KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE
Wytworzenia
Umysł ma zasadniczy nawyk, jakim jest stwarzanie rzeczy. Co więcej, kiedy Buddha opisuje zasadę przyczynowości, czyli tego jak powstają doświadczenia, mówi, że siła wytwarzająca, zwana saṅkhārą - mentalną skłonnością do składania rzeczy w całość - w rzeczywistości pojawia się tuż przed naszym doświadczeniem zmysłowym. To właśnie dlatego, że umysł jest aktywny, składa wszystko razem i jest w stanie poznawać rzeczy.
Problemem jest to, że większość z tych działań, większość kreacji, wypływa z ignorancji, więc wiedza, która pochodzi z wytworzeń, może być myląca. Dlatego w procesie medytacji chcesz się cofnąć, zejść tak blisko procesu tworzenia, jak tylko możesz. Tak, aby zobaczyć, czy jest sposób, by dojść do wiedzy, która z kolei zawiedzie cię do punktu, w którym przełamiesz ignorancję. A to oznacza, że zamiast konstruować wiele elementów, pozwalasz im się rozpadać, tak abyś mógł dotrzeć dokładnie do miejsca, w którym te podstawowe siły w umyśle składają się w całość.
Tak się składa, że kiedy sprowadzamy umysł do oddechu, mamy tam wszystkie podstawowe siły, w ich najbardziej elementarnych formach. Oddech jest czynnikiem, który kształtuje ciało. To jest to, co nazywa się kāyasaṅkhāra lub „fizyczne zestawienia”. Oddech rodzi życie w ciele. Gdyby nie oddech, wszystko zaczęłoby się rozpadać naprawdę szybko.
Są też werbalne wytworzenia, vacīsaṅkhāra, akt ujmowania rzeczy w słowa. Dwie podstawowe werbalne saṅkhāry to ukierunkowane rozpatrywanie i ocena [dochodzenie]. Są one również tutaj. Kierujesz swoje myśli na oddech, a następnie oceniasz oddech: Jak go odczuwasz? Czy dobrze się z nim czujesz? Jeśli tak, pozostań przy nim. Jeśli nie jest dobry, możesz go zmienić. To jest elementarny poziom rozmowy, jaką możesz ze sobą prowadzić. „Czy czuję się z tym dobrze, czy nie? Jest mi wygodnie? Tak. Nie”.
A następnie pracujesz z tym. Z czym pracujesz? Pracujesz z wytworzeniem umysłowym, cittasaṅkhāra, które obejmuje odczucie i postrzeganie: odczucia przyjemności, bólu lub ani przyjemności, ani bólu. A postrzeżenia, [zwane rozpoznaniami] to etykiety, które umysł nadaje wszystkiemu: „To jest przyjemne. To jest bolesne. To jest takie, a tamto takie”.
Kiedy masz umysł skierowany na oddech, masz wszystkie elementy razem: odczucia, które przychodzą z oddechem, postrzeżenia, które rozpoznają oddech: „Teraz oddech wchodzi. Teraz oddech wychodzi. Teraz umysł jest taki. Teraz jest taki.” Ukierunkowane rozpatrywanie i ocena również tam są, utrzymując cię w skupieniu na oddechu i na ocenie oddechu. Tak więc to wszystko jest razem. Jeżeli zbaczasz z tej drogi, zazwyczaj odpływasz w rozproszenie, w sferę dalszego namnażania, w której tracisz podstawowy układ odniesienia i tworzysz zupełnie inny. To jest to, co w tekstach nazywają „stawaniem się” - kiedy tworzysz inne światy w umyśle. Kiedy już wejdziesz w te inne światy, tracisz kontakt z procesem tworzenia. Tracisz kontakt z tym, jak stawanie się jest składane w całość. Musisz więc nauczyć się, jak rozbierać te rozpraszające światy - i procesy, które je tworzą - na części.
