Spis treści:

Podstawowe zasady moralne oraz instrukcje do medytacji
Medytacja podczas chodzenia
Rozmowa z nauczycielem
Rozwój zdolności wzmacniających medytację cz. 1
Rozwój zdolności wzmacniających medytację cz. 2
Dziesięć armii Māry
Siedem czynników Przebudzenia cz. 1 - Uważność
Siedem czynników Przebudzenia cz. 2 – Badanie
Siedem czynników Przebudzenia cz. 3 – Bohaterski wysiłek
Siedem czynników Przebudzenia cz. 4 – Radosne uniesienie
Siedem czynników Przebudzenia cz. 5 – Uspokojenie
Siedem czynników Przebudzenia cz. 6 – Skupienie
Siedem czynników Przebudzenia cz. 7 – Zrównoważenie
Rozwinięte czynniki Przebudzenia
Jhāny w vipassanie
Rydwan do Nibbāny
Wyliczenia i słownik

Czwarty czynnik: sprzyjające warunki

Czwartą przyczyną doskonalenia zdolności wzmacniających medytację są warunki sprzyjające rozwojowi wglądu. Właściwe, stosowne i odpowiednie czynności mogą doprowadzić do wiedzy intuicyjnej. Środowisko sprzyjające praktyce medytacyjnej musi spełniać siedem warunków.

Pierwszym jest właściwe miejsce. Środowisko medytacyjne powinno być dobrze wyposażonym i dobrze utrzymanym miejscem, w którym możliwe jest uzyskanie wglądu.

Drugie to odpowiedni rejon. Wiąże się to ze starym zwyczajem codziennego żebrania o jedzenie. Miejsce medytacyjne mnichów powinno znajdować się dostatecznie daleko od wsi, aby uniknąć hałasu, ale wystarczająco blisko, aby mnisi mogli liczyć na codzienne datki jedzenia. W przypadku świeckich joginów jedzenie musi być łatwo i nieprzerwanie dostępne, ale najlepiej w sposób niepowodujący zakłóceń. Według tych zaleceń powinno się unikać miejsc, które burzą skupienie. To znaczy miejsc ruchliwych, gdzie umysł łatwo ulega rozproszeniu. Krótko mówiąc, pewien poziom ciszy jest potrzebny, ale nie można odejść na tyle daleko od hałasów cywilizacji, by nie móc zdobyć tego, co jest potrzebne do przeżycia.

Trzecim warunkiem jest odpowiednia mowa. Podczas odosobnienia właściwa mowa oznacza ograniczenia w jej rodzaju i ilości. Komentarze definiują to jako słuchanie wykładów na temat Dhammy. A także dyskusje na temat Dhammy w trakcie rozmowy z nauczycielem. Czasami konieczne jest angażowanie się w dyskusję na temat praktyki, zwłaszcza gdy jest się zdezorientowanym lub niepewnym, jak postępować.

Pamiętaj jednak, że wszystko, co jest w nadmiarze, szkodzi. Pewnego razu nauczałem w miejscu, gdzie kwiat doniczkowy podlewany był przez zbyt gorliwego uczestnika. Wszystkie liście tej rośliny opadły. Podobna rzecz może przydarzyć się twojemu samādhi, jeżeli wdasz się w zbyt wiele dyskusji na temat Dhammy. Nawet nauki własnego nauczyciela należy starannie rozważyć. Generalną zasadą jest rozróżnienie, czy to, czego się słucha, rozwinie skupienie, które właśnie powstało, lub wywoła skupienie, które jeszcze się nie pojawiło. Jeżeli odpowiedź jest negatywna, należy się wycofać z sytuacji, a być może nawet nie uczestniczyć w wykładzie nauczyciela lub nie prosić go o dodatkowe rozmowy.

Oczywiście w trakcie intensywnego odosobnienia jogini powinni, na ile to możliwe, unikać wszelkiego rodzaju konwersacji, a zwłaszcza pogawędek na przyziemne tematy. Podczas intensywnej praktyki nawet poważne dyskusje na temat Dhammy nie zawsze są stosowne. Podczas odosobnienia powinno się unikać debatowania o sprawach doktrynalnych z innymi joginami. Całkowicie niewłaściwe są rozmowy na temat jedzenia, miejsca, interesów, ekonomii, polityki i tak dalej. Jest to tak zwana „zwierzęca mowa”.

Celem tego zakazu jest zapobieganie zakłóceniom w umyśle jogina. Buddha, kierując się głębokim współczuciem dla medytujących, powiedział:

„Pilny medytujący nie powinien folgować sobie w mowie. Nadużywanie mowy prowadzi do rozproszenia umysłu”.

Wiadomo, że czasem może zajść konieczność rozmowy podczas odosobnienia. W takim przypadku należy dbać o to, żeby nie wykraczać poza to, co jest absolutnie niezbędne do porozumienia się. Powinieneś również zwracać uwagę na sam proces mówienia. Po pierwsze, pojawi się chęć mówienia. Pojawią się myśli, co i jak powiedzieć. Powinieneś zauważyć i starannie odnotować wszystkie takie myśli – mentalne przygotowanie do mówienia – a potem samą czynność mówienia i wywoływany nią ruch fizyczny. Ruchy ust i twarzy, wszelkie dodatkowe gesty powinny stać się obiektami uwagi.

Parę lat temu w Birmie pewien wysokiej rangi urzędnik przeszedł na emeryturę. Był zapalonym buddystą. Przeczytał wiele pism buddyjskich w znakomitym tłumaczeniu birmańskim i przez pewien czas medytował. Jego praktyka nie była silna, ale miał dużą wiedzę ogólną. Chciał nauczać, więc został nauczycielem.

Pewnego dnia przybył na medytację do centrum w Rangunie. Gdy podaję instrukcje joginom, zazwyczaj najpierw wyjaśniam praktykę, a potem porównuję moje instrukcje z pismami, żeby pogodzić pozorne różnice. Mężczyzna ten natychmiast zaczął zadawać pytania: „Skąd pochodzi ten cytat, jakie są jego odniesienia?”. Poradziłem mu uprzejmie, żeby zapomniał o tych sprawach i kontynuował medytację, ale on nie chciał. Przez trzy dni z rzędu podczas każdej rozmowy zachowywał się tak samo.

W końcu spytałem go: „Dlaczego tu jesteś? Przyszedłeś tu, żeby zostać moim uczniem, czy żeby mnie uczyć?”. Wydawało mi się, że przyszedł, żeby pochwalić się swoją wiedzą, a nie po to, by medytować.

Mężczyzna odpowiedział beztrosko: „O, ja jestem uczniem, a ty nauczycielem”.

Powiedziałem mu: „Przez trzy dni próbowałem przekazać ci to w subtelny sposób, ale teraz muszę być wobec ciebie bardziej bezpośredni. Jesteś jak urzędnik, który udziela ślubów. Gdy pewnego dnia, kiedy sam brał ślub, zamiast stanąć tam, gdzie powinien stać pan młody, podszedł do ołtarza i poprowadził ceremonię. Zebrani goście byli niezwykle zaskoczeni”. Mężczyzna zrozumiał, o co mi chodzi. Przyznał się do błędu i od tej pory był posłusznym uczniem.

Jogin, który naprawdę chce zrozumieć Dhammę, nie będzie próbował naśladować tego mężczyzny. Pisma mówią, że bez względu na to, jak bardzo jest się wykształconym czy doświadczonym, podczas medytacji powinno się zachowywać jak osoba niezdolna do robienia niczego z własnej inicjatywy, potulna i posłuszna. Już w młodości przyjąłem następującą postawę: kiedy nie jestem wykształcony, kompetentny i doświadczony w danej dziedzinie, to się nie wtrącam; a nawet jeśli jestem wykształcony, kompetentny i doświadczony w tej dziedzinie, to się nie wtrącam, dopóki ktoś mnie nie poprosi o radę.

Czwarty warunek dotyczy odpowiedniego nauczyciela medytacji. Jeżeli instrukcja dana przez nauczyciela przyspiesza postęp i rozwija skupienie, które już się pojawiło, lub powoduje skupienie, które wcześniej nie występowało, to można powiedzieć, że ten nauczyciel jest odpowiedni.

