KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE
Skup się na oddechu. Odłóż na bok myśli związane z tym, co się wydarzy, gdy się skupiasz na oddechu. Dotyczy to także myśli o tym, gdzie medytacja cię zaprowadzi i jak ma cię tam zaprowadzić: je też odłóż na bok. Uważaj, żeby nie oczekiwać zbyt wiele, bo gdy na wyrost zakładasz, że dużo wiesz, nie jest to prawdziwa wiedza. Głównie będzie to zgadywanie. Wiele naszych z góry przyjętych wyobrażeń bierze się z niewiedzy.
Choć próbujemy się jej pozbyć, to nasza niewiedza kształtuje sposób, w jaki praktykujemy. Więc gdy medytujesz, ważne jest, abyś w jak największym stopniu pozbył się oczekiwań. Po prostu podążaj za oddechem: kiedy bierzesz wdech, czuj, jak powietrze w ciebie wpływa; gdy wydychasz, czuj, jak z ciebie uchodzi. To wszystko, co musisz wiedzieć w tej chwili. Jeśli zastanawiasz się, co się stanie wraz z następnym oddechem lub kolejnym, poczekaj, aż te oddechy nadejdą.
Ajahn Fuang zauważył kiedyś, że w obecnych czasach mamy wiele książek na temat medytacji, wiele wyjaśnień i w pewnych aspektach są one pomocą, ale także przeszkodą – w takim sensie, że sporo z naszych spostrzeżeń i wspomnień zaczerpniętych z książek i mów dotyczących Dhammy zakłóca nasze przeżywanie chwili obecnej. Przeszkadzają nam one w zobaczeniu tego, co się dzieje. Na to nakłada się jeszcze nasza ogólna niecierpliwość. Chcemy szybko widzieć rezultaty, dlatego zbyt mocno popychamy je w kierunku, w którym myślimy, że powinny iść.
Abyśmy mogli zobaczyć prawdziwe skutki medytacji, musimy pozwolić zadziałać przyczynom. Niech się same rozwiną, bez konieczności popychania ich zbytnio w jakimś konkretnym kierunku. Jeśli więc widzisz, że twoje myśli kierują się ku następnej chwili lub ku temu, co ma wydarzyć się w przyszłości, po prostu wycofaj się z tego, by zachować równowagę tu i teraz. Dbaj o przyczyny, a rezultaty same o siebie zadbają.
Jak często radzi Ajahn Lee w swoich mowach, zacznij od małych kroków. Zwróć uwagę, gdzie czujesz oddech, a następnie obserwuj go. Jeśli nie czujesz się z nim dobrze, możesz lekko pokierować go w stronę, która wydaje się bardziej komfortowa. Nie spiesz się za bardzo do następnego kroku, ponieważ gdy medytujemy, chcemy wyjść z pozycji siły i prawdziwej wiedzy.
Jest taki fragment w kanonie, w którym Buddha mówi, że osoba, która nie odczuwa podstawowego poziomu szczęścia i wewnętrznego dobrostanu, po prostu nie może czynić dobra. Brzmi to jak paragraf 22, ale nie o to chodzi. Wszyscy mamy w sobie pewną dozę dobroci i dlatego powinniśmy w pierwszej kolejności próbować z niej skorzystać. Dobroć oznacza tu nie tylko dobre intencje, ale także życzliwą postawę wobec tego, co robimy, przyjacielski stosunek do ludzi wokół nas.
To dlatego co wieczór recytujemy teksty o miłującej dobroci. Musisz wnieść pewien poziom humoru do praktyki: humoru, który pozwala ci śmiać się z twoich błędów bez stawania się zgorzkniałym. Gdy stajesz się zgorzkniały, zaczynasz się wyładowywać na ludziach wokół, zaczynasz krytykować techniki – jest wiele kwestii, które możesz skrytykować. Spróbuj się rozluźnić i wykorzystać tę podstawową dobroduszność, która jest w każdym z nas, wydobyć ją na pierwszy plan i dopiero wtedy działaj dalej. To może być mały krok, ale trzeba zacząć właśnie od małych kroków.
Zacznij od tego, co znasz. Oddech wchodzi do twojego wnętrza. Wiesz o tym? Tak, wiesz. Oddech wychodzi na zewnątrz. Wiesz o tym? Tak, też wiesz. Dobrze, wiedz tylko tyle. Nie zapomnij o tym. Czy jest to komfortowe, czy nie? Cóż, możesz nie być tego pewien. Czy może stać się bardziej komfortowe? Eksperymentuj i sprawdź. Spróbuj uwrażliwić się na to, jak odczuwasz oddychanie. Bez tego poziomu wrażliwości medytacja staje się mechaniczna. Kiedy jest mechaniczna, staje się przykrym obowiązkiem. A kiedy jest obowiązkiem, umysł będzie się buntował.
