Tekst zaczerpnięty z książki "Pisma tajemne" (bez roku wydania, maszynopis) w tłumaczeniu Zdzisława Leona Nikulego (ZLN), ze względu na wartość historyczną, bez redakcji i zmian merytorycznych.

Przedmiotami, jakimi zajmuje się Satipaṭṭhāna, są: cielesność, czucie, umysł i umysłowe przedmioty. Poprzez kontemplowanie ich dąży się do wyzwolenia. Kazanie o uważności na oddechu (ānāpāna-sati) zajmuje w tym względzie znamienne miejsce. Zalecał ją i głosił Oświecony takimi oto słowy: „Ta koncentracja przez uważność na oddechu, gdy jest rozwijana i dużo praktykowana, jest zarówno spokojna, jak i wzniosła, jest niezmąconą i trwałą szczęśliwością, i od razu usuwa oraz ucisza złe i niepożyteczne myśli, jak tylko te się pojawiają”. Choć jest ona tak wysokiego rzędu, to jednak początkowe jej stadia leżą w zasięgu możliwości początkującego, chociażby był on świeckim wyznawcą Dhammy Buddy. Tak w tej Rozprawie, jak i w Sto Osiemnastej Rozprawie tego samego zbioru (Majjhima-Nikāya), który specjalnie zajmuje się medytacją, jasno są wyłożone początkowe pouczenia co do praktyki. Oto one:

„Tutaj, o mnisi, mnich udawszy się do lasu albo do podnóża drzewa, albo też w jakieś inne puste miejsce, siada ze skrzyżowanymi nogami, trzymając swe ciało wyprostowane, a swą uważność w gotowości. Stale uważny wdycha i stale uważny wydycha. Robiąc długi wdech, wie „robię długi wdech”; robiąc długi wydech, wie „robię długi wydech”; robiąc krótki wdech, wie „robię krótki wdech”; robiąc krótki wydech, wie „robię krótki wydech”. „Doświadczając całego ciała, będę wdychał”, tak się ćwiczy. „Doświadczając całego ciała, będę wydychał”, tak się ćwiczy. „Uspokajając aktywność ciała, będę wdychał”, tak się ćwiczy. „Uspokajając aktywność ciała, będę wydychał”, tak się ćwiczy”.

Te instrukcje są podane przez Oświeconego dla mnichów, którzy, po odbyciu chodzenia za jałmużną, mają cały pozostały dzień wolny dla medytacji. Ale co ma robić świecki buddysta, który ma ograniczony czas dla swych medytacyjnych praktyk? Wśród miejsc przepisanych jako stosowne dla uprawiania medytacji, jedno jest dostępne dla wszystkich - suññagāra, dosłownie „pusty dom”, co może oznaczać również pusty pokój, gdzie w danym momencie nie znajduje się żadna postronna osoba. Można przeto w ciągu dwudziestu czterech godzin znaleźć takie miejsce w swoim domu, które jest puste i bez hałasu. Ci, którzy pracują przez cały dzień i czują się zbyt zmęczeni wieczorem, aby medytować, mogą poświęcić na ten cel wczesne poranne godziny.

Innym problemem jest właściwa postawa w czasie medytacji. „Postawa lotosu”, czyli padmāsana, jaką widzi się na obrazach lub figurach przedstawiających Buddę, jest dziś raczej trudna dla wielu współczesnych ludzi. Jednakże młoda osoba może ją sobie przyswoić etapami, jeżeli odpowiednio do tego się zabierze. Można zacząć przyzwyczajać się do tej postawy, siedząc początkowo tylko z jedną nogą zgiętą, podczas gdy druga w tym czasie spoczywa luźno na ziemi. Po pewnym czasie zaczyna się ćwiczyć osobno drugą nogę. Wreszcie ćwiczy się je obie. W ten sposób powoli dochodzimy do pełnej „postawy lotosu”. Nie forsując się zbytnio, możemy ją całkowicie opanować. Są także inne łatwiejsze postawy siedzenia ze zgiętymi nogami, które nie wymagają tyle trudu, by je opanować. Do takich postaw należy, na przykład, postawa „pół-lotosowa”. Jeżeli jednakowoż znajduje się je trudnymi do opanowania, to nie ma zalecenia, żeby z tego powodu nie zaczynać medytacji. Można wszakże na ten cel przeznaczyć pewien czas, aby je sobie przyswoić. Jednak należy wiedzieć, że najważniejszą postawą medytacyjną jest postawa wygodna. Skoro tylko jakakolwiek postawa medytacyjna została przyswojona, należy przystąpić do praktykowania uważności na oddechu. Warto tu jednak podkreślić, że najwłaściwszą postawą medytacyjną jest postawa siedząca, ponieważ w niej można najdłużej pozostawać nieruchomo.

