KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Jak to zwykle bywa w piątkowe wieczory, staram się wygłosić mowę na jeden z aktualnych tematów, żeby pokazać, w jaki sposób tradycje buddyjskie mogą pomóc w rozwiązaniu współczesnych problemów. W zeszłym tygodniu mówiłem o samolocie, chociaż może powinienem mówić o wyborach. Jestem bardzo rozczarowany, że nie mamy w Australii buddyjskiej partii: po pierwsze, zdelegalizowalibyśmy podatki i zamiast tego ustawilibyśmy puszki na datki i organizowalibyśmy kolacje połączone ze zbiórkami. Czy to nie byłoby wspaniałe? My właśnie tak funkcjonujemy: nie nakładamy na nikogo podatków, nie dostajemy pieniędzy od rządu, ale całkiem nieźle sobie radzimy, utrzymując się ze zbiórek. Jeśli my sobie radzimy, to czemu nie rząd? Wyobraźcie sobie, że muszą kupić broń nuklearną i zbierają pieniądze, sprzedając ciastka. Musieliby wtedy naprawdę pracować.

To mi przypomina, że jedna z naszych nowicjuszek pojechała na kolację zbiórkową, którą organizuje, żeby wesprzeć kilka moich projektów. Zazwyczaj siedzi tutaj, cała w bieli, ze smutną miną, bo nikt nie kupuje biletów. Tak, są drogie, ale dobra kamma jest bezcenna. To z okazji moich 63 urodzin. To znaczy, że po raz trzeci kończę 21 lat. To dobry znak, zresztą we wszystkim można znaleźć coś dobrego.

Myśleliśmy o założeniu buddyjskiej partii, ale zdaliśmy sobie sprawę, że to by się nie udało, bo nasz program zakładałby zakaz spożycia alkoholu w Australii, a to byłoby jednoznaczne z utratą jakiegokolwiek poparcia.

Aktualny temat, który chcę dziś poruszyć, ma związek z pewnym pytaniem – ostatnio mi je zadano – dotyczyło projektu zdelegalizowania wypowiedzi raniących uczucia religijne, co równałoby się z ograniczeniem wolności słowa. Można dyskutować na temat obraźliwego języka i krytykowania ludzi ze względu na ich religię, rasę albo orientację seksualną, ale nie chcę teraz się w to zagłębiać, zamiast tego, chciałbym spojrzeć na to z innej perspektywy. Tematem dzisiejszego spotkania nie będzie więc „Jak mówić?”, ale „Jak mądrze słuchać?”. Nie będę mówił o tym, jak dochodzi do obrażania czyichś uczuć wypowiedziami, ale jak do tego dochodzi przez niewłaściwe słuchanie. Tak często obciążamy innych obowiązkiem mówienia tak, aby nikogo nie obrażali, mówienia tylko rzeczy miłych i przyjemnych – a to bardzo trudne. Przeglądałem ostatnio ulotkę na temat molestowania seksualnego i wygląda na to, że mógłbym pójść do więzienia za większość dowcipów, które opowiadam tutaj w piątkowe wieczory.

Poza kontrolowaniem tego, jak mówimy, możemy zrobić coś jeszcze: możemy wziąć odpowiedzialność za to, jak słuchamy. Dzisiejsze spotkanie będzie dotyczyło właściwego słuchania albo słuchania mądrego i życzliwego. Nie wiń swojej żony za to, że gdera. To nie jej wina, że tak to słyszysz, to dlatego, że nie słuchasz tak, jak powinieneś. W jaki sposób należy słuchać? Po pierwsze, mamy dwoje uszu. Dlaczego? Po to, żeby jednym wlatywało, a drugim wylatywało. To dlatego, gdy twój mąż mówi coś okropnego, ty się denerwujesz – tak się dzieje, bo nie umiesz mądrze słuchać. Jeśli ktoś mówi coś nieprzyjemnego, to niech to wyleci drugim uchem. Jeśli powie coś miłego, to szybko zatkaj jedno ucho, żeby słowa nie uciekły. Mamy wybór. Nie chodzi tylko o to, co słyszymy, chodzi też o to, jak słuchamy.

U sąsiadów jest pies, który szczeka, kiedy medytujemy. Albo ktoś zasypia i chrapie. Dzwonią telefony. Próbowałem z tym walczyć przez lata. Jestem tu od 30 lat i ani razu mi się nie udało. Zawsze coś się dzieje. Więc zamiast próbować kontrolować hałasy, nauczyłem się, jak ich słuchać. Myślę, że jeśli mamy ustanowić jakieś prawo, to powinno to być prawo zakazujące negatywnego słuchania. Słuchania w taki sposób, że czujemy się zranieni, słuchania takiego, przez które tracimy o kimś dobre zdanie, bo nie umieliśmy słuchać mądrze i ze współczuciem.

To, o czym mówię, wywodzi się z czasów, kiedy byłem mnichem w Tajlandii. Kultura w Tajlandii w tamtych czasach była bardzo konkretna, kiedy imprezowali, to nie tak jak teraz, że ludzie zaczynają o ósmej i kończą o pierwszej – nie, u nich impreza trwała trzy dni! Jak się zmęczyli, szli spać, potem wstawali i zabawa trwała dalej. Trzy dni imprezy. Ale nasz klasztor był tylko jakiś kilometr od wioski, więc słyszeliśmy te imprezy. Wtedy nie było prądu, ale mieli generatory na benzynę i ogromne głośniki, i wzmacniacze, i okropną muzykę. Siedziałem w swojej chatce, próbując medytować, a z wioski dochodził ryk muzyki. Nie dało się ani medytować, ani spać. Kończyli zazwyczaj o drugiej w nocy, a ja musiałem wstać o trzeciej. Po pierwszej nocy mnisi byli wykończeni. Stwierdziliśmy, że trzeba żyć i pozwalać żyć innym, więc może poprosimy mieszkańców wioski, żeby kończyli o pierwszej, tak żebyśmy mieli przynajmniej dwie godziny snu. Czyli nie: żyjcie i pozwólcie żyć innym, a śpijcie i pozwólcie spać innym. Ale jeden z głównych mnichów stwierdził, że pewnie nas nie posłuchają, więc postanowiliśmy iść do naszego mistrza, Ajahna Chah. Ludzie naprawdę go szanowali, nawet się go bali. Wiedzieliśmy, że jeśli Ajahn Chah powie tym wieśniakom, żeby dali mnichom kilka godzin snu, to będą musieli to zrobić.