Dwa dodatkowe aspekty związane są z naszą relacją ze wspólnotą ludzi wspierających praktykę oraz ze wspólnotą medytujących. Podczas intensywnego odosobnienia jogini potrzebują wiele wsparcia. Porzucają przyziemne czynności po to, żeby rozwijać uważność i skupienie. Dlatego potrzebują przyjaciół, którzy wykonają za nich pewne zadania, jakie rozpraszałyby ich podczas intensywnej praktyki– chodzi o robienie zakupów, naprawę domu itd. Osoby zaangażowane w praktykę grupową powinny rozważyć swój wpływ na grupę. Należy być wyrozumiałym dla innych joginów. Nagłe lub hałaśliwie ruchy mogą innym bardzo przeszkadzać. Jeśli będziesz zwracał uwagę na te rzeczy, to będziesz zachowywał się odpowiednio w stosunku do innych joginów.

Piąty warunek dotyczy właściwego jedzenia. Oznacza to, że dieta, którą uznamy za odpowiednią dla siebie, jest również pomocna w medytacji. Jednakże trzeba mieć na uwadze to, że nie zawsze można jeść zgodnie z własnymi preferencjami. Na odosobnieniach grupowych może być dużo ludzi, a posiłki gotowane są dla wszystkich. W takiej sytuacji najlepiej akceptować to, co jest podawane. Jeżeli medytacja zakłócona jest poczuciem braku czegoś lub wstrętem, to w miarę możliwości można spróbować temu zaradzić.

Opowieść o Mātikamācie

Pewnego razu w lesie medytowało sześćdziesięciu mnichów. Wspierała ich świecka kobieta, o imieniu Mātikamātā, bardzo oddana praktyce. Mātikamātā starała się zgadnąć, co mnisi lubią jeść i codziennie dla nich go- towała. Pewnego dnia zapytała mnichów, czy osoba świecka może medyto- wać tak jak oni. „Oczywiście” – odpowiedzieli mnisi i udzielili jej instrukcji. Mātikamātā z radością rozpoczęła praktykę. Nie przerywała medytacji nawet podczas gotowania i wykonywania codziennych obowiązków. W końcu osiągnęła trzeci stopień Przebudzenia, Anāgāmī, czyli stan Niepowracającej. Dzięki wielkim zasługom, które nagromadziła w przeszłości, zdobyła również moce duchowe, takie jak niebiańskie oko i niebiańskie ucho – czyli zdolność widzenia i słyszenia odległych rzeczy – a także zdolność czytania w myślach. Przepełniona radością i wdzięcznością Mātikamātā powiedziała sobie:

„Dhamma, której doświadczyłam, jest bardzo szczególna. Jestem tak bardzo zapracowana. Codziennie wykonuję różne prace i karmię mnichów, więc na pewno mnisi ci osiągnęli dużo więcej niż ja”. Z pomocą swoich mocy jasnowidzenia zbadała postępy w medytacji wszystkich sześćdziesięciu mnichów i, ku swemu zdziwieniu stwierdziła, że żaden z nich nie miał najmniejszego pojęcia o wglądzie vipassany.

„W czym tkwi błąd?” – zastanawiała się Mātikamātā. Korzystając ze swoich umiejętności jasnowidzenia, ujrzała, jaki warunek w ich sytuacji był nieodpowiedni. Nie było to niewłaściwe miejsce do medytacji. Ani też to, że nie było między nimi zgody. Okazało się, że mnisi nie dostawali właściwego pożywienia! Niektórzy lubili kwaśne rzeczy, inni woleli słone. Jedni woleli pikantną paprykę, inni ciasto, a jeszcze inni warzywa. Z wielkiej wdzięczności za otrzymane od nich instrukcje do medytacji, które doprowadziły ją do głębokiego Przebudzenia, Mātikamātā zaczęła gotować zgodnie z preferencjami każdego z mnichów. W rezultacie wszyscy mnisi wkrótce stali się Arahantami, w pełni Przebudzonymi.

Szybkie i głębokie osiągnięcia tej kobiety, jej inteligencja i oddanie są dobrym wzorem dla rodziców i wszelkiego rodzaju opiekunów, którzy zaspokajają potrzeby innych, a przy tym nie rezygnują z własnych aspiracji do głębokiego wglądu.

Skoro mowa o jedzeniu, to chciałbym powiedzieć parę słów o wegetarianizmie. Niektórzy utrzymują, że należy jeść jedynie warzywa. W pismach buddyzmu theravāda nie ma żadnej wzmianki mówiącej, żeby ta postawa w szczególny sposób sprzyjała ujrzeniu prawdy.

Buddha nie zabronił jedzenia mięsa. Podał jedynie pewne warunki. Na przykład, że zwierzę nie może zostać zabite specjalnie dla mnichów. Mnich Devadatta poprosił Buddhę o wyznaczenie reguły zabraniającej jedzenia mięsa, ale Buddha po głębokim namyśle odmówił.

W czasach Buddhy, tak jak teraz, większość ludzi spożywała mieszankę mięsa i warzyw. Jedynie bramini, ludzie wyższej kasty, byli wegetarianami. Kiedy mnisi zaczęli żebrać o jedzenie, musieli brać wszystko, co dostawali od ofiarodawców z różnych kast. Rozróżnienie pomiędzy wegetariańskimi i mięsożernymi ofiarodawcami podważyłoby ducha tej działalności. Ponadto, zarówno bramini, jak i członkowie niższych klas mogli wstąpić w szeregi mnichów i mniszek. Buddha rozważył ten fakt wraz z jego konsekwencjami.

Praktykując Dhammę, nie trzeba się koniecznie ograniczać do wegetarianizmu. Jedzenie zrównoważonego pożywienia wegetariańskiego jest oczywiście dobre dla zdrowia, a jeśli powodem niejedzenia mięsa jest współczucie, to jest to bardzo zdrowy impuls. Jeżeli jednak twoja przemiana materii jest przystosowana do mięsa lub z innych przyczyn zdrowotnych musisz jeść mięso, to nie powinieneś uważać tego za grzech lub za rzecz w jakikolwiek sposób szkodliwą dla praktyki. Prawo, które nie może być przestrzegane przez większość, jest nieskuteczne.

Szóstym warunkiem jest pogoda. Ludzie mają fantastyczną zdolność przystosowywania się do pogody. Niezależnie od tego, czy jest zimno, czy gorąco, znajdujemy sposoby na to, by czuć się wygodnie. Kiedy te sposoby są ograniczone lub niedostępne, może to zakłócić naszą praktykę. W tej sytuacji, jeśli to możliwe, lepiej jest praktykować w umiarkowanym klimacie.

Siódmym i ostatnim warunkiem jest postawa ciała. Postawa odnosi się tutaj do tradycyjnych czterech pozycji: siedzenia, stania, chodzenia i leżenia. Siedzenie jest najlepsze dla medytacji uspokojenia umysłu (samatha). W tra- dycji Mahāsī Sayādawa praktyka vipassany oparta jest na siedzeniu i chodzeniu. Gdy medytacja nabierze już rozpędu, pozycja przestaje mieć znaczenie. Każda z czterech pozycji jest dobra.

Początkujący jogini powinni unikać postawy stojącej i leżenia. Postawa stojąca może przynieść ból po bardzo krótkim czasie – skurcz i napięcie w nogach – co może przeszkodzić w praktyce. Leżenie jest problematyczne, ponieważ powoduje senność. Podczas leżenia nie potrzeba wiele wysiłku, żeby utrzymać pozycję, ponadto jest ona zbyt wygodna.

Przyjrzyj się swej sytuacji pod kątem powyższych siedmiu warunków. Jeżeli nie wszystkie są spełnione, być może warto, dla dobra praktyki, podjąć kroki, by je stworzyć. Jeżeli twoją intencją przy podjęciu tych kroków będzie jedynie postęp w praktyce, nie będzie to akt egoistyczny.