Ciało i umysł medytującego powinny być czujne, ale nie napięte. Użyteczne jest pomieszczenie z przyciemnionymi światłami. Pomaga to nie zwracać uwagi na przedmioty. Jednak można również medytować z zamkniętymi oczami. Winny być one wówczas lekko przymknięte.

Choć oddychamy przez całe nasze życie, to jednak czynimy to bez kontroli, i wskutek tego, gdy tylko usiłujemy uważnie śledzić każdy oddech, stwierdzamy, że starodawni buddyjscy nauczyciele medytacji mieli słuszność, przyrównując naturalny stan nie kontrolowanego umysłu do nieujarzmionego wołu. Nasze umysły długo rozpraszały się wśród widzialnych rzeczy i innych zmysłowych i umysłowych przedmiotów, i dlatego nie poddają się kontroli umysłu. Są krnąbrne, uparte, narowiste. Bynajmniej nie jest łatwo je ujarzmić.

Przypuśćmy, iż jakiś pasterz chciałby obłaskawić dzikie cielę. Co winien wówczas zrobić? Powinien najpierw odłączyć je od krowy, a następnie przywiązać je do pala, tak żeby mogło swobodnie biegać na linie. Wtedy ciele to mogłoby się uganiać do woli, nie mogąc uciec. Zmęczywszy się zaś tymi wysiłkami, na pewno ległoby koło pala. W ten sam sposób również i medytujący, gdy chce poskromić swój własny niespokojny umysł, który tak długo napawał się radością zmysłowych przedmiotów, powinien odłączyć go najpierw od miejsc, gdzie te zmysłowe przedmioty są liczne, a potem przywiązać go do pala wydychanego i wydychanego powietrza za pomocą sznura uważności. A choć umysł może wówczas miotać się, pędząc to tu, to tam, to jednak, gdy został pozbawiony swobody włóczenia się pośród zmysłowych przedmiotów, musi w końcu uspokoić się i uciszyć; o ile uważność medytującego jest stała i mocna.

Kiedy praktykuje się uważność na oddechach, to uwaga powinna być przykuta do końca nosa (nozdrza) lub do górnej wargi poniżej nosa, gdzie ruch strumienia wdychanego i wydychanego powietrza jest, najbardziej dostrzegalny. Uwaga medytującego nie powinna opuszczać tego miejsca, gdzie łatwo odczuć i zaobserwować wdechy i wydechy. Medytujący może wówczas stać się świadomym drogi powietrza w ciele, ale nie powinien kierować ku temu uwagi. Na początku praktyki medytujący powinien tylko i jedynie koncentrować się na wdechach i wydechach w jednym miejscu i nie powinien z niego odpadać w kierunku jakiegokolwiek bądź doznania czy refleksji tyczącej się oddechów. Jest to bardzo ważne zalecenie, gdyż chodzi o utrzymanie uwagi na wybranym miejscu. Tylko w późniejszych stadiach należy się zwracać ku pojawianiu się wiedzy oraz ku innym stanom związanym z praktyką medytacji.

Świecki buddysta, gdy przystępuje do praktyki, najpierw czyni Trzy Uciekania (po pomoc i opiekę tj. nawiązuje duchową łączność z Buddą, Dhammą i Sangą - przyp. tłumacza). Potem kieruje życzliwą myśl (metta) we wszystkich dziesięciu kierunkach: wschód, zachód, północ, południe, kierunki pośrednie, zenit i nadir (gdzie również żyją różne istoty widzialne i niewidzialne, z którymi byliśmy, jesteśmy lub będziemy w kontakcie – przyp. tłumacza). Następnie uświadamia sobie, że ta medytacja może dać mu wyzwolenie poprzez bezpośrednią wiedzę oraz mentalny spokój. (Jest także zalecenie, aby medytujący uczynił akt przebaczenia względem wszystkich istot, które wyrządziły mu kiedykolwiek i jakąkolwiek, od nieskończoności czasu aż do tej obecnej chwili, zło, i żeby je również poprosił o przebaczenie za wszelkie zło, jakie im wyrządził kiedykolwiek i jakąkolwiek, od nieskończoności czasu aż do tej obecnej chwili. Ta mistyczna praktyka posiada duże znaczenie, bo uwalnia świadomość od poczucia winy, które, o ile jest w kimś, to bardzo blokuje medytację. Nauczyciele medytacji radzą i ją również stosować w celu oczyszczenia wewnętrznego - przyp. tłumacza).