Ale kiedy spotkaliśmy się z mistrzem, on, zamiast zrobić coś z naszą bezsennością, dał nam o wiele głębszą radę. Podzielił się z nami jedną ze swoich wspaniałych mądrości, które bardzo ceniliśmy, powiedział: „Mnisi, to nie hałas wam przeszkadza, to wy przeszkadzacie hałasowi”. To bardzo potężna nauka. To nie hałas nam przeszkadzał, ale nasza reakcja na niego. Pamiętam, że powiedziałem to samo jednemu z mnichów – nie ma go dziś tutaj – kiedy jego brat przyjechał w odwiedziny, a w klasztorze akurat brakowało miejsca. Mnich zapytał, czy w takim razie brat może przenocować w jego pokoju. Odparliśmy, że nie ma problemu. Powiedział też, że dorastał razem z bratem i mieli jeden pokój. – Ale to nie to samo – odpowiedziałem – kiedy ma się 50 lat. On będzie chrapał i ty też. – E, nie, będzie dobrze. Ja oczywiście miałem rację. Pierwsza zasada w naszym klasztorze: opat ma zawsze rację, a kiedy się myli, patrz punkt pierwszy. I gdy tylko poszli spać, jego brat zaczął chrapać, więc on nie mógł zasnąć. Wiecie, trudno jest zasnąć, kiedy ktoś chrapie. Ale na szczęście mnisi mają na to sposoby. I tak jak w tej nauce Ajahna Chah – „To nie hałas wam przeszkadza, ale wy przeszkadzacie chrapaniu” – zaczął zmieniać swoje postrzeganie chrapania. Powiedział mi następnego ranka, że zaczął sobie wyobrażać, że chrapanie było jak symfonia Beethovena. Albo jak muzyka współczesna – której ja nie rozumiem – z narastaniem dźwięku przy wdechu i sekcja dęta przy wydechu. Bawił się swoją percepcją. Zajęło mu to chwilę, ale siła wyobraźni jest ogromna i po niedługim czasie, zaczął słyszeć chrapanie jako eksperymentalne dźwięki jakiegoś nowoczesnego utworu. Następne, co pamiętał, to pobudka o poranku po spokojnie przespanej nocy. Udało mu się zmienić postrzeganie chrapania z czegoś irytującego w coś pięknego.

Tak samo słucham szczekania psów. Czasami to jest irytujące, bo psy szczekają w nieodpowiednich momentach. Jestem na progu oświecenia, a tu pies zaczyna szczekać. Jeśli Buddha siedziałby otoczony psami, to nie doznałby oświecenia, wszystko byłoby na nic – ale nie, nie tak należy na to patrzeć. Zamiast tego można słuchać szczekania ze współczuciem i mądrością: ten pies jest taki szczęśliwy, że może sobie poszczekać. Zwróciliście kiedyś uwagę na to, jak psy lubią szczekać? To tak jak ze śpiewaniem w samochodzie. Lubimy to. Ale zamykajmy okna, bo inni nie lubią nas słuchać. Tak samo psy, one lubią szczekać, sprawia im to przyjemność, i bardzo dobrze. Cieszę się, kiedy inne istoty są szczęśliwe. Psy są szczęśliwe, kiedy szczekają, więc ja też jestem szczęśliwy. Jeśli zmieniam swoje postrzeganie, ten dźwięk nie jest już irytujący, ale piękny. O to właśnie tu chodzi, to nie dźwięk nam przeszkadza – to my sobie zakłócamy ten dźwięk. Ta świadomość daje nam moc, bo możemy zacząć słuchać mądrze.

Jeśli ktoś mnie obrazi, powie: „Ajahn Brahm, ty leniu, ty nieudaczniku”, to ja odpowiem: „Wow, masz rację”. Jestem nieudacznikiem, straciłem pieniądze i wszystko, co miałem, straciłem włosy, młodość, kiedyś byłem przystojny i młody, i to też straciłem. Takie jest życie mnicha, tracimy to, co mamy, żeby żyć w prostocie. Straciłem całą swoją przeszłość i przyszłość, straciłem problemy i zmartwienia – ciągle coś tracę, nieudacznik ze mnie. Kiedy ktoś próbuje mnie obrazić, po prostu patrzę na to z innej perspektywy. Na tym polega niepozwalanie, żeby przeszkadzał ci hałas. I nieprzeszkadzanie hałasowi. O to tu chodzi.

A jeśli ktoś naprawdę na mnie wsiada i narzeka, że co tydzień opowiadam te same dowcipy, że ciągle to samo i czemu nie mogę wymyślić czegoś nowego, to po prostu słucham tej osoby. Nie zakłócam hałasu. Ten ktoś jest nieszczęśliwy i potrzebuje to z siebie wyrzucić. Niech przyjdzie i powie, co mu leży na sercu. A jeśli się nie obrażam na to, co ktoś mówi, to niesamowite, jak ludzie się wtedy uspokajają. Zaczynają mówić: „Ajahn Brahm, jesteś taki mądry” – a ja nic nie powiedziałem! Siedziałem i nic nie mówiłem. Co za mądrość. W tych czasach nie trzeba dużo mówić, żeby być mądrym. Wystarczy nie reagować na to, co mówią inni. Jeśli nie reagujesz na to, to ludzie nie są w stanie cię obrazić albo zdenerwować. Bo umiesz słuchać. A często stąd się biorą nasze problemy, nie z tego, co ludzie mówią, ale z tego, jak słuchamy. A jeśli ktoś faktycznie na ciebie wrzeszczy? Zastanawiam się nieraz, dlaczego ludzie w ogóle to robią. Ludzie wrzeszczą i przeklinają, kiedy mają paskudny nastrój, ale to, co mówią, świadczy o nich o wiele bardziej niż o tobie. Jeśli ktoś na mnie krzyczy i krytykuje mnie, to pokazuje mi, co czuje. To nieszczęśliwa osoba, której pewnie przytrafiło się dziś coś niemiłego i bardzo cierpi. I przytulam go po tej lawinie wyzwisk.