Buddha mówi o różnych sposobach radzenia sobie z rozproszeniem. Kiedy już zorientujesz się, że opuściłeś pierwotny układ odniesienia, sprowadzasz siebie z powrotem. Innymi słowy, przypominasz sobie. W niektórych przypadkach prosty akt przypomnienia wystarczy, aby rozproszyć ten inny mały świat, który sobie stworzyłeś, i powrócić do pierwotnego.
Innym razem musisz aktywnie zastanowić się nad wadami tego innego świata, nad tworzącym go myśleniem, zwłaszcza jeśli jest to myślenie przesiąknięte żądzą, niechęcią, ułudą lub złą wolą. Musisz sobie przypomnieć: „Co by się stało, gdybym przez chwilę o tym pomyślał?”. Otóż stworzyłbyś w umyśle pewne nawyki. A kiedy takie nawyki są już zakorzenione w umyśle, prowadzą do działań, które mogą rodzić rozmaite problemy. Kiedy widzisz wady takiego myślenia, mówisz: „Nie potrzebuję tego. Mam tego dość w swoim życiu”. Porzucasz to i wracasz do oddechu.
Innym razem możesz świadomie zignorować rozproszenie. W twoim umyśle pojawia się mały świat. Mówisz: „Nie chcę w to wchodzić”, ale z jakiegoś powodu ten świat się nie oddala. Zdajesz sobie sprawę, że powodem, dla którego się nie oddala jest to, że zwracasz na niego uwagę. Nawet jeśli ci się on nie podoba, zwracanie na niego uwagi wystarcza, aby się utrzymywał - jak smoła. Dotykasz smoły ręką i utknąłeś. Próbujesz oderwać się drugą ręką i obie ręce utknęły. Próbujesz odepchnąć się stopą, stopa utknie. Gryziesz smołę, twoje usta utkną. Tak więc jedynym sposobem na poradzenie sobie z tym jest nie dotykać. Innymi słowy, nie zwracaj na to uwagi. Wiesz, że tam jest, ale po prostu nie poświęcasz temu uwagi. Po jakimś czasie, z braku uwagi, obumrze.
Czwartym sposobem na powstrzymanie się jest zauważenie, że kiedy zachodzi proces tworzenia, kiedy istnieją te małe światy, które tworzysz w umyśle, towarzyszy im element napięcia. Sprawy byłyby o wiele łatwiejsze, gdybyś nie tworzył tych światów, gdybyś po prostu rozluźnił wszelkie fizyczne i mentalne napięcie, które wspierają te procesy. Więc poszukaj tego napięcia. Kiedy już je zlokalizujesz, po prostu je rozluźnij. Kiedy rozluźnisz napięcie, myśl odejdzie.
Piątym sposobem, gdy żadna z poprzednich metod nie działa, jest powiedzenie sobie: „Dobrze, zacisnę zęby, przycisnę język do podniebienia i nie będę o tym myślał”. Innymi słowy, poprzez siłę woli wymuszasz to na umyśle. To metoda ostatniej szansy: ta, która jest najmniej precyzyjna i działa tylko tak długo, na jak długo wystarcza twojej woli. Ale czasami jest to jedyna rzecz, która pozwoli oczyścić powietrze. Gdybyśmy mieli porównać te wszystkie metody do narzędzi, to byłby młot kowalski. Może i jest toporny, ale potrzebujesz go w swoim arsenale na wypadek, gdyby skalpele i noże nie dały sobie rady.
Kiedy więc jeden z tych innych małych światów powstaje w twoim umyśle, używasz którejkolwiek z powyższych metod, aby odpuścić go i sprowadzić się z powrotem do najbardziej podstawowych poziomów procesu tworzenia: oddechu, ukierunkowanej myśli, oceny, odczuć, postrzegania. Pozostań dokładnie na tym poziomie.
