chcemy się pozbyć. To nie znaczy jednakże, że mamy je stłumić, unikać ich lub potępiać.
Weźmy na przykład chciwość. Nie chcemy przedłużać jakiegokolwiek stanu chciwości, który powstaje, ponieważ jego kontynuacja prowadzi do zniewolenia i smutku. To nie znaczy, że jeśli pojawi się w umyśle myśl, to ją z niego wyrzucamy. Po prostu nie zachęcamy jej, by pozostała. Pozwalamy jej przyjść, pozwalamy jej odejść. Kiedy obserwujemy chciwość niczym niezakłóconą uwagą, nie oceniamy jej. Stajemy zwyczajnie z boku i obserwujemy jak powstaje. Obserwujemy w ten sposób całą dynamikę procesu jej powstawania, od początku do końca. Nie wspieramy jej, nie zatrzymujemy, nie zakłócamy w najmniejszy nawet sposób. Zostaje na tyle, na ile zostaje, i dowiadujemy się o niej tyle, ile możemy, gdy już jest. Obserwujemy jej działanie: jak nam przeszkadza, jak sprawia kłopoty innym. Zauważamy, jak sprawia, że ciągle jesteśmy niezadowoleni, wiecznie w stanie niezaspokojonej tęsknoty. Dzięki temu bezpośredniemu doświadczeniu przekonujemy się w praktyce, że życie z poziomu chciwości nie jest wygodne. W zrozumieniu tego nie ma nic teoretycznego.
W ten sam sposób radzimy sobie ze wszystkim, co nam przeszkadza, i przyglądamy się temu po kolei.
Pożądanie:
Załóżmy, że podczas medytacji rozproszyła cię myśl o czymś przyjemnym. To może być np. przyjemna fantazja lub poczucie dumy, poczucie własnej wartości, miłości lub nawet fizycznej rozkoszy, które przychodzi wraz z doświadczeniem medytacji. Cokolwiek to jest, wywołuje uczucie pożądania - pożądanie, by dostać to, o czym myśleliście, lub chęć, by przedłużyć to, czego doświadczacie. Bez względu na naturę pożądania, powinno się radzić sobie z nim w następujący sposób. Zwróć uwagę na myśl lub uczucie, kiedy powstaje. Zauważaj stan umysłu, który towarzyszy pożądaniu, jako odrębny. Zauważaj dokładny zasięg lub nasilenie pożądania. Następnie odnotuj, jak długo trwa oraz momenty, kiedy w końcu znika. Kiedy już to zrobisz, skieruj uwagę na oddech.
Niechęć:
Załóżmy, że rozproszyło cię doświadczenie negatywne. Może to być coś, czego się boisz lub czym się bardzo martwisz. To może być poczucie winy, depresja lub ból. Cokolwiek stanowi treść myśli lub doświadczenia, albo je odrzucasz, albo tłumisz - usiłując jej uniknąć, oprzeć się jej lub zaprzeczyć jej. Sposób radzenia sobie z tym jest w gruncie rzeczy taki sam. Obserwuj powstawanie myśli lub uczucia. Zauważaj stan odrzucenia, który jednocześnie się pojawia i przyjrzyj się, jaki jest intensywny, jak długo trwa oraz moment, w którym odchodzi. Następnie skieruj uwagę ponownie na oddech.
Ospałość:
Może pojawić się w różnym natężeniu, począwszy od lekkiej senności aż po intensywne znużenie. Mówimy tu o stanie umysłu, a nie ciała. Senność spowodowana zmęczeniem fizycznym to coś zupełnie innego i według klasyfikacji buddyjskiej zaliczane jest do odczuć fizycznych. Ospałość umysłowa jest ściśle powiązana z niechęcią, w tym sensie, że jest to jeden z najsprytniejszych sposobów na unikanie tego, co dla umysłu jest nieprzyjemne. Ospałość to coś w rodzaju wyłączenia mechanizmu umysłu, stępienie ostrości poznawczej i zmysłowej. To nasilone ogłupienie, które udaje, że jest snem. Może być ciężko sobie z nim poradzić, ponieważ jego obecność jest dokładnym przeciwieństwem uważności. Ospałość to niemalże odwrotność uważności. Tak czy inaczej, uważność jest lekiem również i na to utrudnienie, a sposób postępowania jest taki sam. Zwróć uwagę na senność, kiedy zacznie się pojawiać, oraz na jej nasilenie. Odnotuj, kiedy się pojawia, jak długo trwa oraz kiedy odchodzi. Szczególnie istotne jest tu, by uchwycić to zjawisko odpowiednio wcześnie. Musisz pozbyć się jej zaraz na początku i zastosować odpowiednie dawki czystej świadomości od razu. Jeśli pozwolisz się jej rozwinąć, to prawdopodobnie stanie się ona silniejsza niż uważność. Gdy wygra ospałość, rezultatem będzie pogrążający się umysł i/lub sen.