Jest pewna opowieść, nie buddyjska, ale chrześcijańska. Słyszałem ją kilka tygodni temu. Proszę, nie pozwólcie, żeby suchar wam przeszkadzał, to wy przeszkadzacie sucharowi. To stara historia z tradycji franciszkańskiej, o uczniu świętego Franciszka. Pewnego ranka wyszli, żeby żebrać o jedzenie. Spotkali bardzo ubogiego człowieka, który zapytał: „Dlaczego żebrzesz? Przecież wy macie więcej niż ja”. I rzeczywiście, to byli mnisi w XIII wieku, którzy mieli co najmniej klasztor, mogli w nim mieszkać, a ten facet mieszkał na ulicy, nie miał kompletnie nic i nosił łachmany. „Spójrz na mnie, chodzę w łachmanach, a ty masz dobry habit”. Mnich odpowiedział: „Masz rację. Mam więcej niż ty. Proszę, weź mój habit”. I oddał swój habit biedakowi. To się nazywa dobry przywódca religijny. Problem polegał na tym, że mnich miał na sobie tylko ten habit. Ludzie nieraz pytają, co ja noszę pod szatą. Nie mam zamiaru pokazywać, bo mnie aresztują. Nic nie noszę pod szatą. W każdym razie ten mnich wrócił do klasztoru nago. I kiedy zapukał do drzwi, inni mnisi powiedzieli: „Wynoś się, to jest klasztor, a nie miejsce dla zboczonych golasów. Nie lubimy tu dziwaków”. Mnich powiedział: „Nie, to ja, jestem jednym z was!”. „Tak, jasne, a gdzie masz habit?”. Ale wtedy rozpoznali jego głos i zorientowali się, że to rzeczywiście jeden z nich, więc zaczęli pytać: „Co się stało, czy ktoś cię napadł?”. Odparł: „Nie, oddałem habit komuś, kto był biedniejszy ode mnie”. I wszyscy mnisi w tym klasztorze pomyśleli: „Oto ktoś, kto wprowadza w życie to, czego naucza. To naprawdę dobry mnich”. Opowiedziałem wam tę historię, ale nie proście o moją szatę po spotkaniu. Wy macie więcej niż ja. Mnich dostał nowy habit. Ale pojawił się problem. Mnisi to żebracza społeczność, rozeszła się wieść, że tamten mnich ma trochę nierówno pod sufitem. I kiedy następnego dnia wyszedł w nowym habicie, ktoś inny podszedł i powiedział: „Popatrz, jaki jestem biedny, mam tylko te łachmany”. I mnich znowu oddał habit. Habity były dość drogie, a ludzie czasem oszukują, żeby dostać coś, co mogą sprzedać, chociaż tak naprawdę nie są biedni. Ten mnich był naprawdę hojny, a oni o tym wiedzieli. Więc oddał habit po raz drugi. I kiedy wrócił do klasztoru nagi, wpuścili go i powiedzieli, że dadzą mu kolejny habit.

A potem oddał habit po raz trzeci, i to już była przesada. Dali mu nowy habit i kazali pójść do opata. Opat na niego nakrzyczał, powiedział: „Wykorzystują cię. Za pierwszym razem to był piękny gest, ale teraz ludzie, którzy wcale nie są biedni, dowiedzieli się, że rozdajesz habity, a one sporo kosztują. Mamy ich tylko kilka, to dary od ludzi, a nie możemy ciągle liczyć na dary. Zachowujesz się głupio. Życzliwość jest dobra, ale to, co robisz, jest głupie, musisz przestać”. Opat łajał go ponad godzinę. Mnich spuścił głowę i słuchał. Ani razu nie próbował się usprawiedliwiać. Po godzinie, kiedy opat myślał, że ten młody człowiek zrozumiał lekcję – że trzeba być hojnym, ale również mądrym – pozwolił mu odejść. Po kwadransie mnich znowu zapukał do drzwi opata. Trzymał miskę zupy. Opat zapytał: „Dlaczego przynosisz mi zupę?”. Mnich odparł: „Krzyczał brat na mnie przez ponad godzinę, pewnie brat zachrypł, zupa pomoże na ból gardła”. Nie zrobił tego ze złośliwości, zrobił to, bo czuł, że tak trzeba. Kiedy opat na niego krzyczał, mnich nie myślał o sobie, myślał: „Ten biedak krzyczy na mnie tak, że pewnie boli go gardło, przyniosę mu trochę zupy”. W tym momencie opat się poddał i stwierdził, że ten mnich może iść i robić, co chce: „Nie ma sensu zwracać mu uwagi, bo nie słucha nagany, zamiast tego słyszy tylko ból w moim głosie”. Cóż za piękna nauka.

Proszę, zapamiętajcie ją. Jeśli wasza żona ruga was za to, że wróciliście późno do domu i zapomnieliście o rocznicy ślubu, to gdy tylko przestanie, nalejcie jej talerz zupy, bo pewnie zaboli ją gardło. Przede wszystkim chodzi o to, żeby nie myśleć o sobie, tylko zdać sobie sprawę, że ta osoba, która jest taka zdenerwowana i krzyczy, z jakiegoś powodu cierpi. To dlatego tak się zachowuje. Po co ludzie mieliby złościć się na innych i próbować ich zranić? Bo sami cierpią. To jedyny powód. Jeśli nauczysz się słuchać, to kiedy ktoś cię obraża i krzyczy, a ty słuchasz tej osoby we właściwy sposób, to czujesz dla niej tylko współczucie. Jeśli masz szefa, który zawsze na ciebie wrzeszczy i nigdy cię nie chwali, pamiętaj – to nauka jego świątobliwości Dalajlamy – musisz znosić tego szefa tylko przez kilka godzin dziennie, kilka dni w tygodniu. W święta masz go z głowy. Ale on, albo ona, musi ze sobą żyć 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu – całe życie. Musi być nieszczęśliwy z taką mentalnością. Nie krytykuje tylko ciebie, ale siebie samego i wszystko w swoim życiu. Bo to, jak patrzycie na innych, pokazuje, jak patrzycie na siebie samych. Więc człowiek, który żyje w taki sposób, jest nieszczęśliwy. Biedny szef. Może zupy?

