KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Witam wszystkich na YouTubie! Dziękuję, że znów się widzimy. Mam tu dziś nawet małą publiczność – cały tłum – i cieszę się, że mogę dla was wygłosić kolejną krótką mowę.

Cały czas dajemy wykłady, codzienne mowy Dhammy i dzisiaj szczególnie się cieszę, ponieważ na zewnątrz pada deszcz i gdybym nie przemawiał, pracowałbym teraz na zewnątrz, nosił ciężkie kłody i inne rzeczy, więc myślę, że o wiele lepiej jest wygłaszać mowę niż robić coś w deszczu.

Myślałem o tym, jadąc tutaj w samochodzie– o tym, że można zwyczajnie nie pracować w deszczu i być z tego powodu szczęśliwym. Potem jednak pomyślałem o moim ojcu, który mieszka razem z moją mamą w Holandii. Kiedy byłem dzieckiem, mój ojciec codziennie jeździł rowerem do pracy i z powrotem, robiąc 20 km w obie strony. Teraz właściwie nadal to robi, codziennie.

Następnie ja, mój brat i moja mama czekaliśmy z wieczorną kolacją, aż mój ojciec wróci z pracy, i kiedy wracał już do domu, szybko się przebierał w świeże ubrania i dopiero mogliśmy zacząć posiłek.
Kiedy padało, bardzo się o niego martwiłem. Nieważne czy padało, czy było słonecznie, ojciec zawsze podróżował rowerem i często był zupełnie przemoknięty.

Zawsze go pytałem: „Czy nie jest ci zimno?” lub „Dlaczego nie pojechałeś dziś samochodem?”, lub pytałem o deszcz, a on zawsze odpowiadał: „Ach, większość kropel deszczu mnie omija, większość we mnie nie trafia”. Innym razem <mówi po holendersku>: „Większość kropel deszczu spada przecież gdzieś indziej”.

Właśnie to miał dosłownie na myśli. To bardzo pozytywne podejście do deszczu. Wyobraźcie sobie, że deszcz padałby bezpośrednio na was. To byłoby dosyć niefajne. Ale pada na was tylko odrobina deszczu, więc można na to spojrzeć w inny sposób. To bardzo pozytywne podejście.

Dużo o tym też myślałem i zrozumiałem, że bycie pozytywnym w życiu i w medytacji jest bardzo pomocne. Gdy jesteśmy szczęśliwsi, jest nam dużo łatwiej, wszystko wydaje się działać lepiej. Kiedy jesteś pozytywny całym sobą, to większość problemów życiowych przesuwa się na dalszy plan. To optymistyczne podejście można stosować zarówno w medytacji, jak i w swoim życiu.

Może powinienem opowiedzieć jakiś mały żart? Był kiedyś mądry… zazwyczaj w takich opowieściach jest to mądry stary mężczyzna, ale ponieważ mam tutaj wiele wspaniałych słuchaczek, to tym razem opowiem wam o mądrej starej kobiecie mieszkającej na szczycie góry.

Mądra stara mniszka żyła sobie na szczycie góry. Ludzie codziennie do niej przychodzili, zadawali pytania i narzekali na szefa albo partnerów, albo koronawirusa – no wiecie, odwiedzający mieli mnóstwo pytań i narzekań do tej mniszki. Mniszka odpowiadała na ich pytania, a potem opowiadała im jakiś mały żart. Ludzie byli bardzo zadowoleni z jej porad i się rozchodzili.

Następnego dnia ludzie wrócili, zaczęli znów pytać i narzekać na pracę, na partnerów albo na koronawirusa, więc mniszka ponownie odpowiadała i znowu żartowała. Pierwszego dnia ludzie nadal się śmiali z tych żartów, „haha”. Jednak już drugiego dnia mówili z grzeczności: „Och, no dobrze”, uśmiechali się i odpowiadali: „No dobrze, już słyszeliśmy ten żart”, ale wciąż z grzeczności się uśmiechali.

Trzeciego dnia wrócili i oczywiście znowu zaczęli narzekać na pracę, partnerów i koronawirusa. Wtedy mniszka opowiedziała ten sam żart, a oni na to: „Tak, znamy już ten żart”. Mniszka wówczas odrzekła: „Aha! Skoro nie potraficie śmiać się z tego samego żartu, to dlaczego ciągle płaczecie nad tym samym problemem?”.