Niepokój:
Stan pobudzenia i zmartwienia są wyrazem umysłowego niepokoju. Twój umysł jest w nieustannym ruchu, odmawiając zatrzymania się przy czymkolwiek. Będziesz być może natykać się wciąż na te same rzeczy. Uczucie niepokoju jest głównym składnikiem. Umysł nie chce się uspokoić. Ciągle skacze. Lekiem na ten stan są te same podstawowe środki. Niepokój wiąże się z pewnym uczuciem w świadomości. Można to nazwać smakiem bądź fakturą. Jakkolwiek to nazwiesz, to uczucie niepokoju ma swoją charakterystykę, da się zdefiniować. Szukaj go. Gdy już je zauważysz, zobacz ile go jest. Obserwuj, jak powstaje, jak długo trwa oraz kiedy odchodzi. Następnie niech twoja uwaga powróci do oddechu.
Wątpliwości:
To szczególny rodzaj odczucia w świadomości. Bardzo dobrze opisują to teksty pali. To uczucie, jakiego doznaje człowiek, który błąka się po pustyni i dociera do miejsca, w którym drogi rozwidlają się, ale nie ma drogowskazu. Którą drogą powinien pójść? Skąd ma wiedzieć? Stoi więc i waha się. W medytacji objawia się to często m.in. poprzez wewnętrzny dialog, coś jak: "Co ja robię tak siedząc? Czy naprawdę mam coś z tego wszystkiego? Ach! Oczywiście, że tak. To jest dla mnie dobre. Tak było napisane w książce. Nie, to szaleństwo. To strata czasu. Nie, nie poddam się. Przyrzekłem, że zrobię to i zamierzam dotrzymać słowa. A może tylko jestem uparty? Nie wiem. Po prostu nie wiem". Nie daj się złapać w tę pułapkę. To tylko kolejna przeszkoda. Kolejna zasłona dymna umysłu, która ma powstrzymać cię od zrobienia najstraszniejszej rzeczy na świecie: stania się rzeczywiście świadomym tego, co się dzieje. Aby sobie poradzić z wątpliwościami, po prostu bądź świadomy tego chybotliwego stanu umysłu jako przedmiotu obserwacji. Nie daj się mu złapać w pułapkę. Stań z boku i przyjrzyj się mu. Zobacz, czy jest silny, kiedy się pojawia i jak długo trwa. A potem obserwuj, jak odchodzi, i powróć do oddechu.
Właśnie takiego sposobu postępowania można używać za każdym razem, kiedy pojawi się rozproszenie. Poprzez rozproszenie rozumiemy jakikolwiek stan umysłu, który utrudnia medytację. Niektóre z nich są bardzo subtelne. Łatwo jest wymienić niektóre z nich. Łatwo jest zauważyć stany negatywne: brak poczucia bezpieczeństwa, lęk, gniew, depresja, poirytowanie i frustracja.
Pożądanie i pragnienie nieco trudniej zauważyć, ponieważ mogą odnosić się do rzeczy powszechnie uznawanych za dobre lub godne szacunku. Możesz doświadczyć pragnienia, by się doskonalić. Możesz bardzo chcieć być człowiekiem pełnym cnót. Możesz nawet przywiązać się do rozkoszy doświadczenia medytacyjnego. Trudno zdystansować się od takich altruistycznych uczuć. W końcu jednak to tylko silniejsze pragnienie. To pragnienie zaspokojenia i sprytny sposób unikania rzeczywistości chwili obecnej.