Teraz powinniście lepiej zrozumieć, czym jest mądre słuchanie. Nie polega na samolubności i myśleniu tylko o sobie, ale na zwracaniu uwagi również na innych. Nie trzeba brać wszystkiego do siebie. Jeśli coś naprawdę jest twoją winą, jeśli rzeczywiście byłeś leniwy w pracy albo zrobiłeś coś złego, możesz być krytykowany przez wszystkich. Ale nie jesteś, ludzie cię kochają i chwalą, i nie myślą o tobie źle. Jeśli tylko niektórzy cię krytykują i wyzywają od obiboków, to pewnie to nieprawda. Nie pozwól, żeby opinie innych ludzi definiowały kim jesteś. Ludzie mogą mówić o mnie mnóstwo różnych rzeczy, ale ja nie słucham. Przecież tylko ja wiem, kim jestem i dlaczego coś robię, i czy zrobiłem coś dobrze czy źle, i czy się obijam czy przykładam do pracy. Nikt inny tego nie wie. Nikt nie może tego wiedzieć, więc dlaczego ludzie myślą, że mogą mnie oceniać? Cokolwiek ludzie o tobie mówią, tak naprawdę mówią o sobie. Nie o tobie. Jest tylko jedna osoba, która wie, kim jesteś, a jesteś nią ty. Powinniśmy dawać sobie szansę.

Tak jak w tej historii o drzewach, nie ma w lesie doskonałego drzewa. I tak samo nie ma doskonałych ludzi, są wystarczająco dobrzy. To wspaniałe uświadomić sobie, że jest się wystarczająco dobrym. A to, co ludzie o mnie mówią, to ich sprawa. To nie ma nic wspólnego ze mną. Umiem słuchać mądrze. Nie słucham krytyki, wielu z was o tym wie. Próbujecie mnie krytykować, a ja nie zwracam na to uwagi. To strata czasu. To również ważne, jeśli przestaniecie zwracać uwagę na krytykę, to po jakimś czasie ludzie przestaną was krytykować. Jeśli żona na ciebie krzyczy i krzyczy, to nie słuchaj i nic nie rób, wtedy przestanie. Może. Ludzie jednak nie słuchają pochwał, i to jest problem. Krytyka? Tak, tego słuchamy. Pochwały? To jest to, co wpada jednym uchem, a wypada drugim. To niewiarygodne. Jesteśmy tak odzwyczajeni od komplementów, że jeśli je słyszymy, to myślimy: „Co za dziwak, czego on chce, chyba próbuje coś sprzedać”. Odrzucamy komplementy.

Jest taka ważna historia, wzięta z życia. Kilka lat temu – chyba w 2004 – dostałem nagrodę Uniwersytetu im. Curtina, Medal Johna Curtina. To był dla mnie duży komplement. Tę nagrodę przyznaje się ludziom, którzy posiadają wizję, służą społeczności i są dobrymi liderami – tak samo jak premier Australii, John Curtin, którego imieniem jest nazwana ta nagroda. Pomyślałem, że chyba zwariowali. Jaka wizja? Ja noszę okulary! Służba społeczności? To robią ludzie, którzy wychodzą z więzienia. W każdym razie wielka ceremonia odbyła się na Uniwersytecie im. Curtina. Ten medal wręczał rektor. No i trzeba było wygłosić mowę. Kiedy przemówiłem po odebraniu medalu, powiedziałem, że to wielki zaszczyt i wielka niespodzianka, nie spodziewałem się, że otrzymam taki medal, bo znam wiele ludzi w naszej społeczności, którzy pracują o wiele więcej niż ja, a ja nie osiągnąłbym tego, co osiągnąłem, bez pomocy przyjaciół i wsparcia ludzi takich jak oni, więc dziękuję, ale uważam, że nie zasługuję na tę nagrodę.

Następnego roku wybrałem się na ceremonię wręczania medalu profesorowi Joske ze szpitala Sir Charlesa Gairdnera i kiedy usłyszałem, co on zrobił, była to dla mnie wielka inspiracja. Był ordynatorem hematologii w tym szpitalu i dużo pracował z pacjentami chorymi na raka. Uświadomił sobie, że pomimo naprawdę wysokiego poziomu chemioterapii, chirurgii i radioterapii w tym szpitalu, to nikt nie dbał o pacjentów po zabiegach. Pacjent przychodził, szedł na zabieg, i do widzenia. Więc on otworzył centrum terapii alternatywnych, które zresztą nadal działa w tym szpitalu. W tym centrum każdy pacjent chory na raka może, bez żadnych opłat, skorzystać z masażu stóp, reiki, homeopatii, i innych dziwnych rzeczy. Żartuję, to wcale nie jest dziwne. Ten lekarz był za to krytykowany: „Jesteś naukowcem, lekarzem, dlaczego pozwalasz na coś takiego w swoim szpitalu?”. Powiedział: „Bo to działa”. Nie wiem, na czym polega działanie masażu stóp, ale to pomaga, bo ktoś przez pół godziny okazuje ci troskę i współczucie. A to jest świetna terapia. Oczywiście wykonano badania, żeby sprawdzić, czy alternatywne formy terapii rzeczywiście pomagały. Wyniki były niesamowite. Pacjenci zdrowieli o wiele szybciej, radioterapia dawała o wiele lepsze rezultaty, gdy ktoś po zabiegu miał reiki. I dlatego ten lekarz dostał medal. Naraził swoją reputację w imię tego, w co wierzył, i w imię chęci pomocy ludziom chorym na raka. Kiedy to usłyszałem, pomyślałem: „Cóż za wspaniały człowiek”. A on poszedł odebrać medal i powiedział: „Nie wiem, dlaczego dajecie mi ten medal, jest wiele ludzi w naszej społeczności, którzy zrobili więcej niż ja, i nie osiągnąłbym tego, co osiągnąłem, bez wsparcia moich przyjaciół”. To było moje przemówienie! Powiedziałem to samo rok wcześniej – i to samo mówią wszyscy, którzy otrzymują jakieś nagrody.