Bardzo mi się ta historia podoba, bo po pierwsze, będąc mnichem i czasami siedząc na piętrze ze starszymi mnichami, widzisz, że właśnie tak to wszystko wygląda. Czasami ludzie przychodzą i narzekają na tę samą rzecz, a potem przychodzą za tydzień i znowu narzekają na to samo, i czasami zadaję sobie pytanie: „No właśnie, czy naprawdę ciągle musimy narzekać na różne rzeczy, czy nie możemy po prostu mieć pozytywnego podejścia? Jak powiedziała mniszka: „Nie płaczmy ciągle nad tym samym problemem. Może lepiej jest po prostu się uśmiechać i śmiać się z pozytywnych rzeczy w życiu?”.

Więc uśmiechajcie się, nie tylko w życiu, ale i w medytacji – to może być bardzo pomocne. Po prostu zachowajcie uśmiech, zauważajcie dobre rzeczy w waszym życiu. Ajahn Brahm zawsze o tym mówi. Rano ćwiczy jedynie podciąganie – tak mówi. Ale te ćwiczenia prawdopodobnie nie są tym, co ludzie nazwaliby „podciąganiem”. To właśnie jest jego podciąganie: raz, dwa… <podciąga kąciki ust>. Po prostu podciąganie, aby utrzymać uśmiech.

Kiedy byłem osobą świecką, medytowałem w grupie, która była powiązana z czcigodnym Thich Nhat Hanhem. Był wietnamskim mnichem, mieszkał we Francji. Jedną z nauk, które nam przekazywał, było: „Kiedy medytujesz, po prostu się uszczęśliwiasz”.

Po pierwsze, kiedy siadasz, to zamykasz oczy. Na początku się uśmiechnij, ponieważ cię to zrelaksuje. Później tego spróbujemy, kiedy będziemy razem medytować, i poczujecie, że to pomaga. Na początku wydaje się to trochę sztuczne, bo możecie pomyśleć, że szczęście powinno pochodzić z wnętrza i że dopiero później możesz pokazać je na zewnątrz, ale tak naprawdę to działa w obie strony, i kiedy pokażesz szczęście na zewnątrz, przechodzi ono również do wewnątrz. Przynajmniej ja tak to widzę i wy również możecie tego doświadczyć.

To może być pomocne, gdyż czasem tak łatwo jest być negatywnym, więc po prostu lepiej jest być pozytywnym i radosnym, uśmiechać się. Gdy myślicie o klasztorze, zwykle macie na myśli mnichów i mniszki. Oczywiście mniszki żyją w innym klasztorze, a mnisi w klasztorze, w którym się znajdujemy. Myślicie, że muszą być bardzo poważnymi ludźmi, oddanymi czemuś tak poważnemu jak poświęcanie całego życia jedynie na siedzeniu w swoim zwyczajnym pokoju i studiowaniu Dhammy. Ci mężczyźni i kobiety muszą być bardzo poważni. Ale tak naprawdę dostrzegam coś zupełnie innego. Ci ludzie są często niesamowicie zabawni! Robią niemądre rzeczy. Uważam, że czasami trzeba robić niemądre rzeczy, żeby, no wiecie, uatrakcyjnić trochę życie.

Któregoś dnia miałem wygłosić krótką mowę w mieście i Ajahn Brahm za moimi plecami zachęcił ludzi, aby porozmawiać o incydencie z pizzą, a ja nigdy nie chciałem nikomu o tym mówić, bo myślałem, że może to trochę nie w stylu mnicha. Jednak Ajahn Brahm chciał, żebym o tym opowiedział, więc spytał ludzi, aby poprosili mnie, żebym przedstawił im tę historię z pizzą. No więc skoro już i tak się to wydało, mogę o tym opowiedzieć również i teraz.

Było to, kiedy ja i inny mnich wygłupialiśmy się pewnego wieczoru, siedzieliśmy na dole w małym biurze, które jest w naszym klasztorze. Zazwyczaj na piętrze wieczorem jest podawana herbata dla mnichów. Każdy może się napić herbaty i Ajahn Brahm lub jakiś inny starszy mnich zazwyczaj są tam razem z asystentem i innymi mnichami, którzy mają chęć przyjść. Asystenci w międzyczasie odbierają też telefony – mamy ustaloną godzinę w ciągu dnia, kiedy ludzie mogą do nas dzwonić.