Jednak największą pułapką są te głęboko pozytywne stany umysłu, które wkradają się w naszą medytację: szczęście, spokój, wewnętrzne zadowolenie, współczucie dla wszystkich istot. Te stany umysłu są tak słodkie i pełne życzliwości, że z trudem się od nich dystansujesz. Sprawia to, że czujesz się jak zdrajca wobec ludzkości. Nie ma potrzeby, by się tak czuć. Nie radzimy ci, byś odrzucił te stany umysłu i stał się maszyną bez serca. Chcemy jedynie, abyś postrzegał je jako to, czym są. Są stanami umysłu. Przychodzą i odchodzą. Rodzą się i umierają. W miarę jak będziesz medytował, takie stany będą się zdarzały coraz częściej. Chodzi o to, by się do nich nie przywiązywać. Po prostu obserwuj każdy z nich, gdy się pojawia. Zobacz, czym jest, jak silny jest i jak długo trwa. Potem obserwuj jak odchodzi. Wszystko to przypomina bardziej przemijający spektakl naszego własnego umysłowego wszechświata.
Stany umysłu, podobnie jak oddychanie, mają swoje etapy. Każdy oddech ma początek, środek i koniec. Każdy stan umysłu rodzi się, rozwija i zanika. Powinieneś starać się widzieć te etapy wyraźnie. Nie jest to jednak proste. Jak już zwróciliśmy uwagę, każda myśl i doznanie zaczynają się najpierw w nieświadomym obszarze umysłu i dopiero później przechodzą do świadomości. Ogólnie rzecz biorąc, stajemy się ich świadomi dopiero wtedy, gdy wkraczają w świadomość i przebywają tam przez jakiś czas. Istotnie, uświadamiamy sobie, że coś nas rozprasza dopiero wtedy, gdy już wywalamy się spod tego wpływu i rozproszenie zmierza ku końcowi. Właśnie wtedy nagle zdajemy sobie sprawę z tego, że odpłynęliśmy w fantazje, sny na jawie lub cokolwiek innego. Ale oczywiście wtedy jest już za późno. Możemy nazwać to zjawisko łapaniem lwa za ogon, co nie jest zbyt rozsądne. Podobnie jak przy konfrontacji z niebezpieczną bestią, do stanów mentalnych musimy podchodzić twarzą w twarz. Z cierpliwością nauczymy się rozpoznawać je, gdy będą wydostawać się stopniowo z głębszych warstw naszego umysłu.
Jako że stany umysłu powstają najpierw w nieświadomości, to by uchwycić powstawanie stanu mentalnego, musisz poszerzyć swoją świadomość na obszary nieświadome. Jest to trudne, ponieważ nie widzisz, co dzieje się w podświadomości, a przynajmniej nie w taki sposób, w jaki widzisz świadomą myśl. Ale możesz nauczyć się odbierać to delikatnie jako ruch i posługiwać się czymś w rodzaju mentalnego zmysłu dotyku. To przychodzi z praktyką, a zdolność ta jest kolejnym z efektów głębokiego spokoju koncentracji. Koncentracja spowalnia powstawanie tych stanów mentalnych i daje ci czas, by poczuć każdy z nich, kiedy wychodzą z podświadomości jeszcze zanim zobaczysz je w świadomości. Koncentracja pomaga ci poszerzyć świadomość i schodzić w kłębiącą się ciemność, gdzie uczucia i doznania mają swój początek.
W miarę jak pogłębia się twoja koncentracja, zyskujesz zdolność, by widzieć myśli i uczucia, gdy powoli rozwijają się, jak bańki mydlane - każde z osobna, oddalone od siebie. Wydobywają się powoli z nieświadomości. Zatrzymują się na chwilę w świadomości i odpływają.
Zastosowanie świadomości wobec stanów umysłu jest operacją wymagającą precyzji. Dotyczy to zwłaszcza uczuć i doznań fizycznych. Bardzo łatwo jest wyolbrzymić doznanie, tzn. dodać do niego coś ponad to, co naprawdę w nim jest. Równie łatwo jest je zlekceważyć, odczuć je tylko częściowo bądź wcale. Ideałem, do którego dążymy, jest doświadczanie każdego stanu umysłu w pełni, dokładnie takiego, jakim jest, nie dodając do niego niczego i nie pomijając żadnej jego części. Weźmy za przykład ból w nodze. De facto jest to czysty strumień doznań. Zmienia się nieustannie, wciąż inny z chwili na chwilę. Płynie z miejsca na miejsce, raz wolniej, raz szybciej. Ból to nie rzecz. To wydarzenie. Nie powinno się przyklejać mu etykietek ani kojarzyć z nim jakichś pojęć. Czysta, niczym nie zakłócona świadomość pozwoli doświadczyć to wydarzenie po prostu jako płynny wzorzec energii i nic ponad to. Żadnej myśli i żadnego odrzucenia. Po prostu energia.