Piąty czynnik: odtworzenie pomocnych okoliczności z przeszłości

Piątym sposobem wyostrzenia zdolności wzmacniających medytację jest dopełnienie wglądu medytacyjnego przez użycie tzw. oznak samādhi. Odnosi się to do wcześniejszych okoliczności, w których odbywała się dobra praktyka: dobrej uważności i skupienia. Jak wszyscy wiemy, w praktyce bywają wzloty i upadki. Czasami jesteśmy wysoko w obłokach krainy samādhi. Innym razem wpadamy w depresję, atakują nas kilesa, stajemy się nieuważni. Używanie oznak samādhi oznacza, że kiedy jesteś wysoko w obłokach i kiedy uważność jest silna, powinieneś zauważyć, jakie okoliczności doprowadziły cię do tej dobrej praktyki. Jak pracujesz z umysłem? Jakie są specyficzne okoliczności, w których występuje dobra praktyka? Następnym razem, gdy będziesz miał kłopoty, możesz przypomnieć sobie okoliczności dobrej uważności i odtworzyć je.

Szósty czynnik: udoskonalanie elementów powodujących przebudzenie

Szóstym sposobem wyostrzenia zdolności wzmacniających medytację jest udoskonalanie czynników Przebudzenia: uważności, badania, wysiłku, radosnego uniesienia, uspokojenia, skupienia i zrównoważenia. Te cechy umysłu lub czynniki mentalne są właściwymi przyczynami Przebudzenia. Gdy są obecne i żywe w umyśle, sprzyjają Przebudzeniu i przybliżają do niego. Ponadto siedem czynników Przebudzenia należy do tzw. świadomości Szlachetnej Ścieżki i świadomości Szlachetnego Owocu. Gdy w buddyzmie mówimy o świadomościach, mamy na myśli specyficzne, chwilowe typy świadomości, szczególne zdarzenia umysłowe o rozpoznawalnych cechach. Świadomości Ścieżki i Owocu są powiązanymi ze sobą mentalnymi zdarzeniami, które składają się na doświadczenie Przebudzenia. Są tym, co się wydarza, gdy uwaga umysłu przenosi się z uwarunkowanego świata do Nibbāny, rzeczywistości nieuwarunkowanej. W rezultacie następuje wykorzenienie pewnych skaz, po czym umysł już nigdy nie jest taki jak dawniej.

Pracując nad stworzeniem warunków dla świadomości Ścieżki i Owocu, jogin znający czynniki powodujące Przebudzenie może wykorzystać je w celu zrównoważenia swojej praktyki medytacji. Czynniki Przebudzenia, takie jak wysiłek, radosne uniesienie i badanie, wznoszą umysł, gdy jest w depresji, podczas gdy uspokojenie, skupienie i zrównoważenie wyciszają go, gdy jest zbyt poruszony.

Jogin może wielokrotnie znaleźć się w depresji lub czuć się zniechęcony, może być nieuważny, sądząc, że jego praktyka do niczego się nie nadaje. Jego uważność nie będzie w stanie obejmować elementów obserwacji tak jak wcześniej. W takim momencie jogin koniecznie musi wydobyć się z tego stanu, rozjaśnić umysł. Powinien poszukać wsparcia, inspiracji. Jednym ze sposobów jest słuchanie wykładów na temat Dhammy. Wykład taki może wnieść element radości lub uniesienia będący jednym z czynników powodujących Przebudzenie. Albo może zainspirować go do większego wysiłku lub pogłębić dociekanie, dostarczając wiedzy na temat praktyki. Te trzy czynniki powodujące Przebudzenie – radosne uniesienie, wysiłek i badanie Dhammy – są najbardziej pomocne, gdy stajemy w obliczu depresji i zniechęcenia.

Gdy inspirujący wykład przyniesie uniesienie, chęć dociekania czy energię, powinieneś wykorzystać tę okazję do wyostrzonego skupienia się na obserwowanych obiektach, tak żeby pojawiały się z wyrazistością w oku umysłu. Innym razem jogin może mieć niezwykłe doznania lub może go przepełnić radość, wesołość bądź może się znaleźć w stanie uniesienia. Jego umysł będzie aktywny i pełen entuzjazmu. Podczas odosobnienia można zobaczyć takich rozpromienionych joginów, którzy chodzą, jakby unosili się sześć stóp nad ziemią. Z powodu nadmiernej energii umysł wymyka się i odmawia skupienia się na tym, co dzieje się w danym momencie. Jeśli nawet uwaga skupi się na obiekcie docelowym, to po chwili i tak z powrotem ulegnie rozproszeniu. W przypadku nadmiernego ożywienia można przywrócić równowagę, rozwijając kolejne trzy czynniki powodujące Przebudzenie: uspokojenie, sk pienie i zrównoważenie. Dobrze jest na początku zdać sobie sprawę, że rzeczywiście jest to tylko nadmiar energii i pomyśleć: „Nie trzeba się spieszyć. Dhamma sama się rozwinie. Powinienem usiąść spokojnie i obserwować to z subtelną uwagą”. To pozwoli ci się wyciszyć. Gdy energia się uspokoi, można powrócić do skupienia. W praktyce można tego dokonać, zawężając medytację. Zamiast zauważać wiele obiektów, należy koncentrować się tylko na kilku. Wkrótce umysł zacznie pracować w normalnym, wolniejszym tempie. Na koniec można przyjąć postawę zrównoważenia, kojąc i łagodząc umysł myślami, takimi jak: „Jogin nie ma preferencji. Nie trzeba się spieszyć. Jedyną rzeczą, która ma dla mnie znaczenie, jest obserwowanie wszystkiego, co się wydarza, dobrego i złego”.

Jeżeli będziesz utrzymywał umysł w równowadze, łagodząc pobudzenie i pokonując depresję, z pewnością mądrość wkrótce rozwinie się sama.

Najodpowiedniejszą osobą do skorygowania nierównowagi w praktyce jest kompetentny nauczyciel medytacji. Jeżeli będzie pilnie śledził uczniów w kolejnych rozmowach, rozpozna nierównowagę w ich praktyce i zapobiegnie jej.

Chciałbym przypomnieć wszystkim joginom, żeby nie czuli się zniechęceni, gdy wydaje im się, że z ich medytacją dzieje się coś złego. Jogini są jak niemowlęta lub małe dzieci. Jak wiadomo, niemowlęta przechodzą przez różne stadia rozwoju. Kiedy niemowlę znajduje się w stanie przejściowym pomiędzy jednym i drugim stadium, jest podatne na różne wstrząsy psychiczne lub fizyczne. Łatwo się irytuje i trudno się nim zajmować. Płacze o dziwnych porach. W takim okresie niedoświadczona matka może martwić się o swoje dziecko. Ale w rzeczywistości, jeżeli dziecko nie przejdzie przez te cierpienia, nie dojrzeje i nie dorośnie. Strapienie dziecka często jest sygnałem postępu w rozwoju. Tak więc, gdy ktoś czuje, że jego praktyka się rozpada, nie powinien się martwić, ponieważ – tak jak małe dziecko – może znajdować się w okresie przejściowym pomiędzy stadiami rozwoju.

Siódmy czynnik: bohaterski wysiłek

Siódmym sposobem rozwijania zdolności wzmacniających medytację jest praktykowanie z odwagą i wysiłkiem na tyle mocno, żeby być w stanie poświęcić własne ciało i życie, aby kontynuować praktykę bez przerwy. Oznacza to przypisywanie mniejszego znaczenia ciału, niż zwykliśmy to robić. Zamiast spędzać czas na upiększaniu się lub zaspokajaniu swoich zachcianek, poświęcamy jak najwięcej energii na postęp w medytacji.

Chociaż teraz czujemy się młodzi, to gdy umieramy, nasze ciało staje się zupełnie bezużyteczne. Jaki jest pożytek z trupa? Ciało jest jak bardzo delikatny pojemnik, którego można używać, dopóki jest nienaruszony, ale w chwili, gdy upadnie i rozbije się, przestaje być nam potrzebny.

Dopóki mamy to szczęście, że żyjemy i znajdujemy się w stosunkowo dobrej kondycji, dopóty możemy praktykować. Spróbujmy wydobyć bezcenną esencję z naszych ciał, zanim będzie za późno, zanim nasze ciała staną się bezużytecznymi zwłokami! Oczywiście naszym celem nie jest przyśpieszenie tego wydarzenia. Powinniśmy być rozsądni i utrzymywać ciało w zdrowiu, choćby po to, żeby móc praktykować.