Co robisz z nimi na tym poziomie? Możesz tworzyć poziomy skupienia w umyśle. Koncentracja jest rodzajem tworzenia, ale jest to wytworzenie, które zamiast zaciemniać proces tego, co dzieje się w umyśle, w rzeczywistości czyni go bardziej przejrzystym. Tworzysz, ale bez opuszczania tych podstawowych poziomów swojego układu odniesienia. Innymi słowy, wykorzystujesz je w nowy sposób. Wykorzystujesz odczucia w nowy sposób. Uczysz się jak stworzyć odczucie przyjemności wynikające z oddechu tak, że przyjemność staje się coraz bardziej intensywna, coraz solidniejsza. Sam akt siedzenia tutaj i oddychania staje się naprawdę orzeźwiający. A jeśli pozostaniesz z tym odczuciem samym w sobie, to nie ciągnie cię ono do innych mentalnych światów. Pozostajesz właśnie tutaj. Czujesz się dobrze tu, gdzie jesteś.
Więc zamiast karmić się przyjemnością w sposób bezcelowy, robisz to w sposób systematyczny. W ten sposób możesz utrzymać umysł w poczuciu przyjemności, uniesienia, a on nie błądzi. Na tym właśnie polega skupienie. Ponieważ wzmacnia ono umysł, nadaje mu kierunek. Bierze pragnienie przyjemności i wykorzystuje je w dobrym celu. Kiedy umysł czuje się dobrze w obecnej chwili, nie będzie błądził nigdzie indziej. Czuje się dobrze właśnie tutaj. O wiele więcej satysfakcji płynie z poczucia ulgi w tu i teraz, niż z małych kawałków satysfakcji płynących z innych światów, które możesz stworzyć w swoim umyśle.
Nadal jest to proces tworzenia, ale jest o wiele bardziej zręczny niż ten zwyczajowy. Utrzymuje wszystko na podstawowym poziomie, gdzie masz kontakt z procesem. Nie tracisz go z oczu. To tak, jak różnica między siedzeniem na widowni i oglądaniem sztuki, a byciem za sceną. Za kulisami widzisz sztukę, ale widzisz też, co się dzieje za kurtyną. W ten sposób o wiele mniej prawdopodobne jest, że dasz się ponieść iluzji spektaklu.
Oczywiście, ból pojawi się również w medytacji. Czasami jest to ból wyraźny. Innym razem -bardziej subtelny. I tak jak w przypadku przyjemności, zamiast myśleć, że jesteś jego odbiorcą, ofiarą, zaczynasz go wykorzystywać. Ból jest po to, abyś mógł go zrozumieć. To właśnie powiedział Buddha w swoich naukach o Czterech Szlachetnych Prawdach: Zadaniem w odniesieniu do bólu jest jego zrozumienie. Kiedy umysł jest wystarczająco solidny i stabilny, aby nie czuć się zagrożonym przez ból, może on przeanalizować ból na jakimkolwiek poziomie, ból piekący lub bardziej subtelne napięcie. Kiedy zrozumiesz ból, zaczniesz zauważać, że o wiele lepiej rozumiesz też umysł i wszystkie te małe zwierzęta w umyśle, które mają tendencję do gromadzenia się wokół bólu. Zaczynasz zauważać kim są, czym są i uświadamiasz sobie: „To nie ja. To tylko te myśli, które mają tendencję do gromadzenia się wokół bólu”. Jeśli chcesz się z nimi identyfikować, możesz, ale one zamienią twój umysł w menażerię. Będą sprawiać wiele zamieszania. A więc naucz się, jak je odpuszczać.
Nawet gdy koncentrujesz się na przyjemnych poziomach skupienia, zauważysz, że w miarę jak stajesz się coraz bardziej wrażliwy na poszczególne poziomy, każdemu z nich towarzyszy nieznaczny stres. Kiedy zidentyfikujesz, gdzie jest ten stres, pozwalasz mu odejść. To przenosi cię na bardziej subtelny poziom skupienia. Pozostajesz tam przez jakiś czas. Na początku nie zauważasz stresu na nowym poziomie. To tak, jakbyś wszedł do jasnego pokoju, gdzie twoje oczy jeszcze nie dostosowały się do światła. Na początku nie widzisz nic. Ale jeśli pozostaniesz tam wystarczająco długo, twoje oczy zaczynają się dostosowywać i zaczynasz zauważać: „Aha, są kształty, są formy, są rzeczy w tym pokoju, które można zobaczyć.”