W początkowym etapie praktyki medytacyjnej musimy przemyśleć nasze podstawowe przekonania dotyczące konceptualizacji. Większość z nas zdobywała wysokie oceny w szkole i w życiu dzięki temu, że umiała logicznie wykorzystywać zjawiska umysłowe - pojęcia. W większości postrzegamy nasze kariery, sukcesy w codziennym życiu, udane związki jako skutek udanych manipulacji pojęciami. Jednakże podczas rozwijania uważności, czasowo zawieszamy proces konceptualizacji i skupiamy się na czystej naturze zjawisk umysłowych. Podczas medytacji dążymy do doświadczenia umysłu na tym poziomie, który istnieje, zanim pojawią się pojęcia.
Lecz umysł ludzi tworzy pojęcia ze zjawisk takich jak ból. Myślisz o nim jako o "bólu". To jest pojęcie. To etykietka, coś, co zostało dodane do samego doświadczenia. Zaczynasz budować wyobrażenie umysłowe, obraz bólu, wyobrażając go sobie jako pewien kształt. Może widzisz obrazek nogi z bólem przedstawionym w postaci jakiegoś koloru. To bardzo twórcze i ciekawe, ale nie tego chcemy. To tylko etykietki przyklejone do żywej rzeczywistości. Najprawdopodobniej przekonasz się, że myślisz: "Ja odczuwam ból w nodze". "Ja" to też pojęcie. To dodatek do czystego doświadczenia.
Kiedy wprowadzasz "ja" do tego procesu, tworzysz pojęciową lukę pomiędzy rzeczywistością a świadomością, która postrzega tę rzeczywistość. Myśli takie jak "ja" czy "moje" nie mają miejsca w bezpośredniej świadomości. Są zewnętrznymi, nieistotnymi, a do tego zdradliwymi dodatkami. Kiedy wprowadzasz do tego obrazu "ja", identyfikujesz się z bólem. To jedynie nasila go. Jeśli pozbędziesz się "ja" z tego procesu, ból nie jest bolesny. Jest tylko czystym przepływem energii. Może nawet być piękny. Jeśli "ja" wtrąca się w twoje doświadczenie bólu, lub jakiekolwiek inne doświadczenie, to po prostu obserwuj to z uważnością. Z uwagą obserwuj zjawisko identyfikowania się przez ciebie z bólem.
Ogólna idea jest jednak bardzo prosta, nieomal zbyt prosta. Po prostu chodzi o to, by rzeczywiście zobaczyć każde doznanie, czy to ból, czy szczęście, czy nudę, aby doświadczyć go w pełni, w jego naturalnej i niezafałszowanej formie. Jest tylko jeden sposób, by to zrobić. Musisz to zrobić dokładnie w określonej chwili. Twoja świadomość każdego doznania musi być dokładnie skoordynowana z chwilą jego pojawienia się. Jeśli złapiesz go o chwile za późno, przegapisz początek. Nie zobaczysz całości. Jeśli będziesz kurczowo trzymać się pamięci o jakimś doznaniu, które odeszło, to przegapisz pojawienie się następnego doznania. To bardzo delikatna operacja. Musisz trwać w chwili obecnej, podnosząc rzeczy i pozwalając im upaść bez opóźnień. Trzeba być bardzo delikatnym. Twój związek z doznaniami nie powinien nigdy być przyszły lub przeszły, ale zawsze odnoszący się do prostej I bezpośredniej teraźniejszości.
Umysł ludzki w swoim dążeniu do konceptualizacji zjawisk stworzył na to kilka sprytnych sposobów. Każde najprostsze doznanie wywoła falę myślenia, jeśli dasz umysłowi wolną rękę. Weźmy na przykład słuch. Siedzisz medytując, a ktoś w pokoju obok upuszcza talerz. Dźwięk dociera do ucha. Natychmiast masz przed oczyma obraz drugiego pokoju. Widzisz też prawdopodobnie osobę upuszczającą talerz. Jeśli jest to znajome ci otoczenie, np. twój dom, to prawdopodobnie przed oczami przewinie cię się kolorowy film o tym, kto i co upuścił. Wszystko to po kolei pojawi się natychmiast w świadomości. Wyskoczy z podświadomości jasno, wyraźnie i tak nieodparcie, że odepchnie wszystko inne. A co się dzieje z pierwotnym doznaniem, czystym doświadczeniem słuchowym? Zagubiło się, zostało odsunięte i zapomniane. Tracimy rzeczywistość. Wkraczamy w świat fantazji.