Można by zapytać, jaką esencję można wydobyć z ciała. Kiedyś przeprowadzono badania naukowe w celu określenia wartości rynkowej substancji wchodzących w skład ciała: żelaza, wapnia i tak dalej. Sądzę, że było to mniej niż jeden dolar, a koszt wydobywania wszystkich tych komponentów był wielokrotnie wyższy niż ich całkowita wartość. Bez takiego procesu ekstrakcji zwłoki nie przedstawiają żadnej wartości poza tą, że stają się kompostem dla gleby. Narządy zmarłego można wykorzystać do transplantacji – w takim przypadku staniemy się bezwartościowym trupem nieco później.

Ciało można postrzegać jako kupę śmieci, obrzydliwą i pełną nieczystości. Ludzie o niewielkiej kreatywności nie potrafią wykorzystać rzeczy, które znajdą w owej hałdzie śmieci, ale pomysłowa osoba zrozumie wartość odzyskiwania. Może wziąć brudną, śmierdzącą rzecz z kupki śmieci, oczyścić ją i powtórnie wykorzystać. Istnieje wiele opowieści o ludziach, którzy zarobili miliony na odzyskiwaniu dóbr ze śmietnika.

Dzięki praktyce Dhammy z tej kupy śmieci, którą nazywamy naszym ciałem, możemy wydobyć złoto. Jedną z postaci złota jest sīla, czystość postępowania, zdolność do poskromienia i ucywilizowania własnych czynów. Przy dalszym procesie odzyskiwania ciało oddaje zdolności wzmacniające medytację, takie jak wiara, uważność, wysiłek, skupienie i mądrość. Są to bezcenne klejnoty, które można odzyskać z ciała dzięki medytacji. Kiedy zdolności wzmacniające medytację są dobrze rozwinięte, umysł opiera się chciwości, niechęci i ułudzie. Osoba, której umysł jest wolny od tych bolesnych, uciążliwych cech, doświadcza doskonałego szczęścia i spokoju, których nie sposób kupić. Obecność takiej osoby będzie wnosiła spokój i słodycz, w jej towarzystwie inni będą czuli się podniesieni na duchu. Ta wewnętrzna wolność nie zależy od żadnych okoliczności ani warunków i zdobyć ją można tylko dzięki wytrwałej praktyce medytacji. Każdy rozumie, że bolesne stany umysłu nie znikają tylko dlatego, że sobie tego życzymy. Kto nie walczył z pragnieniem, którego zaspokojenie skrzywdziłoby kogoś innego? Czy jest ktoś, kto nigdy nie był poirytowany, w ponurym nastroju, a chciał być szczęśliwy lub zadowolony? Czy jest ktoś, kto nie odczuł bólu wynikającego z dezorientacji? Tendencje, które wywołują w życiu ból i niezadowolenie, można wykorzenić, choć dla więk- szości z nas nie jest to łatwe. Praca duchowa jest wymagająca, ale i owocna. Nie należy się zniechęcać. Celem i rezultatem medytacji vipassany jest uwolnienie się od wszystkich rodzajów cierpienia, wszystkich odcieni i wszystkich poziomów mentalnych i fizycznych. Jeżeli pragniesz tego rodzaju wolności, powinieneś się cieszyć, że masz okazję walczyć, by ją osiągnąć.

Najlepszą porą na te zmagania jest chwila obecna. Jeżeli jesteś młody, powinieneś docenić swą dobrą sytuację, ponieważ ludzie młodzi mają najwięcej energii do praktyki medytacji. Starsi mają mniej energii fizycznej, ale prawdopodobnie widzieli więcej i zyskali pewną mądrość, taką jak zrozumienie ulotności i nieprzewidywalności życia.

„Nie mam chwili do stracenia”

W czasach Buddhy żył pewien mnich, który pochodził z bogatej rodziny. Młody i silny. Zanim został mnichem miał możliwość nacieszenia się wieloma przyjemnościami zmysłowymi. Był bogaty, miał licznych przyjaciół i krewnych, a jego bogactwo pozwalało mu korzystać ze wszystkich przyjemności. A jednak porzucił je, by szukać wyzwolenia.

Pewnego dnia król, przemierzając las konno, natknął się na owego mnicha.
–Szlachetny panie – powiedział król – jesteś młody i silny, jesteś w kwiecie wieku. Pochodzisz z bogatej rodziny i masz wiele możliwości cieszenia się przyjemnościami życia. Dlaczego więc porzuciłeś dom i rodzinę, żeby przywdziać mnisią szatę i żyć na pustkowiu? Czy nie czujesz się samotny? Nie jesteś tym znudzony?

–O, wielki królu – odpowiedział mnich – kiedy wysłuchałem mowy Buddhy, wywołującej duchową dążność, stwierdziłem, że nie mam chwili do stracenia. Zanim umrę, chcę wykorzystać to ciało najlepiej jak się da. Dlatego też porzuciłem zwykłe życie i przywdziałem mnisie szaty.

Jeżeli nadal nie jesteś przekonany do praktykowania z poczuciem, że jest to sprawa niecierpiąca zwłoki oraz do praktykowania bez przywiązania do ciała i życia, to słowa Buddhy mogą być pomocne także dla ciebie.

W myśl tych słów należy rozważać fakt, że cały świat istot stworzony jest jedynie z umysłu i materii, które pojawiły się, ale nie pozostają trwałe. Umysł i materia nie stoją nieruchomo nawet przez chwilę. Są w ciągłym ruchu. Z chwilą, gdy znajdziemy się w tym ciele i umyśle, nic nie jest w stanie powstrzymać ich wzrostu i rozwoju. Kiedy jesteśmy młodzi, pragniemy rosnąć i rozwijać się, ale gdy jesteśmy starzy, ulegamy nieodwracalnemu procesowi rozpadu.

Lubimy być zdrowi, ale nic nie zagwarantuje spełnienia naszych życzeń o wiecznym zdrowiu czy o nieśmiertelności. Przez całe życie nękają nas choroby i dolegliwości, ból i niewygody. Nieśmiertelne życie jest poza naszym zasięgiem. Wszyscy musimy umrzeć. Śmierć jest przeciwieństwem tego, czego sobie życzymy, ale nie potrafimy jej zapobiec. Kwestią jest tylko to, czy śmierć przyjdzie wcześniej czy później.

Nikt na ziemi nie może zagwarantować spełnienia naszych marzeń dotyczących zdrowia czy nieśmiertelności. Ludzie odmawiają zaakceptowania tych faktów. Starzy próbują wyglądać młodo. Naukowcy wymyślili cały szereg środków i sztuczek powstrzymujących proces ludzkiego rozpadu. Próbują nawet ożywiać zmarłych! Kiedy jesteśmy chorzy, zażywamy lekarstwa. Ale nawet gdy nasz stan się poprawi, chorujemy ponownie. Natury nie da się oszukać. Nie uciekniemy od starości i śmierci.

Jest to główna słabość istot żyjących: brak bezpieczeństwa. Nie ma ucieczki od starości, chorób i śmierci. Spójrz na inne istoty, na zwierzęta, a przede wszystkim na siebie.

Jeżeli twoja praktyka jest głęboka, te fakty nie będą dla ciebie zaskoczeniem. Jeżeli potrafisz intuicyjnym wglądem ujrzeć to, jak zjawiska mentalne i fizyczne nieustannie pojawiają się z chwili na chwilę, będziesz wiedział, że nie ma ucieczki. Nie ma bezpieczeństwa. Jednak jeśli twój wgląd nie osiągnął tego punktu, to być może rozmyślanie nad nietrwałością życia wzbudzi w tobie tę nagłą potrzebę i da ci silny impuls do praktyki. Medytacja vipassany może prowadzić do miejsca, które jest poza tymi wszystkimi budzącymi lęk rzeczami.