Wyszedłem z tej ceremonii, zastanawiając się, dlaczego tak trudno mi zaakceptować pochwały. Przecież wielu bardzo inteligentnych ludzi przeprowadziło badania, zanim przyznali mi nagrodę i zanim przyznali ją innym ludziom. Dlaczego Joske nie dostrzegał, że zasługuje na ten medal? Przecież wykonał świetną robotę. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mądre słuchanie polega też na przyjmowaniu pochwał, nieodrzucaniu ich. Jeśli ktoś dziękuje ci za pomoc, to znaczy, że uznał, że tego potrzebujesz. Mówienie, że to nic takiego jest obraźliwe dla tej osoby, pokazuje jej, że się myli. To brak szacunku. Poza tym niszczy jeden z najpiękniejszych aspektów ludzkiej mowy: chwalenie innych. Od tamtego czasu, gdy ktoś mówi: „Wow, to wspaniały wykład, Ajahn Brahm”, ja odpowiadam: „Tak! Rzeczywiście!”. I nie wiem, czemu ludzie się śmieją. Róbcie to samo, kiedy szef chwali waszą pracę: „Tak, dobrze mi poszło! Jesteś mądrym szefem, skoro to doceniasz”. Dzięki temu wspierasz chwalenie. Jeśli pochwały są ciągle odrzucane, to ludzie przestają chwalić innych. Po co dziękować ludziom, skoro w odpowiedzi słyszysz: „To nic takiego”. Skoro tak, to już nie będę cię chwalić. Krytykę przyjmujemy: „No dobra, rzeczywiście nie popisałem się, następnym razem bardziej się postaram”, ale nie akceptujemy pochwał. I dlatego jednym ze sposobów na powstrzymanie negatywnego języka jest, zamiast formalnych zakazów, szacunek dla pozytywnych komunikatów, szczególnie dla pochwał. Kiedy ostatnio pochwaliliście premiera Australii? Czemu się śmiejecie? Nie wszyscy byli źli! Ciągle ich krytykujecie, to dlatego tacy są. To nie ich wina tylko wasza.

Chwalenie naprawdę działa. To niesamowite, co się dzieje, kiedy zaczynamy chwalić ludzi. Jeden z naszych mnichów pojechał do szpitala, po czym wysłał list z podziękowaniami do ministra zdrowia Australii Zachodniej. „Proszę przyjąć moje podziękowania. Lekarze i pielęgniarki w szpitalu wspaniale wywiązali się ze swojego zadania”. To był chyba minister McGinty. I przyszła odpowiedź, pisana ręcznie, nie jakaś szablonowa notatka zredagowana przez jego podwładnych. Ręcznie napisany i podpisany list: „Bardzo dziękuję, rzadko mi się zdarza dostać taką pochwałę”. To naprawdę działa.

Wiele lat temu, kiedy budowaliśmy klasztor Bodhinyana – to było 30 lat temu – nie mieliśmy pieniędzy, więc musiałem się nauczyć budowlanki. Musiałem zainstalować hydraulikę w łazience – zresztą nadal działa, 30 lat później! Jestem dobrym hydraulikiem. O, widzicie, wspieram chwalenie. Nie wiedziałem nic o hydraulice, więc poszedłem do sklepu hydraulicznego, położyłem na ladzie nasze projekty i powiedziałem: „Pomocy”. Jeden z pracowników – pamiętam, że miał na imię Fred – popatrzył na ten projekt i wytłumaczył, że trzeba to zrobić tak i tak. Mieliśmy naprawdę duże zamówienie, bo budowaliśmy cały blok sanitarny, więc Fred poświęcił mi dużo czasu, ale dzięki jego radom zbudowaliśmy to na własną rękę. Potem miał przyjść inspektor sanitarny, żeby sprawdzić to wszystko. Martwiliśmy się tym. Ale łazienka przeszła inspekcję pomyślnie za pierwszym razem! Byłem bardzo zadowolony. Tego samego dnia dostaliśmy rachunek. Wziąłem od skarbnika czek i wysłałem do tego sklepu hydraulicznego z dołączoną wiadomością: „Z podziękowaniami dla Freda za pomoc, której nam udzielił”. Nie znałem się na tym, byłem tylko prostym mnichem, więc myślałem, że ten czek i list dojdą po prostu do sklepu, ale okazało się, że ten sklep należy do dużej sieci i ma oddzielny dział księgowości. A kiedy w księgowości zobaczyli, że razem z czekiem przyszedł liścik, pomyśleli, że to znowu jakaś skarga – bo najwyraźniej jedyne listy, które dostają, to skargi i zażalenia. Przeczytali liścik i okazało się, że to pochwała. Pokazali go kierownikowi działu. Też był pod wrażeniem, że ktoś przysłał pochwałę. Potem zabrali ten liścik do dyrektora generalnego całej sieci, który przeczytał go i natychmiast zażądał, żeby połączyć go z Fredem w tym sklepiku w Osborne Park. „Czy mogę rozmawiać z Fredem?”. Fred się zdziwił: „Dyrektor chce ze mną rozmawiać, co jest grane?”. Dyrektor obsypał Freda pochwałami: – Dziękuję panu, właśnie dostałem list z pochwałą od jednego z klientów. Tak właśnie ma działać ta firma, świetna robota, tak ma wyglądać obsługa klienta. Jaką pensję chciałby pan dostawać? – No, mogłaby być trochę wyższa. – Zajmę się tym, Fred. To mu powiedział sam dyrektor generalny.