Po wykonaniu tego wstępnego przygotowania, które powinno poprzedzać każdorazowo właściwe ćwiczenie, przystępuje się do samej praktyki.

( pierwsze kroki )
Początkowymi krokami, w medytacji dla uczących się jej są:
a/ liczenie
b/ łączenie

Liczenie

Starzy nauczyciele medytacji buddyjskiej zalecają, aby początkujący rozpoczął praktykę od liczenia mentalnie oddechów. Kiedy tak czyni, to nie powinien zatrzymywać się na mniej niż na pięciu oddechach, ani też nie powinien iść dalej niż dziesięć oddechów, nie robiąc żadnej przerwy w tych dwóch seriach. Przez zatrzymywanie się na mniejszej liczbie niż pięć oddechów, umysł medytującego nie ma dosyć miejsca na kontemplowanie, a idąc poza dziesięć oddechów, umysł medytującego bierze raczej liczbę niż oddechy za przedmiot swojej medytacji. Jeżeli zaś robi jakąkolwiek przerwę w tych dwóch seriach, to przerwa ta dezorganizuje medytację.

Kiedy liczy, medytujący powinien najpierw zacząć liczenie, gdy zakończył się wdech lub wydech, a nie kiedy on się zaczyna. Tak więc, biorąc najpierw wdech, liczy on mentalnie „raz”, a gdy wdech jest zakończony, liczy on mentalnie „dwa”. Gdy następuje następny wdech, liczy on mentalnie „trzy”, a gdy wdech jest skończony, liczy on mentalnie „cztery”. Czyni tak aż do dziesięciu, a potem znów od jednego aż do dziesięciu. Tak winien to kontynuować.

Po nabyciu pewnej praktyki w liczeniu, daje się zaobserwować że oddychanie może stać się szybsze lub wolniejsze. Jednakże nie należy go intencjonalnie ani przyspieszać, ani opóźniać. Powinno ono iść całkiem normalnie rytmem sobie naturalnym. Trzeba je tylko obserwować, tak jak idzie. Medytujący winien być świadom swoich wdechów, jak wchodzą, i wydechów, jak wychodzą; nic więcej nadto robić nie powinien. Jest to niezmiernie ważne pouczenie, gdyż jakakolwiek regulacja oddechów, kiedy czynimy ją świadomie, jest czynnikiem rozpraszającym samą medytację. Należy jej zatem unikać.

Liczenie winno być stosowane do chwili, kiedy można się bez niego obyć w śledzeniu po kolei następstwa wdechów i wydechów. Jest ono bowiem tylko pewnym wybiegiem, czyli środkiem pomocniczym., który służy do wykluczenia nachodzących myśli. (Warto tu nadmienić, że niemedytujący nie uświadamiają sobie potoku myśli, który nieustannie płynie przez świadomość. Dzieje się tak dlatego, że uwaga ich jest rozproszona. Kiedy jednak uwaga ich jest przyuczana do skupienia, gdy nie jest już wskutek tego tak rozproszona, jak była poprzednio, wtedy zauważają, że ów potok istnieje. Myśli tłoczą się formalnie w polu świadomości, napływając w nie nie wiadomo skąd. Jeśli chce się je stłumić, wówczas stwarza się nowe myśli i tak powiększa się ich natłok. Dlatego praktyka liczenia jest tu środkiem do odwrócenia uwagi od owego potoku, by go tym sposobem uciszyć. Bo jeśli na czymkolwiek się skupiamy, to zacieśniamy [zawężamy] pole świadomości do tego przedmiotu, a przez to nie pozwalamy niepotrzebnym myślom wchodzić w pole świadomości i tak nas rozpraszać - przyp. tłumacza).

Łączenie

Po zaniechaniu liczenia, gdy medytujący je opanował, stosował i zużytkował, odniósłszy zeń należytą korzyść, powinien zacząć nową praktykę zwaną łączeniem (anubandhana). Polega ona na uważnym śledzeniu wdechów i wydechów bez zwracania uwagi na liczenie, a nadto nie przerywając owej obserwacji. Metoda ta zwie się łączeniem dlatego, ponieważ obejmuje, czyli łączy, wdechy i wydechy, które są tu przedmiotem koncentracji, gdyż na nich to właśnie się skupiamy. I tu także oddechy nie powinny być śledzone poza nozdrzami, gdzie oddech wchodzi i wychodzi. Medytujący musi stale zdawać sobie sprawę z każdego jednego wdechu i wydechu, tak jak one idą. Powinien ujmować on swoją uwagą wszystkie fazy oddechu, nie pomijając niczego. Jednakże uwaga jego nie powinna przy tym opuszczać miejsca kontaktu, gdzie postrzega oddech, to jest, nozdrzy albo punktu ponad górną wargą; gdzie strumień powietrza (wdychanego i wydychanego) jest wyczuwalny.