Więc zapytaj siebie: co tak naprawdę sprawia ci przyjemność, gdy teraz oddychasz? Jeśli nie potrafisz określić, co jest tym dobrym uczuciem, wstrzymaj oddech na chwilę, aż twój umysł wykrzyknie: „Oddychaj! Musisz oddychać!”. Kiedy zaczniesz znowu oddychać, zwróć uwagę na to, co odczuło przyjemność, gdy wziąłeś wdech. Potraktuj to jako wskazówkę.
My, mieszkańcy Zachodu, zdajemy się szczególnie odcięci od naszych ciał. Żyjemy tak bardzo w naszych własnych głowach, że ciało pozostaje nieodkrytym terenem, jak stare mapy z piętnastego i szesnastego wieku, które pokazywały zniekształcone linie brzegowe kontynentów z wielkimi, pustymi przestrzeniami w środku. „Tu są tygrysy”, mogłyby przestrzegać. Kto wiedział, co tam było? Tak samo jest z ciałem: trochę o nim wiemy, ale w środku są ogromne niezbadane obszary.
Przyjmij więc za swój przyczółek ten jeden punkt, w którym wiesz, że pojawia się wdech. Wiesz, że po nim następuje wydech. Wiesz, czy jest to komfortowe, czy nie, i zaczynasz rozumieć, jak się dostosować, by uczynić oddech bardziej przyjemnym – takim, byś czuł się naprawdę dobrze, po prostu wdychając i wydychając powietrze.
Jeśli chodzi o inne kroki w medytacji, na razie odłóż je na bok. Upewnij się, że dobrze opanowałeś ten etap. Ludzie, którzy próbują wziąć na siebie zbyt wiele naraz, nie opanowują niczego w pełni. Nawet jeśli twój postęp jest stopniowy, to nadal jest to postęp. Budujesz na solidnym fundamencie. To jest ważne.
W przeciwnym wypadku medytacja będzie jak drabina, którą opierasz o niestabilną ścianę: będziesz w stanie wspiąć się bardzo wysoko, ale gdy ściana runie, będziesz w tarapatach. Postaraj się iść wyżej, krok po kroku, po solidnych schodach. Buduj na tym, co naprawdę wiesz.
Jeśli chodzi o to, co usłyszałeś na temat spodziewanego przebiegu medytacji – nawet jeśli zdarzało ci się w przeszłości, że rozwinęła się ona w interesujący sposób – odłóż teraz te myśli na bok. Nie pozwól, aby zaśmieciły ci umysł, ponieważ jakikolwiek postęp w medytacji musi wynikać z wytrwałego skupienia na chwili obecnej, z pełną świadomością tego, co dzieje się tu i teraz. Kiedy oczekiwania przesłaniają ci widok, nie zobaczysz, co masz tuż przed sobą. Nawet jeśli dokonasz jakiegoś postępu, nie będzie on autentyczny.
Zatem, jak mówi Ajahn Lee, bądź skłonny do bycia głupim w kwestii medytacji. Niektórzy nazywają to „umysłem początkującego”, ale dla mnie zawsze skuteczniej było myśleć: „Bądź głupi w tej kwestii”. Ta „głupia” osoba widzi, gdy król jest nagi.
Zapewne wiele słyszałeś o medytacji, ale ile tak naprawdę wiesz? Na pewno wiesz, że teraz właśnie wykonujesz wdech, a teraz wydech. Wiesz, czy twój umysł podąża za tym oddechem, czy może gdzieś odpłynął. Zwróć uwagę na to, aby jak najdłużej przejrzyście pojmować to, czego bezpośrednio doświadczasz. Ta ciągła przejrzystość jest tym, co wpływa na stan skupienia, którego szukasz, jak też rozwój uważności, na który liczysz. Zaczyna się to od tych stopniowych kroków.
Niezależnie od tego, czy rezultaty przychodzą szybko, czy powoli, bądź pewien, że przynajmniej właściwie zadbałeś o przyczyny. A są one proste: podążaj za oddechem, za każdym wdechem i każdym wydechem. Jeśli oddychanie jest niekomfortowe, dopasuj je do swoich potrzeb. Nie jest wymagane, abyś oddychał w określony sposób ani byś wstrzymywał się od wpływania na oddech.
Umysł zawsze będzie miał jakiś wpływ na oddech, świadomy lub nie, więc równie dobrze może on być świadomy. Jeśli udajesz, że nie kontrolujesz swojego oddechu, wpływ zejdzie do podziemia. Lepiej jest nauczyć się, jak być na to otwartym, jak być wrażliwym na to, co się dzieje.
To proste ćwiczenie – jeśli pozwolisz mu zrobić to, co powinno – przyniesie rezultaty, których oczekujesz. Właściwie da lepsze rezultaty, niż możesz się spodziewać. Jeśli zaśmiecisz medytację swoimi oczekiwaniami, to tylko tyle otrzymasz: wyniki, które wydają się pasować do twoich oczekiwań. Ale jeśli pozwolisz jej być trochę bardziej otwartą, stworzysz możliwości, aby wydarzyło się też coś innego – często lepszego, prawdziwszego.