Dowiedziałem się o tym, bo godzinę po tej rozmowie byłem w sklepie, żeby dokupić części. Jak tylko mnie zobaczyli, szef Freda powiedział: „O, idzie twoja żona” – bo żona kojarzyła mu się z życzliwością. Kiedy Fred mnie zobaczył – nigdy tego nie zapomnę – przede mną było dwóch hydraulików czekających w kolejce, dwóch wielkich facetów, wiecie, jak wyglądają hydraulicy, to silni faceci z tatuażami, a Fred powiedział: „Brahm, proszę podejść”. Zostałem obsłużony przed tymi dwoma facetami. Byli bardzo niezadowoleni. Ale to nie moja wina. Wtedy się dowiedziałem, że godzinę wcześniej zadzwonił dyrektor generalny i dał mu dużą podwyżkę. „Czego potrzebujesz?” – zapytał Fred. Powiedziałem, że potrzebuję dość sporo, bo muszę wymienić jakąś część. „Wejdź na zaplecze. Tam jest znak, że nawet hydraulicy nie mogą wchodzić, ale ty możesz”. Okazało się, że część, której potrzebowałem, jest dużo większa od tej poprzedniej, więc zapytałem, jaka będzie różnica w cenie. Fred uśmiechnął się i odpowiedział: „Brahm, dla ciebie nie ma żadnej różnicy”. To było piękne popołudnie: nie tylko Towarzystwo Buddyjskie zaoszczędziło pieniądze, ale też, dzięki jednemu głupiemu liścikowi – nie, to nie był głupi liścik, to był miły liścik z pochwałami – rozpoczął się łańcuszek dobrych wydarzeń.

Dlatego powinniśmy chwalić innych, zastąpić tym obrażanie. Możemy chwalić siebie nawzajem i okazywać sobie życzliwość. Jest taka piękna fotografia zrobiona kilka tygodni temu podczas mojego pobytu w Indonezji. Był tam pewien muzułmanin, w turbanie i w ogóle – niektórzy pewnie wzięliby go za terrorystę – ale przyszedł na moje spotkanie, potem porozmawialiśmy i powiedział, że bardzo lubi moje książki. Zrobiliśmy sobie zdjęcie: mnich buddyjski i duchowny islamu obejmujący się ramionami. To piękne zdjęcie. Czy nie powinniśmy widzieć więcej takich obrazków? Z ludźmi szanującymi się i chwalącym siebie nawzajem? Wtedy żadne bomby nie spadną na klasztor Bodhinyana albo centrum Dhammaloka. Bo wiecie, znam odpowiednich ludzi, mam wtyki. Tak się właśnie unika mowy nienawiści, trzeba nawiązać kontakt, powiedzieć coś miłego o innych i się zaprzyjaźnić.

Jest taka historia – niektórzy myślą, że zmyślam te historie, dowcipy są zmyślone, historie są prawdziwe – któregoś wieczoru przyszedł pewien Chińczyk i chciał ze mną porozmawiać. Powiedział: „Jestem członkiem oddziału chińskich triad w Perth”. Wystraszyłem się, bo z nimi trzeba się liczyć. Ale on powiedział: „Ale proszę się nie martwić. Wiemy, że bardzo dbasz o chińską mniejszość w Perth, więc mój szef kazał mi przyjść i powiedzieć, że w razie jakichkolwiek problemów możesz się z nami skontaktować, a my się wszystkim zajmiemy”. To się naprawdę wydarzyło. Widzicie, trochę życzliwości i będzie wam dobrze w życiu. Ostrzegam was, nie krytykujcie mnie. Kupcie bilet na zbiórkową kolację, bo jak nie…

Ale o to właśnie chodzi w pozytywnym języku i w pozytywnym słuchaniu – jeśli was chwalą, słuchajcie. Jeśli ktoś mówi coś, co wam się nie podoba, zmieńcie sposób odbierania tego, co słyszycie. Ta osoba musi mieć zły dzień i jest w podłym nastroju. Twój mąż dostał mandat albo coś innego mu się przytrafiło, twoja żona ma akurat zły dzień. Nie bierz tego do siebie, kiedy ludzie mówią coś niemiłego, okaż im trochę współczucia. Na tym polega dobre słuchanie, na szukaniu czegoś dobrego w tym, co ktoś mówi, i pozwoleniu, żeby to, co złe, zniknęło. Zbierasz w życiu to, co dobre, czyli pozytywne myślenie i pozytywne słuchanie: chrapania albo tego psa. Cóż za piękne dźwięki. O, pies przestał. Widzicie, chwalę go, więc przestał szczekać. Kiedy myślicie w ten sposób, to zaczynacie też pozytywnie słuchać. Ktoś mówi coś przykrego? Oj, nieważne, po prostu czegoś nie zrozumiał, przejdzie mu. To zawsze mówi więcej o tej osobie, niż o mnie. Może ten ktoś nie ma świadomości i nie rozumie, o czym mówi, dlatego powiedział coś niewłaściwego. W ten sposób słowa innych nie mogą cię zdenerwować. [Pies szczeka] Dokładnie.

Zawsze można spojrzeć na rzeczy w piękny sposób. O to tu właśnie chodzi. Dzięki temu ludzie nie mogą cię wyprowadzić z równowagi ani kontrolować. Za to zawsze przyjmujcie pochwały, bo one wzmacniają pozytywną postawę wobec życia. Kiedy ktoś mówi coś pięknego, to właśnie to trzeba celebrować i podkreślać. To dobrze znane zjawisko w psychologii: to, na co zwracamy uwagę i to, co uznajemy, rozrasta się. Gdy podlewasz kwiaty albo chwasty, to które rosną? Gdy podlewasz chwasty, to rosną chwasty. Jeśli słuchasz negatywnych rzeczy, nie masz do nich żadnego dystansu i zatrzymujesz je, to ta negatywność będzie rosnąć. Kiedy twój mąż albo żona sprzecza się z tobą, to jeśli na to zareagujesz, będzie jeszcze gorzej. Ale jeśli zamiast tego będziesz reagować na dobroć i pochwały i sam chwalić innych, a na komplementy będziesz odpowiadał: „Dziękuję, rzeczywiście bardzo się starałem, zasługuję na pochwałę” – to nawozisz kwiaty zamiast chwastów, a twoje życie staje się piękne. Politycy też stają się lepsi, jeśli się ich chwali i wsłuchuje w ich piękno. Ludzie narzekają na to, jak politycy się do siebie odnoszą. Prawdziwym problemem jest to, jak siebie nawzajem słuchają. Tak jak w życiu.