To samo dzieje się, gdy przechodzisz z jednego poziomu skupienia na następny. Weźmy na przykład stres związany z ukierunkowanym rozpatrywaniem i oceną. Kiedy oddech naprawdę jest pełny, naprawdę daje satysfakcję, nie musisz go ciągle oceniać. Nie musisz ciągle przypominać sobie, żeby przy nim pozostać. Po prostu jesteś tam, tylko tam, z zupełnie podstawowym rozpoznaniem. Odpuszczasz ukierunkowaną myśl i wartościowanie, i bum - schodzisz na znacznie głębszy poziom.
Przechodzisz przez to krok po kroku. Uświadamiasz sobie, jak ważną rolę odgrywa w tym rozpoznawanie - etykiety, które nakładasz na rzeczy. Nieustannie etykietujesz oddech. Kiedy oddech jest nieruchomy, tak że możesz porzucić tę etykietę, zaczynasz oznaczać poczucie przestrzeni, które pozostało, następnie poczucie świadomości, które pozostało, kiedy porzuciłeś etykietę „przestrzeń”, a następnie całą resztę, aż do sfery nicości. To wciąż jest nazywane osiągnięciem percepcji. Opiera się na etykiecie, jaką umysł nadaje doświadczeniu, które cię tam trzyma.
Tak więc, jesteś z tymi bardzo podstawowymi poziomami tworzenia w umyśle. Kiedy zaczynasz je rozkładać na części, wtedy dopiero robi się ciekawie. Zamiast budować, konstruować, wytwarzać, puszczasz, zwalniasz, pozwalasz odejść, kawałek po kawałku. I wtedy, oczywiście, przywiązujesz się do nowego poziomu, który osiągasz, ale jest to dobre przywiązanie. W przeciwnym razie odpłynąłbyś do innych światów. To przywiązanie tu i teraz, przynajmniej utrzymuje cię w chwili obecnej, gdzie sprawy mogą zacząć się stopniowo otwierać. I zamiast się nad tym rozwodzić, wciąż stosujesz nauki Czterech Szlachetnych Prawd i podtrzymujesz podstawowe pytania: „Gdzie tutaj jest cierpienie, stres?”
Jest to szczególnie ważne, gdy dotrzesz do poziomu nieskończonej świadomości lub nieskończonej przestrzeni. Na tych poziomach łatwo jest rozwinąć poczucie, że dotarłeś do podstawy bytu, z której wszystkie rzeczy pochodzą i do której wszystkie rzeczy wracają. Jeśli nie jesteś ostrożny, możesz zacząć filozofować na ten temat, roztrząsać to, wdając się w różnego rodzaju abstrakcje na temat relacji między tym, co absolutne i względne, albo teorii emanacji - wszystkich tych wielkich, błyskotliwych kwestii. Ale są one całkowicie nieistotne dla prawdziwego problemu w umyśle - że wciąż jest tu stres. Jeśli wciąż tu tkwisz, nie wyszedłeś poza to, nie osiągnąłeś Bezśmiertelności.
Musisz ciągle zadawać to samo stare, podstawowe pytanie: „Gdzie tu jest stres?”. Poszukaj go. Zobacz, co robisz, co podtrzymuje stres, zobacz, że jest to niepotrzebne, a następnie odpuść. Ostatecznie otwierasz się na coś zupełnie niewytworzonego.