Dlatego zaufaj procesowi. Jeśli dobrze zadbałeś o przyczyny, rezultaty na pewno przyjdą. Nawet jeśli to, co robisz, wydaje ci się mało istotne, pamiętaj: wszystkie wielkie rzeczy na świecie musiały zacząć się od tych małych. Sekwoje wieczniezielone, najwyższe drzewa na świecie, pochodzą z najmniejszych nasion, jakie można sobie wyobrazić.
Ten moment, w którym podążasz za oddechem, może wydawać się krótki, ale gdy się w niego zagłębisz, odkryjesz, że dzieje się tam bardzo dużo. Cała nauka Buddhy o przyczynowości ma jeden spójny punkt: cokolwiek dzieje się we wszechświecie, uniwersalny wzór jest czymś, co możesz dostrzec właśnie tutaj, w trwającej obecnie chwili.
W teorii chaosu określane jest to jako „niezmienność skali”: wzory w dużej skali – skali makro – to te same zjawiska, które mają miejsce w skali mikro.
A mikroskala jest właśnie tutaj i teraz. W skali makro widzisz, że nawet naukowe teorie wciąż się zmieniają – czasem bardzo szybko. Nie są one czymś, co można bezpośrednio zaobserwować, ponieważ opierają się na bardzo wielu założeniach. Ale w skali mikro, w chwili obecnej, gdy twój umysł jest na oddechu, wszystkie podstawowe procesy, które musisz poznać, aby dokonać Przebudzenia, dzieją się właśnie tutaj. To po prostu kwestia coraz większej wrażliwości na „tu i teraz”.
Więc mimo że może się wydawać, że to mały punkt, to ma on duży potencjał. Jest jak te nasiona z Tajlandii – zapomniałem nazwy tej rośliny, ale ma nasiona o średnicy ćwierćdolarówki. Jeśli skruszysz skorupkę i umieścisz nasiono w kilkunastu litrach wody na kilka godzin, okaże się, że cienkie, przypominające makaron nitki, które siedziały wewnątrz nasion i czekały na nasiąknięcie wodą, teraz wypełniają cały kilkunastolitrowy pojemnik.
Ten niewielki punkt w chwili obecnej jest właśnie jak te nasiona: można z niego wiele wydobyć. Nie lekceważ jego potencjału. Naucz się zaczynać od małych rzeczy, a one cię wynagrodzą. Tak jak w starej bajce o lwie i myszy: lew uratował życie myszy, a później mysz była w stanie uratować życie lwa, mimo że lew lekceważył jej możliwości. A ona mimo to dała radę: była w stanie przegryźć się przez sieć, w której lew był uwięziony.
Co do tego krótkiego momentu, w którym obecnie trwasz – nie próbuj wykorzystać go do tego, by wzbić się gdzieś wyżej. Skup się na tu i teraz. Daj mu szansę się otworzyć. Nie jest ważne, czy otworzy się szybko, czy powoli. Ważne jest, byś dał mu czas i przestrzeń, byś był wystarczająco cierpliwy i czujny, by pozwolić mu się przed tobą otworzyć, a pewnego dnia przegryzie się przez tę sieć, w którą ciągle wpadasz.
Kiedy mówimy, że duże rzeczy powstają z małych, to nie chodzi o to, że muszą one rosnąć w zauważalny sposób. Po prostu to, co trwa w chwili obecnej, staje się o wiele wyraźniejsze. Zawiłości tego, co dzieje się właśnie tutaj i teraz, rozgrywają się w znacznie szerszej perspektywie – jeśli tylko dasz im czas na rozwój.
Zacznij więc od małych kroków. Nawet jeśli będziesz robił małe kroczki przez dłuższy czas, nie szkodzi. Liczy się to, że gdy zaczniesz już robić postępy, będą one naprawdę znaczące.
O autorze
Thanissaro Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora
Thanissaro Bhikkhu (Geoffrey DeGraff) (1949 - ) jest amerykańskim buddyjskim mnichem tajskiej leśnej tradycji Kammatthana. Po ukończeniu historii europejskiej w Oberlin College w 1971 roku wyjechał do Tajlandii gdzie uczył się medytacji u Ajaana Fuang Jotiko, ucznia Ajaana Lee.
Artykuły o podobnej tematyce:
- Thanissaro Bhikkhu Jedno narzędzie spośród wielu
- Ajahn Viradhammo Życie z uczuciem
- Bhikkhu Bodhi Przebywając pośród mądrych
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.
Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0
Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK
Źródło: rozdział książki "Meditations 2: Dhamma Talks"
Copyright © 2006 Thanissaro Bhikkhu.
Access to Insight edition © 2013
Tłumaczenie: Anita Olszyna
Redakcja polska: Katarzyna Chmielecka
Czyta: Aleksander Bromberek
Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/