[dzwoni telefon] Coś pięknego. To jest właśnie mądre słuchanie. Dziękuję bardzo za wysłuchanie dzisiejszego wykładu. Byliście świetni. Czy należy wam się pochwała?

„Tak!”

Dziękuję, tak trzymać.

OK, teraz proszę pytania, komentarze i zażalenia – chyba nie zasługuję na zażalenia po takiej mowie, ale zobaczymy, co przysłali słuchacze z zagranicy.

Pierwsze pytanie jest od… przywódcy Talibów z Afganistanu: „Wspaniałe słowa, Ajahn Brahm…” – to by było zabawne.

Nie, pierwsze pytanie jest z Kalifornii: „Jako młoda kobieta z objawami schizofrenii i zaburzeń dwubiegunowych ciągle mam problem z nienawiścią do samej siebie. Przeraża mnie możliwość, że nie zniosę tego dłużej, a nie wiem, jak sobie z tym poradzić, skoro problem tkwi w samym umyśle”.

Nie. Nie ma czegoś takiego jak ludzie ze schizofrenią. Nie jesteś schizofreniczką. Jesteś osobą, której zdarzają się epizody schizofrenii. Może będę miał przez to kłopoty, ale nie ma też osób dwubiegunowych. Miewasz okresy, w których doświadczasz objawów zaburzeń dwubiegunowych.

Nie jesteś dwubiegunowa, nie jesteś schizofreniczką, nie ograniczasz się do tego. To jest niezwykłe, wiedziałem o tym od dawna, a potem spotkałem w Singapurze pewnego profesora specjalizującego się w schizofrenii, który sądził dokładnie tak samo. Zapytałem go, jak leczy schizofrenię, a on odpowiedział: „Nie leczę schizofrenii, leczę tę część pacjenta, która nie ma schizofrenii”. To zrobiło na mnie niesamowite wrażenie i uwielbiam tę historię, bo ma wielki potencjał, może pomóc ludziom. Przestańmy mówić o kimś, że ma psychozę – nie ma takiej możliwości. Jest osoba, która miewa epizody psychotyczne.

Dostrzeż inną stronę siebie: jesteś młodą kobietą. Super, na tym się zatrzymajmy. Schizofrenia i dwubiegunowość to drobne części ciebie. Nie podkreślaj ich za bardzo. Powtórzę coś, co już mówiłem: jak duża jest moja dłoń? Jest tak duża, że nic poza nią nie widzę, ale jeśli odsunę ją na długość ramienia, to dłoń wcale się nie zmniejsza, ale ja nagle widzę o wiele więcej. To kwestia perspektywy. Tak samo z epizodami schizofrenii albo zaburzeń dwubiegunowych, nie trzymaj ich tuż przed oczami, nie widząc nic poza nimi. Młoda kobieto z Kalifornii, jesteś czymś więcej. Czas zacząć dostrzegać inną część siebie. Piękną część. I wtedy te choroby przestaną cię przerażać. Zdasz sobie sprawę, że jesteś od nich większa. I tak jest. Nie mówię tego tylko po to, żebyś się lepiej poczuła. Tak po prostu jest. A kiedy przestaniesz się bać, zaczniesz zwracać uwagę na chwile, kiedy nie ma w twoim umyśle schizofrenii ani zaburzeń dwubiegunowych. Zwracaj uwagę na te momenty, a zaczną rosnąć. Bo zaczęłaś wreszcie podlewać kwiaty. To mi właśnie powiedział ten profesor w Singapurze, kiedy zapytałem, jakie są wyniki leczenia: „O wiele lepsze niż przy konwencjonalnej terapii”. Wszystko dzięki temu, że podlewa kwiaty, zamiast skupiać się na chwastach. Spróbuj zrobić to samo, to ma wielką moc i działa.

Teraz pytanie z Japonii: „Czy żeby urzeczywistnić Dhammę przy słuchaniu nauk Buddhy, potrzebne jest osiągnięcie całkowitego bezruchu umysłu, czy to się po prostu samo dzieje?”.

Tak i tak. Potrzebny jest bezruch i dzieje się to samo. Nie: albo to, albo to. To nie dotyczy… albo właściwie trochę dotyczy tego, o czym dzisiaj mówiłem, chodzi o zastąpienie mówienia prawdziwym słuchaniem. Wiele osób umie mówić, ale ilu z nas potrafi słuchać? Bez negatywnego oceniania i krytyki. Czy umiesz słuchać własnego ciała bez ganienia go? „Głupie ciało, czemu bolisz? Masz przestać”. Okaż ciału miłującą dobroć i słuchaj go z życzliwością, nie z negatywnym nastawieniem. Słuchaj umysłu z miłującą dobrocią, nie z negatywnym nastawieniem. „Ty głupi umyśle, nie umiesz pozostać w chwili obecnej, ciągle myślisz o przeszłości i przyszłości, nie możesz się wyłączyć”. Powiedz umysłowi: „Umyśle, dzięki, że myślisz. To wspaniale, że znów wracasz do chwili obecnej”. Jeśli będziesz tak przemawiać do swojego umysłu, to będzie chciał z tobą zostać. Kto chce spędzać czas z kimś, kto zawsze krytykuje? Czy jeśli macie szefa z piekła rodem, to zapraszacie go do siebie w przerwie świątecznej? Czy mówicie: „Zapraszam do siebie”? Nikt tego nie robi. A jeśli macie sympatycznego szefa, to oczywiście, że będziecie chcieli spędzać z nim czas. Lubimy spędzać czas z tymi, którzy są dla nas mili. Jeśli jesteś miły dla umysłu, to będzie chciał spędzać z tobą czas. Nie będzie błądzić. Do tych z was, którzy medytują i nie mogą usiedzieć na miejscu w bezruchu: to dlatego, że wasz umysł się was boi. „O, nie, znowu ona, zawsze daje mi popalić”. I oczywiście, że umysł od was ucieka.

Jeśli chcesz trwać w bezruchu, to musisz być życzliwy dla umysłu. Traktuj go jak przyjaciela. Traktuj bóle w swoim ciele jak przyjaciół. Traktuj swoją głupotę jak przyjaciela. Kobieto z Kalifornii, traktuj swoją schizofrenię jak przyjaciela. Nie jak źródło lęku. Gdy się tak robi, to niesamowite, jak umysł się wycisza.