Kiedy obserwuje się w ten sposób wdechy i wydechy, to stwierdza się, że stają się ona coraz subtelniejsze, coraz bardziej i bardziej nieznaczne, to znaczy, coraz mniej wyczuwalne, tak iż czasem trudno sobie uświadomić dotyk wydychanego lub wydychanego powietrza. Potrzebna jest wówczas większa uważność, ażeby śledzić ów dotyk. Nie można dopuścić, by go nie zauważać. Jest on bowiem przedmiotem medytacji. Medytacja tutaj nie może być bezprzedmiotowa. Gdy traci się ów kontakt, to następuje rozproszenie uwagi.

Jeśli medytujący wytrwa w tym ćwiczeniu, to pewnego dnia będzie odczuwał odmienne doznanie. Będzie to uczucie łatwości i uszczęśliwienia. Od czasu do czasu też przed jego mentalnym okiem będzie się pojawiało coś niby lśniąca gwiazda lub światło. Oznacza to, że uczynił on znaczny krok w koncentracji i że zbliża się do stanu zwanego „koncentracją przystępu”. Unieruchamiając ten stan (owo światło), medytujący może uprawiać pełne wchłonięcie (jhāna) lub przynajmniej pełną koncentrację jako podstawę do praktyki medytacji wglądu (vipassanā). (Trzeba tu wyjaśnić, o co chodzi. Otóż, kiedy koncentracja medytującego osiąga znaczny postęp, wówczas pojawiają się znaki, na podstawie których można to stwierdzić. Są to tzw. wizje. Do jednej z nich należy pojawianie się świateł. Kiedy widzi się takie światło, czasami jest to nawet widzenie bardzo jasno świecącej gwiazdy, to światło to jest najpierw ruchome. Zadaniem medytującego jest więc unieruchomienie tego światła przez koncentrowanie się na nim, co je unieruchamia. Kiedy uda się to osiągnąć, to osiąga się tym samym następny stopień. Jest to wyższe osiągnięcie. Światła te niekiedy pojawiają się na kolorowym tle lub w otoczce jakby pierścienia, niekiedy bez nich. Jakiekolwiek się pojawiają, należy starać się je unieruchomić. Bo trzeba dodać, że za progiem koncentracji przystępu zaczyna się pełne skupienie [samādhi], które w buddyjskiej literaturze fachowej jest określane mianem „wchłonięcia” [jhanā]. Tych „wchłonięć” [jhanā] wylicza się osiem: cztery „z formą” [rūpa jhanā] i cztery „bez formy” [arūpa jhanā]. Są to coraz wyższe samādhi - przyp. tłumacza).

Chociaż osiągnięcie wyzwolenia (nibbāna) jest ostatecznym celem medytacji wglądu (vipassanā), niemniej postęp w uważności i skupieniu daje wiele korzyści w życiu codziennym. Jeśli robimy postępy w obserwacji wdechów i wydechów, praktykując przez dłuższy czas, to eliminujemy lub redukujemy niepotrzebne i niepokojące myśli. Tak samo uzyskujemy coraz lepszą wiedzę o nas samych.

A oto słowa Buddy: „Uważność na oddechu, rozwijana i raz po raz praktykowana, jest bardzo owocna i bardzo pożyteczna, gdyż daje Cztery Podstawy Uważności. Cztery Podstawy Uważności, rozwijane i raz po raz praktykowane, dają Siedem Czynników Oświecenia. Siedem Czynników Oświecenia, rozwijane i raz po raz praktykowane, dają jasne widzenie i wyzwolenie”.

O autorze

small.jpg

Nyanasatta Thera
zobacz inne publikacje autora

Czcigodny Nyanasatta Thera (1908–1984), właść. Martin Novosad, urodzony w Vizovicach na Morawach. W 1938 roku, w wieku trzydziestu lat, wyjechał na Sri Lankę, gdzie został mnichem buddyjskim. W 1940 roku przeniósł się do Bandāraweli, gdzie założył Verdant Hermitage i gdzie przebywał do 1982 roku.


Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK
Źródło: dostarczone przez Adama P.

Tłumaczenie: Zdzisław Leon Nikuli

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/