Oto kolejny przykład: siedzisz medytując i nagle do ucha dociera dźwięk, jakiś nieokreślony hałas, coś jak stłumiony chrzęst; to może być cokolwiek. Następnie prawdopodobnie wydarzy się coś takiego: "Co to było? Kto to? Skąd dochodzi? Gdzieś z daleka? Czy to jakieś niebezpieczeństwo?". I tak w kółko. Nie dostajemy odpowiedzi, ale fantazje przewijają się nam przed oczami. Konceptualizacja jest podstępnym procesem, który wkrada się w twoje doświadczenie i po prostu je przejmuje. Kiedy podczas medytacji słyszysz dźwięk, skieruj całą swoją uwagę na doznanie słuchowe. Na to i tylko na to. To, co się dzieje, jest tak proste, że możemy, i przeważnie tak właśnie się dzieje, przegapić to. Fale dźwiękowe docierają do ucha jako pewien niepowtarzalny wzorzec. Fale te są przetwarzane w mózgu na impulsy elektryczne i te impulsy docierają do świadomości jako wzorce dźwiękowe. To wszystko. Żadnych obrazów. Żadnych filmów w głowie. Żadnych pojęć. Żadnych wewnętrznych dialogów na dany temat. Po prostu hałas. Rzeczywistość jest elegancko prosta i niezafałszowana. Kiedy słyszysz dźwięk, skieruj uwagę na słyszenie. Wszystko inne to tylko paplanina. Odrzuć to. Ta sama reguła stosuje się do każdego innego doznania, każdej emocji, każdego twojego doświadczenia. Przypatrz się swojemu doświadczeniu. Przekop się przez pokłady mentalnych błahostek i zobacz, co tam jest naprawdę. Będziesz zdumiony tym, jak proste i piękne ono jest.
Czasami pojawi się jednocześnie wiele doznań. Możesz pomyśleć o czymś, co wywołuje w tobie lęk, jakiś skurcz w żołądku, ból w plecach, zaswędzi cię ucho, wszystko na raz. Nie siedź przytłoczony tym. Nie kiwaj się w przód i w tył, zastanawiając się, co wybrać. Jedno z nich będzie najsilniejsze. Po prostu otwórz się, a najbardziej natarczywe z tych doznań wkradnie się i będzie domagać się twojej uwagi. Poświęć mu więc uwagę na tyle długo, by widzieć, jak odpływa. Następnie powróć do oddechu. Jeśli wkradnie się kolejne, zrób to samo. Kiedy skończysz, powróć do oddechu.
Nie można jednak tego przedłużać. Nie siedź, szukając rzeczy, na których mógłbyś się skupić. Utrzymuj uważność na oddechu, dopóki coś innego nie odciągnie twojej uwagi. Kiedy poczujesz, że tak się dzieje, nie walcz z tym. Pozwól, by uwaga naturalnie popłynęła w stronę tego, co cię rozprasza, i tam ją utrzymuj, póki rozproszenie nie zniknie. Wtedy powróć do oddechu. Nie szukaj innych fizycznych czy umysłowych doznań. Po prostu powróć do oddechu. Niech te doznania przychodzą do ciebie. Oczywiście czasami zdarzy ci się odpłynąć. Nawet gdy praktykujesz od dawna, czasem nagle ockniesz się, uświadamiając sobie, że się rozproszyłeś. Nie zniechęcaj się. Po prostu przyjmij do wiadomości, że zboczyłeś ze ścieżki na tyle to a tyle czasu i powróć do oddechu. Nie ma żadnego powodu do negatywnej reakcji. Sam fakt uświadomienia sobie, że na chwilę zboczyłeś, jest aktywną świadomością. To ćwiczenie czystej uważności samo w sobie.