Jak urzeczywistnić Dhammę? Właśnie ją urzeczywistniasz. To nie polega na tym, że włącza się lampka i nagle wiesz wszystko o Dhammie, o buddyzmie, i możesz iść nauczać, bo masz w głowie więcej myśli i więcej słów. Nie, to polega na nauce, jak trwać w spokoju i bezruchu. Jak osiągnąć zadowolenie i spokój umysłu. Spokój umysłu to nie myśli, tylko to, co się dzieje, kiedy przestajesz myśleć, kiedy wiesz, jak słuchać zamiast mówić. Wszyscy wiemy, jak mówić, ale ilu z nas wie, jak słuchać? Powiedziałem wam dzisiaj, jak należy słuchać. Wiedząc, jak słuchać, wiecie, jak realizować spokój umysłu. Szczeka pies? Spokojny umysł. Mąż gdera? Spokojny umysł. Tak się osiąga spokój. To nie hałas przeszkadza nam, to my zakłócamy hałas. Jest takie buddyjskie powiedzenie: świat kłóci się ze mną, ale ja nie kłócę się ze światem. Na tym polega urzeczywistnianie Dhammy.

OK, czy są jakieś pytania z sali? Związane z negatywnym słuchaniem?

Pytanie: [niezrozumiałe].

AB: Tak, jest coś takiego jak konstruktywna krytyka, ale większość krytyki ma destruktywny charakter. Nigdy tego tak nie nazywamy, prawda? Ale pochwały są zawsze konstruktywne, rzadko się zdarza destruktywna pochwała. Znowu trochę psychologii: to tak jak z dziećmi, które spotykają się tylko z pozytywnymi reakcjami, to trudne do wykonania w szkole. Dajesz dzieciom zadanie i albo ganisz je i karzesz, jeśli zrobią coś źle, albo robisz odwrotnie i ignorujesz błędy, a zamiast tego chwalisz, kiedy zrobią coś dobrze. Dzieci uczą się o wiele szybciej, jeśli dostają pozytywną informację zwrotną. To trudne zadanie, ale działa. Po to są nagrody dla uczniów. Ludzie czasem mówią, że nie powinno się wręczać dzieciom nagród – oczywiście, że powinno, ale wszystkie dzieci powinny dostać jakąś nagrodę. W ten sposób nawet dziecko, które uczy s ię najgorzej w klasie, może dostać Nagrodę Bodhisatty jako najskromniejszy uczeń w szkole, ten o najmniejszym ego.

Pytający: Zgadzam się, ale czasem ludzie robią coś nie tak. Szczególnie, gdy krzywdzą przy tym innych ludzi, to trzeba im to uzmysłowić. Chcę powiedzieć, że nie można ciągle chwalić ludzi.

AB: Można, ale najlepiej jest, w momencie, kiedy nie robią niczego złego, pochwalić ich za to.

Pytający: Zgadzam się.

AB: I to może dodać im takiej energii, że w ogóle przestają robić źle. Chodzi o to, żeby zastąpić obwinianie chwaleniem. Czasem zdarzają się w szkole takie dzieci, że nieważne, ile je krytykujesz i obwiniasz, one ciągle broją. A potem pytasz dlaczego. Nadal pamiętam historię jednego z takich uczniów. Mój najlepszy przyjaciel, który został nauczycielem, uczył w szkole w Wandsworth, czyli w jednej z najgorszych dzielnic Londynu, gdzie były naprawdę trudne dzieci. I pewnego ranka jeden z tych uczniów, trzynasto- czy czternastolatek, wszedł do klasy i napluł na nauczyciela. Mój przyjaciel kazał mu to zetrzeć. Ten dzieciak na to: „Odwal się”. Tak po prostu. Poszedł na dywanik do dyrektorki. Pół godziny czy godzinę później dyrektorka wróciła, obejmując tego ucznia ramieniem. Dowiedziała się, że poprzedniej nocy ojciec tego chłopca pobił jego matkę tak, że wylądowała w szpitalu, a ojciec w areszcie. Dobrze jest wiedzieć, dlaczego dzieci źle się zachowują. Matka tego chłopca – jedyna osoba, która dbała o niego i go kochała – została pobita, a jego ojciec trafił do więzienia. Czasami, kiedy dowiadujemy się, dlaczego te dzieci się tak zachowują, zaczynamy rozumieć, że krytyka nie pomoże. Ale to trudne, czasem nie ma jak się dowiedzieć.

Ale chyba ktoś jeszcze miał jakieś pytanie.

Pytający: Chciałem nawiązać do tematu nauczania. Uczyłem kiedyś w szkole w Tajlandii, gdzie dyrektor miał zwyczaj obchodzić wszystkie klasy i pytać nauczycieli o uczniów, którzy zrobili tego dnia coś dobrego. I nagradzał te dzieci. To był bardzo pozytywny sposób na zmotywowanie uczniów.

AB: Tak, nie nagradzajmy tylko tych dzieci, które mają najlepsze oceny z matematyki. Nagradzajmy też te, które najbardziej się starają albo zrobiły największe postępy. To świetny pomysł. Albo nagroda dla najżyczliwszego dziecka w klasie. Ale jeśli chwalimy dzieci, uczmy je też, jak przyjmować pochwały. Bo mamy z tym problem, pochwały od razu wyrzucamy do śmietnika, a potem ludzie przestają nas komplementować. Tak, to był bardzo dobry komentarz, dziękuję. Twoje pytanie też było bardzo dobre.

OK, na dziś to już wszystko. Złóżmy szacunek Buddzie, Dhammie i Saṅdze, a potem możemy się rozejść do swoich spraw.


Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: BlinkListblogmarksdel.icio.usdiggFarkfeedmelinksFurlLinkaGoGoNewsVineNetvouzRedditYahooMyWebFacebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK
Źródło: http://www.bswa.org

Tłumaczenie: KuHarmonii
Redakcja polska: Alicja Brylińska
Czyta: Sylwia Nowiczewska

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/