Żyjące istoty mają też inną wielką słabość: niczego nie posiadają. Może to brzmieć dziwnie. Rodzimy się. Od razu zaczynamy gromadzić wiedzę. Otrzymujemy dowody uznania. Większość z nas zdobywa pracę i za zarobione pieniądze kupuje wiele rzeczy. Nazywamy to naszym dobytkiem i w pewnym sensie właśnie tym jest – nie ma co do tego wątpliwości. Gdyby to wszystko, co posiadamy, rzeczywiście należało do nas, to nigdy byśmy się z tym nie rozstali. Czy nasze rzeczy tłukłyby się, gubiły lub czy byłyby kradzione, gdybyśmy posiadali je w ostatecznym sensie? Gdy człowiek umiera, to nie ma nic, co mógłby ze sobą zabrać. Trzeba pozostawić wszystko, co zgromadziliśmy, zdobyliśmy i zebraliśmy. Dlatego właśnie mówi się, że ludzie nic nie posiadają. W chwili śmierci trzeba zostawić wszystko, co mamy. Istnieją trzy typy posiadanych dóbr, pierwszy z nich to nieruchomości: budynki, ziemie, posiadłości itd. Umownie należą do ciebie, ale gdy umierasz, musisz je pozostawić. Drugim rodzajem są ruchomości: krzesła, szczoteczki do zębów i ubrania – wszystko to, co nosisz ze sobą podczas życiowej podróży po tej planecie. Dalej jest wiedza: sztuka i nauki, umiejętności, które wykorzystujesz, aby podtrzymać życie swoje i innych. Dopóki nasze ciało jest w dobrym stanie, posiadanie wiedzy jest użyteczne. Ale nie ma odszkodowania za jej stratę. Możesz zapomnieć wszystko, czego się nauczyłeś albo dekret rządowy zabroni ci zajmowania się twoją specjalnością lub pojawią się jakieś inne niefortunne dla ciebie okoliczności. Chirurg może poważnie złamać rękę lub mogą go dotknąć problemy zdrowotne i w efekcie nie będzie w stanie kontynuować praktyki.

Żadne z tych dóbr nie daje bezpieczeństwa podczas egzystencji na ziemi, a tym bardziej po śmierci. Jeżeli zrozumiemy, że nie posiadamy niczego, a życie jest przemijające, to gdy nadejdzie to, co nieuchronne, będziemy o wiele spokojniejsi.

Nasza jedyna własność

Są jednak pewne rzeczy, które przejdą z człowiekiem przez drzwi śmierci. Jest to kamma (sanskr.: karma) – rezultat naszych czynów [kammavipāka]. Nasza dobra i zła kamma podąży za nami, dokądkolwiek pójdziemy. Nie możemy od niej uciec, choćbyśmy chcieli.

Wiara w to, że kamma jest jedyną rzeczą, jaką posiadamy, powoduje silną chęć praktykowania Dhammy, z zapałem i rzetelnie. Zrozumiesz, że pożyteczne i dobroczynne postępki są inwestycją w twoje przyszłe szczęście, a złe czyny będą ci odpłacone. Dzięki temu będziesz czynił wiele rzeczy ze szlachetnych pobudek, takich jak życzliwość, szczodrość i uprzejmość. Będziesz ofiarowywał pieniądze na szpitale i dawał datki cierpiącym i nieszczęśliwym. Będziesz pomagał członkom rodziny, starszym, niepełnosprawnym i ludziom pozbawionym przywilejów, przyjaciołom oraz innym, którzy potrzebują pomocy. Zapragniesz stworzyć lepsze społeczeństwo poprzez zachowanie czystości postępowania, ograniczenie się w mowie i uczynkach. Dzięki medytacji i poskramianiu pojawiających się w sercu natrętnych kilesa stworzysz środowisko pełne spokoju. Przejdziesz przez stadia wglądu, aż w końcu osiągniesz ostateczny cel. Wszystkie te chwalebne uczynki dawania (dāna), moralności (sīla) i mentalnego rozwoju, czyli medytacji (bhāvanā) podążą za tobą po śmierci jak cień, który towarzyszy ci dokądkolwiek idziesz. Nie przestawaj pielęgnować tego, co pożyteczne!
Wszyscy jesteśmy niewolnikami pożądania. Jest to haniebne, ale prawdziwe. Pragnienie jest niezaspokajalne. Gdy tylko coś znajdziemy, wkrótce odkrywamy, że nie zadowala nas to tak, jak się wcześniej łudziliśmy. Próbujemy więc czegoś innego. Niezaspokojenie jest naturą życia. Próba zaspokajania pragnień jest jak próba łapania wody w siatkę na motyle. Ludzie nie znajdą zadowolenia, podążając za nakazami pragnień, goniąc za przedmiotami. Pragnieniem nigdy nie zaspokoi się pragnienia. Jeżeli zrozumiemy tę prawdę właściwie, nie będziemy szukali zaspokojenia w taki wyniszczający sposób. Dlatego też Buddha powiedział, że zadowolenie jest wielkim bogactwem.

Istnieje opowieść o mężczyźnie, który pracował jako wyplatacz koszyków. Był prostym człowiekiem, znajdował zadowolenie w swojej pracy. Pracując, pogwizdywał szczęśliwy i śpiewał przez cały dzień. Wieczorem wracał do swej małej chatki i spał dobrze. Pewnego dnia przechodził tamtędy pewien bogacz i zobaczył biednego wyplatacza koszyków. Ogarnięty współczuciem dał mu tysiąc dolarów. „Weź to – powiedział – i zabaw się”.

Wyplatacz koszyków z wdzięcznością przyjął pieniądze. Nigdy w życiu nie widział tysiąca dolarów. Zabrał je do chatki i zaczął się zastanawiać, gdzie mógłby je schować. Ale jego chatka nie była bezpieczna. W nocy nie mógł spać, ponieważ myślał o złodziejach, a nawet o szczurach, które mogłyby pogryźć banknoty.

Następnego dnia zabrał pieniądze ze sobą do pracy, nie mógł śpiewać ani gwizdać, ponieważ nadal bał się o pieniądze. W nocy znów nie mógł spać, a rano zwrócił pieniądze bogaczowi, mówiąc: „Oddaj mi moje szczęście”.

Możesz pomyśleć, że buddyzm zniechęca do zdobywania wiedzy i kwalifikacji czy do ciężkiej pracy, żeby zarobić pieniądze na utrzymanie siebie, rodziny, przyjaciół i że zniechęca do wspierania słusznych spraw i instytucji. Tak nie jest. Wykorzystuj życie i inteligencję, zdobywaj te rzeczy legalnie i uczciwie. Chodzi jednak o to, by cieszyć się tym, co się ma. Nie stań się niewolnikiem pożądania. Rozmyślaj nad ludzką słabością, byś mógł wykorzystać swoje ciało i życie jak najlepiej, zanim będziesz zbyt chory i zbyt stary, a jedyne, co ci pozostanie, to opuścić bezużyteczne zwłoki.

Ósmy czynnik: cierpliwość i wytrwałość

Jeżeli praktykujesz z odwagą i wysiłkiem, bez przywiązania do ciała czy życia, możesz rozwinąć wyzwalającą energię, która pomoże ci przejść przez wyższe poziomy praktyki. Taka odważna postawa zawiera w sobie nie tylko siódmy, ale także ósmy czynnik niezbędny do rozwoju zdolności wzmacniających medytację. Ósmą cechę stanowią cierpliwość i wytrwałość w radzeniu sobie z bólem, a zwłaszcza z bolesnymi odczuciami w ciele.

Wszyscy jogini znają nieprzyjemne odczucia, które mogą pojawić się podczas siedzenia – cierpienie umysłu w reakcji na odczucia, a przede wszystkim opór umysłu przed kontrolą, której wymaga praktyka.

Godzinne siedzenie wymaga wiele pracy. Po pierwsze, starasz się, jak to tylko możliwe, by skupić umysł na głównym obiekcie uwagi. Ograniczenie i kontrola mogą być odebrane przez umysł jako duże zagrożenie, ponieważ ma on w zwyczaju wędrować tam, gdzie chce. Proces skupiania uwagi wytwarza napięcie. To napięcie umysłu – opieranie się kontroli – jest jedną z form cierpienia.