Uważność wzrasta dzięki jej ćwiczeniu. To jak ćwiczenie mięśni - za każdym razem, kiedy wykonujesz ćwiczenia, wzmacniasz je i powiększasz. Już sam fakt, że się ocknąłeś, oznacza, że właśnie wzmogła się twoja uważność. A to oznacza, że wygrywasz. Powróć do oddechu bez żalu. Żal jest tylko uwarunkowaną reakcją i może się pojawić tak czy inaczej - kolejny nawyk umysłowy. Jeśli poczujesz, że jesteś sfrustrowany, zniechęcony lub potępiasz siebie, obserwuj to po prostu z niczym niezmąconą uwagą. To tylko kolejne rozproszenie. Poświęć mu odrobinę uwagi i zobacz jak odchodzi, a następnie powróć do oddechu. Zasady, które właśnie przedstawiliśmy mogą i powinny być w całości stosowane wobec wszystkich stanów mentalnych. Przekonasz się, że to bardzo surowy nakaz. To najtrudniejsze z zadań, jakich kiedykolwiek się podejmiesz. Przekonasz się, że stosunkowo chętnie będziesz stosował tę technikę do niektórych doświadczeń, podczas gdy do innych bardzo niechętnie.
Medytacja to trochę jak trucizna w umyśle. Niszczy powoli to, na co ją wylejesz. My, ludzie, jesteśmy bardzo dziwnymi istotami. Lubimy smak niektórych trucizn i uparcie je spożywamy, pomimo tego, że nas zabijają. Myśli, do których jesteśmy przywiązani, to trucizna. Przekonasz się, że niektóre myśli z zapałem wykorzenisz z umysłu, podczas gdy innych będziesz bronił i strzegł zazdrośnie. Taka właśnie jest natura człowiecza.
Medytacja Vipassana to nie gra. Czysta świadomość to coś więcej niż przyjemna rozrywka. To droga w górę, która wyprowadzi nas z bagna, w którym tkwimy, z grzęzawiska naszych pragnień i niechęci. Stosunkowo łatwo jest stosować świadomość do nieprzyjemnych aspektów życia. Gdy zobaczysz jak lęk i depresja znikają w gorącym, intensywnym świetle świadomości, będziesz chciał powtórzyć ten proces. To są nieprzyjemne stany umysłu, które sprawiają ból. Chcesz się ich pozbyć, bo ci przeszkadzają. O wiele trudniej jest zastosować ten sam proces w odniesieniu do stanów mentalnych, które hołubisz, jak np. patriotyzm, troska rodzicielska lub prawdziwa miłość. Ale to jest również konieczne. Przywiązanie do pozytywnych rzeczy ogranicza cię tak samo jak przywiązanie do negatywnych. Jeśli będziesz pilnie praktykował medytację Vipassana, możesz wznieść się ponad te ograniczenia na tyle, by oddychać lżej. Medytacja Vipassana to droga do Nirvany. Z relacji tych, którzy z trudem pokonali drogę do tego szczytnego celu, warte jest to każdego wysiłku.
Spis treści:
Przedmowa
WSTĘP
ROZDZIAŁ 1 - Medytacja - dlaczego warto?
ROZDZIAŁ 2 - Czym medytacja nie jest
ROZDZIAŁ 3 - Czym jest medytacja
ROZDZIAŁ 4 - Postawa
ROZDZIAŁ 5 - Praktyka
ROZDZIAŁ 6 - Co robić z ciałem
ROZDZIAŁ 7 - Co robić z umysłem
ROZDZIAŁ 8 - Planowanie medytacji
ROZDZIAŁ 9 - Ćwiczenia na początek
ROZDZIAŁ 10 - Jak radzić sobie z problemami
ROZDZIAŁ 11 - Jak radzić sobie z tym, co nas rozprasza – cz. I
ROZDZIAŁ 12 - Jak radzić sobie z tym, co nas rozprasza - cz. II
ROZDZIAŁ 13 - Uważność (Sati)
ROZDZIAŁ 14 - Uważność a koncentracja
ROZDZIAŁ 15 - Medytacja w życiu codziennym
ROZDZIAŁ 16 - Co z tego jest dla ciebie
Artykuły o podobnej tematyce:
- S.N. Goenka Sztuka życia - medytacja wglądu
- Thanissaro Bhikkhu Jedno narzędzie spośród wielu
- Sayagyi U Ba Khin Podstawy Dhammy Buddy w praktyce medytacyjnej.
- Bhikkhu Bodhi Przebywając pośród mądrych
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL:
Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.3 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

Można także użyć następującej licencji Creative Commons:
Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

POMÓŻ FUNDACJI "THERAVADA"
(KRS: 0000464215, NIP: 5223006901, Regon: 146715622)
KONTO BANKOWE: 89 2030 0045 1110 0000 0270 1020
Oryginał można znaleźć na tej stronie: http://www.vipassana.com/meditation/mindfulness_in_plain_english.php
Źródło: AstralDynamics.pl
Tłumaczenie: Indygo