Więc zamiast budować to wszystko, co odciąga cię od teraźniejszości, zaczynasz od konstruowania stanów skupienia w umyśle. Są to oczywiście rodzaje wytworzeń, ale są to wytworzenia, które utrzymują cię w tym układzie odniesienia: w absolutnej teraźniejszości. Nie odsyłają cię na inne poziomy, gdzie tracisz kontakt z podstawowymi elementami konstrukcyjnymi w procesie wytwarzania.
Jest to podstawowy wzór w całej nauce Buddhy: Zanim pozwolisz czemuś odejść, musisz najpierw nauczyć się robić to umiejętnie, z uważnością, ze świadomością. Działanie, opanowanie umiejętności, jest tym, co pozwala ci to poznać. To przywodzi nas z powrotem do podstawowej zasady, o której mówiliśmy wcześniej: Nie poznalibyśmy niczego, nie byłoby w ogóle świadomości, gdyby w umyśle nie było robienia. Musisz nauczyć się robić rzeczy coraz bardziej umiejętnie, aż w końcu możesz dojść do poziomu, na którym umysł staje się tak wrażliwy, że nie jest w stanie nic zrobić. I w tym momencie otwiera się na zupełnie inny rodzaj świadomości.
Wykorzystujesz więc to, co masz. Buddha zauważył, że wszystkie wytworzenia mają w sobie element stresu. Ale co zamierzasz zrobić? Jak zamierzasz dotrzeć do tego, co niewytworzone? Nie możesz użyć niewytworzonego jako narzędzia, ponieważ byłoby to wytwarzaniem go, a to nie jest jego naturą. Uczysz się jak używać procesu wytwarzania w bardziej umiejętny sposób. Dzielisz rzeczy na Cztery Szlachetne Prawdy. Jest stres, powstanie stresu, ustanie stresu i ścieżka. Ścieżka jest procesem brania rzeczy, które są stresujące - rozpoznań, odczuć, procesów tworzenia - i używania ich w umiejętny sposób. Używasz więc wytwarzania, aby usunąć wytwarzanie i w końcu osiągnąć punkt, w którym wszystko otwiera się na to, co niewytworzone.
Jest to niezwykle umiejętna ścieżka, umiejętne podejście. Wymaga surowców, które mamy wokół siebie przez cały czas - czynności, których zwykle używamy do tworzenia doświadczeń - i uczy nas, jak używać ich w bardziej umiejętny sposób. Schodzenie do podstaw. Trzymanie się z dala od abstrakcji. Kiedy w umyśle pojawia się abstrakcja, jest tam nowy poziom bycia, nowy układ odniesienia; odciąga cię to od teraźniejszości. Wiele złudzeń pochodzi z abstrakcji. Dużo okazji do okłamywania siebie pojawia się za sprawą abstrakcji. Więc utrzymujmy wszystko na podstawowym poziomie. Trzymamy nasz nos przy ziemi. Wystarczy spojrzeć na podstawowe elementy, którymi dysponujemy: fizyczne, werbalne i mentalne wytworzenia. Naucz się, jak je właściwie wykorzystać. Używaj ich umiejętnie. Bądź w coraz większym kontakcie z rzeczywistym procesem wytwarzania właśnie tutaj, w chwili obecnej. To właśnie tam wszystko się uwalnia.
O autorze

Thanissaro Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora
Thanissaro Bhikkhu (Geoffrey DeGraff) (1949 - ) jest amerykańskim buddyjskim mnichem tajskiej leśnej tradycji Kammatthana. Po ukończeniu historii europejskiej w Oberlin College w 1971 roku wyjechał do Tajlandii gdzie uczył się medytacji u Ajaana Fuang Jotiko, ucznia Ajaana Lee.
Artykuły o podobnej tematyce:
- Thanissaro Bhikkhu Jedno narzędzie spośród wielu
- Ajahn Viradhammo Życie z uczuciem
- Bhikkhu Bodhi Przebywając pośród mądrych
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK
Tłumaczenie: Har-Dao
Redakcja: Bartosz Klimas
Czyta: Aleksander Bromberek

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/