Kiedy umysł jest pełen oporu, to często reaguje na to również ciało. Napięcie wzrasta. W krótkim czasie opanowują cię bolesne odczucia. Zmaganie się z oporem i dodatkowo z bólem staje się nie lada wyzwaniem. Umysł jest ściśnięty, ciało napięte i tracisz cierpliwość potrzebną do patrzenia bezpośrednio na ból. Teraz umysł już zupełnie wariuje. Może wypełnić się niechęcią lub wściekłością. Cierpienie jest teraz potrójne: początkowy opór umysłu, sam ból fizyczny i mentalne cierpienia będące rezultatem cierpień fizycznych.

Jest to dobry moment na zastosowanie ósmego czynnika rozwijającego zdolności wzmacniające medytację: cierpliwości i wytrwałości oraz na przyjrzenie się bólowi z bliska.

Jeżeli nie jesteś przygotowany na cierpliwą konfrontację z bólem, otwierasz drzwi takim kilesa, jak chciwość i gniew: „Nie znoszę tego bólu. Gdybym tylko mógł powrócić do tej cudownej wygody, jaką odczuwałem pięć minut wcześniej”. W obecności gniewu i chciwości, i przy braku cierpliwości umysł staje się zdezorientowany i ulega złudzeniom. Nic nie jest wyraźne i nie jesteś w stanie dostrzec prawdziwej natury bólu.

W takiej chwili będziesz myślał, że ból jest jak cierń – przeszkodą w praktyce. Możesz postanowić zmienić pozycję w imię „lepszego skupienia”. Jeśli to stanie się nawykiem, stracisz szansę pogłębienia praktyki medytacyjnej. Podstawą opanowania i spokoju umysłu jest nieruchomość pozycji.

Nieustanny ruch jest w istocie dobrym sposobem na ukrycie prawdziwej natury bólu. Ból jest tuż pod twoim nosem, może być najistotniejszym elementem doświadczenia, ale ty zmieniasz pozycję, żeby tylko na niego nie patrzeć. Tracisz wspaniałą okazję zrozumienia, czym naprawdę jest ból. Tak naprawdę żyjemy z bólem od momentu przyjścia na świat. Ból jest nam bliski przez całe życie. Dlaczego więc od niego uciekamy? Gdy ból się pojawi, potraktuj to jako cenną okazję do zrozumienia czegoś znajomego w nowy i głębszy sposób. W chwili, kiedy nie medytujesz, możesz ćwiczyć cierpliwość w znoszeniu bolesnych odczuć, zwłaszcza gdy koncentrujesz się na czymś, co cię interesuje. Przykładowo jesteś osobą, która bardzo lubi grać w szachy. Siedzisz na krześle i intensywnie wpatrujesz się w szachownicę, na której przeciwnik właśnie wykonał fantastyczny ruch, szachując cię. Być może siedzisz na tym krześle od dwóch godzin, jednakże próbując wymyślić strategię, jak wyjść z kłopotu, nie czujesz niewygody. Twój umysł jest całkowicie pochłonięty myślami.

Jeżeli nawet odczuwasz ból, ignorujesz go do czasu osiągnięcia celu w grze.
Jeszcze ważniejszą rzeczą jest ćwiczenie cierpliwości podczas praktyki medytacji, która rozwija o wiele głębsze poziomy mądrości niż szachy i pozwala wybrnąć z dużo większych kłopotów.

Strategie radzenia sobie z bólem

Poziom wniknięcia w prawdziwą naturę zjawisk w dużym stopniu zależy od poziomu koncentracji, jaką jesteśmy w stanie w sobie rozwinąć. Im bardziej umysł jest skupiony na jednym punkcie, tym głębiej przenika i rozumie rzeczywistość. Jest to prawda zwłaszcza w przypadku, gdy jesteśmy świadomi bolesnych odczuć. Jeśli skupienie jest słabe, nie będziemy szczególnie odczuwali dyskomfortu, który jest zawsze obecny w ciele. Gdy natomiast skupienie zaczyna się pogłębiać, nawet najmniejszy dyskomfort staje się bardzo wyraźny, zdaje się wyolbrzymiony i przesadny. W tym przypadku ludzie w większości są krótkowzroczni. Bez okularów skupienia świat wydaje się zamglony, rozmyty i niewyraźny. Ale gdy założymy owe okulary, wszystko staje się jasne i wyraźne. Ale to nie obiekty się zmieniły, tylko ostrość naszego widzenia.

Kiedy patrzysz gołym okiem na kroplę wody, nie widzisz zbyt wiele. Jednak gdy przyjrzysz się kropelce pod mikroskopem, dostrzegasz, że dzieje się w niej wiele rzeczy. Drobinki poruszają się i tańczą. To fascynujący widok. Gdy podczas medytacji założysz okulary skupienia, zaskoczy cię różnorodność zmian zachodzących w pozornie zastałym i nieinteresującym bolesnym miejscu. Im głębsza koncentracja, tym głębsze zrozumienie bólu. W miarę jak będziesz dostrzegał, że te bolesne odczucia są w ciągłym ruchu, przechodząc od jednego odczucia do drugiego, zmieniając się, zanikając, wzmagając, oscylując i tańcząc, będziesz coraz bardziej oczarowany. Skupienie i uważność pogłębią się i wyostrzą. Czasami, kiedy ten spektakl staje się niezwykle fascynujący, nagle i nieoczekiwanie nadchodzi jego koniec, jak gdyby opadła kurtyna i ból w cudowny sposób po prostu znika.

Ktoś, kto nie potrafi wzbudzić w sobie tyle odwagi lub energii, aby patrzeć na ból, nigdy nie zrozumie możliwości, które się w nim kryją. Musimy rozwinąć odwagę umysłu i bohaterski wysiłek, aby obserwować ból. Nauczmy się wchodzić w ból, zamiast od niego uciekać.

Gdy ból się pojawia, pierwszą strategią jest skierowanie uwagi prosto w jego stronę, w samo centrum. Staraj się wniknąć w sedno bólu. Widząc ból jako ból, obserwuj go wytrwale, usiłując wejść pod jego powierzchnię, tak by nie wywoływał w tobie reakcji.

Pomimo tych starań możesz odczuć zmęczenie. Ból potrafi zmęczyć umysł. Jeśli nie jesteś w stanie zachować odpowiedniego poziomu energii, uważności i skupienia, nadszedł czas na godne wycofanie się. Drugą strategią radzenia sobie z bólem jest bawienie się z nim. Wchodzisz w niego, po czym odprężasz się na chwilę. Jesteś świadomy bólu, ale rozluźniasz intensywność uważności i skupienia. To pozwala umysłowi odpocząć. Następnie podchodzisz do bólu ponownie tak blisko, jak to możliwe. Gdy nie uda ci się w niego wejść, wycofujesz się ponownie. Wchodzisz i wychodzisz, tam i z powrotem, dwa lub trzy razy.

Jeżeli ból nadal jest silny i czujesz, że pomimo zastosowanej taktyki umysł staje się napięty i ograniczony, nadszedł czas, żeby się poddać z godnością. Nie oznacza to jeszcze zmiany pozycji ciała. Oznacza to tylko zmianę pozycji twojej uważności. Całkowicie zignoruj ból i zwróć uwagę na wznoszenie i opadanie brzucha lub na dowolny obiekt, jakiego do tej pory używałeś. Spróbuj skupić się bardzo intensywnie na tym obiekcie, aż ból zostanie całkowicie odcięty od świadomości.

Uzdrawianie ciała i umysłu

Starajmy się pokonać bojaźliwość umysłu. Jedynie gdy będziesz miał siłę umysłu bohatera, będziesz w stanie pokonać ból przez zrozumienie, czym on naprawdę jest. W medytacji pojawiają się najróżniejsze, trudne do zniesienia, odczucia fizyczne. Prawie wszyscy jogini wyraźnie czują dyskomfort, który istniał w ich ciałach od zawsze, lecz teraz został powiększony przez skupienie. Podczas intensywnej praktyki pojawia się ból pochodzący ze starych ran, nieszczęśliwych zdarzeń z dzieciństwa lub chronicznych chorób, z przeszłości. Obecna lub niedawno przebyta choroba może się rozwinąć. Jeżeli zaczną się dziać takie rzeczy, możesz powiedzieć, że uśmiechnęło się do ciebie szczęście. Masz szansę pokonać chorobę lub przewlekły ból własnym wysiłkiem, nie zażywając ani kropli lekarstwa. Wielu joginów całkowicie pokonało i rozwiązało swoje problemy zdrowotne jedynie dzięki praktyce medytacji.