Ale mamy również telefon na dole w biurze. To są dwie oddzielne linie. Toteż ja i ten drugi mnich trochę się wygłupialiśmy w biurze i wtedy podniosłem telefon. Powiedzmy, że to jest telefon – wpisałem numer klasztoru i potem <beep>, mnich z góry odbiera i mówi: „Dzień dobry, czcigodny ten–i–ten, klasztor Bodhinyana”, a ja na to: „Halo, tu Antonio z Mario’s Pizza. Stoję z pizzą przed waszą bramą, ale jest zamknięta”. Musicie wiedzieć, że mnichom nie wolno jeść po 12:00.

Nie ma jedzenia już tego dnia. Więc wyobraźcie sobie, gdyby ktoś zamówił do klasztoru pizzę! No więc ten mnich z góry powiedział: „Co? Ktoś zamówił pizzę? Jest pan pewien?”. [śmiech]

Oczywiście nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu. „Tak, otwórzcie bramę, otwórzcie bramę!” Powinienem przypomnieć, że nawet mnisi robią takie rzeczy. Podaję jedynie siebie za przykład, bo nie chcę sugerować, że inni mnisi brali w tym udział, ale wiecie – robimy tego typu dowcipy. Nie tylko żeby sobie pożartować, ale także po to, aby skupić się na zabawnych rzeczach w życiu, a nie tylko koncentrować się na tym, co negatywne.

Ostatnio zauważyłem – może to tylko moja obserwacja, może nie mam racji i może nie jest to prawdą – ale wydaje się, że ludzie ostatnio są z reguły trochę smutniejsi niż dawniej. Może z powodu koronawirusa, tak… Może są też inne powody, środowisko nie wygląda najlepiej, sytuacja ekonomiczna nie jest dobra, i ludzie tracą uśmiech na twarzach.

Ale jako buddyści – a także inni ludzie, nie potrzebujesz być do tego buddystą – powinniśmy zrozumieć, że nasze szczęście jest niezależne od tego, co dzieje się w świecie zewnętrznym, ponieważ dzięki temu, że mamy nasze umysły, możemy być szczęśliwi niezależnie od tego, co się dzieje – czy sytuacja na świecie jest dobra, czy zła, czy spadł na nas deszcz, czy nie. Możemy nadal się uśmiechać i być szczęśliwi wewnątrz. Również kiedy jesteśmy chorzy lub może nawet umierający.

Wiem, że łatwo mi mówić, nie jestem umierający, ale mam nadzieję, że kiedy będę umierał, wciąż będę szczęśliwy. Nawet jeśli moje ciało prawdopodobnie będzie w opłakanym stanie, to mam nadzieję, że mój umysł będzie w formie i że nadal będę praktykował buddyzm.

Jest to też celem naszej medytacji – być szczęśliwym wewnątrz niezależnie od tego, co się dzieje na zewnątrz. Zatem może wykonamy teraz wspólnie krótką medytację przez około pół godziny, podam kilka wskazówek i zobaczymy, jak nam to wyjdzie.

Znajdźcie sobie wygodną pozycję do siedzenia. Wezmę kolejną poduszkę, żeby nie tylko mówić, ale też brać aktywny udział, więc kiedy mówię, aby znaleźć wygodną pozycję do siedzenia, też będę to robił.

Znajdźcie wygodną pozycję i zamknijcie oczy. Nie musicie siedzieć ze skrzyżowanymi nogami tak jak ja. Możecie usiąść na krześle. Też czasami tak robię. Ostatnio nie tak często, ale kiedy miałem problemy z plecami, zazwyczaj siedziałem na krześle, więc jeśli tak wam wygodnie, ta pozycja też jest w porządku.

A teraz z zamkniętymi oczami się uśmiechnijcie. Po prostu zróbcie małe podciąganie kącikami ust. Zobaczcie, czy to wywołuje wewnątrz was jakieś pozytywne emocje. Czy was to uszczęśliwia, czy nie? Pozwólcie waszemu ciału się zrelaksować. Uwolnijcie cały stres i napięcie w waszym ciele, po prostu spróbujcie trochę się rozluźnić.

Relaksujcie mięśnie twarzy, ramion. Kiedy poczujecie napięcie, po prostu pozwólcie mu z was wypłynąć, pozwólcie mu się rozpuścić. Zrelaksujcie mięśnie wokół oczu, wokół szczęki. Następnie szyi, ramion i pleców. Możecie wykonać to wolniej, jeśli chcecie. Nie musicie robić dokładnie tego, co mówię, możecie zrobić to po swojemu, waszą własną medytację – to też jest w porządku. Zignorujcie mnie, jeśli chcecie.

Zrelaksujcie mięśnie nóg, stopy. Aż wasze całe ciało stanie się lekkie i względnie zrelaksowane. Dość szybko skończyłem część z ciałem, możecie zawsze do tego później wrócić i zrelaksować je jeszcze bardziej. Zróbcie tak, jak wam wygodnie. I pamiętajcie: uśmiechajcie się!

Albo możecie nawet uśmiechać się wewnętrznie. Wtedy uśmiech jest w waszym wnętrzu, nie musicie pokazywać go na zewnątrz, ale sprawdźcie, czy – uśmiechając się wewnętrznie – możecie skupić się na uczuciach szczęścia i radości. Może to niewiele, ale na czymkolwiek się skupiacie, to zazwyczaj staje się większe i silniejsze.

Jeśli postanowicie skupiać się w życiu na złych rzeczach, zdają się one rosnąć. Ale jeśli skupicie się na rzeczach dobrych, takich jak radość wewnątrz was, to one urosną i staną się większe. Jest to oczywiście coś, co polecał Buddha – rozwijanie tej radości, tego wewnętrznego szczęścia.

Jeśli potraficie znaleźć trochę tego szczęścia w sobie, to wspaniale – zatrzymajcie to uczucie, po prostu pozwólcie mu trwać i się rozwijać. Ale może dzisiaj twój umysł nie ma na to ochoty, może nie potrafisz znaleźć szczęścia, jesteś zbyt zmęczony, żeby je dostrzec albo masz jakiś inny powód. Wtedy się denerwujesz albo smucisz: „Dlaczego nie mogę być szczęśliwy?”. To nie tak, zamiast tego bycie neutralnym czy cokolwiek innego też jest w porządku. Po prostu bądźcie szczęśliwi z tego, jakkolwiek się czujecie. Cieszcie się smutkiem, jeśli jesteście smutni. I kiedy jesteście szczęśliwi, że jesteście smutni, też jesteście szczęśliwi. Już nie jesteście smutni. Spróbujcie, jeśli nie możecie znaleźć szczęścia, po prostu spróbujcie się uśmiechnąć z powodu czegokolwiek, co się teraz dzieje w waszym umyśle.

Spróbujcie się też uśmiechnąć ze szczęścia. To znaczy nie mam na myśli fizycznego uśmiechu, ale ten wewnętrzny, i skupcie się na tym szczęściu. Wtedy praktycznie cieszycie się z bycia szczęśliwym i cieszycie się z cieszenia się z bycia szczęśliwym. I tak dalej, zauważycie, że szczęście po prostu rośnie i staje się coraz bardziej radosne i silne. Cokolwiek się pojawia, czy zakłóca spokój, czy nie, po prostu to zaakceptuj i do tego również się uśmiechnij.

Może pojawią się jakieś napięcia w twoim ciele albo coś, z czego się kurujesz i co może boleć lub sprawiać problemy, ale do tego też się uśmiechnij. Może po prostu jesteś niespokojny, zmęczony albo zdenerwowany – cokolwiek to jest – to tylko część życia.

Możemy się do tego uśmiechnąć. Dlaczego by nie? To tak naprawdę niczego nie zmieni. To znaczy zmieni, nasze podejście do tego może być jakiekolwiek chcemy. Możemy być smutni lub szczęśliwi. Mamy wolny wybór. Ja wybieram szczęśliwy sposób uśmiechu. Większość z was prawdopodobnie już wcześniej medytowała. Może to się dzieje automatycznie, ale prawdopodobnie zauważycie, że w pewnym momencie zaczynacie być świadomi oddechu. Wdechy i wydechy. I kiedy to się dzieje, również się do tego uśmiechnijcie, wewnętrznie, i zauważycie, że obserwowanie oddechu samo w sobie staje się bardzo przyjemne.