Mniej więcej piętnaście lat temu poznałem mężczyznę, który od wielu lat cierpiał na schorzenia żołądkowe. Gdy poszedł do lekarza, ten powiedział mu, że ma guz i wymaga operacji. Mężczyzna obawiał się, że operacja może się nie udać i że umrze.

Spróbował więc zabezpieczyć się na wypadek śmierci. „Lepiej zacząć medytować”, pomyślał. Przybył, by praktykować pod moim przewodnictwem. Wkrótce zaczął odczuwać silny ból. Z początku nie było tak źle, ale w miarę jak czynił postępy w praktyce i osiągnął poziom wglądu powiązany z bólem, doznał silnego ataku rozrywającego, nieznośnego bólu. Gdy opowiedział mi o tym, poradziłem mu: „Oczywiście, możesz wrócić do domu i pójść do lekarza, ale może byś został jeszcze parę dni?”.

Zastanowił się i pomyślał, że nadal nie ma gwarancji, iż przeżyje operację. Tak więc, postanowił zostać i medytować. Co dwie godziny brał łyżkę lekarstwa. Czasami triumfował ból, a czasami on. Była to długa bitwa ze stratami po obu stronach. Ale mężczyzna ten miał olbrzymią odwagę.

Podczas jednej z sesji siedzenia ból był tak rozrywający, że całe ciało mężczyzny drżało, a jego ubranie było mokre od potu. Guz w brzuchu robił się coraz twardszy, coraz bardziej ściśnięty. Nagle, gdy mężczyzna obserwował swój brzuch, myśl o brzuchu zniknęła. Pozostała tylko świadomość i bolesny obiekt. Był bardzo bolesny, ale i bardzo interesujący. Gdy tak obserwował, istniał tylko umysł odnotowujący zjawisko i ból, który stawał się coraz bardziej rozrywający.

Potem nastąpiła eksplozja, niczym wybuch bomby. Jogin powiedział, że usłyszał nawet głośny dźwięk. Było po wszystkim. Mężczyzna wstał zlany potem. Dotknął brzucha, ale w miejscu, w którym wcześniej wystawał guz, teraz nie było nic. Jogin był całkowicie wyleczony. Ponadto ukończył praktykę medytacji, osiągając wgląd w Nibbānę.

Wkrótce potem mężczyzna ten opuścił ośrodek. Poprosiłem go, żeby powiedział mi, co mówił lekarz na temat jego problemu z żołądkiem. Lekarz był zaszokowany, widząc, że guz zniknął. Mężczyzna mógł zapomnieć o ścisłej diecie, którą stosował od dwudziestu lat. Do dziś żyje i cieszy się dobrym zdrowiem. Nawet jego lekarz został joginem vipassany!

Napotkałem niezliczoną ilość ludzi, którzy wyleczyli chroniczne bóle głowy, choroby serca, gruźlicę, a nawet raka, a także poważne urazy z dzieciństwa. Wszyscy ci ludzie musieli przejść przez potworny ból. Ale też zdobyli się na niesłychaną wytrwałość i odwagę, i wyleczyli sami siebie. Co ważniejsze, wielu z nich, obserwując ból z nieugiętą odwagą, znacznie głębiej pojęło prawdę o rzeczywistości i osiągnęło wgląd. Bolesne doznania nie powinny cię zniechęcać. Miej wiarę i cierpliwość. Wytrwaj, aż zrozumiesz własną naturę.

Dziewiąty: nieugięte postanowienie

Dziewiątym i ostatnim czynnikiem doskonalącym zdolności wzmacniające medytację jest cecha umysłu, która sprawia, że podążamy ścieżką prosto i do końca, nie tracąc wybranego kierunku i nie poddając się.

Co jest celem praktyki medytacji? Dlaczego podejmujesz trojaki trening: sīla, samādhi i paññā? Ważne, aby uświadomić sobie i docenić cel medytacji. A jeszcze ważniejsze, by być uczciwym wobec siebie, co pozwoli nam ujrzeć, do jakiego stopnia jesteśmy zaangażowani w osiągnięcie tego celu.

Dobre uczynki i nasz najwyższy potencjał

Rozważmy sīla. Ponieważ mieliśmy wspaniałą okazję urodzić się na tej pla- necie jako ludzie i rozumiemy, że nasze cudowne istnienie na tym świecie jest rezultatem dobrych uczynków, powinniśmy starać się żyć zgodnie z najwyższym ludzkim potencjałem. Pozytywnymi konotacjami słowa „ludzkość” są miłująca dobroć oraz współczucie. Czyż nie byłoby wspaniale, gdyby każda istota ludzka na tej planecie dążyła do udoskonalenia tych cech? Jeżeli potrafi się utrzymywać umysł pełen współczucia i miłującej dobroci, łatwiej jest żyć w harmonijny i zdrowy sposób. Moralność zbudowana jest na poszanowaniu uczuć zarówno swoich, jak i innych istot. Człowiek zachowuje się moralnie nie tylko po to, by nie stanowić zagrożenia dla innych, ale również dlatego, by zapobiec własnemu cierpieniu w przyszłości. Wszyscy powinniśmy unikać czynów, które prowadzą do niekorzystnych konsekwencji i wybrać ścieżkę czynów korzystnych, które na zawsze uwolnią nas od cierpienia.

Kamma jest naszą jedyną prawdziwą własnością. Ten pogląd pomoże ci, jeżeli potraktujesz go jako podstawę zachowania, podstawę praktyki i podstawę całego życia. Kamma, dobra czy zła, podąża za nami wszędzie, zarówno w tym życiu, jak i w następnym. Jeśli będziemy postępować umiejętnie i harmonijnie, będziemy cieszyć się poważaniem. Mądrzy ludzie będą nas chwalić i podziwiać, i możemy spodziewać się w przyszłych życiach okoliczności sprzyjających osiągnięciu Nibbāny.

Złe czyny i nieumiejętne działanie przynoszą złą sławę nawet w tym życiu. Mądrzy ludzie obwinią nas i nie będą nas szanować. Również w przyszłości nie unikniemy konsekwencji tych czynów.

Kammę, ze względu na potężny potencjał przynoszenia dobrych i złych rezultatów, można porównać do pożywienia. Niektóre potrawy są odpowiednie i zdrowe, podczas gdy inne są szkodliwe. Jeżeli zrozumiemy, które pokarmy są pożywne i będziemy je przyjmować we właściwym czasie i właściwej ilości, będziemy się cieszyć dobrym i długim życiem. Jeżeli natomiast ulegniemy pokusie i będziemy jeść potrawy niezdrowe, poniesiemy konsekwencje. Możemy chorować i bardzo cierpieć, nawet umrzeć.

Piękne czyny

Praktykowanie hojności (dāna) może zmniejszać chciwość, gdy pojawia się ona w sercu. Pięć podstawowych wskazań sīla pomaga kontrolować emocje i bardzo prymitywne skazy, takie jak chciwość i niechęć. Umysł osoby, która stosuje się do wskazań, strzeżony jest do tego stopnia, że [niezdrowe impulsy] nie manifestują się poprzez ciało, ani nawet mowę.

Nawet jeżeli idealnie stosujesz się do wskazań, a inni uważają cię za osobę świątobliwą, nadal mogą cię dręczyć wewnętrzne wybuchy niecierpliwości, nienawiści, pożądania i fałszu. Dlatego też następnym krokiem jest bhāvanā, co w języku pāḷijskim oznacza „rozwijanie wyjątkowo korzystnych stanów umysłu”. Pierwsza część bhāvany to zapobieganie niekorzystnym stanom. Druga – rozwijanie mądrości, gdy nieobecne są owe stany.

Błogie skupienie i jego wady

Samatha bhāvanā, czyli skupianie umysłu, wycisza i uspokaja umysł oraz odciąga go daleko od kilesa. Tłumi je i nie pozwala im zaatakować. Samatha bhāvanā nie występuje wyłącznie w buddyzmie. Można ją znaleźć w wielu innych systemach religijnych, zwłaszcza w praktykach hinduistycznych. Jest to ćwiczenie, podczas którego praktykujący osiąga czystość umysłu, gdy jest pochłonięty przez obiekt medytacji. To stan głębokiej błogości, szczęścia i spokoju. Czasami dzięki tym stanom można rozwinąć moce psychiczne. Jednak sukces w praktyce samatha bhāvanā absolutnie nie oznacza, że zyskujemy wgląd w prawdziwą naturę rzeczywistości, jeśli chodzi o umysł i materię. Kilesa zostają stłumione, ale nie wykorzenione; umysł nie zdołał jeszcze przeniknąć do prawdziwej natury rzeczywistości. Dlatego praktykujący nie wyzwalają się z sieci saṃsāry wciąż mogą popaść w stany cierpienia w przyszłości. Dzięki skupieniu można wiele osiągnąć, ale nadal nie jest się zwycięzcą.

Gdy Buddha osiągnął najwyższe Przebudzenie, spędził czterdzieści dziewięć dni w Bodh Gaya, radując się błogością wyzwolenia. Potem zaczął się zastanawiać, jak mógłby przekazać tę głęboką i subtelną prawdę innym. Rozejrzał się i zobaczył, że większość świata pokrywa gruba warstwa kurzu, kilesa. Ludzie byli pogrążeni w najgłębszej ciemności. Uświadomił sobie, jak ogromne zadanie go czeka.

Potem Buddha pomyślał, że istnieją dwie osoby, które mogłyby pojąć jego nauki, których umysły są czyste i wolne od skaz. Byli to jego dwaj starzy nauczyciele, pustelnicy Āḷāra Kālāma i Uddaka Rāmaputta. Obaj, dzięki swoim osiągnięciom w koncentracji, mieli wielu uczniów. Buddha opanował nauki każdego z nich, ale zdał sobie sprawę, że to, czego poszukiwał, wykraczało poza ich zasięg.

Umysły obu tych pustelników były jednakże bardzo czyste. Āḷāra Kālāma osiągnął siódmy poziom koncentracji, a Uddaka Rāmaputta – ósmy, najwyższy stopień wchłonięcia. Byli wolni od skaz nawet wtedy, gdy nie praktykowali wchłonięć. Buddha był pewien, że osiągnęliby oni całkowite Przebudzenie, gdyby tylko usłyszeli od niego kilka istotnych słów Dhammy.

W chwili, gdy Buddha nad tym rozmyślał, niewidzialna niebiańska istota, deva, powiedziała mu, że obaj pustelnicy zmarli. Āḷāra Kālāma zmarł siedem dni wcześniej, a Uddaka Rāmaputta zaledwie poprzedniej nocy. Obaj odrodzili się w bezcielesnym świecie brahm, gdzie umysł istnieje bez materii. Dlatego też pustelnicy ci nie mieli już uszu, którymi mogliby słyszeć, ani oczu, którymi mogliby patrzeć. Nie mogli więc ujrzeć Buddhy ani wysłuchać Dhammy, a skoro spotkanie z nauczycielem lub słuchanie przekazów Dhammy są jedynymi sposobami odkrycia właściwej drogi, obaj pustelnicy stracili szansę na pełne Przebudzenie.

Buddha był poruszony. „Tak wiele stracili”, powiedział.

Wyzwalająca intuicja

Czego więc brakuje w medytacji polegającej wyłącznie na koncentracji? Po prostu nie prowadzi ona do zrozumienia prawdy. Do tego potrzebujemy medytacji vipassany. Jedynie intuicyjny wgląd w prawdziwą naturę umysłu i materii może uwolnić nas od koncepcji ego, osoby, od istoty, czyli „ja”. Bez tego wglądu, który pojawia się w procesie czystej, bezpośredniej uwagi, nie sposób uwolnić się od tych pojęć.

Jedynie intuicyjne zrozumienie mechanizmu przyczyny i skutku – tj. ujrzenie łańcucha ciągłego przejawiania się umysłu i materii – może uwolnić od złudzenia, że rzeczy zdarzają się bez przyczyny. Jedynie dostrzeżenie szybkiego pojawiania się i znikania zjawisk może uwolnić nas od złudzenia, że rzeczy są trwałe, solidne i ciągłe. Jedynie poprzez doświadczenie cierpienia w ten sam intuicyjny sposób, możemy nabrać głębokiego przekonania, że egzystencja w saṃsārze nie jest czymś, do czego warto się przywiązywać. Jedynie wiedza, że umysł i materia poruszają się zgodnie ze swymi naturalnymi prawami oraz że nie ma nikogo i niczego poza nimi, może wpoić umysłowi, że nie ma atta, czyli istoty „ja”.

Jeśli nie przejdziesz przez różne poziomy wglądu i nie osiągniesz Nibbāny, nie zrozumiesz prawdziwego szczęścia. Mając Nibbānę za ostateczny cel praktyki, powinieneś się starać zachować wysoki poziom energii, nie zatrzymywać się ani nie poddawać i nigdy nie wycofywać, dopóki nie osiągniesz ostatecznego celu.

Najpierw czynisz wysiłek, by ugruntować praktykę medytacji. Skupiasz umysł na głównym obiekcie i powracasz do niego raz za razem. Ustanawiasz schemat praktyki siedzenia i chodzenia. Nazywa się to „energią wybicia”; wprowadza cię ona na ścieżkę i popycha do przodu.

Nawet jeżeli będą pojawiać się przeszkody, będziesz trzymał się praktyki, wytrwale pokonując je wszystkie. Nawet gdy będziesz znudzony i ospały, zdołasz wyzwolić w sobie energię. Nawet gdy będziesz czuł ból, pokonasz bojaźliwy umysł, który woli wycofać się i nie ma ochoty stawać twarzą w twarz z tym, co się wydarza. Zwie się to „wyswabadzającą energią”, energią niezbędną do wyzwolenia cię z opieszałości. Nie wycofasz się. Wiesz, że będziesz szedł dalej, aż osiągniesz cel.

Gdy pokonasz pośrednie trudności i wszystko będzie już dobrze szło, nie spoczniesz na laurach. Włączysz następny bieg i czyniąc wysiłek, będziesz wznosił umysł coraz wyżej i wyżej. Jest to wysiłek, który ani nie opada, ani nie ustaje w miejscu, lecz wciąż się intensyfikuje. Nazywa się on „postępującym wysiłkiem” i prowadzi do upragnionego celu.

Dziewiąty czynnik sprzyjający rozwinięciu zdolności wzmacniających medytację to zastosowanie następujących po sobie poziomów energii, dzięki którym nie zatrzymujesz się ani nie wahasz, nie poddajesz się ani nie wycofujesz, dopóki nie osiągniesz ostatecznego celu.

Gdy postępujesz w ten sposób, czyniąc użytek ze wszystkich wyżej opisanych dziewięciu cech umysłu, wówczas pięć zdolności wzmacniających medytację: wiara, energia, uważność, skupienie i mądrość, wyostrzy się i pogłębi. W końcu zaczną wieść prym w twoim umyśle i poprowadzą cię ku wolności.

Mam nadzieję, że przyjrzysz się swojej praktyce. Jeżeli zobaczysz, że bra- kuje jej pewnego elementu, wykorzystaj powyższe informacje.

Proszę, podążaj dalej, aż do osiągnięcia upragnionego celu.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Tytuł oryginału: In This Very Life. The Liberation Teachings of the Buddha
Źródło: © Suddhamma Foundation 1991
Polskie wydanie: Alma Yoray
Copyright: Rony Epstein 2016
Dla upamiętnienia Almy Yoray

Tłumaczenie: Marek Tarnowski, Anna Klegon, Barbara Bolibok, Zbigniew Molski
Redakcja: Agnieszka Dacuń-Skowronek, Alicja M. Lewińska, Krystyna Szczepaniak, Marcin Fabjański
Redakcja II wydania: Alicja Brylińska, Piotr Jagodziński
Redakcja II wydania, poprawionego: Bartosz Klimas, Janusz Podkościelny
Digitalizacja: Jacek Wosiński
Skład: Monika Zapisek, Joanna Grabowska

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/