To całkiem przeciętne uczucie, ale jeśli spojrzymy na nie od szczęśliwej i pozytywnej strony, wtedy staje się ono jakby lustrzanym odbiciem dla szczęścia i sam oddech staje się bardzo, bardzo przyjemny i zachęca to szczęście. To tak jakby obie te rzeczy szły razem w parze, oddech i szczęście, wtedy medytacja odnosi sukces.

Więc cokolwiek się pojawia w waszej świadomości, po prostu się do tego uśmiechnijcie. Teraz będziecie samodzielnie medytować przez około 15 minut, a potem dam sygnał gongiem, kiedy nadejdzie czas, aby zakończyć medytację.

Minęło już prawie pół godziny wspólnej medytacji. Czy wciąż się uśmiechacie wewnątrz? Jak się teraz czujecie w środku? Może zauważyliście, że na początku medytacji nieco wymuszaliście szczęście i było to trochę sztuczne. Zauważyłem, że jeśli wystarczająco długo będziecie udawać, stanie się to prawdą, i szczęście staje się rzeczywiste i tak automatyczne, że staje się częścią ciebie.

Tak więc zanim zakończymy medytację, wyobraźcie sobie, że zamykacie w sobie ten uśmiech i to szczęście, którego prawdopodobnie doświadczyliście podczas tej medytacji. Zamknijcie je w swoim sercu i zabierzcie ze sobą na resztę dnia. Możecie je wyciągnąć kiedy tylko chcecie. Kiedy jesteście wśród ludzi lub sami. Możecie podzielić się tym szczęściem z innymi lub ze sobą. Możecie je po prostu wyciągnąć. Ono zawsze tam jest. Ono jest tutaj dla ciebie, w twoim sercu. Wyobraź sobie, jak wkładasz całe szczęście do środka.

To była krótka mowa dla was o byciu pozytywnym i próbie sprawienia, aby szczęśliwsze było i nasze życie, i świat, w którym każdy może dobrze i szczęśliwie żyć.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałbym wspomnieć i która się pojawiła, kiedy medytowałem. Kiedy byłem dzieckiem, moim ulubionym serialem telewizyjnym w Holandii był „The Bassie and Adriaan”. Anglicy tego nie znają, to holenderski serial.

Opowiada on o pewnym klaunie i akrobacie. Są braćmi. Również w prawdziwym życiu. Klaun nazywa się Bassie, a akrobata – Adriaan. I kiedy coś działo się niepomyślnie w trakcie ich przygód, kiedy nie mogli złapać jakiegoś czarnego charakteru lub nie mogli znaleźć wyjścia z problematycznej sytuacji, klaun zawsze: <łee-łee>. Zacząłby tak płakać. I wtedy akrobata Adriaan powiedziałby: „Bassie, cokolwiek się dzieje, uśmiechnij się”.

I kiedy byłem dzieckiem, myślałem: „Och, to trochę przesada”. Mam na myśli to, że będąc w tak trudnej sytuacji, nie da się zawsze uśmiechać. Oni tak tylko mówią na potrzeby fabuły w serialu. Tak właśnie myślałem jako dziecko.

Ale teraz, jako wieloletni mnich, zrozumiałem, że właściwie jest w tym trochę prawdy, a nawet dużo więcej niż myślałem. Zawsze możesz się uśmiechać, nieważne co się dzieje. Cokolwiek się dzieje, zawsze się uśmiechaj. To naprawdę jest możliwe. Nie twierdzę, że zawsze mi się to udaje, ale coraz bardziej rozumiem, że jest to możliwe.

Tak właśnie staram się żyć i zachęcam do tego każdego, kto nas tu dziś ogląda – abyście również tak żyli i nie łkali <łee-łee>, tylko uśmiechali się <uśmiech>, i jeśli pada na nas deszcz, pamiętajmy, że to też jest w porządku, większość tego deszczu przecież nas omija. Dziękuję za wysłuchanie mowy.
Bądźcie szczęśliwi i zdrowi!

O autorze

thumbnail.jpg

Sunyo Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora

Czcigodny Sunyo jest mnichem z klasztoru Bodhinyana, uczniem Ajahna Brahma.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Źródło: BSWA
Oryginał: LINK

Transkrypcja: Joanna Śliwowska
Tłumaczenie: Alicja Błońska
Redakcja: Anna Wódczak-Kalińska
Czyta: Aleksander Bromberek

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/